1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Kultura

Billie Eilish – artystka z wizją. Cały świat zachwyca się 20-letnią gwiazdą popu

Ceremonia wręczenia Oscarów 2022. Akademia nagrodziła Billie Eilish statuetką za najlepszą piosenkę do filmu „Nie czas umierać”. Utwór zapewnił jej również Złoty Glob i Grammy. (Fot. Mario Anzuoni/Reuters/Forum)
Ceremonia wręczenia Oscarów 2022. Akademia nagrodziła Billie Eilish statuetką za najlepszą piosenkę do filmu „Nie czas umierać”. Utwór zapewnił jej również Złoty Glob i Grammy. (Fot. Mario Anzuoni/Reuters/Forum)
Gwiazda muzyki, artystka totalna, idolka nastolatek, siedmiokrotna laureatka Grammy, głos pokolenia Z, awatar internetowej megasławy, ikona ciałopozytywności. Choć ma dopiero 20 lat, jej dotychczasowe osiągnięcia robią ogromne wrażenie. Poznajcie historię Billie Eilish.

Jej kariera to parada osiągnięć głównie związanych z wiekiem: jest najmłodszą laureatką nagrody Grammy za album roku i pierwszą artystką w historii, która zwyciężyła w jednym roku we wszystkich najważniejszych kategoriach. Jest też najmłodszą osobą, która napisała i zaśpiewała motyw do filmu o Jamesie Bondzie oraz najmłodszą piosenkarką w dziejach ze statuetką Grammy, Złotym Globem i Oscarem. Jej debiut jest natomiast ósmym najczęściej odtwarzanym albumem w historii Spotify. Muzyka Billie Eilish na zawsze zmieniła brzmienie popu.

W jej przypadku wszystko jest możliwe. 20-letnia Eilish to prawdziwe odkrycie ostatnich lat i jedna z najpopularniejszych młodych artystek. Nie tylko śpiewa, ale też pisze własne teksty, a swoją twórczością łamie wszelkie konwencje gatunkowe. Wydała do tej pory EP-kę i dwa studyjne albumy, które spotkały się z pozytywnym odbiorem słuchaczy i krytyków. Dodatkiem do jej twórczości jest nietuzinkowy wizerunek pełen sprzeczności – raz jest delikatna, innym razem ostra. Sympatyczna i dowcipna, ale też mroczna. Niezwykle dorosła jak na swój wiek, ale nie brak jej dziewczęcego wdzięku.

(Fot. materiały prasowe) (Fot. materiały prasowe)

W branży podziwiają ją wszyscy. W przeciwieństwie do poprzednich pokoleń nastoletnich gwiazd popu, Billie niczego nie ukrywa. „Nie sądzę, żeby którykolwiek młody artysta popowy pisał tak osobiste piosenki” – zachwyca się Elton John. „Jej utwory pochodzą z jej wnętrza. Przypomina mi Billie Holiday, Sarę Vaughan – to zupełnie stara dusza z wokalnego punktu widzenia” – dodaje i podkreśla, że Eilish jest „pochodnią dla nowego pokolenia ludzi, przypomnieniem o przyjemności i przywileju decydowania o tym, jaką osobą chcesz być”. Dyrektor kreatywny Gucci Alessandro Michele, który regularnie współpracuje z Eilish, mówi z kolei: „Billie reprezentuje coś zupełnie nowego. Jest stale rozwijającą się artystką z wizją. Jest dokładnie tam, gdzie chce być. Praca z nią jest niezwykle stymulująca i zmusza mnie do innego myślenia”.

2021 był dla niej dobrym rokiem: wydany w lipcu album „Happier Than Ever” okazał się wielkim hitem, a okładkowy wywiad i sesja do brytyjskiego „Vogue’a” rozgrzały sieć do czerwoności. Sukces odniósł też utwór „No Time To Die” do nowego Bonda, za którego zgarnęła ostatnio Złoty Glob i Oscara. Jej celem na rok 2022 jest głównie koncertowanie (zagra również w Europie), ale możliwe, że przygotuje dla nas o wiele więcej...

Jak zostać gwiazdą bez wychodzenia z domu

Billie Eilish, a właściwie Billie O’Connell, przychodzi na świat 18 grudnia 2001 roku. Wychowuje się w Los Angeles w rodzinie artystycznej. Kształci się w domu. W wieku 8 lat zapisuje się do lokalnego chóru, a jako 11-latka zaczyna pisać własne piosenki, wzorując się na starszym bracie Finneasie. Mamy rok 2014. Rodzeństwo tworzy razem – on zajmuje się muzyką, ona tekstami i wokalem. Nagrywają w prowizorycznym studiu ulokowanym w kolorowej sypialni. Tam powstaje „Ocean Eyes”, delikatny synth-popowy kawałek. Dziewczyna wrzuca go do Internetu i zaczyna się prawdziwe szaleństwo. Numer zyskuje nieprawdopodobną popularność, jest masowo odtwarzany, udostępniany i komentowany, a Eilish ze zwykłej nastolatki z Los Angeles z dnia na dzień staje się gwiazdą. Później utwór ląduje na jej pierwszej EP-ce zatytułowanej „Don't Smile at Me”, która zostaje okrzyknięta najgłośniejszym debiutem 2017 roku.

Słuchacze szybko poznają się na talencie Eilish i zachwycają się jej wrażliwością artystyczną oraz ponadprzeciętnym wokalem. Do tego okazuje się, że dziewczyna ma cięty język, jest nieprzewidywalna, charyzmatyczna i nad wyraz dojrzała, o czym można przekonać się wsłuchując się w jej teksty. Najczęściej pisze o miłości i rozstaniach, ale nie boi się poruszać też cięższych tematów, takich jak śmierć, depresja, lęk czy odrzucenie. Nazywana jest fenomenem i głosem pokolenia Z.

Billie pyta dokąd idziemy, gdy zasypiamy i spada na nią deszcz Grammy

W podobnych okolicznościach co „Ocean Eyes” powstaje jej debiutancki longplay „When We All Fall Asleep, Where Do We Go?” – znowu w sypialni i znowu z bratem. Album utrzymany jest w nieco mrocznej, wręcz niepokojącej stylistyce, ale spotyka się z pozytywnym odbiorem krytyków. Przebojem staje się „bad guy”, ale uwagę zwracają też nastrojowe „when the party's over”, tajemnicze „bury a friend” i znakomite „you should see me in a crown”.

Tuż po premierze na młodziutką artystkę spada deszcz nagród: Eilish zgarnia m.in. trzy statuetki MTV VMA (debiut, nowy artysta, montaż za klip do „bad guy”), a następnie pięć Grammy, stając się pierwszą w dziejach piosenkarką, która w jednym roku otrzymała nagrody w czterech głównych kategoriach, tj. debiut, piosenka, nagranie i album roku. Doceniono ją również za album wokalny pop. Na gali, jako współkompozytor i producent krążka, pojawił się też Finneas. Odbierając nagrodę powiedział: „Nie zrobiliśmy tej płyty, żeby wygrać Grammy. Nie sądziliśmy, że kiedykolwiek wygramy cokolwiek. Napisaliśmy płytę o depresji, o myślach samobójczych, o zmianach klimatycznych i o byciu złym gościem – cokolwiek to znaczy. Stoimy tutaj w poczuciu wdzięczności i w osłupieniu”.

Szczęśliwsza niż kiedykolwiek: nowa era

Eilish nie miała typowego okresu dojrzewania. Nie chodziła do szkoły, szybko pojawiła się sława. Od kiedy skończyła 15 lat, żyła dość intensywnie: sesje nagraniowe, wywiady, koncerty, spotkania z fanami. Gdy na początku 2020 roku wybuchła pandemia, wraz z bratem rozpoczęła pracę nad nowym materiałem. Jej drugi krążek został w całości napisany, wyprodukowany i nagrany w studiu znajdującym się w piwnicy ich rodzinnego domu w LA. Pierwszy lockdown był dla niej bardzo dobrym i produktywnym czasem. Całkowicie pochłonęło ją pisanie. Była dumna ze swojej pracy i szczęśliwsza niż kiedykolwiek, stąd też nazwa płyty. „Tak bardzo dojrzałam i poprawiłam swój wokal, to szalone” – mówiła. „Myślę, że zmiana to jeden z najlepszych prezentów na świecie” – dodała.

„Happier Than Ever” to trudny, ale piękny album, który opowiada o dorastaniu i odnajdywaniu poczucia własnej wartości. Pod kątem muzycznym jest to materiał, który rozszerzył jej charakterystyczny glitchy-nastrojowy pop na zupełnie nowe terytoria. Tuż po premierze wydawnictwa Billie wróciła do grania muzyki na żywo i wzięła udział w serii festiwalowych koncertów, co było dla niej bardzo emocjonalnym wydarzeniem. „Gdy zobaczyłam, jak fani reagują na moje nowe piosenki, to było niesamowite i surrealistyczne… tysiące dzieciaków śpiewało z całych sił” – mówiła. Pewnego ranka obudziła się, sprawdziła telefon i dowiedziała się, że ma siedem nominacji do nagrody Grammy. Przespała rzeczywiste ogłoszenie. „Spóźniłam się, oglądając »Fleabag«. Po raz kolejny!” – wyznała. Wkrótce do kolekcji pięciu statuetek za debiutancki album dołączyły kolejne dwie.

„Chodzi o to, co sprawia, że ​​czujesz się dobrze”, czyli przełomowa sesja dla Vogue'a

Dla Eilish nowy album oznacza nowy wygląd. Tuż przed premierą drugiej płyty artystka przeszła całkowitą metamorfozę. Początkowo ukrywała się przed fanami i nosiła perukę, ale oni doskonale wiedzieli, co się dzieje. Kiedy w końcu pokazała na Instagramie nowe blond włosy, w sześć minut zdobyła milion „serduszek”, a dwa dni później jej zdjęcie stało się trzecim najbardziej lubianym postem w historii platformy. „Czuję się bardziej jak kobieta” – mówiła. W maju 2021 roku pojawiła się również na okładce brytyjskiego „Vogue'a” w wyreżyserowanej przez siebie sesji zdjęciowej, która wywołała sporo zamieszania w sieci. Artystka zaskoczyła wszystkich, prezentując wizerunek inspirowany złotą erą Hollywood. Zielono-czarne włosy i punkową stylizację zamieniła na blond loki, gorset i dopasowany kombinezon, a wypalające siatkówkę neony, w których zwykle ją widzieliśmy, ustąpiły delikatnym różom, szałwiowej zieleni i ziemistym tonom. Na zdjęciach wyglądała niczym Marilyn Monroe. Łobuzerski image odszedł w odstawkę na rzecz czegoś bardziej dojrzałego.

Jej ciało przez lata było jednym z jej największych kompleksów, dlatego nosiła workowate ubrania, jednak sesja sprawiła, że ​​w końcu poczuła się bardziej komfortowo. „Wcześniej nienawidziłam swojego wyglądu. Teraz czuję się trochę bardziej pewna siebie, dumna z tego, kim jestem i bardziej otwarta na różne rzeczy” – mówiła. „Chodzi o to, co sprawia, że ​​czujesz się dobrze. Jeśli chcesz poddać się operacji, idź na operację. Jeśli chcesz nosić sukienkę, w której ktoś uważa, że ​​wyglądasz za dużą, to pierdol to – jeśli czujesz, że dobrze wyglądasz, dobrze wyglądasz”.

Efekty sesji podzieliły fanów. Niektórzy okrzyknęli Eilish ikoną ciałopozytywności, inni komentowali, że sesja jest nudna i nijaka. „Daily Mail” zarzucał jej z kolei, że się sprzedała. 20-latka uważała jednak za śmieszne, gdy mówiono jej, że stała się inną osobą: „To była zabawa w przebieranki. [...] Mogę nosić wszystko, co chcę, tak samo jak inni. Ty też możesz się zmieniać. Możesz nosić wszystko i mówić cokolwiek, robić wszystko i być kimkolwiek”. Niektórzy oskarżyli ją też o hipokryzję, co skomentowała następującymi słowami: „Chciałam pokazać swoje ciało i nagle okazało się, że jestem hipokrytką. Odwróćmy to i bądźmy tym wzmocnieni. Pokazywanie ciała, lub niepokazywanie, nie powinno odbierać ci żadnego szacunku”.

Cytowane wypowiedzi pochodzą z wywiadów dla magazynów „Guardian”, „The New York Times”, „Vogue” i „Vanity Fair”.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze