Ma 82 lata, ale nawet pandemia nie jest w stanie powstrzymać jej od działania. I nic sobie nie robi z tego, że za obywatelskie nieposłuszeństwo spędziła noc w celi. Jane Fonda ma wprawę w walce o słuszne idee. Ekolodzy ostrzegają, że Ziemia staje w płomieniach, a ona chce ugasić ten pożar. Razem z nami.
Cześć, witam na TikToku, nazywam się Jane Fonda i przypomnę teraz swój trening – oświadcza, leżąc na lewym boku w obcisłej czerwonej bluzce z dekoltem w serek. Potem widzimy przebitkę z archiwalnym nagraniem z lat 80. uśmiechniętej Fondy w połyskującym trykocie. I powrót do ćwiczeń na TikToku: „W górę i w dół, w górę i w dół. I znowu – Fonda bez śladu zadyszki demonstruje kultowe już dzisiaj ćwiczenie, podnosząc wyprostowaną nogę. Cięcie. Teraz stoi blisko obiektywu w czerwonym płaszczu: „Wiecie co? W telewizji i Internecie jest już za dużo treningów, tak naprawdę chciałabym, żebyście razem ze mną wysilili się dla planety. Sprawa jest pilna, mamy kryzys klimatyczny. Bez względu na to, czy siedzicie na kanapie, czy na macie do jogi, dołączcie do moich Piątkowych Alarmów Przeciwpożarowych [ang. Fire Drill Fridays]. Przyszłość was potrzebuje, ja was potrzebuję”.
To nagranie z początku kwietnia bieżącego roku i nie ma związku z Ochotniczymi Strażami Pożarnymi. Wszystko zaczęło się o wiele wcześniej, w realu. Inspiracją dla Fondy była lektura ostatniej książki Naomi Klein „On Fire: The (Burning) Case for a Green New Deal” [W ogniu. Palący argument na rzecz Nowego Zielonego Ładu]. A przede wszystkim Greta Thunberg, nastoletnia liderka międzynarodowego ruchu klimatycznych strajków młodzieży.
Idąc za jej wzorem i za przykładem inicjatywy Fridays for Future (Młodzieżowy Strajk Klimatyczny to polska część tego ruchu), od 11 października i w każdy następny piątek aż do stycznia Jane Fonda z pomocą Greenpeace’u postanowiła organizować przed Kapitolem protestacyjne marsze. „Będę na Kapitolu w każdy piątek bez względu na pogodę – zapowiedziała w mediach społecznościowych. – Nie mogę dłużej przyglądać się z boku, jak wybrani przez nas politycy ignorują, a nawet wspierają przemysł wydobywczy, który dla zysku niszczy naszą planetę”.
Podczas zatrzymań w Waszyngtonie Jane Fonda ani razu nie stawiała oporu przed aresztowaniem. Do radiowozu odprowadzały ją okrzyki gapiów: „Kochamy cię, Jane” i „Dziękujemy!”. (Fot. Getty Images)
Słowa dotrzymała, wynegocjowała przerwę od kręcenia finałowego sezonu serialu „Grace i Frankie” i przeprowadziła się na cztery miesiące do Waszyngtonu. Ruszyła też strona Fire Drill Fridays, zachęcająca do aktywizmu na rzecz ochrony środowiska. Przy organizacji pomagał jej mały zespół, choć za wiele odpowiadała sama. Prawnicy radzili Fondzie, jak łamać prawo na tyle, żeby zostać zatrzymaną przez policję, ale nie trafić do więzienia. Czasem zdarzały się jednak potknięcia, jak wtedy, gdy spędziła noc w celi po proteście 1 listopada. Była bardzo dzielna, za materac służył jej czerwony płaszcz, ale przyznała przyjaciołom, że dało się to we znaki jej starym kościom. „Nie ryzykuję zbyt wiele. Jestem biała i sławna. Zdaje się, że prokurator generalny nakazał traktować mnie łagodnie” – uspokajała wszystkich martwiących się o jej zdrowie.
Trudno byłoby znaleźć lepszy pomysł na nagłośnienie sprawy, protesty przyciągnęły uwagę wszystkich mediów. Zwłaszcza ten, podczas którego skrępowana plastikowymi opaskami zastępującymi kajdanki Fonda przekornie wykrzykiwała do kamery podziękowania dla kapituły BAFTA za przyznanie jej nagrody Britannia za wybitne osiągnięcia filmowe. Na ceremonię wręczenia do Londynu nie pojechała, za to filmik z tego incydentu został zaprezentowany podczas gali BAFTA i stał się przebojem Internetu. W lutym przeniosła protesty przed ratusz w Los Angeles. U jej boku stanął m.in. Joaquin Phoenix. Dwa dni później, 9 lutego, podczas tegorocznych Oscarów, Jane prezentowała nominowanych w kategorii: najlepszy film. I znowu przyciągnęła spojrzenia. Nie tylko dlatego, że zmieniła kolor włosów z blondu na stalowy odcień bieli. Na scenę wkroczyła z przewieszonym przez ramię czerwonym płaszczem marki Chanel, tym, który stał się już symbolem protestów. Na sobie miała piękną czerwoną suknię od Eliego Saaba, ale, uwaga, wystąpiła już w niej sześć lat wcześniej na festiwalu w Cannes. Tak jakby publicznie potwierdzała swoje postanowienie, że wspomniany płaszcz będzie ostatnim kupionym przez nią ubraniem. „Naprawdę nie musimy bez przerwy kupować. Nie powinniśmy budować w ten sposób swojej tożsamości. Nie potrzebujemy więcej rzeczy. Ja też muszę się do tego zastosować” – mówiła dziennikarzom.
Na tegorocznej ceremonii wręczenia Oscarów wystąpiła w sukni, którą założyła sześć lat wcześniej na otwarcie festiwalu w Cannes (po prawej), i z płaszczem symbolizującym jej walkę o planetę. Pokazała w ten sposób, jak poważnie traktuje zobowiązanie, że będzie on ostatnim kupionym przez nią ubraniem. (Fot. Forum)
Może i nie kupuje nowych ubrań, ale je sprzedaje. Na stronie janefonda.com można nabyć tęczowy dres z charakterystycznym barwnym lampasem. Cały zysk idzie na ruch Fire Drill Fridays i organizację dokarmiającą najgorzej opłacanych robotników, pracowników służby zdrowia oraz ludzi w potrzebie. Dzięki ekologicznemu zaangażowaniu zatrudniono ją też w roli modelki do kampanii pierwszej zrównoważonej kolekcji w historii marki Gucci. Reklamuje linię wykorzystującą organiczne materiały z recyklingu.
Przed wybuchem pandemii planowała zrobić sobie przerwę od grania i wyruszyć w trasę po Stanach, żeby ostrzegać przed zmianami klimatycznymi. „Mam 82 lata, co się bardzo przydaje, bo ludzie mówią: »Kurczę, jeśli ona daje radę, to my też możemy«” – żartowała.
W marcu koronawirus zrewidował te plany, ale Fonda szybko ogłosiła, że od 3 kwietnia przenosi Alarmy Przeciwpożarowe do przestrzeni online. I chociaż musiała zamknąć się sama w domu, nie przestała działać. Na żartobliwym filmiku z TikToka widać, jak intensywny jest jej dzień. Wstaje w czerwonym płaszczu, idzie sobie zrobić kawę, potem ćwiczy w swoim tęczowym dresie (obok komentarz: „Takie przysiady robiłam w więzieniu”), następnie razem ze swoją suczką Tulią czyta prasę. Potem uczestniczy w spotkaniu na Zoomie, popijając martini, i wreszcie zasypia z głową na klawiaturze laptopa.
Jane Fonda jest bardzo aktywna w Internecie. Furorę robią jej filmiki z TikToka. Pokazuje w nich, jak wygląda jej dzień w czasie lockdownu, i zachęca do udziału w ruchu Fire Drill Fridays. (Fot. media społecznościowe Jane Fondy)
Wielu z nas niepokoi się zniszczeniem środowiska i zmianami klimatu, ale na ogół nie wiemy, co można w tej sprawie zrobić. „Podjęcie działań to forma terapii redukującej lęk i niepokój” – podpowiada Jane Fonda. A na poparcie tej tezy podaje własny przykład: „Koronawirus pokazał mi, że jestem odporna na trudne sytuacje, nie przeszkadza mi samotność i nigdy się nie nudzę”.
Ryzyko aresztu to dla Jane Fondy nic nowego. Na początku lat 70. jej życie składało się głównie z marszów protestacyjnych, wieców i demonstracji. Walczyła z dyskryminacją kolorowych, nierównością kobiet, biedą, rozprzestrzenianiem się broni nuklearnej, ale przede wszystkim – z wojną w Wietnamie, na dwa lata rezygnując z filmowego planu. Na kilka godzin zatrzymywano ją za to, że maszerowała z Indianami walczącymi o odzyskanie swojej ziemi. I jeszcze za rozpowszechnianie literatury pacyfistycznej wśród żołnierzy – w Teksasie i w Karolinie Południowej. Ale najgłośniejsze zatrzymanie miało miejsce na lotnisku w Cleveland w 1970 roku. Aktorka wracała z objazdu po kanadyjskich uniwersytetach, na których wygłaszała antywojenne mowy, żeby wziąć udział w demonstracji w Ohio. Na demonstrację już nie dotarła, ponieważ oskarżono ją o przemycanie narkotyków i skutą przewieziono do miejscowego więzienia. Dzięki temu, że Fonda ma wyjątkowo elastyczne stawy – co z ochotą demonstrowała wiele lat później na filmiku dla „Vanity Fair” – udało jej się wyswobodzić z kajdanek. Tak powstało słynne zdjęcie z aresztu, na którym ma włosy ufarbowane na ciemny kolor, fryzurę na czeskiego piłkarza i w geście protestu wznosi pięść. Dziś jest ono symbolem walki z władzą i można je znaleźć na kubkach i T-shirtach.
Zdjęcie symbol, pamiątka z aresztowania w Cleveland z gestem zapożyczonym od Czarnych Panter (1970). W Cannes w 1989 roku zgodziła się zapozować polskiemu fotografowi, by pokazać poparcie dla Solidarności. Była zorientowana w sytuacji politycznej naszego kraju, w 1987 roku nawet odwiedziła Polskę.
Zatrzymano ją na polecenie samego prezydenta Nixona, by zszargać jej wizerunek. Narkotyki okazały się jednak zwykłymi witaminami i szybko ją wypuszczono. Przy okazji wydało się, że Fonda od dłuższego czasu była pod obserwacją FBI, śledzono ją, podsłuchiwano jej rozmowy telefoniczne i otwierano prywatną korespondencję. Po dwóch latach wniosła pozew przeciwko byłemu już prezydentowi Richardowi Nixonowi, FBI oraz CIA. Oskarżyła ich o naruszenie praw obywatelskich, nękanie i rozpowszechnianie nieprawdziwych oskarżeń. W maju 1979 roku zawarto z nią ugodę, administracja państwowa nie wypłaciła odszkodowania, ale musiała przyznać się do winy.
Także słynne VHS-y z początku lat 80., na których Jane Fonda ćwiczy aerobik, wzięły się z jej społecznikowskiego zacięcia. Była wtedy żoną Toma Haydena, współorganizatora słynnych marszów domagających się praw obywatelskich na amerykańskim Południu i antywojennego aktywisty. Tom i Jane prowadzili zaangażowane życie. Wspierali Czarne Pantery, radykalne ugrupowanie walczące o prawa Afroamerykanów. Założyli kampanię na rzecz pokoju w Indochinach. Organizowali nawet letnie obozy dla dzieciaków, których rodzin nie było stać na wakacje. Zbierając środki dla Kampanii na rzecz Demokracji Gospodarczej, organizacji męża, Jane stała się inicjatorką zupełnie nieoczekiwanej rewolucji. Nakłoniła kobiety do ćwiczeń, właściwego odżywiania i przejęcia kontroli nad własnym ciałem. To wtedy nagrała pierwszy zestaw ćwiczeń aerobiku i wydała go na kasetach wideo. Materiał stał się najpopularniejszą kasetą wszech czasów, a towarzysząca mu książka „Gimnastyka Jane Fondy” przez dwa lata zajmowała pierwsze miejsce listy bestsellerów „New York Timesa”. Zyski trafiły na konto organizacji Toma, ale Fonda w późniejszych latach, nie będąc już jego żoną, nagrywała kolejne serie ćwiczeń, otworzyła też sieć klubów fitness. Do dziś zresztą praktykuje jogę i pilates, po rozwodzie ze swoim kolejnym mężem, Tedem Turnerem, nagrała cykl filmów z gimnastyką dla starszych osób. „Nie mogę już wykonywać swoich oryginalnych ćwiczeń, bo zrobiłabym sobie krzywdę – mówi, wskazując na biodra. – Przeszłam operację stawów”.
Oprócz aktywności fizycznej zaleca wszystkim, niezależnie od wieku, aktywność społeczną, najlepiej w sprawie, w którą wierzymy. „Aktywizm jest lepszy niż prozac. Wyciągnie cię ze smutku, bo tak działa życie zgodne z naszymi głębokimi wartościami” – mówi.
W obliczu ostatnich protestów przeciwko systemowemu rasizmowi, które rozgorzały po śmierci George’a Floyda w trakcie brutalnej interwencji policji w Minneapolis, „biała i sławna” Fonda wypada mocno i wiarygodnie. Od dawna współpracuje z organizacją Black Lives Matter zaangażowaną w walkę z rasizmem. Nie mówiąc już o tym, że w 1982 roku adoptowała czarnoskórą Mary „Lulu” Williams, gdy jej należący do Czarnych Panter ojciec trafił do więzienia, a matka popadła w alkoholizm. Lulu, za zgodą matki, wychowywała się z dziećmi Fondy, mieszkała z nimi w Santa Monica i była traktowana jak członek rodziny. Jane tak jak dawniej odważnie mówi o uprzywilejowaniu białych. Rozmawia z czarnymi aktywistami o tym, jak można wesprzeć społeczności, które reprezentują, i pojawia się w CNN, żeby komentować protesty odbywające się w całych Stanach.
Pytana dzisiaj, czy bardziej czuje się aktorką, czy aktywistką, odpowiada bez wahania, że tą drugą. Dodaje jednak szybko: „Widzę, że aktorstwo to świetna platforma dla aktywizmu. Dzięki temu, że gram w popularnym serialu »Grace i Frankie«, mam większą szansę dotrzeć do ludzi. I jestem za to wdzięczna”.
Kadr z serialu „Grace i Frankie”, obok Jane Fondy – Lily Tomlin, aktorki przyjaźnią się nie tylko w netflixowej produkcji, ale i w prawdziwym życiu. (Fot. materiały prasowe)
Po raz pierwszy odkryła, że kino może mówić coś ważnego, kiedy zagrała w „Czyż nie dobija się koni?” w 1969 roku. Film Sydneya Pollacka, który przyniósł Fondzie pierwszą nominację do Oscara, pokazywał amerykańskie społeczeństwo w czasach wielkiego kryzysu, udręczone nierównościami społecznymi, biedą i brakiem perspektyw. Sprawił, że Fonda zaczęła patrzeć na kino jak na nowe narzędzie wprowadzania zmian w życie społeczne. Niespełna dekadę później wyprodukowała „Powrót do domu” o problemach weteranów wojny w Wietnamie. Dostała za niego swojego drugiego po „Klute” Oscara. Potem był jeszcze katastroficzny „Chiński syndrom” zwracający uwagę na zagrożenia związane z energią atomową, a także komedia „Od dziewiątej do piątej”, poruszająca problemy nierównej płacy i molestowania kobiet przez przełożonych. Wyprodukowała także film, który pomógł jej rozwiązać własne problemy, sięgające jeszcze czasów dzieciństwa.
Jako dziecko była chłopczycą łażącą po drzewach. Nie chciała mieć nic wspólnego z matką, która wymagała leczenia w szpitalach psychiatrycznych, wolała „zwycięską drużynę taty”, wielkiego aktora Henry’ego Fondy wielbionego przez całą Amerykę. Próbowała walczyć o jego zainteresowanie, ale on zwracał na nią uwagę tylko wtedy, gdy coś zbroiła albo źle się prezentowała. Zdarzało mu się mówić, że jest za gruba. Dla dziewczynki przekaz był jasny – żeby zasłużyć na miłość, trzeba perfekcyjnie wyglądać. Nie bez powodu wszystkie późniejsze żony Henry’ego, tak jak zresztą córka, cierpiały na bulimię.
Być może wybór aktorstwa był nie tylko sposobem na finansową niezależność, jak Jane deklaruje w wywiadach, ale też próbą zbliżenia do ojca niepotrafiącego okazywać uczuć. Jeśli tak, to udało się to dopiero w 1981 roku, kiedy zagrali ojca i córkę w filmie „Nad złotym stawem”, którego scenariusz tak przypominał ich prawdziwą relację, że zadziałał jak rodzaj terapii. Filmowy ojciec Norman (podobnie jak realny Henry Fonda) jest szorstki, nie umie okazywać czułości. Jego córka Chelsea wspomina, jak dokuczał jej w dzieciństwie, wypominając zbędne kilogramy. „Może powinniśmy nawiązać normalne kontakty? Za długo jesteśmy na siebie źli” – mówi w jednej ze scen Chelsea. „Pierwsze słyszę, myślałem, że się po prostu nie lubimy” – odpowiada jej Norman. „Chcę być twoją przyjaciółką”. „Będziesz przyjeżdżać częściej? Mama by się cieszyła”. „Będę przyjeżdżać częściej”. W czasie kręcenia Fonda zagrała nieco inaczej niż na próbach, czego Henry nie znosił, i w trakcie dialogu chwyciła go za rękę. Cofnął ją i odwrócił głowę, by ukryć prawdziwe łzy wzruszenia.
Na planie filmu „Nad złotym stawem” (1981) – z ojcem Henrym Fondą i Katharine Hepburn. W dzieciństwie Jane fantazjowała, że Hepburn jest jej matką. (Fot. Getty Images)
To była jego ostatnia rola, dostał za nią swojego pierwszego Oscara. Jane, odwiedzając ojca w ostatnich dniach jego życia, zdała sobie sprawę z dwóch rzeczy. Że nie boi się śmierci i że nie chce umierać, żałując, tak jak on, że czegoś nie zrobiła.
W wywiadzie dla „People” wyznała, że głęboki wpływ miała na nią także przedwczesna śmierć matki. Jako 13-latka dopiero z gazety dowiedziała się, że przyczyną nie był zawał, ale samobójstwo. Frances Ford Seymour podcięła sobie gardło w szpitalu psychiatrycznym. Jane przez większość życia starała się o niej nie myśleć, nie chodziła na jej grób. Zmieniło się to, gdy wpadła jej w ręce dokumentacja medyczna matki ze szpitala. Dowiedziała się, że Frances w dzieciństwie była seksualnie wykorzystywana. Fonda zrozumiała wtedy, dlaczego była taka, jaka była, i wybaczyła jej. „Jeśli twój rodzic nie potrafi być obecny, patrzeć na ciebie z miłością, odwzajemniać twojego zainteresowania – zawsze obwiniasz o to siebie. Pozbycie się tego poczucia winy zajmuje wiele czasu” – mówiła w wywiadzie dla Oprah Winfrey.
Zawsze była szczera wobec dziennikarzy oraz swoich fanów. Także dziś, gdy na potęgę korzysta z social mediów (TikToka, Facebooka, Instagrama oraz bloga), stara się być uczciwa w swoich postach. „Czasem zamieszczam zdjęcia, na których wyglądam na trochę zabiedzoną, a raz nawet takie, na którym widać, że wypadł mi ząb. To się stało w restauracji w Portugalii i wrzuciłam to online” – mówi zadziornie. To z jej strony akt odwagi, bo praca nad samoakceptacją od zawsze była dla niej codziennym trudem, długą, niekończącą się walką. Spore poruszenie wywołała jej niedawna deklaracja, że nie zamierza więcej kłaść się pod nóż chirurga plastycznego. Ktoś może złośliwie powiedzieć: „Najwyższy czas”, ale dla niej to przełom. Do niedawna musiała stale zmieniać się fizycznie, żeby podtrzymać dobre samopoczucie. Całe życie walczyła z brakiem pewności siebie, kompleksami na punkcie wyglądu i niskim poczuciem własnej wartości.
Twierdzi, że mimo wielu zawodowych sukcesów wychodziła za mężczyzn, żeby zyskać tożsamość. U boku reżysera Rogera Vadima była nowofalową gwiazdą kina i seksbombą, polityk Tom Hayden sprawił, że zrezygnowała z hollywoodzkiego blichtru i stała się wojowniczką o społeczną sprawiedliwość. Dla Teda Turnera zrezygnowała z grania i stała się stateczną żoną magnata koncernu medialnego. Żadne z jej małżeństw nie było demokratyczne, to ona próbowała się dostosować, przypodobać, zasłużyć na miłość. Dla każdego ze swoich mężów musiała też inaczej wyglądać. A kiedy wzajemna fascynacja się wypalała, zawsze myślała, że to koniec, nikt nie będzie jej już zauważał. Czuła się pusta.
Portret Jane Fondy z 1965 roku
Jak jest teraz? „Staję się autentyczna, to dla mnie ważne – deklaruje. – Jeśli chodzi o emocjonalną stabilność, poczucie szczęścia, to mam lepsze wyniki niż moi rodzice. Mam farta, ale zasłużyłam na swoje szczęście”. Wielkim odkryciem była dla niej myśl, że nie potrzebuje mężczyzny, żeby dać sobie radę w życiu, a najprawdziwsza czuje się wśród przyjaciółek. Bycie singlem to jej świadomy wybór: „Ten rozdział życia dedykuję sobie. Zamknęłam sklep tam na dole”. W końcu odnalazła też intymność, której tak potrzebowała, w relacjach z dziećmi i wnukami.
Emerytura? Nic z tego, w działaniu czuje się jak ryba w wodzie. Ukuła nawet teorię, że starsze kobiety są najdzielniejszymi aktywistkami. „Co masz do stracenia, gdy już się zestarzejesz?! Nie jestem materiałem na partnerkę dla faceta, który boi się silnych kobiet. Wychodziłam już za takich trzy razy. Teraz żyję sama, mam czas i odwagę” – mówi. A my możemy dołączyć do jej walki o planetę, w końcu stawką jest przyszłość ludzkości.
Jane Fonda jest wciąż aktywna zawodowo, ale przede wszystkim zaangażowana w walkę przeciwko zmianom klimatu. (Fot. Forum)
Jane Fonda, ur. w 1937 roku, aktorka, producentka, aktywistka, autorka książek i guru fitnessu. Wystąpiła w ponad 50 filmach, ale znana jest także z działalności społecznej i filantropijnej. Trzykrotnie zamężna: z francuskim reżyserem Rogerem Vadimem, politykiem Tomem Haydenem oraz magnatem medialnym Tedem Turnerem. Z pierwszym mężem ma córkę Vanessę, z drugim – syna Troya, nieformalnie adoptowała też Mary Williams. Ma również dwójkę wnucząt, Malcolma i Vivę.