1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Kultura

„Baby Broker” – o filmie rozmawiają Grażyna Torbicka i Martyna Harland

„Baby Broker” podejmuje temat więzów rodzinnych oraz potrzeby bliskości. (Fot. materiały prasowe)
„Baby Broker” podejmuje temat więzów rodzinnych oraz potrzeby bliskości. (Fot. materiały prasowe)
Więzy czy więzi? Co nas tak naprawdę trzyma ze sobą? O najnowszym, nagrodzonym w Cannes, filmie Hirokazu Koreedy „Baby Broker” rozmawiają filmolożka Grażyna Torbicka i psycholożka Martyna Harland.

Martyna Harland: Wyobraźmy sobie, że pewna prostytutka, a raczej jak byśmy dziś powiedzieli, seksworkerka z Busan zabiła człowieka. A uciekając porzuciła swoje dziecko w oknie życia. Co widzimy? A teraz zobaczmy film „Baby Broker” Hirokazu Koreedy… Czuć różnicę.
Grażyna Torbicka: Bo żaden z bohaterów tej opowieści Koreedy nie jest taki, jak nam się wydaje! To kluczowe w całej tej historii. Najpierw poznajemy młodą dziewczynę, która zostawia swoje dziecko pod oknem życia. Później nocnych stróżów w przykościelnym sierocińcu, którzy tak naprawdę polują na pozostawione dzieci, to znaczy raz na jakiś czas takie małe dziecko sobie kradną, wymazując rejestrację na kamerze, i sprzedają je parze mającej problem z zajściem w ciążę. Mówiąc wprost, handlują dziećmi. Po chwili okazuje się jednak, że najstarszy z handlarzy jest niesamowicie opiekuńczym i czułym człowiekiem. A główna bohaterka jest prostytutką czy też seksworkerką, w związku z tym rewidujemy nasze zdanie na jej temat… po to, żeby w dalszej części filmu zorientować się, że sytuacja wygląda jeszcze inaczej!

Tego rodzaju paradoksy powodują, że jako widzowie coraz bardziej podążamy za tymi postaciami, ciekawią nas i ku własnemu zaskoczeniu orientujemy się, że zaczynamy im kibicować. Tak naprawdę cały ten z pozoru przestępczy świat okazuje się pełen empatii, zrozumienia i czułości. Bardzo to dziwne… ale u Koreedy tak właśnie jest!

Myślę, że dzięki temu jego kino jest niezwykle terapeutyczne. Pokazuje, że mamy w sobie wszystko, zarówno to, co dobre, jak i to, co złe. Dostrzegamy to właśnie w momencie, gdy identyfikujemy się z bohaterami.
Nie będziemy oczywiście opowiadać wszystkiego szczegółowo, żeby nie zepsuć państwu przyjemności z seansu, ale cała ta historia przede wszystkim pokazuje, że każdy z nas potrzebuje drugiego człowieka.

Koreeda niezwykle umiejętnie obrazuje to również we wcześniejszych filmach, jak choćby w „Złodziejaszkach”, o których rozmawiałyśmy w naszej filmoterapii. Jeśli mamy poczucie, że w ogóle kogoś interesujemy, że coś dla kogoś znaczymy, to jest nam w życiu łatwiej. Nawet jeśli robimy coś, czego być może nie powinniśmy.

Koreeda kogoś takiego nie odrzuca. On go nam pokazuje i mówi: zobacz, ta osoba zachowuje się w ten sposób, bo nikt nigdy nie wyciągnął do niej ręki.

Dlatego mnie najbardziej poruszyła scena, w której bohaterowie mówią sobie nawzajem po kolei: „dziękuję ci, że się urodziłaś/eś”.
To przepiękna scena, zresztą w tym filmie jest wiele wzruszających scen. Właśnie: wzruszających, nie sentymentalnych czy ckliwych. Koreeda nie pokazuje swoich bohaterów po to, żebyśmy ich polubili. Nie polewa ich lukrem, wręcz przeciwnie, odsłania też ich ciemne strony, ich zwątpienie czy życiową niepewność. A my i tak ich lubimy, bo widzimy ich motywację. Oni przeważnie chcą dobrze.

Przyglądając się im, zaczynamy – według naszej wrażliwości i doświadczenia – wybierać sobie z całej tej wielkiej rodziny postaci, którym kibicujemy, bo gdzieś tam czujemy z nimi emocjonalny związek. Tak jak powiedziałaś, każdy z nas ma w sobie zło i dobro. Dlatego każdemu z nas w pewnym momencie zadzwoni dzwoneczek: „halo, zobacz, to jesteś właśnie ty”.

Koreeda buduje w swoich filmach rodziny z wyboru, a nie z krwi, relacje, w których są bardzo silne więzi między ludźmi. Pokazuje też, jak łatwo możemy kogoś skrzywdzić i skreślić. A przecież z każdej sytuacji da się wyjść na prostą.

Jest tu bohater lub bohaterka, z którymi utożsamiałaś się szczególnie?
Podążałam przede wszystkim za główną bohaterką So-young, ale także za najstarszym z tej paczki, Sang-hyeonem, który tak dokładnie sprawdza, do kogo trafiają sprzedawane przez niego dzieci. Chce się upewnić, czy te osoby na pewno na to zasługują. To jest kapitalne, w jaki sposób on to robi, niczym dobry psycholog ma przygotowany cały zestaw pytań, który pozwala mu stwierdzić, czy ci ludzie są godni tego, żeby zostać rodzicami.

Jeżeli mogłabym wybrać sobie filmowego ojca czy opiekuna, który stanowiłby dla mnie drogowskaz w życiu, to byłby nim zdecydowanie Hirokazu Koreeda. Za to, z jaką czułością i empatią patrzy na swoich bohaterów.
Ten reżyser ma w sobie niebywale dużo czułości do ludzi. Wierzy, że każdy z natury jest dobry.

Według mnie główny przekaz, jaki płynie z jego filmów, to: nie oceniać. My i oni – ten podział w jego świecie zanika. Filmy Koreedy to jest dla nas siłownia emocjonalna: zobacz drugiego człowieka bez uprzedzeń, swoich projekcji, stereotypów czy oczekiwań.
A w jaki ciekawy sposób to pokazuje! Nagle na naszych oczach odkrywa kolejne karty z życia danej postaci, a my czujemy się trochę zażenowani jako widzowie, może nawet trochę winni, bo na przykład skreśliliśmy już daną bohaterkę i wydaliśmy na nią „wyrok”. A tu okazuje się, że niesłusznie… W związku z czym bardzo dobrze ogląda się jego filmy.

Jednak mam wrażenie, że „Baby Broker” jest jakoś mocniej dydaktyczny czy moralizatorski od innych jego filmów. Reżyser prowadzi nas tutaj niemalże za rączkę.
Może jest tak dlatego, że po raz kolejny podejmuje podobny temat – rozpadu więzi rodzinnych, a z drugiej strony ogromnej potrzeby bliskości z drugim człowiekiem. Prawdopodobnie reżyser niesiony sukcesem znakomitych „Złodziejaszków” postanowił spojrzeć ponownie na ten problem, ale tym razem od trochę innej strony. Być może dla widzów, którzy dobrze znają jego kino, w niektórych momentach to spojrzenie nie będzie już takie świeże, co oczywiście absolutnie temu filmowi nie umniejsza.

To trochę tak jak u Haruki Murakamiego, innego pochodzącego z Japonii twórcy, który odniósł ogromny sukces czytelniczy ze względu na swoją oryginalność i sposób spojrzenia na życie wewnętrzne bohatera, z którym naprawdę się identyfikujemy. W końcu każdy z nas od czasu do czasu chciałby zejść na dno studni i tam sobie chwilę posiedzieć – tak jak bohater jego „Kroniki ptaka nakręcacza”. Murakami zaczął jednak pisać na zamówienie i rozwijać historie bohaterów, których pokazywał w swoich pierwszych pracach literackich, i to, niestety, nie jest już tak dobre.

To, co jest dla mnie świeże w tym filmie, to wiara w to, że wszystko można zacząć w życiu od nowa! Jeśli tylko mamy obok siebie drugiego człowieka, który się o nas troszczy. To też jest tu niezwykle filmoterapeutyczne i podnoszące na duchu.
To prawda. To najmocniej ujęło mnie w tym filmie. Jest taka scena, w której główna bohaterka zaczyna rozmawiać z przyjacielem o tym, dlaczego oddała swoje dziecko. Na jego pytanie, czemu je w ogóle urodziła, odpowiada: „jeśli kobieta widzi szanse na to, żeby dziecko mogło żyć, nie usunie ciąży”. To, przy całej absurdalnej dyskusji w Polsce na temat prawa do aborcji kobiet, jest kluczowe zdanie tego filmu. Pokazujące głębię i trud podjęcia właściwej decyzji. To jest dokładnie to, co my, kobiety, staramy się wytłumaczyć wszystkim, którzy chcą decydować za nas. Decyzja należy tylko do tej kobiety. Może ktoś jeszcze nieprzekonany zobaczy ten film i wreszcie to zrozumie?

Na koniec chciałabym powiedzieć: Hirokazu Koreeda, dziękuję ci, że się urodziłeś i każdym swoim filmem dajesz nam lekcje empatii i miłości! Żyjemy w czasie wielkich zmian. A zmiana zaczyna się właśnie od rodziny. Myślę, że on bardzo dobrze to czuje i pokazuje.
Rodzina jest takim dziwnym słowem. Koreeda pokazuje, że tu nie chodzi o rodzinę w sensie instytucji i tworu biologicznego, tylko o więzi między ludźmi i bliskość. Bo więzi równie dobrze mogą stać się więzami. Rodzina z krwi może być wprost z horroru, gdzie jedno drugiemu robi krzywdę, podczas gdy są też rodziny bez związku krwi, które będą się starały siebie nawzajem szanować.

Grażyna Torbicka, dziennikarka, krytyczka filmowa, dyrektorka artystyczna Festiwalu Filmu i Sztuki „Dwa Brzegi” w Kazimierzu Dolnym, w latach 1996–2016 autorka cyklu „Kocham Kino” TVP2

Martyna Harland, autorka projektu Filmoterapia.pl, psycholożka, wykładowczyni Uniwersytetu SWPS, dziennikarka. Razem z Grażyną Torbicką współtworzyła program „Kocham Kino” TVP2.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze