1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Kultura

Seks, kłamstwa i filmiki wideo - rozmowa z autorem "Pani Fletcher"

Tom Perrotta, autor książki, na podstawie której powstał słynny serial Pani Fletcher. (Fot. East News, materiały prasowe)
Tom Perrotta, autor książki, na podstawie której powstał słynny serial Pani Fletcher. (Fot. East News, materiały prasowe)
Jest specjalistą od książkowych bestsellerów i tworzonych na ich podstawie świetnych scenariuszy. Tak powstał na przykład serial „Pani Fletcher”. Sezon pierwszy, tak jak powieść, robi furorę, drugi opóźniono z powodu pandemii. Tymczasem Tom Perrotta  opowiada nam o tytułowej bohaterce, a także o wielu innych kobietach, pożądaniu, tabu, ciele. Czyli o tym wszystkim, o czym tak obrazowo pisze.

Stworzył pan książkę i serial o bohaterce, która odkrywa swoje pragnienia, fantazje i potrzeby seksualne grubo po czterdziestce. Naprawdę sądzi pan, że kobiet podobnych do tytułowej pani Fletcher jest aż tak wiele? Takich, które zaczynają wsłuchiwać się w swoje ciało i eksperymentować, dopiero kiedy ich dorosłe dzieci wyprowadzają się z domu?
Oczywiście! Seksualność matek 40+ to temat, który coraz częściej przewija się w dyskusji społecznej. Problem w tym, że jest on niemal nieobecny w filmach czy serialach. Eve Fletcher wyobraża sobie, że życie seksualne w tym wieku ogranicza się do rutynowych stosunków z facetem, z którym jest się od lat. A ponieważ sama jest rozwiedziona, zakłada, że w takiej sytuacji normą dla kobiety jest wygaszona seksualność. Nie ma skąd czerpać wzorców, nie ogląda ani nie czyta o swoich rówieśniczkach, które uwodzą, flirtują, chodzą na randki i do łóżka, więc sądzi, że takie kobiety po prostu nie istnieją. I dopiero kiedy odkrywa strony porno, wyzwala się, budzi się jej świadomość. U niej porno staje się zapalnikiem. Kiedy widzi, jak wiele wyświetleń ma kategoria MILF [termin oznaczający, delikatnie mówiąc, seksowną matkę – przyp. aut.], dociera do niej, że nadal może być atrakcyjna seksualnie, budzić w innych pożądanie. Zaczyna zadawać sobie pytania, które wcześniej nie przyszły jej do głowy: Czy miałabym się komuś nie podobać tylko dlatego, że mam już dorosłego syna? Dlaczego nie zdecydowałam się sprawdzić, jak smakuje seks w tym wieku? Dlaczego nigdy nie przekonałam się, jak to jest uprawiać seks z kobietą? Zresztą to nie pierwszy raz, kiedy poruszam temat pornografii. W „Małych dzieciach” [powieści i opartym na niej scenariuszu filmu pod tym samym tytułem – przyp. red.] pokazałem ją jako ucieczkę dojrzałego mężczyzny przed monotonią małżeńskiego pożycia. Bohater sięgał po nią, żeby spełniać fantazje, o których nie potrafił rozmawiać z żoną.

W „Pani Fletcher” pokazuje pan dwie strony medalu. Dla jednych porno jest szansą na rozwój, innym – jak choćby synowi głównej bohaterki – zawęża perspektywę, jest źródłem szkodliwych, utrudniających życie stereotypów.
Do wykreowania takiej postaci jak syn Eve zainspirowała mnie lektura raportów badających, co o swoich partnerach seksualnych myślą młode Amerykanki. U znakomitej większości respondentek pojawiła się konstatacja, że ich kochankowie najwidoczniej wiedzę o seksie czerpią z filmów porno, bo w ogóle nie potrafią wczuć się w nastrój, poddać się mu, a zamiast tego odgrywają podpatrzone sceny. Taki jest też młody Brendan Fletcher. Kopiuje najgorsze wzorce. Syn zamkniętej seksualnie Eve jest jej przeciwieństwem. Wydaje mu się, że nie obowiązują go żadne reguły, bo to jego potrzeby mają być zaspokajane.

 Kathryn Hahn w roli Eve Fletcher, która odkrywa, jak ekscytujące może być życie po czterdziestce. (Fot. materiały pasowe) Kathryn Hahn w roli Eve Fletcher, która odkrywa, jak ekscytujące może być życie po czterdziestce. (Fot. materiały pasowe)

Matka wie, jak traktuje kobiety. Przypadkiem podsłuchuje, jak syn odnosi się do swojej seksualnej partnerki. I nie reaguje.
Bo nie wie jak. Boi się, że to przez nią wyrósł na takiego dupka. Obwinia się, że wychowywała go sama, że dorastając bez ojca, nie dostał odpowiednich wzorców. Eve nie zna języka, jakim rodzic mógłby rozmawiać z synem o seksie. Próbuje mu jakoś podpowiedzieć, że kobiety, z którymi sypia, zasługują na szacunek, ale stać ją tylko na dydaktyczny zlepek farmazonów.

Rozumie pan takich chłopaków jak Brendan?
Dorastałem w mieścinie Garwood w stanie New Jersey, w katolickiej rodzinie robotniczej, w której temat seksu był absolutnym tabu. Moja matka, pół Włoszka, pół Albanka, była sekretarką, a ojciec, rodowity Włoch, pracował na poczcie. W naszym domu nie mówiło się o menstruacji, zachodzeniu w ciążę ani nawet o tym, jak młoda matka karmi dziecko. Kiedy już jakaś krewna urodziła, na czas karmienia izolowała się od reszty. Nikomu nie wolno było patrzeć, jakbyśmy mieli do czynienia nie z czymś naturalnym, ale z najbardziej wstydliwą czynnością świata. Zaledwie pół wieku później w tej samej robotniczej dzielnicy młodzi ludzie chodzą z komórkami z zainstalowanym Tinderem i umawiają się z nieznajomymi na seks. Dla osoby, która ma teraz 18 lat, to norma, natomiast dla kogoś w moim wieku to dwa nieprzystające do siebie światy. Wcale się nie dziwię, że ludzie z mojego pokolenia nie potrafią się przełamać w pewnych tematach w rozmowie ze swoimi dziećmi.

Pan wiedzę o seksie także czerpał z porno?
Z pornografią zetknąłem się w college’u. Paradoksalnie ekscytowali się nią moi koledzy popierający ruchy feministyczne. Trzymałem się wtedy od nich z daleka, jawili mi się jako moralni degeneraci. Dopiero kiedy pojawił się Internet, zacząłem odkrywać różne strony dla dorosłych. Nie ukrywam, że liczby odtworzeń poszczególnych filmików nadal mnie szokują. Mamy jako społeczeństwo niespożyty apetyt na oglądanie seksu.

W serialu łączy pan feminizm i pornografię. Ciekawe zestawienie.
„Pani Fletcher” wzięła się właśnie z namysłu nad tym, czy jest konflikt pomiędzy rewolucją seksualną a feminizmem. Kiedyś powiedziałbym, że nie. Ale akcja #MeToo uświadomiła mi, że jednym ze skutków tej rewolucji był potworny seksizm, uprzedmiotowienie kobiet. Mężczyźni zaczęli postrzegać seks jako coś ogólnie dostępnego. Zamiast tłamsić swój popęd i pożądanie, skłaniali się ku przekonaniu, że można je w każdej chwili zaspokoić. A to doprowadziło do nagminnego przekraczania granic. Z drugiej strony, gdyby nie trio: feminizm, pornografia i kult indywidualizmu, pewnie dziś nadal postrzegalibyśmy samotną kobietę po trzydziestce jako starą pannę, kogoś, komu się w życiu nie powiodło. Jeszcze do niedawna samotne matki ze zdwojoną siłą szukały partnera, żeby zapewnić dziecku ojczyma. Jestem po lekturze wspomnianych statystyk, które pokazują, że – przynajmniej w Ameryce – proporcje zaczynają się wyrównywać i teraz procentowo mamy mniej więcej tyle samo samotnych kobiet bez dzieci, ile samotnych matek. I coraz więcej z nich wcale nie uważa znalezienia sobie partnera czy partnerki za priorytet.

Skąd w panu potrzeba opowiadania o kobietach?
Z wyjątkiem „Pozostawionych” zawsze trzymałem się realizmu. Liczyło się dla mnie mówienie o tym, co widzę wokół siebie. Od dzieciństwa otacza mnie wiele fantastycznych kobiet, których obserwowanie dostarcza mi wielu refleksji. Jestem literatem, więc wszystko umiem sobie wyobrazić. A potem spotykam się z tymi wszystkimi wybitnymi aktorkami na planie i nie mogę uwierzyć, że zamiast modyfikować tekst, mówić: „Tego się nie da zrobić!”, po prostu w niego wchodzą. To, co zrobiły na planie Reese Witherspoon w „Wyborach”, Kate Winslet w „Małych dzieciach” i teraz Kathryn Hahn, jest nie do opisania. Bardzo dużo się od nich nauczyłem. Mam w sobie nieustanną potrzebę porównywania własnego doświadczenia z doświadczeniem innych. Fascynują mnie różnice w zachowaniu kobiet i mężczyzn. Zastanawiam się, skąd się wzięły, na ile wynikają z naszej biologii, a na ile wymusza je społeczeństwo. Może za pana życia to się zmieni, ale ja na pewno już się nie dowiem, co to znaczy urodzić dziecko. Nigdy nie poczuję zespolenia z czyimś ciałem we mnie.

A chciałby pan poczuć?
Oczywiście. To, co niedostępne, jest dla mnie najbardziej pociągające. Bardziej nawet niż o fizyczne odczuwanie życia kogoś innego w sobie chodzi o to, jak ciąża przekłada się na sposób myślenia przyszłej matki. Czy na przykład kobieta, patrząc na swoje piersi, widzi tylko narzędzie do wykarmienia potomstwa, czy też dostrzega ich seksualny aspekt? A może bezproblemowo łączy jedno i drugie?

Pańskie książki świetnie się wpisują w dyskusję społeczną na temat ciała kobiety. Wiele osób uważa, że ono nie jest prywatne, tylko publiczne.
Zawsze mi się wydaje, że każda moja nowa powieść podzieli czytelników, rozjuszy ich, wkurzy. Ale kiedy w końcu pojawia się w księgarniach, okazuje się, że ci, których miała wkurzyć, nie są nią w ogóle zainteresowani [śmiech]. Nawet osoby mocno religijne, które jako pierwsze uzurpują sobie prawo do mówienia, jak kobieta ma postępować ze swoim ciałem. Spodziewałem się protestów choćby ze strony katolików. Tymczasem mnie właśnie takie wątki fascynują. Bo czy naprawdę do piersi karmiącej matki ma prawo jej partner, z którym ma dziecko? Czy można domagać się określonego zachowania ze strony matki niemowlęcia tylko dlatego, że urodziła dziecko i dysponuje naturalnym pokarmem do jego wykarmienia? Z dużym zainteresowaniem przyglądam się przemianom, jakie zachodzą w społeczeństwie. Przecież jeszcze pół wieku temu nasza rozmowa uchodziłaby za niestosowną. Dwóch mężczyzn wypowiadających się w tym kontekście na temat piersi kobiet zostałoby uznanych za zboczeńców. Nikt by panu nie wydrukował tego wywiadu. A dziś? Możemy o tym mówić, pisać i kręcić seriale.

Tom Perrotta, rocznik 1961. Amerykański pisarz, scenarzysta, autor m.in. przeniesionych na ekran„Małych dzieci” i „Pozostawionych”. Książka „Pani Fletcher” ukazała się w Polsce nakładem wydawnictwa Znak Literanova.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze