W jego przypadku określenie „jeden z najwybitniejszych współczesnych aktorów” wcale nie jest na wyrost. Filmografia Joaquina Phoenixa to istny gatunkowy eklektyzm, na który składa się przeszło pięćdziesiąt skrajnie różnych od siebie ról. On sam najlepiej czuje się w tych trudnych i najmniej oczywistych. Z okazji premiery „Bo się boi”, nowego filmu z udziałem aktora, przypominamy jego najważniejsze kreacje filmowe oraz te, którymi chwycił nas za serca.
– Dobieram filmy ostrożnie i starannie. Chcę robić rzeczy, które wywołują u mnie silne emocje – mówił w jednym z wywiadów. Joaquin Phoenix jest prawdziwym aktorskim kameleonem, który odnajduje się w każdym gatunku filmowym i każdej kreacji – z powodzeniem wcieli się zarówno w zamyślonego samotnika, jak i psychopatycznego mordercę, gwiazdę estrady czy okrutnego cesarza. I choć sam przyznaje, że na planie potrafi być nieznośny, pracę z nim chwalą wszyscy – inni aktorzy, ale też reżyserzy. Podziwiają jego wrażliwość, skupienie i szacunek do aktorstwa.
Co więcej, Phoenix zupełnie nie pasuje do całego świata Hollywood – stroni od imprez branżowych, wywiadów, pozowania na ściankach i lansowania się w mediach społecznościowych. Jest skoncentrowany na pracy i tylko to go interesuje, co wyraźnie widać w jego filmach. Poniżej przypominamy bardziej lub mniej znane kreacje aktorskie Joaquina Phoenixa, które koniecznie trzeba znać.
Joaquin Phoenix (Fot. Rachel Luna/Getty Images)
Choć w filmach i serialach Joaquin Phoenix grał od dziecka, dopiero udział w czarnej komedii „Za wszelką cenę” (1995) z Nicole Kidman okazał się dla niego prawdziwym przełomem zawodowym. Był to pierwszy krok w stronę dużej kariery, a także pierwsza produkcja, w której aktor wziął udział po dłuższej przerwie spowodowanej m.in. tragiczną śmiercią brata, który był jedną z najważniejszych osób w jego życiu [River Phoenix zmarł w 1993 roku w wyniku przedawkowania narkotyków – przyp. red.]. Rola niezbyt rozgarniętego licealisty, który wdaje się w romans z bezwzględną dziennikarką, ponownie obudziła w nim radość z grania i zapewniła uznanie widzów oraz krytyki. Jedna z recenzentek New York Timesa określiła go wtedy jako „kogoś, kogo warto obserwować”.
Przełomem okazał się również rok 2000, kiedy Joaquin Phoenix otrzymał swoje pierwsze nominacje do Oscara i Złotego Globu za rolę cesarza Kommodusa w „Gladiatorze”, głośnej superprodukcji Ridleya Scotta. Występ nie przyniósł deszczu nagród, co do dziś wydaje się wybitnym niedopatrzeniem ze strony Akademii Filmowej i innych gremiów wręczających statuetki, jednak na długo pozostał w pamięci widzów. Była to rola drugoplanowa, choć niesamowicie wyrazista, zagrana dramatycznie i z pasją. Jako główny antagonista filmu Phoenix wypadł niezwykle przekonująco – do tego stopnia, że widzowie jeszcze przez długi czas widzieli w nim głównie posępny czarny charakter o przenikliwym spojrzeniu.
Kolejną ważną produkcją w jego karierze okazał się biograficzny „Spacer po linie” (2005). Aktor zagrał w nim legendarnego piosenkarza Johnny’ego Casha. Wcześniej jednak spotkał się z muzykiem osobiście, a Cash, zafascynowany rolą Phoenixa w „Gladiatorze”, sam poprosił go o przyjęcie propozycji zagrania w filmie. Namaszczenie przez legendę estrady sprawiło, że aktor potraktował rolę nad wyraz poważnie: zapisał się na lekcje śpiewu i gry na gitarze – tak, aby jak najbardziej zbliżyć się do oryginału. W efekcie wszystkie piosenki w filmie zaśpiewał i zagrał sam, co zrobiło wrażenie zarówno na widzach, jak i krytyce. Dzięki temu „Spacer po linie” stał się kolejnym przełomem w karierze aktora. Phoenix otrzymał za niego Złoty Glob, jednak Oscar po raz kolejny powędrował do kogoś innego.
W 2008 roku Phoenix niespodziewanie oznajmił, że rzuca aktorstwo i zostaje raperem. Zmienił wizerunek, zaczął koncertować, a jego ekscentryczne zachowanie rodziło wiele pytań. Gdy wszyscy położyli już na nim krzyżyk, światło dzienne ujrzał mockument „Joaquin Phoenix. Jestem, jaki jestem”. Wszystko okazało się jedną wielką mistyfikacją, eksperymentem, zaplanowanym projektem, który w tajemnicy przed mediami i środowiskiem filmowym Phoenix zrealizował wraz ze swoim wieloletnim przyjacielem Caseym Affleckiem. Zainspirowany programami typu reality-show postanowił zrobić film inaczej. Przez dwa lata odgrywał przed światem rolę tylko po to, aby pokazać, jak media manipulują ludźmi. To się nazywa kreatywność.
W „Mistrzu” (2012) Paula Thomasa Andersona Phoenix wcielił się w kolejną trudną postać, tym razem zmagającego się z traumatyczną przeszłością, własną agresją i niezaspokojonymi potrzebami seksualnymi weterana wojennego. Niezwykle wiarygodna, wręcz hipnotyzująca kreacja zapewniła mu kolejne nominacje do prestiżowych nagród, w tym do Oscara. Niestety, choć występ ten był prawdopodobnie jednym z najlepszych w historii współczesnej kinematografii, statuetka ponownie powędrowała w inne ręce. Spekulowano, że głównym powodem były niepochlebne słowa, które Phoenix wystosował w stronę Akademii Filmowej tuż po otrzymaniu nominacji. Powiedział wówczas, że nagrody zupełnie go nie interesują, a sztuka powinna obronić się sama.
Udział w projekcie „Joaquin Phoenix. Jestem, jaki jestem” sprawił, że aktor zaczął bardziej ostrożnie i starannie dobierać filmowe propozycje, stawiając głównie na takie, które wywołują u niego skrajne emocje. I tak, po znakomitej kreacji w „Mistrzu”, Phoenix zagrał kolejną główną rolę, tym razem w filmie o tajemniczym tytule „Ona” (2013). Futurystyczny melodramat w reżyserii Spike’a Jonze’a to historia samotnego i niezwykle wrażliwego pisarza, który zakochuje się w… nowo zakupionym systemie operacyjnym. Zadanie było niełatwe: aktor musiał grać z kimś, kogo tak naprawdę fizycznie nie ma; kto jest tylko głosem sztucznej inteligencji. Oczywiście Phoenix zrobił to po mistrzowsku, znakomicie oddając głód miłości i bliskości głównego bohatera.
Powiedzieć, że kreacja Joaquina Phoenixa w filmie „Joker” (2019) jest zachwycająca, to jakby nic nie powiedzieć. Aktor zdobył za nią pierwszego w karierze Oscara, statuetkę Złotego Globu, BAFTA, Critics Choice Awards, SAG oraz całą masę innych wyróżnień. Skomplikowana na wielu płaszczyznach rola psychopatycznego mordercy z Gotham okazała się absolutnym majstersztykiem. Niektórzy twierdzą nawet, że to jego aktorskie opus magnum. Poza tym, że aktor wspiął się w niej na wyżyny swoich zawodowych umiejętności, to jeszcze specjalnie na potrzeby filmu zmienił się fizycznie i schudł ponad 20 kg, co realnie wpłynęło na cały proces budowania postaci.
Są aktorzy, którzy po zdobyciu Oscara osiadają na laurach – w końcu lepiej gonić króliczka, niż go złapać. Joaquin Phoenix z pewnością do nich nie należy. Po wyczerpującej psychicznie roli w „Jokerze” postawił jednak na coś zdecydowanie lżejszego – zarówno dla niego samego, jak i dla widza. Lżejszego, ale zagranego na równie wysokim poziomie. Jako nowojorski dziennikarz radiowy, który przemierza Amerykę z mikrofonem, pytając dzieciaki i młodzież o ich życie i plany na przyszłość, ponownie zaskoczył i całkowicie zredefiniował swój wizerunek. W filmie „C’mon C’mon” (2021) Phoenix musiał szarpnąć bowiem za swoje wrażliwsze struny, aby pokazać, jak jego bohater uczy się cierpliwości, odpowiedzialności i dorosłości.
2023 to z pewnością dobry rok dla Joaquina Phoenixa. Obecnie możemy oglądać go w czarnej komedii „Bo się boi” w reżyserii Ariego Astera, która swoją premierę miała dosłownie kilka dni temu. To jednak nie koniec dobrych wiadomości dla miłośników talentu amerykańskiego aktora, ponieważ wkrótce na ekrany trafią aż trzy nowe filmy z jego udziałem: biograficzny „Kitbag” Ridleya Scotta, w którym wcieli się w Napoleona Bonapartego; dramat „The Island” Pawła Pawlikowskiego oraz „Joker: Folie à deux”, czyli druga część kinowego przeboju z 2019 roku, gdzie zagra razem z Lady Gagą. Bez względu na to, czy produkcje te okażą się hitami, czy nie, jednego możemy być pewni: dzięki kreacjom Phoenixa będą to wyjątkowe widowiska warte zobaczenia.