1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Kultura

Shonda Rhimes – najbardziej wpływowa producentka telewizyjna Ameryki

„Staram się robić takie programy, które chciałabym sama oglądać. W mojej firmie idziemy za instynktem, realizujemy projekty, które nas zachwycają” – deklaruje Shonda Rimes. (Fot. materiały prasowe)
„Staram się robić takie programy, które chciałabym sama oglądać. W mojej firmie idziemy za instynktem, realizujemy projekty, które nas zachwycają” – deklaruje Shonda Rimes. (Fot. materiały prasowe)
Na jej wizytówce widnieje jedynie skromny tytuł: opowiadaczka historii. Ale Shonda Rhimes jest najbardziej wpływową producentką telewizyjną Ameryki. Jej seriale ogląda cały świat, obsypano ją nagrodami, doczekała się nawet lalki Barbie stworzonej na jej podobieństwo.

Trzy seriale w produkcji jednocześnie, czasem cztery. Każdy to setki miejsc pracy. Budżet na jeden odcinek to średnio 5 milionów dolarów. To daje 70 godzin telewizji i 350 milionów dolarów na sezon. Ponad połowa to seriale, które sama stworzyła, nie tylko wyprodukowała. Na całym świecie są nadawane w 256 miejscach w 67 językach dla 30-milionowej publiczności – tak opowiadała o swojej pracy w 2016 roku, kiedy wygłaszała pogadankę w ramach konferencji TED. Już wtedy była najważniejszą producentką telewizyjną na świecie. Nie najważniejszą czarnoskórą producentką, ale najważniejszą producentką i kropka.

Może się wydawać, że jej przemówienie to amerykańska propaganda sukcesu, ale nie ma w nim odrobiny przesady. Kariera Shondy Rhimes jest jak kobieca wersja mitu o królu Midasie – wszystko, czego dotknie, zamienia się w złoto. Jej dobra passa zaczęła się w 2005 roku, kiedy stacja ABC, bez wielkiego entuzjazmu, zdecydowała się na emisję serialu „Chirurdzy”. Shonda była jego producentką wykonawczą i główną scenarzystką. To wtedy powstała firma Shondaland zajmująca się produkowaniem telewizyjnych seriali. A na zamówienia nie trzeba było czekać, bo pierwsza produkcja Shondalandu okazała się wielkim hitem. Stała się jednym z najdłużej emitowanych seriali w amerykańskiej telewizji, niedługo powstanie jego 19., tym razem chyba już naprawdę ostatni sezon. W rezultacie tego oszałamiającego sukcesu stacja ABC kupiła u niej kolejne tytuły, najpierw „Skandal” o czarnej specjalistce od wizerunku, zakochanej w prezydencie, potem „Sposób na morderstwo”, sądowy kryminał z Violą Davis w roli genialnej wykładowczyni i adwokatki. Flagowi „Chirurdzy” doczekali się nie tylko gry komputerowej, lecz także spin-offów, czyli seriali nawiązujących do jego bohaterów i fabuły (mowa o „Prywatnej praktyce” i „Stacji 19”). Obliczono, że w ciągu 13 lat produkcje Shondalandu, gromadząc przed ekranami miliony widzów, zarobiły dla ABC ponad 2 miliardy dolarów. Dla niej oznaczało to silną zawodową pozycję i deszcz nagród. Trafiła na listę stu najbardziej wpływowych osób magazynu „Time”, oba uniwersytety, na których studiowała, przyznały jej honorowe doktoraty, dostała cztery nominacje do Emmy, zdobyła też większość wyróżnień przyznawanych przez środowisko amerykańskich scenarzystów i producentów telewizyjnych.

Nie daj się nabrać

Wbrew pozorom sukces nie towarzyszył jej od początku, choć od początku miała bardzo duże ambicje. Jako nastolatka marzyła, że zostanie powieściopisarką nagrodzoną Noblem, drugą Toni Morrison. Problem polegał na tym, że Toni Morrison już istniała, a literackie próby Shondy Rhimes nie były najlepiej oceniane przez wydawców. Drugie magisterskie studia – na Uniwersytecie Południowej Kalifornii – to nie była więc już literatura angielska, ale pisanie scenariuszy. W czasie studiów dostała się na staż u Debry Martin Chase, czarnej producentki, która szybko stała się jej mentorką; wkrótce potem dziewczyna zatrudniła się w firmie producenckiej Denzela Washingtona. Kiedy więc jej rówieśnicy zajmowali się korzystaniem z życia, ona pisała scenariusze. Zwieńczeniem tego etapu jej życia był scenariusz do filmu „Crossroads”, filmowego debiutu Britney Spears, bezceremonialnie obśmianego przez krytykę. Niewypałem okazał się też napisany przez Rhimes pilot serialu o korespondentce wojennej, nigdy go nie wyemitowano.
Nie traciła jednak wiary w siebie, z jej publicznych wystąpień i książki „Year of Yes. How to Dance It out, Stand in the Sun and Be Your own Person” [Rok na tak. Jak to wytańczyć, stać w słońcu i nie stracić siebie], która oczywiście z miejsca trafiła na listę bestsellerów „New York Timesa”, można wyłuskać jej życiową filozofię: Zamiast marzyć, działaj. Samo marzenie jeszcze nikogo nie doprowadziło do celu. Jeśli obiecują ci sukces bez ciężkiej pracy, nie daj się nabrać.

Skąd u niej tyle siły i determinacji? Cóż, nie da się jej dopasować do wzoru „od zera do milionera”, ogromny kapitał wyniosła z domu. Pochodzi z inteligenckiej rodziny. Ojciec wykładał na Uniwersytecie Południowej Kalifornii, mama po odchowaniu szóstki dzieci obroniła doktorat. Shonda, najmłodsza z rodzeństwa, była oczkiem w głowie rodziców, od wczesnych lat rozwijali jej kreatywność. Już jako przedszkolak dyktowała mamie opowiadania. „To doświadczenie sprawiło, że później nigdy nie bałam się, że napiszę coś głupiego” – wspomina. Rodzice zaszczepili w niej feministyczną świadomość, poczucie własnej wartości, zadbali też, by trafiła do college’u Dartmouth, należącego do prestiżowej Ligi Bluszczowej, zrzeszającej najlepsze uczelnie w USA.

Recepta na dobry serial

„Staram się robić takie programy, które chciałabym sama oglądać. W mojej firmie idziemy za instynktem, realizujemy projekty, które nas zachwycają” – deklaruje.
Popularność pisanych przez nią fabuł z pewnością bierze się również stąd, że budując swoje historie, garściami czerpie z życia. To nie przypadek, że ojciec głównej bohaterki „Skandalu” powtarza jej, że jeśli chce coś osiągnąć, musi pracować dwa razy więcej niż inni – to samo powtarzał Shondzie jej ojciec. Sama twierdzi, że jej bohaterki są do niej podobne: ambitne, choć lojalne wobec przyjaciół, często kochają swoją pracę i jej się poświęcają, są niezależne, silne i znają swoją wartość. Odnoszą zawodowe sukcesy i mają dość skomplikowane życie uczuciowe. „W moich serialach to kobiety grają pierwsze skrzypce, a mężczyźni są elementem dekoracyjnym” – mówi. Ta deklaracja odbija się również w jej życiowych wyborach. Nigdy nie widziała się w roli żony, za to w roli matki już tak.

Pierwszą córkę adoptowała w 2002, u progu swojej kariery, drugą – dziesięć lat później, trzecią urodziła jej surogatka w 2014 roku. „Gdy miałam pięć lat, wiedziałam, że będę mieć trójkę dzieci i wszystkie będą dziewczynkami. Wiedziałam też, że nigdy nie będę mieć męża” – wyznała u Oprah Winfrey. Shonda uważa, że społeczeństwo pragnie wymusić na kobietach obowiązek posiadania partnera. A ona tej propagandy nie kupuje. Bez ogródek przyznaje, że na mężczyznę nie ma w jej życiu miejsca. „Większość kobiet dorasta w przekonaniu, że romantyczne uczucie i bycie kochaną to najwspanialsza rzecz, jaka je może spotkać, ja przez całą swoją karierę próbuję dekonstruować ten mit” – mówi.

Znakiem rozpoznawczym Shondy stało się też to, że do obsady swoich produkcji zatrudnia Azjatów, Latynosów i Afroamerykanów w rolach zarezerwowanych dotąd dla białych aktorów. Dziś wydaje się to czymś zwyczajnym, ale w swoim czasie było rewolucyjne, a Rhimes komplementowano jako wizjonerkę, która wprowadza rasową różnorodność i tematykę związaną z tożsamością seksualną do telewizji. To nie przypadek, bo sama zapewnia, że nie dotarłaby na szczyt, gdyby nie kobiety, takie jak Oprah Winfrey czy Whoopi Goldberg. Dzięki nim jako młoda dziewczyna mogła zobaczyć, ile czarna kobieta może osiągnąć w zdominowanym przez białych mężczyzn show-biznesie.

Tytanka domatorka

Kiedy wydawało się, że osiągnęła wszystko, postanowiła odejść z tradycyjnej telewizji i podpisać umowę z Netflixem. Za wyprodukowanie ośmiu seriali jej firma dostała zawrotną sumę 150 milionów dolarów. Shondę do zmiany pracodawcy przekonały jednak nie tylko pieniądze. Netflix zagwarantował jej twórczą wolność, bez konieczności dostosowania pomysłów do oczekiwań odbiorców i reklamodawców, bez obyczajowej cenzury. Prezes streamingowego giganta bez mrugnięcia okiem pogodził się też z tym, że nie zamierza robić kolejnej wersji „Chirurgów”. Miał nosa, bo pierwszy tytuł Shondalandu, „Bridgertonowie”, w ciągu pierwszego miesiąca obejrzano w 82 milionach domów na całym świecie. Przebojem okazał się też drugi sezon. Nic dziwnego, że ogłoszono produkcję dwóch kolejnych, a nawet spin-offu, miniserialu o życiu królowej Charlotty. Sukcesem był też tytuł nie tylko wyprodukowany, lecz także napisany przez Shondę Rhimes – „Kim jest Anna?”.

Do współpracy z Netflixem nigdy by nie doszło, gdyby nie tytaniczna praca Shondy. Długo czuła się nieswojo, że zamiast w domu woli siedzieć w pracy. To zmieniło się podczas pandemii, kiedy nieoczekiwanie dla siebie samej stała się domatorką. Teraz rano wysyła dzieci do szkoły, a potem aż do południa zajmuje się wyłącznie pisaniem. Ma zwyczaj odgrywać na głos wymyślane przez siebie dialogi, często w słuchawkach na uszach. Wczesne popołudnie przeznacza na spotkania, kończy do 15, musi poczytać i posłuchać podcastów, żeby być na bieżąco. Wcześniej uważała się za pracoholiczkę, ale nauczyła się sobie radzić z zapędami do uciekania w pracę. Podczas pandemii stała się jedną z tych osób, które każdego dnia gotują i podsłuchują szkolne zajęcia dzieci na Zoomie. Odkryła też, że o wiele bardziej twórcza potrafi być w domu. I nie ustaje w pracy nad budowaniem swojego imperium. W zeszłym roku umowa z Netflixem została rozszerzona, nie będzie się ograniczać do produkowania filmów i seriali. Doszła jeszcze sprzedaż gadżetów związanych z produkcjami, a także organizowanie wydarzeń na żywo. Shonda już w 2017 roku postanowiła wyjść poza branżę telewizyjną. Uruchomiła platformę redakcyjną Shondaland.com na stronie Hearst Media, a w 2019 roku – spółkę Shondaland Audio, tworzącą podcasty. Czyżby przeczuwała koniec epoki telewizji? A może chodzi o wierność swojej dewizie, że największym ryzykiem w życiu jest niepodejmowanie żadnego ryzyka?!

(Fot. materiały prasowe) (Fot. materiały prasowe)

Marzenia do spełnienia

„Mam swoją własną Barbie! Jestem dumna, że znalazłam się wśród 12 niesamowitych kobiet, które zbudowały swoje zawodowe kariery, przełamując społeczne ograniczenia” – napisała na Instagramie Shonda Rhimes. Kobiety, o których wspomniała Shonda, stały się wzorem dla lalek w ramach globalnego projektu Dream Gap marki Barbie. Jego celem jest walka z uprzedzeniami, które sprawiają, że już pięcioletnie dziewczynki tracą wiarę we własne możliwości i rezygnują ze swoich marzeń i aspiracji. Barbie stara się inspirować dziewczynki i przekonać je, że mogą osiągnąć to, co sobie wymarzą, i zostać, kim chcą. Stąd pomysł, aby wzorem dla lalek stały się kobiety sukcesu z całego świata i z różnych branż, które świetnie sprawdzają się w roli wzorów do naśladowania. Wśród nich poza Shondą znalazły się między innymi: Adriana Azuara z Meksyku, twórczyni firmy All4Spa z branży wellness; Doani Emanuela Bertain z Brazylii, nauczycielka i edukatorka; Jane Newton z Australii, współzałożycielka programu mindfulness Smiling Mind; Pat McGrath z Wielkiej Brytanii, najbardziej wpływowa makijażystka na świecie i twórczyni firmy produkującej kosmetyki; Lan Yu z Chin, projektantka mody; Sonia Peronaci z Włoch, założycielka strony GialloZaferano.it z przepisami kulinarnymi.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze