1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Kultura

„The Crown” – Księżna Diana, czyli sen o Kopciuszku

(Fot. Getty Images; Netflix)
(Fot. Getty Images; Netflix)
Zobacz galerię 3 Zdjęcia
Tydzień po premierze czwartego sezonu „The Crown” brytyjskie media ogłosiły, że padły rekordy oglądalności. Głównym wątkiem jest w nim historia Diany. Co jest takiego w jej postaci, że przykuwa uwagę filmowców, mediów i zwykłych ludzi, zastanawia się socjolog kultury Robert Kulpa.

Czy dziś postać Diany wciąż budzi w Wielkiej Brytanii zainteresowanie?
Diana jest obecna w brytyjskiej pamięci kulturowej na różne sposoby. Bezpośrednio, tak jak teraz za sprawą serialu czy kontrowersyjnych ocen wygłoszonych niedawno przez jej brata na temat metod pracy dziennikarza, który przeprowadził z nią pamiętny wywiad dla BBC „Panorama” w 1995 roku. Albo pośrednio, poprzez odniesienia do jej dzieci, Harry’ego i Williama, ich związków czy pozycji w kolejce do tronu. Wzrost oglądalności ostatniego sezonu „The Crown” można tłumaczyć zainteresowaniem jej osobą, ale też tym, że tym razem fabuła dotyczy lat 80., a więc rezonuje z żywą pamięcią znacznie większej grupy odbiorców niż poprzednie sezony serialu.

Niedawno brytyjski minister kultury Oliver Dowden oświadczył, że każdy odcinek z ostatniej serii serialu powinno poprzedzać ostrzeżenie, że to fikcja, a nie dokument. A w „Guardianie” ukazał się felieton Simona Jenkinsa oskarżający twórców serialu o zakłamywanie historii. Czy to nie przesada?
Rzeczywiście zareagowano, jakby kwestionowano całą monarchię, ale i autorytet ówcześnie (i obecnie) rządzących torysów. To partia konserwatywna, którą charakteryzują szacunek i poparcie dla rodziny królewskiej. Tymczasem w serialu postaci Diany i Karola (czy Margaret Thatcher) są dość dwuwymiarowe i często przerysowane na potrzeby filmowej narracji. Poza tym wypowiedzi polityków są na ogół obliczone na polityczne cele. Broniąc dobrego imienia rodziny królewskiej i Margaret Thatcher, torysi bronią dziedzictwa narodowego i tego, co angielskie, i w ten sposób chcą budować zaufanie do swojej partii. Lepiej mówić o braku szacunku do narodowych wartości niż o nadchodzącej katastrofie brexitowej.

Czy przywiązania do rodziny królewskiej trzeba bronić? Co o tym mówią sondaże?
Nie wydaje mi się. Chociaż w latach 90. poparcie dla rodziny królewskiej znacznie spadło, zmieniła to właśnie Diana. Jej pogrzeb był formacyjnym i wspólnotowym doświadczeniem dla Anglików. W ostatnich latach poparcie dla monarchii jest dosyć stabilne i sięga od 60 do 70 proc., choć są różnice pokoleniowe. Wśród osób starszych to poparcie wzrasta nawet do 80 proc., a w grupie od 18 do 25 lat spada do 40–50 proc.

Rodzina królewska zazwyczaj nie uczestniczy w życiu politycznym czy medialnym, za co zresztą czasami jest krytykowana. Jej strategia to wycofanie i czekanie z boku, aż konflikty i trudne momenty przeminą, a czas zaleczy rany. Stąd też tak wielkie zainteresowanie, gdy ktoś przełamuje tę konwencję,jak było właśnie z Dianą, a ostatnio z Harrym i Meghan Markle. Ich decyzja o „wypisaniu się” z rodziny królewskiej to powiew świeżego powietrza w zatęchłych pałacowych korytarzach, więc nie przypadkiem Meghan jest czasami porównywana do Diany.

Harry i Meghan postanowili zrezygnować ze służby publicznej i uniezależnić się finansowo od monarchii, ale wciąż odcinają od niej kupony. Także w Polsce ukazała się książka „Chcemy być wolni”, w której opowiadają o swojej decyzji i która wszędzie trafia na listy bestsellerów. Ostatnio mówiło się też o ich umowach podpisanych z Netflixem i serwisem Spotify. Myślisz, że ich wycofanie się z dworu było możliwe dzięki przykładowi, jaki dała Diana?
Może, ale nie w bezpośrednim sensie. Melanż arystokracji i wyższych sfer z elitą popkulturową istnieje od początku XX wieku. Jeden z takich wczesnych przykładów to Grace Kelly, popularna aktorka, która stała się księżną Monako. Diana poznała zresztą Grace Kelly, była na jej pogrzebie, a 15 lat później sama zginęła w wypadku samochodowym. Historia Grace Kelly to klasyczna bajka o Kopciuszku i trochę podobnie postrzega się Dianę.

Odejście Harry’ego i Meghan i ich związki z kulturą popularną są przejawem funkcjonowania kultury celebryckiej, której Diana była prekursorką. To ona jako pierwsza z rodziny królewskiej stała się medialną celebrytką w dzisiejszym znaczeniu. Lata 90. to czas, kiedy ikony kina ustępują miejsca telewizyjnym, sezonowym celebrytom. To wtedy też znaczenie zyskują paparazzi, bo prasa brukowa coraz intensywniej konkuruje z rosnącymi w siłę kanałami telewizji kablowych, takimi jak całodobowe CNN. W tym samym czasie obserwujemy największe skandale związane z Dianą, w 1992 roku wychodzi książka oparta na przeprowadzonych z nią wywiadach, niedługo potem Karol i Diana ogłaszają separację.

Jak to się stało, że Diana, która pochodzi z arystokratycznej rodziny, stała się Kopciuszkiem?
Mimo pochodzenia w świadomości publicznej pojawiła się trochę znikąd, jako zwykła dziewczyna, która ma się stać nową królową. Gdy Karol ją poznał, pracowała jako przedszkolanka, mieszkała z przyjaciółkami. To dlatego łatwo było się z nią utożsamiać.

Lata 80. to konserwatywne rządy Thatcher, czas epidemii AIDS i politycznego sprzeciwu wobec feminizmu i innych ruchów społecznych. Jednocześnie mamy jednak do czynienia z oddolnym dojrzewaniem owoców ruchów feministycznego i lesbijsko-gejowskiego z lat 60. i 70., które zmieniły sposób myślenia o rolach płciowych, seksualności i tradycyjnych normach społecznych. Diana jawiła się ludziom jako młoda księżna, ale też ktoś, z kim można się identyfikować, bo chce żyć po swojemu i kwestionuje patriarchalne struktury rodziny królewskiej. Diana chce sama wychowywać dzieci, a nie oddawać je niani, chce zaistnieć jako równorzędna partnerka Karola i niezależna jednostka, a nie tylko żona ozdoba przyszłego króla. Ogromne znaczenie miało też to, że Diana ujawniła w wywiadzie dla BBC, a potem w książce autobiograficznej swoje problemy. Mówiła o depresji poporodowej, zaburzeniach odżywiania, o kryzysie małżeńskim, zdradach męża, ale też o własnej niewierności. Dzięki temu stała się symbolem, na który nowe pokolenie kobiet mogło łatwo nałożyć swoje oczekiwania wyrosłe na fali edukacji feministycznej. W tym sensie jej popularność to ucieleśnienie nowej wersji snu o Kopciuszku: historia stawania się niezależną, świadomą swoich potrzeb kobietą, która nie boi się o nie zadbać.

 (Fot. Getty Images; Netflix) (Fot. Getty Images; Netflix)

Z młodziutkiej, łatwo wpadającej w zakłopotanie i rumieniącej się dziewczyny Diana zmienia się w dojrzałą kobietę, która świadomie rozgrywa media.
To jest właśnie ta świadomość pokoleniowa, dlatego księżna Walii staje się figurą, z którą łatwiej się identyfikować młodemu pokoleniu w Anglii, zwłaszcza w czasie ofensywy politycznej konserwatyzmu. Jest głosem pokolenia świadomego medialnej zmiany, zwiększającej się roli telewizji na żywo, tego całego infotainmentu, kiedy to informacje stają się rozrywką. Dianę postrzega się często jako ofiarę mediów. Wszyscy pamiętamy obrazki, jak jest ścigana przez paparazzich. Ale ona nie była bierną marionetką i wiele poświęconych jej opracowań podkreśla, że Diana często wykorzystywała media, aby zdobyć przychylność opinii publicznej i, kolokwialnie mówiąc, coś ugrać.

Wykorzystywanie popularności do tego, by działać społecznie – taki wzór zachowania odnajdziemy u współczesnych sław, takich jak Angelina Jolie czy George Clooney.
Ale jedną z pierwszych była właśnie Diana. Przed nią dobroczynność w wydaniu rodziny królewskiej wyglądała nieco inaczej. Zmieniła ten wzór poprzez osobiste zaangażowanie, a nie tylko pojawianie się i uroczyste przecinanie wstęgi. Ważny jest też rodzaj spraw, które ją obchodziły, bo to były jej wybory, zdecydowanie nie tradycyjne, często kontrowersyjne. Wspomagała bezdomnych, angażowała się we wprowadzenie zakazu stosowania min lądowych. Owszem, odwiedzała hospicja i szpitale dla dzieci, ale też szpitale dla pacjentów z AIDS, co było przełamaniem tabu. To właśnie ta działalność otworzyła jej drogę do statusu ikony środowisk gejowskich. Broniła przecież wykluczonych, a w dodatku wśród jej znajomych było wiele homoseksualnych osób ze świata mody czy muzyki popularnej. Diana nie jest jednak figurą queerową przełamującą normy. Jej wybory są często dość zachowawcze, w pewnych sferach jest bardzo normatywna.

Czy nazwałbyś Dianę feministką?
Figurę Diany można czytać feministycznie, dużo jest prac naukowych, które interpretują jej postać w kontekście tego, co umożliwiła innym kobietom, ale bezpośrednio nie odnosiła się do feminizmu. Można o niej powiedzieć, że jest córką feminizmu, uosobieniem wysiłków dwóch, trzech pokoleń feministek i feministów pracujących nad zmianą kulturowych ról płciowych, beneficjentką przewartościowywania norm społecznych i obyczajowych. Korzysta ze zmian zainicjowanych przez feminizm, ale go nie buduje, nie tworzy. Można nazwać ją feministką w takim sensie, że jako kobieta żyła po swojemu.

Wiosną na Broadwayu będzie miał premierę musical „Diana”, na początku roku, jeszcze przed oficjalną premierą, ma pokazać go Netflix. Będzie opowiadał o miłości tytułowej bohaterki do Karola i o ich rozwodzie.
Jestem pewny, że na półkach scenarzystów w Hollywood jest mnóstwo scenariuszy o Dianie. Zresztą „The Crown” nie jest pierwszym opowiadającym o niej filmem. Był hollywoodzki film z Naomi Watts o romansie Lady Di z chirurgiem Hasnatem Khanem, a Ryan Murphy, twórca „Glee” i „Pose”, zapowiadał, że o Dianie i Karolu będzie opowiadał drugi sezon jego antologii „Konflikt”. I jeszcze szeroko komentowany film Stephena Frearsa „Królowa” z 2006 roku, opowiadający o okolicznościach związanych z jej pogrzebem; nie wspominając o reportażach i filmach dokumentalnych na temat księżnej Walii. Można powiedzieć, że postać Diany weszła do popkulturowego kanonu.

Dr Robert Kulpa jest socjologiem kultury, absolwentem Uniwersytetu Jagiellońskiego i University of London. Zajmuje się m.in. tożsamością narodową, płciową i seksualną. Wykłada socjologię na Edinburgh Napier University.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze