Profesor Filutek – elegancki starszy pan z bródką, w surducie i staroświeckim meloniku. Pogodny, nieco naiwny, czasem odrobinkę złośliwy. Na wielu rysunkach występuje z pieskiem, którego czytelnicy „Przekroju” ochrzcili Filusiem. Seria czarno-białych komiksowych rysunków, autorstwa Zbigniewa Lengrena ukazywała się na łamach „Przekroju” przez lata, od 1948 do 2003 roku.
Wiele rysunków z tej serii, ale również inne prace Zbigniewa Lengrena – rysunki obyczajowe, żarty średniowieczne oraz mniej znane żarty fotograficzne, które nazywał „fotorysunkami” – można obejrzeć na wystawie „Zbigniew Lengren. Humorysta” otwartej 25 czerwca. Wystawa inauguruje działalność Lengrenówki, dawnego mieszkania rysownika, w której odbywać się będą spotkania i warsztaty prowadzone przez Muzeum Karykatury.
Zbigniew Lengren był znanym i lubianym rysownikiem, ilustratorem, autorem tekstów satyrycznych. Rysował dla czasopism: „Film” (cykl „Z przygód operatora Kręciołka” 1950), „Ilustrowany Kurier Polski”, „Kaktus” (1959), „Mucha” (1949), „Playboy”, „Przekrój” (cykl „Profesor Filutek” w latach 1948–2003), „Rózgi” (1946), „Szpilki”, „Świat” (1952–1968), „Trybuna Robotnicza” (coniedzielny felieton rysunkowy). W większości wymienionych czasopism publikował humorystyczne rysunki o tematyce obyczajowej. Popularność przyniosła artyście pierwsza duża publikacja 100 żartów rysunkowych (1956) ze wstępem Kazimierza Rudzkiego.
Ważną część spuścizny artysty stanowi twórczość dla dzieci – zarówno książki autorskie z własnymi ilustracjami, jak i ilustracje do książek innych autorów. Rysował również karykatury portretowe (głównie artystów, aktorów, literatów) oraz „portrety liryczne” czy „głowy z wyobraźni” – jak je określał. Zajmował się także fotografią. Tworzył i wystawiał żarty fotograficzne, zwane przez niego „fotorysunkami”.
Lengren mówił o sobie, że nie jest satyrykiem: – Moje rysunki są raczej dobrotliwymi, obyczajowymi obrazkami stosunków międzyludzkich, a czasami czysto humorystycznymi figlami.
Sam siebie nazywał humorystą. Nie chciał, by sprowadzać jego działalność do rysunku – zajmował się komizmem, realizując swoje pomysły w różnych dziedzinach. Pisał scenariusze dla teatru i programów telewizyjnych, teksty skeczów kabaretowych, opowiadania, limeryki i fraszki.
– Jaki miał charakterek, żaden wąż go nie skusił. Nawet dla dobra żony i dzieci nie zrezygnował ze swojej niezależności. Chociaż dla wszystkich był człowiekiem z papieru i piórka, pod spodem był ze stali, lekkiej i giętkiej, ale pancernej.
A może właśnie wolności trzeba się uczyć, żeby się nie dać oszukać i zmanipulować. Mieć wolność we krwi, żeby odważnie stawać w jej obronie, żeby przekazać ją następnym pokoleniom? Może to właśnie jest główne zadanie satyryków. Jeśli tak, Zbigniew Lengren jest mistrzem, wystarczy zobaczyć jego rysunki – one zawsze mówią prawdę, całą prawdę i tylko prawdę. I pewnie dlatego są ciągle, naprawdę bardzo śmieszne – Katarzyna Lengren, córka Zbigniewa Lengrena, „Żartownik Lengrena”.
– Lubił wypić, narozrabiać, miewał koszmarne humory i napady złości, ale nadrabiał obezwładniającym wdziękiem uwodziciela, talentem i inteligencją. Choć przyznam szczerze, że nie był dla mnie rozkosznym dziadkiem, z którym uwielbiałam przebywać, zawsze podziwiałam jego twórczość, wyjątkowy styl i zdyscyplinowanie w realizacji własnych celów, a także liczne, zgromadzone lub wytworzone przez niego skarby. Niedługo przed śmiercią narysował sobie wymarzony nagrobek. Na cokole biuściasta anielica poprawia skrytą pod białą szatą podwiązkę i mruga do widza. Pod spodem napis: „Przechodniu, zrzuć maskę uroczystą – ja byłem humorystą”. I tak właśnie chyba należy o nim opowiadać: z przewagą anegdot, tragiczne momenty wspominając tylko dla szerszego kontekstu – Maria Lengren, wnuczka Zbigniewa Lengrena, „Zeszyty komiksowe” 2019.