1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Kultura

„Zachowaj spokój” już na Netflixie. Rozmowa z gwiazdami serialu, Magdaleną Boczarską i Leszkiem Lichotą

Magdalena Boczarska i Leszek Lichota jako Ania i Michał Barczykowie w serialu „Zachowaj spokój” na podstawie bestsellerowej powieści Harlana Cobena. Premiera 22 kwietnia. (Fot. Piotr Liwic/materiały prasowe)
Magdalena Boczarska i Leszek Lichota jako Ania i Michał Barczykowie w serialu „Zachowaj spokój” na podstawie bestsellerowej powieści Harlana Cobena. Premiera 22 kwietnia. (Fot. Piotr Liwic/materiały prasowe)
„Zachowaj spokój” to kolejna netflixowa adaptacja powieści Harlana Cobena. Jak zachować spokój, w szczególności będąc rodzicem zagubionego we współczesnym świecie nastolatka? O to pytamy aktorów wcielających się w głównych bohaterów, Magdalenę Boczarską i Leszka Lichotę.

Tytuł serialu brzmi „Zachowaj spokój”. Chciałabym do tego nawiązać. Jak radzicie sobie w tych ciężkich, stresujących dla nas wszystkich czasach – czasach pandemii i wojny? Jak staracie się zachować spokój?
Leszek Lichota: To wyjątkowo trudne. Czasami organizm reaguje wbrew woli. Początkowo złe wiadomości, które do nas przychodzą wywołują pewną reakcję, a niestety dopiero potem się człowiek oswaja. W przypadku pandemii – stety, a w przypadku wojny – niestety. Są to podobne reakcje, natomiast w zależności od sytuacji oceniam je różnie. Serial „Zachowaj spokój” kręciliśmy w środku pandemii, więc były pewne utrudnienia: codzienne testowanie, maseczki. Branża bardzo szybko się przestawiła na taki tryb działania. Mam wrażenie, że w trakcie pandemii powstało o wiele więcej seriali i filmów niż przed nią. Obecna sytuacja dla mnie jest trudniejsza, ponieważ angażuje mnie w potrzebę reakcji i pomocy. Na wirusa nic nie możesz zrobić, a w przypadku wojny czujesz, że możesz zrobić dużo, żeby pomóc.

Magdalena Boczarska: Rzeczywiście ostatnio bardzo nas życie zaskoczyło. Najpierw wydawało się, że pandemia to koniec świata, a potem się okazało, że to tylko uwertura. Później był kryzys na granicy białoruskiej, który widziałam na własne oczy. To poczucie, dlaczego panuje taki ostracyzm na ludzki ból i tragedię, jest dla mnie kompletnie niezrozumiałe. I teraz to, co dzieje się za naszą wschodnią granicą, zaburzyło jakikolwiek porządek zapewne w nas wszystkich. My jesteśmy tak blisko i widzimy tragedię tych ludzi namacalnie. Wielu stara się pomóc.

Żyjemy w bardzo trudnych, dziwnych, niektórzy może by powiedzieli ciekawych czasach, jeżeli chodzi o zachowanie spokoju. To, co mnie konstytuuje, to dziecko. Henryk ma cztery lata i muszę pamiętać o tym, żeby zapewnić mu poczucie bezpieczeństwa, wytłumaczyć tyle, ile mogę. On ma też swój własny świat, swoje oczekiwania. Jest też moją receptą na normalność. Jeśli chodzi o samo zachowanie spokoju, u mnie nie jest z tym najlepiej. Jestem bardzo emocjonalną osobą, ale przez tyle lat nauczyłam się różnych mechanizmów, które raz działają lepiej, raz gorzej.

Czym „Zachowaj spokój” różni się od innych produkcji, w których występuje motyw zaginięcia dziecka?
L.L.: Trudno mi się odnieść do innych produkcji, w których ten wątek występuje, tzn. nie byłem postawiony w sytuacji, kiedy odgrywam rolę rodzica nastolatka, który znika, więc nie mam punktu odniesienia. Mogę tylko powiedzieć, co mnie ujęło w tym scenariuszu. Były to relacje między rodzicami a dziećmi, czyli między dorosłymi a nastolatkami, którzy w tę dorosłość wchodzą. Między tymi, którzy muszą zapewnić bezpieczeństwo swoim rodzinom, a tymi, którzy dopiero wchodzą w dorosłe życie i wydaje im się, że wszystko wiedzą i mogą się w tym zgubić albo wejść na niebezpieczne ścieżki. Ujęło mnie budowanie tych relacji i przypatrywanie się im. Sam jestem w podobnym wieku, mam dzieci w podobnym wieku, więc to było ciekawe doświadczenie. Bardziej kręciło mnie to niż sam wątek kryminalny.

Wasi bohaterowie, Ania i Michał, w pewnym momencie postanawiają szpiegować swojego syna. Instalują aplikację, która monitoruje jego wiadomości w telefonie.
M.B.: Właściwie moja bohaterka. Michał jest temu przeciwny.

L.L.: Tak, ale daję jakieś przyzwolenie.

Myślicie, że to dobre rozwiązanie? I czy prywatnie posunęlibyście się do czegoś takiego w trosce o dobro dziecka?
L.L.: Mam nadzieję, że nigdy nie będę postawiony w takiej sytuacji. Czy to jest dobre czy złe? Nie można osądzać tego z punktu siedzenia w wygodnym fotelu. Czasami sytuacja może zmusić nas do użycia środków, o które byśmy siebie nie podejrzewali. To przypomina mi rozmowę ze strażnikiem więziennym, którą odbyłem kręcąc lata temu inny film. Kręciliśmy sceny w prawdziwym więzieniu. Pytam go: „Dlaczego tak dobrze żyjecie z tymi więźniami i macie takie kumpelskie relacje?”. Powiedział: „Przecież każdy z nas może się tu znaleźć. Nie znasz dnia ani godziny, kiedy będziesz postawiony w sytuacji, że będziesz musiał złamać prawo, aby chronić siebie albo rodzinę”. Strażnik powiedział: „My też możemy zaraz się tu znaleźć”. To nie są sami źli ludzie, którzy stają po stronie zła. Mogli być zmuszeni zrobić coś, żeby uratować większą dla nich wartość. Mam nadzieję, że nigdy nie trzeba będzie dojść do tak drastycznych środków.

Magdalena Boczarska i Leszek Lichota w serialu „Zachowaj spokój” (Fot. Piotr Liwic/materiały prasowe) Magdalena Boczarska i Leszek Lichota w serialu „Zachowaj spokój” (Fot. Piotr Liwic/materiały prasowe)

M.B.: Tyle o sobie wiemy, na ile nas wypróbowało życie. Dzisiejszy świat proponuje zupełnie inne rozwiązania i narzędzia techniczne – można założyć aplikację szpiegowską w telefonie dziecka bez żadnego większego trudu i je w ten sposób uchronić albo mieć taką pewność. Własne przekonanie jest dla mnie tożsame z dobrymi pobudkami, niezależnie od tego, czy ktoś z boku będzie potem osądzał czy jest to słuszne, czy nie. Trudno kogoś oceniać. Ja mam 4-letnie dziecko i trudno mi powiedzieć, co będzie za 12 czy za 14 lat albo jaki będzie świat i z czym jemu przyjdzie się mierzyć. Może wtedy o szpiegowaniu w telefonie będzie się mówiło z nostalgią.

Świat zmierza w nieoczywistym dla mnie kierunku. Życie – wydarzenia na świecie i rzeczywistość, która nas otacza, ale też sam rytm mojego życia – nabrało ostatnio bardzo dużego przyspieszenia. Trudno mi powiedzieć, jak bym się zachowała w momencie, kiedy życie by mnie postawiło przed taką sytuacją. Oczywiście wydaje mi się, że lepiej jest zbudować relację z własnym dzieckiem tak, aby do takich kroków nie musieć się uciekać. Dziś łatwo powiedzieć, że ktoś, kto podsłuchuje własne dziecko, nie zapracował na tę relację wcześniej swoim wychowaniem i że jest to kwestia tego, że coś po drodze zgubił. Ale to wcale nie musi być tak.

W jednym z odcinków pojawia się motyw szczerości w związku. Okazuje się bowiem, że Ania nie do końca mówi o wszystkim Michałowi. Uważacie, że aby związek był udany, trzeba mówić sobie o wszystkim czy są takie kwestie, które lepiej przemilczeć?
M.B.: Absolutnie uważam, że nie trzeba sobie mówić w związku wszystkiego, i to nie ma nic wspólnego z oszukiwaniem tej drugiej osoby. Mówienie pewnych rzeczy nie zawsze przysłuży się dobru drugiej osoby i naszej relacji. Myślę też, że człowiek ma prawo do własnej intymności, do swojej własnej tajemnicy.

L.L.: Zgadzam się z Magdą. Nie ma potrzeby obarczania tej drugiej osoby swoimi dylematami, błędami, które się popełniło, bądź rzeczami, które nie mają wpływu na naszą relację. Przerzucenie wiedzy o jakichś sprawach mogłoby doprowadzić do tego, że ta druga osoba miałaby jakąś niepotrzebną wielką odpowiedzialność na sobie.

W serialu możemy zobaczyć trzy sceny walki, które wyglądają dość imponująco. Wymagały one jakiegoś szczególnego przygotowania?
M.B.: Jestem dość sportowym typem, miałam wcześniej styczność ze sportami walki i wydawało mi się, że jestem całkiem nieźle do nich predysponowana. Jeśli chodzi o kendo, to było rzeczywiście bardzo dużo wyzwanie. Kendo jest zupełnie innym sportem – to jest rytuał, tradycja, pewnego rodzaju estyma, którą się w sobie nosi. Było mi bardzo ciężko wyhamować swoją osobowość i fizyczność, żeby się w tym odnaleźć. Właściwie dopiero na końcu mogłam trochę doświadczyć tego, czym jest ten sport walki. Kendo jest niesamowicie trudne. Darzę wielkim szacunkiem ten sport, ale nie sądzę, żeby został ze mną na dłużej. Jeżeli chodzi o walkę, którą ułożyli dla mnie kaskaderzy – to absolutnie był mój żywioł.

„Zachowaj spokój” to serial, w którym problemy młodych ludzi przeplatają się z problemami ich rodziców. Do kogo, Waszym zdaniem, ten serial jest skierowany? Kto powinien go obejrzeć? Komu byście go polecili?
L.L.: Mamy to szczęście, że historia zawarta w tym serialu jest opowiadana z dwóch punktów widzenia: dorosłych rodziców, czyli naszego pokolenia, ale też z punktu widzenia nastolatków. Każda z tych grup będzie mogła się w tym odnaleźć. No i poza tą oczywistością, że ci młodzi, którzy obejrzą serial, będą mogli utożsamić się z tymi bohaterami, a starsi poczuć nasze problemy, jest jeszcze cała rzesza fanów Cobena, thrillerów, kryminałów i Netflixa. To, że Coben dosyć uniwersalnie potrafi dotknąć pewne tematy, daje szersze pole do tego, aby większa liczba ludzi mogła to obejrzeć, odnaleźć tam siebie i pójść dalej z tą historią.

M.B.: Dokładnie. Mamy tam zderzenie pokoleń, któremu towarzyszy duża bezsilność i poczucie niezrozumienia, mocno to tożsame z życiem. Polecamy go wszystkim rodzicom bez wyjątku, mając nadzieję, że nastolatków też uda się przyciągnąć. Chociaż to jest zawsze trudniejsze zadanie (śmiech).

Magdalena Boczarska, rocznik 1978, aktorka filmowa, telewizyjna i teatralna. Laureatka Orła za kreację w filmie „Sztuka kochania. Historia Michaliny Wisłockiej” oraz nagród Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych za role w „Różyczce” i „Piłsudskim”. Wystąpiła w wielu popularnych filmach („Lejdis”, „W ukryciu”, „Obywatel”) oraz serialach („39 i pół”, „Druga szansa”, „Pod powierzchnią”, „Król”, „Żywioły Saszy”), a także kilkunastu sztukach teatralnych. Prywatnie związana jest z aktorem Mateuszem Banasiukiem, z którym ma synka Henryka.

Leszek Lichota, rocznik 1977, aktor telewizyjny, teatralny i filmowy. Popularność zdobył dzięki roli Grzegorza Zięby w serialu „Na Wspólnej”. Później mogliśmy oglądać go również w „Apetycie na miłość”, „Odwróconych”, „Egzaminie z życia” czy „Prawie Agaty”. Wystąpił też w uznanych serialach „Wataha” i „Karbala”. Prywatnie związany jest z aktorką Iloną Wrońską, z którą ma dwoje dzieci.

„Zachowaj spokój” to polski serial oryginalny Netflix na podstawie powieści Harlana Cobena. Gdy osiemnastoletni Adam (Krzysztof Oleksyn) znika bez śladu, zaniepokojeni rodzice (Magdalena Boczarska i Leszek Lichota) robią wszystko, by chronić swoje dzieci, które u progu dorosłości postanawiają wziąć sprawy w swoje ręce. Premiera 22 kwietnia.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze