1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Kultura

5 książek, które warto przeczytać

Polecamy 5 książek, które warto przeczytać (Fot. iStock)
Polecamy 5 książek, które warto przeczytać (Fot. iStock)
Po jakie tytuły warto sięgnąć, gdy najdzie nas ochota na zatopienie się w tradycyjnej lekturze? Polecamy 5 książek, które warto przeczytać.

Odcienie bieli

Jedna z najciekawszych koreańskich pisarek, autorka głośnej „Wegetarianki”, większą część tej książki napisała w Warszawie. Sporo tu białych elementów: powijaki, makaron ryżowy, pusta kartka. Wszystkie przywołują wspomnienia o krótkim życiu starszej siostry Han Kang: dziewczynka przyszła na świat za wcześnie i zmarła dwie godziny po narodzinach. Dla Han Kang to było pierwsze „doświadczenie z dzieciństwa, które zbliżyło ją do smutku”. W Warszawie, gdzie laureatkę Bookera zaproszono na rezydencję literacką, te wspomnienia dziwnie odżyły, autorka poznała historię naszej stolicy. Pisze: „Tego dnia, wracając do domu, wyobrażałam sobie kogoś, kto przywodził mi na myśl losy tego miasta”. Tym kimś była jej siostra. Książka jest poruszającą medytacją o życiu i śmierci, ktoś określił ją trafnie „świeckim modlitewnikiem”. A ja, czytając, wspominałam piękne haiku Czesława Miłosza: „Jeżeli ten, na kogo czekam/Przyjdzie teraz – co zrobię?/Dziś rano ogród w śniegu/Tak ładny bez śladu kroków”. Bo biel najlepiej widać, gdy coś z nią kontrastuje – u Han Kang to rękaw płaszcza, na który pada płatek śniegu, albo zaciek na suficie. I smutek, gdy wszystko na pozór jest w porządku.

Han Kang „Biała elegia”, przeł. Justyna Najbar-Miller, Wydawnictwo W.A.B. (Fot. materiały prasowe) Han Kang „Biała elegia”, przeł. Justyna Najbar-Miller, Wydawnictwo W.A.B. (Fot. materiały prasowe)

Ani lepsi, ani gorsi

Czy mózgi kobiet i mężczyzn naprawdę się różnią? Dlaczego mniej jest wśród kobiet fizyczek, inżynierek, matematyczek? Brytyjska dziennikarka naukowa Angela Saini bierze pod lupę popularne poglądy i uważnie je sprawdza. „Samo rodzenie dzieci i przeżycie w takich warunkach to już selekcja naturalna!” – mówi o przeszłości jedna z jej rozmówczyń. Czy musiało tak być? Okazuje się też, że nie wszystkie stereotypy da się łatwo obalić. Ale w XXI wieku można toczyć odważniejszą walkę o równouprawnienie, zaprzęgając do niej nawet…sztuczną inteligencję.

Angela Saini „Gorsze. Jak nauka pomyliła się co do kobiet”, przeł. Hanna Pustuła-Lewicka, Wydawnictwo Czarne (Fot. materiały prasowe) Angela Saini „Gorsze. Jak nauka pomyliła się co do kobiet”, przeł. Hanna Pustuła-Lewicka, Wydawnictwo Czarne (Fot. materiały prasowe)

Tułaczki tłumaczki

Bohaterkami tej książki są Joanna Guze, Anna Przedpełska-Trzeciakowska i Maria Skibniewska, którym zawdzięczamy przekłady Jane Austen, Alberta Camusa czy Tolkiena. Krzysztof Umiński sam jest tłumaczem i dobrze wie, jaka to sztuka, mozolna praca, a czasem gehenna, gdy trafi się do przełożenia wyjątkowo „zagmatwane” dzieło. Ta książka to nie tylko podróż pośród „ekwipaży, klawikordów, breków, baronetów i partyjek kwadryla” (to wszystko z Austen), ale przede wszystkim imponujące bujne życiorysy kobiet wyprzedzających na różnych polach swoje czasy i opowieść o pasji.

Krzysztof Umiński „Trzy tłumaczki”, Wydawnictwo Marginesy (Fot. materiały prasowe) Krzysztof Umiński „Trzy tłumaczki”, Wydawnictwo Marginesy (Fot. materiały prasowe)

Lepiej być cicho?

Główną bohaterkę dręczą wspomnienia o pijącym ojcu i milczącej matce. Wyjazd na wieś ma pomóc, rozgrzeszyć z niepisanego doktoratu, uzdrowić związek z mężem. Ale dawne żale dają o sobie znać. Agnieszka Jelonek (autorka równie udanej powieści „Koniec świata, umyj okna”) wyraża to, co przemilczane w pokoleniu młodych dorosłych. „Ogólnie trzeba być cicho. Najgorszy obciach to dać się usłyszeć [...]. Trzeba również nauczyć się nie słyszeć”. Jak sądzę, dla wielu czytających może to brzmieć znajomo.

Agnieszka Jelonek „Trzeba być cicho”, Wydawnictwo Cyranka (Fot. materiały prasowe) Agnieszka Jelonek „Trzeba być cicho”, Wydawnictwo Cyranka (Fot. materiały prasowe)

Żegnaj, Aniu

Ciekawe, jak Lucy Maud Montgomery podeszłaby do emocji wokół tłumaczenia jej najsłynniejszej książki. Za życia skarżyła się: „Z chwilą, gdy Anne przestała być natchnieniem, zaczęła prześladować mnie jak zmora”. Dlaczego Ania z Zielonego Wzgórza to teraz nagle Anne z Zielonych Szczytów? „Razem z wydawcą tego przekładu doszliśmy do wniosku, że […] pora przywrócić wszystkim, nie tylko wybranym (jak w poprzednich przekładach), bohaterkom i bohaterom książki ich prawdziwe imiona” – czytamy we wstępie do nowego wydania. „Zabiłam Anię”, przyznaje Anna Bańkowska, ceniona tłumaczka mająca za sobą przeszło ćwierć wieku doświadczenia w swoim fachu (tłumaczyła między innymi książki Agathy Christie, Jodi Picoult, a ostatnio także „Małe kobietki” Louisy May Alcott), i prosi o łagodny wymiar kary. W najnowszej wersji zmieniły się też nazwy miejsc na Wyspie Księcia Edwarda, gdzie – gwoli ścisłości – nie ma żadnych „zielonych wzgórz”. „Anne z Zielonych Szczytów” to nadal wspaniała opowieść o dorastaniu, przyjaźni i absolutnie ujmującej bohaterce, która swojej stwórczyni Lucy Maud Montgomery przyniosła nie tylko sławę, lecz także stała się utrapieniem – jako że autorka musiała się odtąd poświęcić głównie pisaniu o niej. Na razie nowy tytuł pewnie dla wielu miłośników dawnej Ani brzmi obco, ale czy nie każdy pretekst do odświeżenia sobie jej przygód jest dobry?

Lucy Maud Montgomery „Anne z Zielonych Szczytów”, przeł. Anna Bańkowska, Wydawnictwo Marginesy (Fot. materiały prasowe) Lucy Maud Montgomery „Anne z Zielonych Szczytów”, przeł. Anna Bańkowska, Wydawnictwo Marginesy (Fot. materiały prasowe)
Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze