Czarnym koniem tegorocznego wyścigu po Oscary okazał się film „CODA”, zamieniając wszystkie swoje nominacje: za scenariusz adaptowany, drugoplanową rolę męską i najlepszy film – na nagrody.
Nie od dziś Akademia lubi wyróżniać filmy społecznie zaangażowane i przy okazji chwytająca za serce, wystarczy wspomnieć tytuły takie jak „Moonlight” czy „Green Book”. Tymczasem w filmie „CODA” żaden z głównych bohaterów nie jest kolorowy ani nie należy do mniejszości seksualnej. W dodatku mamy do czynienia z dziełem przewidywalnym jak menu w barze mlecznym, kolejną opowieścią o dojrzewaniu, szukaniu siebie i pokonywaniu przeciwności w drodze do spełnienia młodzieńczych marzeń. Jak zatem wyjaśnić wybór szacownego jury? Podpowiedzi dostarcza już tytuł, „CODA” to skrót od Child Of Deaf Adults [dziecko głuchych dorosłych].
To właśnie główna bohaterka Ruby Rossie, 17-latka, która uczęszcza do miejscowego liceum w nadmorskim miasteczku Gloucester gdzieś w Massachusetts, a jednocześnie jest jedyną słyszącą osobą w swojej rodzinie. Jej rodzice i starszy brat są głusi, dziewczyna od dziecka wchodzi więc w rolę ich tłumaczki i opiekunki. Przed lekcjami w szkole wypływa w morze z ojcem i bratem, którzy są rybakami, jako jedyna może przecież posługiwać się radiem. To ona negocjuje ceny złowionych ryb z nieuczciwymi hurtownikami, pilnuje, by jej bliscy nie zagubili się w labiryncie świata pełnego dźwięków. Pech chce, że największą pasją Ruby, z którą chciałaby związać swoje dorosłe życie, jest śpiew, niedostępny i niezrozumiały dla jej rodziny.
„Czemu Bóg sprawił, że bąki śmierdzą? Żeby głusi nie czuli się wykluczeni” – żartuje Frank, ojciec dziewczyny (świetny, nagrodzony Oscarem Troy Kotsur). Ten żart dotyka głównego tematu filmu, czyli nieprzenikalności światów osób głuchych i słyszących oraz dziecięcej wiary w to, że można ten stan rzeczy zmieniać. Twórcom filmu choć na chwilę udaje się przekonać widzów, że głuchota nie musi oznaczać bezradności, a z niesłyszącymi przy odrobinie wysiłku można się dogadać. To dlatego „CODA” ma już na koncie 59 nagród, m.in. cztery z Sundance, dwie BAFT-y i trzy Oscary, w tym jeden w kategorii „najlepszy film”. I nie chodzi wcale tylko o to, że wszystkie role osób głuchych koncertowo zagrały tu osoby niesłyszące. Równie ważne jest to, że choć w gruncie rzeczy oglądamy ciepłe i wzruszające kino familijne, jesteśmy zmuszeni spojrzeć na świat z perspektywy rodziny głównej bohaterki.