1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Kultura

Lektury na jesień – nowości książkowe

Bonnie Garmus, „Lekcje chemii” – literacki debiut po sześćdziesiątce. Mówimy w dodatku o bestsellerze. Już trwają prace nad ekranizacją. (Fot. materiały prasowe)
Bonnie Garmus, „Lekcje chemii” – literacki debiut po sześćdziesiątce. Mówimy w dodatku o bestsellerze. Już trwają prace nad ekranizacją. (Fot. materiały prasowe)
Jesienią na stoliku przy łóżku warto zgromadzić pokaźną stertę książek. Oto kilka, które polecamy do niej dołożyć, a potem oczywiście przeczytać!

„Moja żona nie tańczy”, Tove Ditlevsen

Wreszcie są po polsku! Opowiadania jednej z najciekawszych duńskich pisarek XX wieku.

Jak wiele da się przekazać, mówiąc niewiele? „Moja żona nie tańczy” to zbiór zwięzłych historii o najważniejszych relacjach między ludźmi. Zapominamy, że uległość i rezygnacja z siebie to nie to samo co potrzebny kompromis, a cierpienie nie świadczy od razu o wielkiej miłości. Poruszające jest choćby opowiadanie o owdowiałym ojcu. Dorosłe dzieci chcą uszczęśliwić go działką, na którą się zrzucają. On o żadnej działce nie marzy, one oczekują wdzięczności. Inna bohaterka czuje się jak nastolatka, a ma zostać babcią. Ditlevsen, autorka wspaniałej „Trylogii kopenhaskiej”, subtelnie przypomina, że trudno żyć zarazem w zgodzie ze sobą i innymi. Mój ulubiony fragment: „Związek z nim dał jej cudowne poczucie bezpieczeństwa, chociaż głównie przed ślubem i głównie jako myśl o poczuciu bezpieczeństwa. Z bliska okazało się, że owo poczucie (…) ją ogranicza, uciska jej duszę jak za ciasne buty”. Pytanie, co z tym zrobić: przywyknąć do do bólu czy pozbyć się butów?

Tove Ditlevsen to jedna z najciekawszych pisarek duńskich XX wieku. Książka „Moja żona nie tańczy” wreszcie ukazała się po polsku. (Fot. materiały prasowe) Tove Ditlevsen to jedna z najciekawszych pisarek duńskich XX wieku. Książka „Moja żona nie tańczy” wreszcie ukazała się po polsku. (Fot. materiały prasowe)

„Lekcje chemii”, Bonnie Garmus

Główną bohaterką „Lekcji chemii” jest świetnie wykształcona chemiczka, która zostaje… gospodynią programu kulinarnego. „Kolację o szóstej” ogląda cała Ameryka, bo Elizabeth Zott nie dość, że ma charyzmę, to jeszcze wie, jak zrównoważyć dietę (pierwiastki i mikroelementy w odpowiednich proporcjach). Jest profesjonalna, ale nie uśmiecha się do ekranu, nie próbuje przypodobać widzom. Dodajmy, że są lata 60. Etat w instytucie chemii Elizabeth straciła dekadę wcześniej, bo zaszła w ciążę bez ślubu. Śledzimy drogę jej kariery, skutecznie komplikowaną przez paradę seksualnych drapieżców, a także zwykłych mizoginów, którym trudno pojąć, że kobieta może być naukowczynią, bystrą badaczką, pionierką. No i samych kobiet, które podtrzymują ten stan rzeczy. Zott idzie pod prąd – i jeszcze nie boi się przyznać na wizji, że nie wierzy w Boga… A kuchnia? „Dla Elizabeth gotowanie nie było jakimś wyznaczonym wszystkim kobietom obowiązkiem. (…) było dla niej chemią. Może dlatego, że gotowanie naprawdę nią jest”. Debiutancka powieść Bonnie Garmus – wcześniej pracującej jako copywriterka – to relacja z walki o niezależność i równość. I gorzka pigułka, bo przecież ta walka nadal się toczy. Ale zarówno w „Lekcjach chemii”, jak i w życiu znajdują się sojusznicy, i to nimi warto się otaczać.

Bonnie Garmus, „Lekcje chemii” (Fot. materiały prasowe) Bonnie Garmus, „Lekcje chemii” (Fot. materiały prasowe)

„Dolina kwiatów”, Niviaq Korneliussen

Dni polarne są męczące. To jakby żyć ciągle w świetle reflektorów. Na Grenlandii słońce razi i odsłania mroczne tajemnice. Pisze o tym w swojej powieści młoda autorka (rocznik 1990) Niviaq Korneliussen. W jej ojczyźnie często dochodzi do samobójstw. Tak często, że się o tym nawet nie rozmawia. Bohaterka chce się stąd wyrwać, ma dość smutnych emotikonów na Facebooku, ucieka więc do Danii, zostawia ukochaną. Brzmi niewesoło, ale to bardzo potrzebna, przerywana humorem medytacja nad życiem i tym kluczowym momentem, kiedy „przestaje się chcieć”.

Niviaq Korneliussen, „Dolina kwiatów” (Fot. materiały prasowe) Niviaq Korneliussen, „Dolina kwiatów” (Fot. materiały prasowe)

„Byłam katolickim księdzem”, Tomasz Maćkowiak

90-letnia Ludmila Javorová pół wieku temu została wyświęcona na księdza na jednym z czeskich poddaszy. Trudno o lepszą konspirację: kobiet, podobnie jak żonatych mężczyzn, nikt nie podejrzewał, że potajemnie odprawiają msze. Stał za tym pomysłem rezolutny biskup Felix Maria Davídek. Myślimy o Czechach, że to świecki kraj, ale katolicyzm miał tam pod górkę, komunistyczne władze rozprawiały się z nim brutalnie. Mimo to przetrwał. Historia jak zwykle jest bardziej skomplikowana niż nasze wyobrażenia. I znacznie ciekawsza.

Tomasz Maćkowiak, „Byłam katolickim księdzem” (Fot. materiały prasowe) Tomasz Maćkowiak, „Byłam katolickim księdzem” (Fot. materiały prasowe)

„Nic drobniej nie będzie”, Marcin Wicha

Marcin Wicha („Rzeczy, których nie wyrzuciłem”, „Kierunek zwiedzania”) jest przenikliwym obserwatorem spraw małych, jak moda na… znicze w kształcie Polski. Dostajemy w jednym zbiorze jego felietony, opublikowane i nowe. Powiedziałabym górnolotnie,
że o polskości właśnie, o tym, „że na coś się zanosiło”, nadciągały zmiany polityczne, przyspieszały klimatyczne. Wicha pisze pięknie i z nadzieją nawet o zsypach i starych telefonach, a tekst pod tytułem „Nagłówki” to, bez cienia przesady, majstersztyk.

Marcin Wicha, „Nic drobniej nie będzie” (Fot. materiały prasowe) Marcin Wicha, „Nic drobniej nie będzie” (Fot. materiały prasowe)

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze