1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Kultura
  4. >
  5. „Diana. The Princess” – w złotej klatce. O filmie rozmawiają Grażyna Torbicka i Martyna Harland

„Diana. The Princess” – w złotej klatce. O filmie rozmawiają Grażyna Torbicka i Martyna Harland

Dokument „Diana. The Princess” (reż. Ed Perkins) można jeszcze obejrzeć w niektórych kinach. (Fot. M2 Films)
Dokument „Diana. The Princess” (reż. Ed Perkins) można jeszcze obejrzeć w niektórych kinach. (Fot. M2 Films)
Sztywna dworska etykieta oraz żądne sensacji media – dwa źródła nacisku, które – jak się dziś ocenia – przyczyniły się do nieszczęść księżnej Diany. A czy my, obserwatorzy tego spektaklu, możemy o sobie powiedzieć, że jesteśmy wolni od oczekiwań i narzucanych nam ograniczeń? O dokumencie „Diana. The Princess” rozmawiają filmolożka Grażyna Torbicka i psycholożka Martyna Harland.

Martyna Harland: Powstało tak wiele filmów o księżnej Dianie, że można by spytać, co nowego wniesie kolejny? A jednak najnowszy dokument Eda Perkinsa przedstawia zupełnie inną perspektywę. To jest film bardziej o nas, widzach. A także systemie, który niszczy ludzi i do którego trzeba się dopasować. Nie ma w tym filmie zaglądania do psychiki głównej bohaterki, jest za to projekcja i przestrzeń dla widza.
Grażyna Torbicka:
Zgadzam się. To jest między innymi film o tym, w jaki sposób opinia publiczna – media i paparazzi, mogą zaszczuć człowieka. Przepraszam za to mocne porównanie, ale myślę, że Diana była dla niektórych po prostu zwierzyną, którą trzeba upolować. Każdy jej ruch czy pojawienie się w przestrzeni publicznej było komentowane i przez wszystkich oceniane. Dlatego to jest film o nas i o tym, co potrafimy zrobić z drugim człowiekiem, który jest na świeczniku. Do jakiego stanu możemy doprowadzić osobę, której życiem się interesujemy.

Co najbardziej poruszyło Cię w tym filmie?
Postać księżnej Diany pozostaje dla mnie wciąż tajemnicą, mimo że obejrzałam wszystkie filmy i seriale, które o niej powstały. Dorastałam wraz z nią, jako moją rówieśniczką, ona była z rocznika 61, a ja jestem z 59. Ale przyznam, że wciąż nie wiem, gdzie w tym wszystkim była prawdziwa ona – Diana. Wydaje mi się, że zagubiła się w życiu, może przez to, że młodo wyszła za mąż i od razu weszła w środowisko dworskie, w którym panowały tak sztywne nakazy i zasady. Nie do końca zdawała sobie sprawę z tego, jak to będzie wyglądało i co to właściwie dla niej znaczy. Nie dostała też odpowiedniego wsparcia. Podobno wyszła za księcia Karola z miłości. Ale czy naprawdę kochała go w momencie, gdy brali ślub? A może tylko była zauroczona bajką o zostaniu księżniczką?

Myślę, że dzisiaj niewiele kobiet chciałoby być na jej miejscu i zostać żoną księcia, szczególnie po tym filmie.
Cóż, okazuje się, że bycie księżniczką wcale nie oznacza pięknego i łatwego życia. Być może Diana powinna dojrzeć do swojej roli, ale nie było jej to dane. Przeżyła liczne rozczarowania, spotkało ją wiele zawodów oraz zdrad ze strony Karola, czuła się osamotniona. To była księżniczka, która może i ma swoją komnatę, i wszystkie dwórki wokół siebie, ale nie ma miłości. Więc po co właściwie nią być? Kiedy Ty się zdenerwujesz, to możesz wyjść z domu i trzasnąć drzwiami, a potem wrócić po dwóch godzinach, ewentualnie czterech. A Diana tego zrobić nie mogła. Była uwięziona w złotej klatce.

Moim zdaniem największa zmiana, jaka w nas zaszła od czasu śmierci Diany, jest taka, że dzisiaj już wiemy, że nie ma nadludzi ani superbohaterek. Teraz mówimy: odpuść, zwolnij.
Kiedyś wszystkim nam się wydawało, że dwór królewski to inny, leszy świat. Olimp, do którego my, śmiertelnicy, nie mamy dostępu. Ale że dzisiaj kamery zaglądają wszędzie, nawet do sypialni królowej Elżbiety, widzimy, że zaludniają go zwyczajni ludzie, dokładnie tacy jak my. Tak więc nie ma co im tego życia zazdrościć. To tylko mit, że to są jacyś inni, wspaniali ludzie, o wysokiej kulturze osobistej, z zasadami. Okazuje się, że nikt nie jest bez skazy.

Mocno zidentyfikowałam się z bohaterami tego dokumentu, bo gorsetem może być dla nas wszystko! To może być patriarchat. To mogą być oczekiwania wobec tego, co to znaczy być matką, partnerką, kobietą czy mężczyzną… W filmie na pierwszy plan wybija się system oczekiwań i ciągła ocena innych, to jest wprost nie do wytrzymania!
Dlatego niektórzy rezygnują z tych przywilejów, ale i obowiązków, jak zrobili to Harry i Meghan.

W filmie pada takie zdanie, że to nie ludzie mają się zmieniać czy dopasowywać, trzeba raczej zmienić reguły, zasady i przekonania – monarchie czy instytucje. Myślę, że żyjemy dzisiaj w czasie dużych zmian i ten dokument dobrze się w to wpisuje.
Uważasz, że dzisiaj stajemy się lepsi, w sensie bardziej świadomi świata, w jakim żyjemy i bardziej świadome siebie jako kobiety?

Tak, uważam, że my, kobiety, dajemy sobie dziś więcej prawa do wolności. Zdejmujemy z siebie różne gorsety.
Dobrze, że mówisz to jako osoba dużo młodsza ode mnie i reprezentująca inne pokolenie. Cieszę się, że masz takie wrażenia, obserwując swoje rówieśniczki, bo dla mnie ten proces jest raczej związany z kolejnymi etapami życia – dopiero dojrzałość przyniosła mi większą samoświadomość. Trudno mi porównywać siebie jako trzydziestoparolatkę i siebie dzisiaj, bo żyjemy w zupełnie innym świecie i innych okolicznościach. Dzisiaj jestem w stanie odnaleźć swoją ścieżkę właśnie dzięki temu, co osiągnęłam w życiu i co dało mi satysfakcję. Myślę, że nam, kobietom, to bardzo pomaga uniezależnić się od ocen innych ludzi. Pytanie, czy młodym dziewczynom dzisiaj rzeczywiście łatwiej odnaleźć siebie i swoje miejsce w życiu. Co one zrobiłyby z takim gorsetem, który miała na sobie Diana? Czy w ogóle by go założyły?

Gdybym miała powiedzieć, dla kogo ten film mógłby być terapeutyczny, to myślę, że mówi nam: „Dziewczyno, nie wchodź w gorset, który proponuje ci ten świat. Najpierw poznaj siebie, to, kim jesteś i czego chcesz. Z kim chcesz być albo bez kogo. I właściwie to jeszcze po co”. Uważam też, że młodym dziewczynom z pokolenia Z nie trzeba o tym mówić tak często, jak pokoleniu 35- czy 60-latek – one są już tego świadome, a my dalej nosimy w sobie mnóstwo nieświadomych gorsetów…
Myślisz, że młode pokolenie kobiet robi bardziej to, czego chce, niż to, czego oczekują od nich inni? Pamiętaj jednak, że czasami ta wolność, o którą walczymy i której pragniemy, jest dla nas samych trudna do uniesienia, zwłaszcza bez wsparcia otoczenia. Myślę, że tak mogło być też z Dianą. Dlatego zanim zaczniemy walczyć o naszą wolność z wrogim światem, powinniśmy sobie uświadomić, co jest dla nas gorsetem, bo to sprawa bardzo indywidualna.

Reżyser tego filmu twierdzi, że bardzo dobrze pamięta moment, w którym zginęła Diana, miał wtedy 11 lat, dokładnie tak jak i ja. Czuł nie tyle smutek, co niezrozumienie, dlaczego ludzie reagują tak na osobę, której nawet nie znali. A czy Ty pamiętasz ten czas, kiedy to się stało – co wtedy myślałaś i czułaś?
Pamiętam, że kiedy przyszła wiadomość o tym, że Diana jest w bardzo ciężkim stanie, byłam drugi dzień na festiwalu filmowym w Wenecji. Właściwie nie było wiadomo, co zrobić z tą informacją, bo nikt nie był w stanie tego pojąć. Przecież księżniczki nie umierają ot, tak sobie! Sama, przyznaję, czułam, że Diana to kobieta, która igra z losem. Miała wszystko. Miała dwóch synów, którzy jej potrzebowali, a jej romanse z kolejnymi kochankami były dla nich na pewno bolesne. Ale wtedy nie było jeszcze wszystkich filmów i książek o sytuacji Lady D. Nie wiedzieliśmy, jak wyglądało jej życie za zamkniętymi drzwiami pałacu. Dopiero później wyszło na jaw, jak zachowywał się wobec niej Karol, i zaczęłam lepiej ją rozumieć. Dziś wiem, że wszystko, co robiła, to była ucieczka, chęć powiedzenia: „Ale zaraz, chwileczkę, to jestem ja i moje pragnienia. Ja przecież istnieję! Mam swoje potrzeby i uczucia”. Moja reakcja pokazuje, jak łatwo jesteśmy w stanie ocenić i skreślić drugą osobę na podstawie zaledwie szczątkowych informacji, nie zawsze zastanawiając się nad tym, jaka jest prawda…

Jak myślisz, co mogłoby pomóc kobietom będącym w takiej sytuacji jak Diana? Moim zdaniem ta bohaterka miała w sobie gotowość do popełniania błędów, była naturalna, a nie usztywniona jak reszta rodziny królewskiej. Dopiero środowisko, w którym przebywała, sprawiło, że zinternalizowała pewne zasady, uwewnętrzniła je, ale to ją zjadało od środka.
Myślę, że w przeciętnej, zdrowej rodzinie czy relacji to jest kwestia rozmowy, otwartości i szukania porozumienia. To oczywiście bardzo trudne, ale na początek wystarczy chęć poszukiwania kompromisu. Jednak gdy dochodzi do tego etykieta dworska, to znacznie utrudnia sprawę i myślę sobie: jak dobrze, że nigdy nie znalazłam się za tymi zamkniętymi drzwiami…

A ja myślę, że wiele rzeczy dzisiaj jest nadal naszym gorsetem…
Oczywiście, trzeba tylko chcieć i umieć to dostrzec. Często to środowisko narzuca ci myślenie, że coś wypada albo nie. A tym „czymś” są różne problemy na różnych etapach naszego życia, dlatego tak ważne jest rozpoznawanie swoich potrzeb, emocji, swojej wrażliwości – i to właśnie staramy się robić w naszych filmoterapeutycznych rozmowach. Dokument „Diana. The Princess” na pewno może nam w tym pomóc.

Grażyna Torbicka, dziennikarka, krytyczka filmowa, dyrektor artystyczna Festiwalu Filmu i Sztuki „Dwa Brzegi” w Kazimierzu Dolnym. W latach 1996–2016 była autorką cyklu „Kocham Kino” TVP2.

Martyna Harland, autorka projektu Filmoterapia.pl, psycholożka, wykładowczyni Uniwersytetu SWPS, dziennikarka. Razem z Grażyną Torbicką współtworzyła program „Kocham Kino” TVP2.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze