1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Kultura
  4. >
  5. Odkrywanie miasta - tajemnicze piękno Szczecina

Odkrywanie miasta - tajemnicze piękno Szczecina

Monika Szymanik w bramie secesyjnej kamienicy w Szczecinie (fot. Monika Szymanik)
Monika Szymanik w bramie secesyjnej kamienicy w Szczecinie (fot. Monika Szymanik)
Zobacz galerię 10 zdjęć
Wystarczy przyjrzeć się uważnie stareńkim kamienicom w Szczecinie, które pod warstwami odrapanej farby kryją niejedną tajemnicę. Odkrywanie własnego miasta może stać się niezwykłą przygodą - mówi Monika Szymanik, pasjonatka secesyjnej architektury i tropienia śladów przeszłości, autorka wydanej własnym sumptem książki "Kamienica w lesie. Instagramowe wędrówki szczecinianki".

Wszystko zaczęło się od domu. Od secesyjnej kamienicy, w której Monika Szymanik zamieszkała „trochę cudem, trochę przypadkiem”, dzięki wymianie mieszkań komunalnych. –Nie wierzyłam, że ktoś chciałby zamienić lokal w zabytkowym budynku z 1904 roku na nasz, co prawda po remoncie, ale jednak pozbawiony ducha historii. A tu proszę – opowiada Monika Szymanik, która dziesięć lat temu wprowadziła się wraz z rodziną do jedynej w pełni zachowanej secesyjnej kamienicy w Szczecinie. Budynek przy ul. Świętego Wojciecha 1 zachwyca przepiękną klatka schodowa, finezyjnym prześwitem bramowym, marmurową fontanną na dziedzińcu i secesyjną „budką” portiera, nad którą mieści się płaskorzeźba dłoni trzymającej pochodnie – symboliczny strażnik mieszkańców tego miejsca.

 (Fot. Monika Szymanik) (Fot. Monika Szymanik)

Kamienicę wzniesiono wedle projektu Friedricha Liebergesella na zlecenie Alberta Netza, właściciela Cesarsko-Królewskiej Firmy Spedycyjnej, której siedziba mieściła się w pysznych apartamentach od frontu, za fasada pełna roślinnych, secesyjnych ozdobników. W mieszkaniu Moniki w oficynie, czyli od strony dziedzińca, również czuć ducha przeszłości. Zachowały się sztukaterie, drewniane podłogi, posadzka w kuchni i – jej zdaniem największa ozdoba mieszkania – płytki ścienne w kuchni, przedstawiające kwitnące lilie wodne. –Trochę żałuję, że w moim mieszkaniu wszystko już było odsłonięte, gdy się do niego wprowadziłam. Cała robotę wykonał poprzedni lokator, Zygmunt Duczyński, założyciel alternatywnego teatru Kana.

 (Fot. Monika Szymanik) (Fot. Monika Szymanik)

Płytki schowane były pod gruba warstwa farby, zresztą w wielu kamienicach zamiast skuwać – co jest na szczęście niezwykle pracochłonne – po prostu je zamalowywano. Dzięki temu ocalały.

 (Fot. Monika Szymanik) (Fot. Monika Szymanik)

Pasja Moniki Szymanik do tajemniczego piękna Szczecina zyskała realne kształty na nowym etapie życia. –Po latach wychowywania dzieci i zajmowania się domem postanowiłam, po czterdziestce, wrócić do pracy. Zależało mi, by połączyć ją z pasją, i pomysł podsunęła mi nasza kamienica. Kupiłam nowy telefon, służący mi również za aparat, ruszyłam w miasto i zaczęłam robić zdjęcia – śmieje się Monika.

 (Fot. Monika Szymanik) (Fot. Monika Szymanik)

– Gdy studiowałam powojenne zdjęcia lotnicze Szczecina, odkryłam, że moja kamienica jako jedyna w całym kwartale miała dach. Może dlatego ocalała. Pozostałe powaliły nie zniszczenia wojenne, ale decyzje o powojennej rozbiórce – cegły przeznaczono na odbudowę Warszawy. Każdy szczecinianin o tym wie – dodaje Monika i tłumaczy: – Specyficzna sytuacja powojenna, całkowita wymiana ludności, niepewność granic oraz „niemieckość” miasta sprawiły, ze ślady przeszłości nie były tu dobrze traktowane. Dziś, po 75 latach, dorasta trzecie pokolenie ludzi, którzy się z nim w pełni utożsamiają. - Chyba po prostu musiał upłynąć czas, byśmy docenili piękno tego miasta – zastanawia się Monika.

 (Fot. Monika Szymanik) (Fot. Monika Szymanik)

– Pochodzę z Gorzowa Wielkopolskiego, w Szczecinie mieszkam od 15 lat, ale może właśnie jako osobie z zewnątrz łatwiej mi było się nim zachwycić? Po czym dodaje: –Dziś lepiej cieszyć się tym, co przetrwało, a jest tego sporo, niż żałować budynków, które zniszczono.

 (Fot. Monika Szymanik) (Fot. Monika Szymanik)

Podczas okrągłego roku wędrówek, gdy zbierałam materiał na mój profil na Instagramie, który potem przerodził się książkę „Kamienica w lesie...”, odkryłam masę zachwycających, poukrywanych po całym Szczecinie śladów przeszłości.

 (Fot. Monika Szymanik) (Fot. Monika Szymanik)

– Ślady przeszłości są dla mnie ważne tak samo jak ludzie, którzy te miejsca zamieszkiwali – przyznaje Monika. –Miałam szczęście poznać jednego z przedwojennych mieszkańców mojej kamienicy. Wracałam akurat z synem ze szkoły, patrze, a na ławeczce, na podwórzu siedzi starszy pan z żoną i dwiema córkami. Wyglądali na zagubionych, wiec zapytałam, czy mogę im jakoś pomóc. Szybko przeszliśmy na niemiecki, bo z wykształcenia jestem germanistka. Okazało się, że jako pięciolatek uciekł stąd w 1945 roku. Zaprosiłam go do siebie, potem poprosiłam sąsiadów, by pokazali mu mieszkanie, w którym mieszkał.

 (Fot. Monika Szymanik) (Fot. Monika Szymanik)

Była masa emocji. Okazało się, że on również fotografuje, jego zdjęciami zainteresowała się Café Berlin [w Szczecinie], w której miałam wernisaż zdjęć. Całkiem możliwe, że przetłumaczę pamiętniki jego siostry, a on napisze wstęp do niemieckiego wydania „Kamienicy...”, tak nasze losy splotły się nieoczekiwanie. Kto wie, co jeszcze z tego wyniknie?

 Monika Szymanik, \ Monika Szymanik, "Kamienica w lesie. Instagramowe wycieczki szczecinianki"

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze