1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Kultura

Lady Gaga: „W dzień dotykają mnie i mówią do mnie setki ludzi. Wieczorem zapada absolutna cisza. Jestem sama”

Lady Gaga na brytyjskiej premierze filmu „House of Gucci” (Fot. Henry Nicholls/Reuters/Forum)
Lady Gaga na brytyjskiej premierze filmu „House of Gucci” (Fot. Henry Nicholls/Reuters/Forum)
Teoretycznie ostatnia dekada należała do niej. Miliony sprzedanych płyt, tysiące koncertów, setki okładkowych zdjęć. Tyle że przez długi czas sława była przede wszystkim rodzajem ucieczki, sceniczny wizerunek stał się jednocześnie kamuflażem i manifestem, teksty piosenek sposobem na wyrzucenie z siebie tego, o czym strach mówić. Dziś Lady Gaga udowadnia, że jest gotowa do walki. To zmiana, której nie da się przeoczyć.

Srebrny kostium uszyty z gumowych szpikulców, które same nadmuchują się w trakcie ruchu? W sam raz, by zaliczyć w nim mocne wejście w modnym paryskim klubie. A może wielowarstwowa kreacja projektu Brandona Maxwella, gdzie pod różową suknią z trenem kryje się druga, czarna, nieco skromniejsza, a potem jeszcze jedna – amarantowa na ramiączkach, a pod nią czarny bieliźniany zestaw z kabaretkami – idealny do pozowania na schodach prowadzących do wejścia na galę MET. Dalej: strój cały zbudowany z przezroczystych bąbelków, no i niesławna suknia z poszarpanych kawałków mięsa, założona na rozdanie nagród MTV. Do tego peruki w każdym możliwym kształcie, rozmiarze i kolorze. Maski, kapelusze, okulary przeciwsłoneczne. Charakterystyczne buty z platformą na niebotycznie wysokim obcasie, na przykład dodające 30 centymetrów „pancerniki” projektu Alexandra McQueena.

Kolejne warstwy kreacji projektu Brandona Maxwella, z których Lady Gaga spektakularnie oswobadzała się przed wejściem na galę MET (2019) (Fot. AO images/BACKGRID/Forum) Kolejne warstwy kreacji projektu Brandona Maxwella, z których Lady Gaga spektakularnie oswobadzała się przed wejściem na galę MET (2019) (Fot. AO images/BACKGRID/Forum)

Lady Gaga od początku świadomie kieruje swoją karierą przy wsparciu kreatywnego zespołu, na cześć formacji Bauhaus nazwanego Haus of Gaga (stąd nazwa jej wegańskiej marki kosmetycznej Haus Laboratories). Na scenie, w sesjach i w teledyskach eksperymentuje, robi miny, przyjmuje pozy. Nieważne, czy pojawia się na scenie, czy na ulicy – zaraz zaczyna się spektakularny show. Nic dziwnego, skoro jej idolami są najwięksi z showmanów: David Bowie, New York Dolls, Grace Slick czy Freddie Mercury, którego „Radio Ga Ga” zainspirowało jej pseudonim.

Dobrze wychowana Lady Gaga

Obok kontrowersyjnej performerki, mistrzyni wizerunkowych fikołków, żyje sobie równolegle Stefani Joanne Germanotta. 35-latka wychowana na nowojorskim Upper West Side, pochodząca z nieźle sytuowanej rodziny włoskich imigrantów. Absolwentka prywatnego katolickiego liceum dla dziewcząt, która od czwartego roku życia gra na pianinie. Regularnie odwiedzająca przebywającą w domu spokojnej starości babcię. To jej po raz pierwszy przyszła gwiazda puściła piosenkę „Joanne”, poświęconą zmarłej przedwcześnie cioci, na cześć której otrzymała drugie imię.

Więzy rodzinne nie osłabły do dzisiaj. Kiedy przed koncertem Stefani dopada paraliżujący stres, wtula się w ramię ojca Joego. Tata – na co dzień prowadzący włoską restaurację – często towarzyszy jej w trasie, jest wsparciem. Z kolei wraz z mamą Cynthią Stefani prowadzi fundację Born This Way – wspierającą zdrowie psychiczne i empatyczne postawy u młodych ludzi.

Co jeszcze o Germanotcie? Może to, że jest wierna przyjaciołom i obecna w ich życiu nie tylko jako bogata koleżanka, która daje fajne prezenty, ale rzeczywiste wsparcie. Pamięta imię dziewczyny swojej masażystki, zna gust współpracowników i ich sytuację zdrowotną. Mimo że odniosła ogromny sukces, ma wiele kompleksów, zmaga się z niską samooceną. Kiedy przemyka po ulicy w spranych szortach i T-shircie, nie zwraca uwagi przechodniów.

Pokerową twarz, o której śpiewała w jednym ze swoich największych hitów, zachowuje tylko na scenie. Prywatna i sceniczna persona Lady Gagi nie mogłyby się bardziej od siebie różnić. A właściwie… kiedy przyjrzeć się im bliżej, pasują do siebie doskonale.

Lady Gaga – mama potworków

Temat potwora, demona pojawił się w towarzyszącej jej narracji mniej więcej w 2009 roku, podczas prac nad drugim albumem „The Fame Monster”. Z jednej strony płyta opisywała walkę z potworami metaforycznymi, jak uzależnienia czy strach przed śmiercią. Z drugiej – artystka coraz śmielej i widoczniej polemizowała z wizerunkiem „idealnej” gwiazdki pop. Wplatała w swój sceniczny image i choreografie elementy zupełnie niepasujące, nierzadko groteskowe, wręcz makabryczne. Stąd wzięły się między innymi powyginany, konwulsyjny taniec czy „potworny szpon” – charakterystyczny gest dłoni; szybko stał się symbolem pozawerbalnego porozumienia z fanami. Których zresztą Gaga nazywa swoimi potworkami – bo skoro ona jest odszczepieńcem, to jej „dzieci” także. Oni zaś tytułują ją „mamą potworków”. Zwrotu wymyślonego przez fana z Chicago artystka chętnie używa do dziś.

Potworki (little monsters) nie są jedynie wielbicielami jej muzyki. Są partnerami, uczestnikami narracji, którą snuje ich idolka. Każdy ma tu się czuć chciany i akceptowany. I faktycznie nietrudno znaleźć dowody niemal macierzyńskiej czułości, z jaką Gaga się do nich odnosi. Wspólna sesja medytacji na Instagramie? Załatwione. Podtrzymująca na duchu wiadomość wysłana do fana w depresji? Pewnie. Zdarzało jej się odwiedzać swoje „dzieci” w szpitalu, robić niespodziankowe spotkania, a nawet zatrzymać koncert, kiedy w tłumie dostrzegła kontuzjowaną osobę. Kiedy z powodów osobistych odwołała show, kupiła fanom na pocieszenie pizzę.

Świętuj i oświadczaj się

Siostrzeństwo to w jej prywatnym słowniku ważny termin. Skoro kultura jest męskocentryczna, kobiety muszą się dostrzegać i wzajemnie wspierać. Każda okazja jest dobra, żeby podziękować koleżance po fachu albo wyrazić dla niej swój podziw. Pochwał Gagi słuchały choćby Lena Dunham, Jennifer Lopez czy Ariana Grande, z którą bardzo się polubiły, gdy nagrywały duet „Rain on me”. Wyjątkowe doświadczenie, bo jak mówi Gaga: „W tej branży zaprzyjaźnić się z inną kobietą jest równie trudno, jak ujrzeć latającą świnię”. Dowodzić tego może choćby konflikt między Gagą a Madonną. Kiedy w 2012 roku królowa popu głośno zasugerowała, że „Born This Way” niepokojąco przypomina jej „Express Yourself”, Gaga nie była zadowolona. W poświęconym jej dokumencie „Gaga: Five Foot Two” bardzo przeżywa ten atak: „Jeśli uważa, że ją kopiuję, powinna przyjść do mnie i mi to powiedzieć w twarz, a nie robić jakieś szemrane akcje w mediach”. Osiem lat później obie wspólnie zapozowały do zdjęcia na oscarowym afterparty. Objęte w czułej pozie dały jasny sygnał: konflikt już za nami, siostrzeństwo wygrało.

Artystka jest też blisko z Bradleyem Cooperem, reżyserem i ekranowym partnerem z „Narodzin gwiazdy”. Oboje powtarzają – dementując przy okazji plotki, jakie narosły wokół ich relacji – że ich znajomość jest czysto przyjacielska. Jednym z najbliższych przyjaciół artystki od lat pozostaje Elton John. Gaga ma wielu gorących fanów wśród społeczności LGBT. Sama siebie określa jako osobę biseksualną i od początku kariery konsekwentnie mówi o inkluzywności, akceptacji i równości. To nie tylko deklaracje, które ładnie wyglądają na okładkach magazynów, ale rzeczywista uważność na innych. Celebrujące różnorodność teksty piosenek, regularna obecność na marszach i demonstracjach od San Francisco po Waszyngton. Wykorzystywanie ogromnych zasięgów, by edukować i budować empatię. Kiedy w 2011 roku stan Nowy Jork zalegalizował małżeństwa jednopłciowe, na swoim Twitterze pisała: „Nowy Jorku, świętuj – i oświadczaj się. Udało się! Rewolucja to nasza walka o miłość, sprawiedliwość i równość”. Gaga nie unika też otwarcie politycznego zaangażowania. Konsekwentnie krytykowała wykluczającą prezydenturę Donalda Trumpa. Występowała też na konwentach demokratów – najpierw, kiedy o prezydenturę ubiegała się Hillary Clinton, potem u boku Joego Bidena. „Apeluję do wszystkich kobiet, ale i mężczyzn – ojców córek, synów matek – teraz macie szansę zagłosować przeciwko mężczyźnie, który uważa, że jego sława pozwala mu chwytać wasze bliskie kobiety za co tylko chce” – mówiła ze sceny podczas finałowego zgromadzenia w Pittsburghu. Na ceremonii inaugurującej prezydenturę Bidena to ona dostąpiła zaszczytu odśpiewania hymnu narodowego.

Im większy sukces, tym…

Jej pierwszy album nosił tytuł „Fame” – sława. W wielu piosenkach pojawia się wątek bycia obserwowaną, uprzedmiatawianą, ocenianą. Gaga otwarcie nawiązuje w twórczości do swoich doświadczeń z życia na świeczniku. Co ważne i rzadko spotykane – o to, że jest pod ostrzałem aparatów paparazzich, nigdy nie obwiniała mediów. Doskonale zdaje sobie sprawę, że kreując niezwykle intensywny, kontrowersyjny i wyrazisty wizerunek, do którego przez całą karierę nieustannie musi dorastać, sama w pewnym sensie stworzyła potwora. I konsekwencje ponosi do dzisiaj. „Pomyślałam: coś ty narobiła? Nie jesteś w stanie spokojnie pójść do sklepu spożywczego. Jeśli umówisz się na obiad z przyjaciółmi czy rodziną, zaraz otoczą cię ludzie. Zawsze to ty jesteś w centrum uwagi, wszystko kręci się wokół ciebie. Lady Gaga to mój największy wróg, tak właśnie myślałam przez jakiś czas” – mówiła rok temu w wywiadzie z Lee Cowanem w amerykańskiej stacji CBS. W jej życiu sytuacją całkowicie zwyczajną jest, że we wspomnianym spożywczaku ktoś podejdzie do niej na odległość kilkunastu centymetrów, wyceluje w twarz telefon komórkowy i zacznie bez pytania o zgodę robić zdjęcia: „Czuję się wtedy, jakbym była obiektem, a nie osobą. To wywołuje natychmiastową panikę i ból całego ciała”.

„Potrzebuję, żebyś mnie posłuchał. Proszę, uwierz, jestem całkiem sama. Proszę, nie oceniaj mnie” – to fragment tekstu „1000 Doves”. W „911” śpiewa: „Sama jestem swoim największym wrogiem, wrzuć 911” (zwrot nawiązuje do leków na napady paniki). Oba utwory pochodzą z ostatniej – szóstej – płyty, albumu „Chromatica”. Wydany już w pandemii, niemal w całości powstał w domowym studiu nagraniowym artystki (nic dziwnego, że takie w swojej posiadłości ma, skoro dom kiedyś należał do legendarnego muzyka Franka Zappy). „Chromatica” to w pewnym stopniu powrót do elektropopowych korzeni, krążek bardzo imprezowy i taneczny. Za to teksty znajdujących się na nim kompozycji to jednocześnie zapis potężnego psychicznego kryzysu.

Ale nawet kiedy jest fatalnie, Gaga nie umie przestać tworzyć. W dokumencie „Gaga: Five Foot Two” oglądamy ją podczas powstawania albumu „Joanne”. Widać, że jest absolutnie uzależniona od tworzenia. Śpiewanie, występowanie, komponowanie i granie to sens jej życia i siła, która pozwala codziennie wstać z łóżka. Już w sekwencji otwierającej film widać, że Gaga „operuje na otwartym sercu”. W jednej chwili mówi o problemach w związku, a już kilka scen później ze swoim producentem Markiem Ronsonem ćwiczy skomponowaną tego samego ranka piosenkę. „Five Foot Two” doskonale pokazuje, że Gaga, tworząc muzykę, rozkwita. Oglądanie jej przy pracy to czysta przyjemność.

Kadr z dokumentu „Gaga: Five Foot Two”. Do obejrzenia na platformie Netflix. (Fot. materiały prasowe) Kadr z dokumentu „Gaga: Five Foot Two”. Do obejrzenia na platformie Netflix. (Fot. materiały prasowe)

„Nawet jeśli nie jestem najlepsza w sztuce życia, wciąż potrafię pisać piosenki” – śmieje się artystka. Przez łzy, bo rzeczywiście – im większy sukces, tym bardziej pusty dom. W filmie mówi w którymś momencie: „Kiedy sprzedałam 10 milionów płyt, straciłam Matta. Kiedy sprzedałam 30 milionów – straciłam Luca. A kiedy dostałam pierwszą wielką rolę w filmie, straciłam Taylora. W dzień dotykają mnie i mówią do mnie setki ludzi. Wieczorem zapada absolutna cisza. Jestem sama”. W 2019 roku rozstała się z, ponoć zbyt zaborczym, narzeczonym Christianem Carino. I choć od tamtej pory weszła już w nowy związek, to nowego ukochanego, przedsiębiorcę i filantropa Michaela Polansky’ego trzyma raczej z dala od mediów (z drobnymi wyjątkami).

Wsłuchaj się w tekst

Bez wątpienia jest fashionistką, ale jej modowe wcielenia są przeważnie formą manifestu, jest w nich ukryte przesłanie. Suknia uszyta z płatów mięsa miała pokazać, jak przedmiotowo traktowane są kobiety. Paradując na scenie w mikroskopijnych majtkach biodrówkach, diamentach i blond puklach, a do tego cała zakrwawiona – przypominała, jak media zniszczyły Marilyn Monroe. Kiedy pandemia przyniosła obowiązek noszenia maseczek, dostosowała się do niego bez mrugnięcia okiem, ale z medycznego akcesorium uczyniła modowy gadżet. „Ty zachowujesz się życzliwie, bo masz na twarzy maseczkę. Wszyscy, którzy są tutaj z nami na planie i kręcą ten wywiad, też mają maseczki. Więc i ja ją noszę. To nic innego jak akt wzajemnej troski, uprzejmości” – tłumaczyła Cowanowi we wspomnianym wywiadzie dla CBS spod czarnej maseczki zdobionej kryształkami Swarovskiego.

Zresztą jej artystyczne manifesty nie ograniczają się do strojów i stylizacji. Mimo wesołego elektropopowego kostiumu u Gagi piosenki zawsze mają ciężar. Często pisze o miłosnych perturbacjach, jak w piosence „Million Reasons”, powstałej podczas kryzysu, jaki przechodzili wspólnie z ówczesnym narzeczonym. „Dajesz mi milion powodów, by się z tobą pożegnać, milion powodów, by skończyć show. […] Mam milion powodów, by odejść, ale, kochanie, potrzebuję jednego dobrego, by zostać”. Najwyraźniej tworzenie pozwala jej przeistoczyć poczucie bezbronności w siłę, a przekładanie własnych doświadczeń na słowa piosenek jest rodzajem konfrontacji z zadrami.

Na scenie na oczach widowni przepracowuje i oswaja traumy. Miłosne zawody? Ktoś może wzruszyć ramionami. Ale jak zbagatelizować tekst wydanego w 2015 roku utworu „Til It Happens to You”, który powstał na potrzeby filmu dokumentalnego o gwałtach na uniwersyteckich kampusach w USA? Gaga śpiewa: „Dopóki nie będziesz w moich butach, nie chcę cię słuchać. […] Dopóki ciebie to nie spotka, nie będziesz wiedział, jak to jest”. Jako 19-latka Stefani została zgwałcona przez producenta muzycznego, z którym wówczas pracowała. Miał jej zagrozić, że jeśli się nie rozbierze, zniszczy wszystkie jej piosenki. To nie była jednorazowa sytuacja, przemoc powtarzała się kilkakrotnie. Kiedy muzyczka zaszła w ciążę, producent ją porzucił i uciął wszelkie kontakty. To doświadczenie kładło się cieniem na wszystkim, co działo się w jej życiu później. Jak wiele innych ofiar seksualnej przemocy przez lata cierpiała w ciszy, samotnie. Pozwalała bólowi się rozwijać, samookaleczała się. Pierwsze diagnozy: narastająca depresja, stany lękowe, zaburzenia odżywiania.

W 2013 roku podczas trasy złamała biodro. Czuła się tak, jakby trauma rozlała się na całe jej ciało, nie była w stanie normalnie funkcjonować, każdy ruch sprawiał jej ból. Okazało się, że cierpi na fibromialgię – zespół chorobowy wiążący się z bólem wielu punktów ciała i uczuciem przewlekłego zmęczenia. Kolejna diagnoza: zespół stresu pourazowego. To choroba, z którą nierzadko zmagają się żołnierze po powrocie z frontu. Kiedy w gabinecie lekarskim zaczęła wymieniać, jakie przyjmuje leki, lekarce nie starczyło kartki.

Nowy, lepszy świat

Deklaruje, że pomogły jej terapia dialektyczno-behawioralna i odpowiednio dobrane tabletki. W głośnym wywiadzie dla Oprah Winfrey mówiła o radykalnej akceptacji jako jednej z metod walki o swój dobrostan: „Tak, mam problemy psychiczne, biorę wiele leków, aby normalnie funkcjonować, jestem ofiarą napaści seksualnej. Ale jednocześnie żyję, rozkwitam, jestem silna. Biorę wszystkie swoje życiowe doświadczenia i dzielę się nimi ze światem, aby uczynić go lepszym miejscem”.

W pewnym momencie o swoim bólu zaczęła nie tylko śpiewać, lecz także mówić. W wywiadach, ze sceny. Głośno było o przemowie, jaką w 2018 roku wygłosiła podczas gali Women in Hollywood, na której odbierała nagrodę. Mówiła o odbudowywaniu siebie, o sile kobiet. Ale nie lukrowała rzeczywistości. „Do dziś zdarzają się dni, kiedy czuję wstyd; kiedy przychodzi do mnie, myślę, że to wszystko była moja wina”.

Dziś, jako osoba świetnie zarabiająca, jest na uprzywilejowanej pozycji. Wreszcie dysponuje środkami, które są w stanie jej pomóc. Ale – co niezmiennie podkreśla, mówiąc o zdrowiu psychicznym – wciąż zbyt wiele osób na tym świecie nie ma do nich dostępu. Ani nie dysponuje wiedzą na ten temat. A statystyki są zatrważające. „Chciałabym, aby zdrowie psychiczne stało się priorytetem na całym świecie, żeby w każdej szkole był specjalista, do którego dziecko może przyjść ze swoim problemem” – mówiła w jednym z wywiadów. To jeden z powodów powołania fundacji Born This Way. W 2020 roku wydała książkę „Channel Kindness”, w której zebrała przesłane jej przez nastolatków historie o sile życzliwości w czasach, w których jesteśmy nieustannie dzieleni.

Myślisz, że jestem taka naprawdę?

Przez lata Gaga kojarzona była z nadmiarem, przesadą. Jej utwory były starannie wyprodukowane, pełne efektów, przeszkadzajek i upiększaczy, podobnie jak teledyski. Niektórzy mogliby pomyśleć, że artystka – jak wiele innych – potrzebuje takiej zasłony dymnej, bo jej wokal pozostawia wiele do życzenia. Tymczasem wystarczy wpisać w wyszukiwarkę „Lady Gaga acoustic”, by przekonać się, co potrafi wyczyniać głosem. Świetne są akustyczne wersje utworu „Paparazzi”, zagrane w studiu radia Capital FM, występ dla najwierniejszych fanów w Radiu AMP czy fenomenalne wykonanie piosenki „Bad Romance” z obchodów 90. urodzin Tony’ego Bennetta w słynnym nowojorskim Rainbow Room. Z Bennettem, legendą jazzu, amerykańskim wokalistą pochodzenia włoskiego, poznali się w 2011 roku. Gaga właśnie skończyła śpiewać „Orange Colored Sky” Nata Kinga Cole’a podczas gali charytatywnej w Nowym Jorku. Zachwycony Bennett złapał ją za kulisami i zaproponował nagranie duetu. Dziś mają już na koncie dwie wspólne płyty – druga ukazuje się właśnie teraz. Jazz to wielka miłość artystki, która w szkole średniej występowała w jazzowym zespole.

Lady Gaga i Tonny Bennett (Fot. materiały prasowe) Lady Gaga i Tonny Bennett (Fot. materiały prasowe)

Jej wielką miłością jest też aktorstwo. Podobno grać w filmach chciała na długo, zanim zajęła się muzyką. Widać to w teledyskach, w których niemal zawsze wciela się w jakąś charakterystyczną postać – jak w „Alejandro” czy „Judas”. Już po pierwszych muzycznych sukcesach zaczęła dostawać aktorskie propozycje. W serialu „Rodzina Soprano”, filmach „Maczeta zabija” i „Sin City. Damulka warta grzechu” miała jednak ledwie epizodziki. W dodatku obsadzano ją po warunkach, wychodząc najwyraźniej z założenia, że atrakcyjnych blondynek na trzecim planie nigdy za wiele. Gaga pojawiała się też na ekranie jako ona sama, między innymi w filmie „Muppety. Poza prawem”. Z bandą kolorowych futrzaków rok wcześniej nagrała zresztą „Lady Gaga and the Muppets Holiday Spectacular”, specjalny program telewizyjny z okazji Święta Dziękczynienia. Na swój przełom w kinie musiała jednak nieco poczekać.

Okazał się nim występ w serialu „American Horror Story”. Jego producentem jest Ryan Murphy, znany jako twórca hitów „Glee” i „Pose”. Człowiek, który uczynił społeczność LGBT widzialną w Hollywood. W piątym sezonie Gaga wcieliła się w chłodną i nieprzystępną wampirzycę Hrabinę. Budując postać, inspirowała się głównymi bohaterami „Psychozy” i „Milczenia owiec”. Magazyn „Time” nazwał ten występ „najbardziej spektakularnym wymyśleniem się na nowo” w karierze artystki. Ona sama żartowała w wywiadzie dla „Variety”, że ludzie uważają, że łatwo jest jej grać „blondwłosą sukę, która wszystkich obraża”, bo wydaje im się, że taka właśnie jest naprawdę. W szóstym sezonie można ją było podziwiać jako nieśmiertelną wiedźmę Scáthach. Sztuczne zęby, wyrazista charakteryzacja, ciężki akcent – za tę rolę Gaga otrzymała (ku zaskoczeniu wielu) Złoty Glob w kategorii najlepsza aktorka w serialu limitowanym, pokonując takie weteranki jak Kirsten Dunst („Fargo”) czy Queen Latifah („Bessie”).

Rolą, która ostatecznie dowiodła jej aktorskiego talentu – nawet przed największymi niedowiarkami – była jednak Ally w „Narodzinach gwiazdy”. Wyreżyserowany przez Bradleya Coopera film to czwarte podejście do historii o miłości gwiazdora i aspirującej artystki. Poprzednio, w 1977 roku, rolę młodej muzyczki grała Barbra Streisand. Poprzeczka była więc zawieszona wysoko. Po premierze filmu na festiwalu filmowym w Wenecji w 2019 roku stało się jasne, że Gaga nie gra siebie, jak podejrzewało wielu, choć odnalazła się w świecie filmowej Ally doskonale. Film stał się przebojem na całym świecie, ugruntowując pozycję Gagi aktorki. Już wcześniej była nominowana do Oscara za „Til It Happens to You”, i to w parze z Diane Warren. Tym razem, oprócz stworzonego przez nią na potrzeby filmu Coopera hitu „Shallow”, doceniono także jej aktorstwo. Choć z ceremonii wyszła ostatecznie ze statuetką za piosenkę, to aktorskie wyróżnienie może nie być bardzo odległe. Reżyserzy przekonali się już bowiem, że nie jest wokalistką gościnnie pojawiającą się w kinie.

Gaga ma opinię pracowitej, profesjonalnej, utalentowanej. Nie dziwi więc, że to właśnie jej Ridley Scott powierzył główną rolę w opartym na faktach „Domu Gucci”, jednej z najbardziej oczekiwanych premier tego roku. Gaga wciela się tym razem w Patrizię Reggiani, którą skazano na 16 lat więzienia za zorganizowanie zamachu na swojego byłego męża, właściciela słynnego domu mody. Maurizia Gucciego gra Adam Driver. Oprócz tej dwójki na ekranie pojawią się: Al Pacino, Jared Leto, Jeremy Irons czy Salma Hayek. Premiera już 26 listopada.

Lady Gaga w filmie „House of Gucci” (Fot. materiały prasowe) Lady Gaga w filmie „House of Gucci” (Fot. materiały prasowe)

Lady Gaga: właśc. Stefani Joanne Angelina Germanotta; rocznik 1986. Karierę zaczęła od pisania piosenek dla innych artystów, między innymi dla Britney Spears i Jennifer Lopez. Głośno zrobiło się o niej po tym, jak w 2008 roku wydała swój debiutancki album „Fame”. Dziś ma na koncie pięć solowych płyt i aż 12 nagród Grammy.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze