1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Kultura

„Oszust z Tindera” – czy to prawdziwa historia? Łatwo postawić wyrok, trudniej zrozumieć manipulacje

Cecilie Fjellhøy, Pernilla Sjoholm i Ayleen Charlotte – bohaterki filmu „Oszust z Tindera”. Dokument miał premierę na Netflixie 2 lutego 2022. (Fot. materiały prasowe)
Cecilie Fjellhøy, Pernilla Sjoholm i Ayleen Charlotte – bohaterki filmu „Oszust z Tindera”. Dokument miał premierę na Netflixie 2 lutego 2022. (Fot. materiały prasowe)
„Oszust z Tindera” – o co chodzi z jego fenomenem? To jedna z tych netflixowych produkcji, o której kilka dni po premierze rozmawiają dosłownie wszyscy. Film bije rekordy popularności, a jednocześnie dzieli swoich widzów na dwie skrajne grupy – tych, którzy współczują ofiarom niewiarygodnego internetowego oszustwa oraz tych, którzy… no właśnie. Podziwiają przestępcę?

Miało być jak w bajce, ale książę okazał się oszustem. Tak można byłoby w skrócie opisać fakty zawarte w najnowszym filmie Netflixa „Oszust z Tindera”. Prawdziwa historia i jej szczegóły są jednak na tyle interesujące, że niemal dwugodzinny dokument ogląda się z zapartym tchem i nieustannym uczuciem zdumienia tym, że taka historia mogła się wydarzyć naprawdę. Bohaterki filmu są bowiem prawdziwe, podobnie jak ich historia i mężczyzna, który wyłudził od kobiet blisko 10 milionów dolarów.

„Oszust z Tindera” – obsada dokumentu: Cecilie, Pernilla i Ayleen

Cecilie Fjellhøy, Norweżka pracująca w Londynie, od pierwszych chwil na ekranie wzbudza sympatię. Wyluzowana, przyjazna i uśmiechnięta dziewczyna o blond włosach i dużych oczach, w których kryje się jednak cień smutku. O początkach znajomości z Simonem Levievem opowiada, nie kryjąc rozrzewnienia. Poznali się, rzecz jasna, przez aplikację Tinder. Cecilie miała już za sobą setki randek z mężczyznami poznanymi w ten sposób, żaden z nich nie okazał się jednak miłością jej życia, której tak bardzo pragnęła. Leviev zrobił na niej piorunujące pierwsze wrażenie. Nie bawił się w internetową grę wstępną – od razu zaprosił ją na randkę do restauracji w luksusowym londyńskim hotelu Four Seasons. Po godzinie rozmowy zapytał, czy nie chce kontynuować spotkania w jego prywatnym samolocie. Podawał się bowiem za syna miliardera, handlującego diamentami. Już po pierwszej randce Cecilie była nim oczarowana, co Simon brawurowo wykorzystał, wciągając ją w swój wyimaginowany świat. Wysyłał jej ogromne bukiety róż, przyleciał odwiedzić dziewczynę w Oslo, gdy przebywała u swoich rodziców, wreszcie poprosił, by z nim zamieszkała.

Cecilie Fjellhøy (Fot. materiały prasowe) Cecilie Fjellhøy (Fot. materiały prasowe)

Cecilie wydawało się, że właśnie spełniają się jej marzenia z dzieciństwa. Wreszcie poznała miłość swojego życia, razem snuli plany wspólnej przyszłości, choć znajomość trwała niespełna miesiąc. Pewnej nocy Simon wysyła jej zdjęcia i filmy, na których widać go razem ze swoim ochroniarzem. Są zakrwawieni, siedzą w karetce, a całą sytuację tłumaczył tym, że dopadli ich wrogowie Simona, którzy chcą zniszczyć jego biznes. Mężczyzna musiał więc zablokować swoje wszystkie kardy kredytowe i wtedy pierwszy raz prosi Cecilie o pomoc. Ona nie waha się ani chwili, zaciąga pożyczkę w banku, ale kłopoty Simona i kolejne prośby o finansowe wsparcie zdają się nie mieć końca. W ten sposób Cecilie zaciągnęła kredyty w dziewięciu bankach na 250 tys. dolarów. Wszystkie pieniądze oddała znajdującemu się w ogromnych tarapatach Simonowi.

W tym czasie on, w swoim kolejnym wcieleniu, podróżował po najbardziej ekskluzywnych zakątkach Europy ze swoją z prawdziwą dziewczyną – rosyjską modelką – oraz przyjaciółką, Szwedką Pernillą Sjoholm, kolejną bohaterką filmu. Pernilla wydaje się kobietą twardo stąpającą po ziemi. Simona poznała przez Tindera, ale nie uległa jego urokowi. Przynajmniej nie pod względem miłosnym, bo zostali bliskimi przyjaciółmi. Spędzili razem szalone lato, podróżując po przyjaznych miliarderom krajach. Ich przyjaźń kwitła do momentu, gdy Simona dopadli jego wrogowie. Reszta historii wyglądała dokładnie tak samo jak w przypadku Cecilie. Te same zdjęcia zakrwawionego ochroniarza, te same prośby o pieniądze, te same myśli w głowie Pernilli, że przecież nie może zostawić bliskiej osoby w potrzebie.

Pernilla Sjoholm (Fot. materiały prasowe) Pernilla Sjoholm (Fot. materiały prasowe)

Historia trzeciej bohaterki filmu „Oszust z Tindera”, Ayleen Charlotte, wydaje się mieć nieco bardziej pozytywne zakończenie. O tym, że Simon jest oszustem, dowiedziała się z sieci jeszcze podczas trwania ich związku. Przypadkowo trafiła na artykuł, w którym Cecilie i Pernilla opowiedziały swoje historie, w której główną rolę grał ukochany Ayleen. Odnalazła kontakt do Pernilli, zadzwoniła do niej i zrozumiała, że została oszukana. Do tamtego momentu zdążyła podarować Simonowi 140 tysięcy dolarów. Nie załamała się, zapragnęła wymyślić plan, który pozwoli jej odzyskać stracone pieniądze. „Zdałam sobie sprawę, że jestem w dość silnej pozycji” – mówi w filmie. Simon nie miał bowiem wtedy pojęcia o tym, że Ayleen go zdemaskowała.

Udając lojalną dziewczynę, Charlotte postanowiła spotkać się z Levievem po raz ostatni. Zabrała wówczas od niego trzy walizki markowych ubrań pod pozorem sprzedaży ich w jego imieniu, by zyskać pieniądze, których tak potrzebuje. Cały zysk zatrzymała oczywiście dla siebie – szacuje, że udało jej się w ten sposób zarobić ponad 10 tysięcy dolarów. Następnie Ayleen zorganizowała ostateczną zemstę. Zdobyła od Levieva informacje dotyczące jego kolejnej podróży samolotem, na który wszedł na podstawie fałszywego paszportu. Powiadamia o tym policje i w ten sposób Simon został zatrzymany przez Interpol, a później skazany na 15 miesięcy więzienia.

Ayleen Charlotte (Fot. materiały prasowe) Ayleen Charlotte (Fot. materiały prasowe)

Czy to oznacza, że film „Oszust z Tindera” kończy się happy endem? Niezupełnie, ponieważ mężczyzna został zwolniony po odsiedzeniu zaledwie pięciu miesięcy. Obecnie mieszka w Izraelu jako wolny człowiek i nigdy nie został oskarżony o wyłudzenie pieniędzy od Charlotte i innych ofiar.

Kim naprawdę jest Simon Leviev, tytułowy „Oszust z Tindera”? Skazany czy nie?

Cecilie i Pernilla postanowiły opowiedzieć swoje historie na łamach „VG”, największej gazety w Norwegii. Później dołączyła do nich Ayleen i tak powstał dokument na Netflixie, dzięki któremu niemal cały świat dowiedział się o oszuście z Tindera.

Wiemy, że Simon naprawdę nazywa się Shimon Yehuda Hayut. Pochodzi z Izraela, z biednej rodziny ortodoksyjnych Żydów. Od najmłodszych lat miał na bakier z prawem – fałszował dokumenty, zmieniał tożsamość, dopuszczał się drobnych kradzieży. W 2011 roku został oskarżony o kradzież, fałszerstwo i oszustwo za spieniężenie skradzionych czeków. Nigdy nie pojawił się w sądzie, uciekł z kraju. W 2012 roku został ponownie oskarżony przez izraelski sąd o kradzież i fałszowanie czeków, a także o pozostawienie bez opieki pięciolatka, którym się opiekował. W 2015 roku aresztowano go w Finlandii i skazano na trzy lata więzienia za oszukanie kilku kobiet. Po skróconym odbyciu kary wrócił do Izraela, został ponownie skazany. Wtedy przyjął inną tożsamość, zmieniając swoje nazwisko na Simon Leviev i ponownie uciekł z kraju. Od tamtej pory podróżował po Europie, przedstawiając się głównie jako syna rosyjsko-izraelskiego potentata diamentów Leva Levieva. Za pomocą aplikacji Tinder poznawał kobiety i rozkochiwał je w sobie. Kupował im hojne prezenty, zabierał na randki prywatnym odrzutowcem. A za to wszystko płaciły inne kobiety, które oszukiwał. W ten sposób wyłudził około 10 milionów dolarów.

W czym tkwił sekret tylu udanych przekrętów tytułowego „Oszusta z Tindera”? Po pierwsze, Shimon sprawiał wrażenie bardzo wiarygodnego. Jego nazwisko bez problemu można było znaleźć w sieci, publicznie – jako człowieka, za którego się podawał. Instagram zdawał się potwierdzać jego tożsamość. Simon wysyłał do kobiet notatki głosowe i geolokalizacje, rozmawiał z nimi na wideo czacie, słał romantyczne filmiki z kolejnych „biznesowych” podróży. Ponadto nie działał sam, miał w swoim najbliższym otoczeniu dwóch mężczyzn, którzy podawali się za jego ochroniarza i wspólnika, co tylko potęgowało jego wiarygodność.

Poznanym kobietom oferował dokładnie to, czego potrzebowały, i to być może stało się jego największą siłą. Nie chodzi tu bynajmniej tylko o pieniądze, choć one również grały ogromną rolę, bo wzbudzały ogromne emocje i podekscytowanie tym, czego kobiety nie mogły mieć na co dzień. Ważniejsza jednak była iluzja ogromnego zaangażowania w uczucia, miłości, bliskości. Shimon doskonale potrafił grać idealnego partnera, troskliwego przyjaciela lub chłopaka, który jest gotowy rzucić ważne interesy i przylecieć do innego kraju na dosłownie godzinę. Tylko po to, by wypić kawę ze swoją „ukochaną”.

„Oszust z Tindera”: komu kibicujesz?

To, że „Oszust z Tindera” wzbudza wiele emocji, wydaje się oczywiste. Historia jest nieprawdopodobna, a jednocześnie tak bliska każdemu z nas, bo mogła się przecież wydarzyć gdzieś w naszym najbliższym otoczeniu. Nieoczywiste wydają się natomiast reakcje wielu osób, które po obejrzeniu „Oszusta z Tindera” z łatwością postawiły werdykt na ofiarach internetowego oszustwa. Kobietom zarzuca się skrajną naiwność, postrzeganie idealnego kandydata na faceta przez pryzmat jego majętności, brak racjonalnego podejścia do internetowych znajomości. Shimon natomiast postrzegany jest jako człowiek, który jedynie skorzystał z ich „głupoty”.

To wręcz książkowy przykład victim blamingu, czyli obwiniania ofiary przestępstwa za poniesioną krzywdę. Najłatwiej zobrazować go na przykładzie ofiar gwałtu, którym często zarzuca się, że same się o to prosiły, bo przecież ubrały się wyzywająco. W przypadku bohaterek „Oszusta z Tindera”, prawdziwej historii, której doświadczyły, skala tego zjawiska jest ogromna, bo film dostępny jest na największej platformie streamingowej na świecie, tym samym poddany ocenie milionom ludzi. Jego bohaterki są prawdziwe i właśnie teraz mierzą się z konsekwencjami decyzji o ujawnieniu swoich historii, co z pewnością zrobiły w dobrej wierze. Dlatego tak ważne jest, by oglądając netflixowy dokument, uświadomić sobie, że manipulacja jest zjawiskiem bardzo złożonym i nie każdy potrafi się przed nią obronić. A Shimon jej sekrety z pewnością ma opanowane do perfekcji. Naiwność, nawet skrajna, nie jest przestępstwem, wyłudzanie pieniędzy już tak – to najważniejszy morał, który każdy z nas powinien wynieść z „Oszusta z Tindera”.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze