1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Kultura

Kim jesteś, Sisi? O filmie „W gorsecie” rozmawiają Grażyna Torbicka i Martyna Harland

„W gorsecie” Marie Kreutzer można obejrzeć w kinach. (Fot. materiały prasowe)
„W gorsecie” Marie Kreutzer można obejrzeć w kinach. (Fot. materiały prasowe)
Egoistka, kobieta narcystyczna – czy buntowniczka, walcząca o swoją wolność? Z pewnością tej Elżbiecie Bawarskiej daleko do cukierkowatości. O filmie „W gorsecie” w reżyserii Marie Kreutzer rozmawiają filmolożka Grażyna Torbicka i psycholożka Martyna Harland.

Martyna Harland: Ciekawe jest to, jak bardzo różnimy się w odbiorze głównej bohaterki, Elżbiety Bawarskiej, znanej jako cesarzowa Sisi (w tej roli świetna Vicky Krieps). Ty uważasz, że nie uniosła wolności, ja, że jest w pełni wolna, co widać zwłaszcza w finale.
Grażyna Torbicka: Zacznijmy od tego, że w tej rozmowie będziemy wyjątkowo mocno spoilerować. W przeciwnym razie nie uda nam się dostać pod gorset naszej bohaterki. Dlatego polecam najpierw zobaczyć film, a później wrócić do naszej rozmowy.

I tak, możemy założyć, że to, co Sisi robi w finale, to przejaw jej wolności. Bo tak właśnie pragnęła postąpić. Podobnie możemy powiedzieć o finale filmu „Thelma i Louise” Ridleya Scotta, w którym widzimy dwie kobiety wjeżdżające z rozpędem autem w przepaść. Jednak one nie mają już szansy na inne rozwiazanie. Jedna z nich popełniła morderstwo, wprawdzie w obronie własnej, ale od tego momentu uciekają przed policją, i jest pewne, że będą skazane. Natomiast Sisi sama wyznacza sobie granice, które chce przekraczać. Zgoda, może tak robić, skoro każdy z nas ma wolną wolę. Grozi jej tylko to, że w którymś momencie życia będzie musiała spojrzeć na swoją przeszłość tak, jak robi to inna kobieca bohaterka – Leda z filmu „Córka” Maggie Gyllenhaal. Kiedy jedzie na wakacje w pojedynkę, przydarza się pewna sytuacja, która przywołuje jej na myśl dawne życie i pewną decyzję sprzed lat. Niestety nie najlepiej na niej wyszła. I bardzo z tego powodu cierpi, a jedynym ukojeniem staje się dla niej telefon do córki.

Ty uważasz, że Sisi wybrała wolność. A ja myślę, że jej nie podołała. Nieustannie poszerzała sobie granice, aż nie było już żadnej alternatywy. Stąd jej skok w nieznane.

Powiedziałaś o niej: egoistka, kobieta narcystyczna. Mam wrażenie, że nie chcesz się do niej zbliżyć, i że jest dla Ciebie antybohaterką.
Zawsze staram się zrozumieć każdego bohatera czy bohaterkę w filmie i oczywiście mogę znaleźć wytłumaczenie dla jej zachowania. Jednak faktycznie daleko mi do filmowej Sisi, bo według mnie ona jest zajęta głównie sobą.

A ja myślę, że współczesny świat, w tym kino, nie daje nam, kobietom prawa do stawiania na siebie. Dlatego tak mnie cieszy, że dostajemy tu niestereotypowy obraz kobiety, w dodatku matki.
Faktycznie tego typu nieoczywiste kobiece bohaterki są bardzo ciekawe i rzadko pojawiają się w kinie. Inny przykład to choćby film „Obiecująca. Młoda. Kobieta” Emerald Fennell. Jej bohaterka też stawia na siebie i ma swój określony cel, ale robi to po to, żeby otworzyć drogę innym. Nie ma jeszcze rodziny, tak jak Sisi. Dlatego myślę o tym inaczej: „OK, niech stawia na siebie, ale dlaczego wobec tego podjęła decyzję, żeby zostać matką i żoną?”. Może porozmawiajmy o jej córeczce, która też ma prawo do wolności i nie musi być pod presją swojej matki. Weźmy jeszcze inną postać, Żenię z filmu „Niemiłość” Andrieja Zwiagincewa. Przecież tej kobiecie nie możesz zarzucić, że ona nie walczy o siebie. Wręcz przeciwnie, chce iść swoją drogą. A jednak oglądając ten film, stoimy po stronie jej synka.

Każdy człowiek ma prawo walczyć o siebie. Tylko musi sobie najpierw zdać sprawę z tego, że są pewne granice, za którymi jest krzywda innych. A jeśli już do tego dochodzi, to dla mnie żadna walka o siebie nie może być uzasadniona. Nie mówię teraz o związkach przemocowych czy takich, w których po prostu zabrakło miłości i muszą się rozpaść. Niech rozpadną się jak najszybciej, bo nie ma sensu mnożyć na świecie nieszczęść. Ale jeśli nie mamy takiej sytuacji, a ktoś chce jednocześnie mieć dzieci, męża, dom i rozwój – to trzeba potrafić sobie te życiowe puzzle ułożyć. Chodzi mi tylko o to. Dlatego właśnie powiedziałam, że filmowa Sisi nie uniosła swojej wolności, te puzzle w jej życiu się niestety nie ułożyły.

Według mnie ten film uwalnia nas, kobiety, szczególnie matki, w tym sensie, że pokazuje: „masz prawo dostrzegać również swoje potrzeby”. Pracę czy męża zawsze można zmienić; tymczasem matką – nawet jeśli odejdzie się od dziecka – jest się już na zawsze. Warto uświadomić sobie, że to dla niektórych kobiet ciasny gorset, a ten film mówi, że nie można zrobić inaczej. Nie chodzi o zachęcanie do takich postaw, a o możliwość.
No to uwaga, znowu będziemy spoilerować. To, co ona robi to przecież nic innego jak samobójstwo. Czy naprawdę uważasz, że to jest całkowite uwolnienie dla kobiety?

Czasami nie ma alternatywy. Przywołam film „Fabelmanowie” Stevena Spielberga, gdzie matka pragnie trochę innego życia, ale długo przymyka oko na swoje potrzeby, decyduje się na bezpieczną opcję, a przez to wpada w kryzys psychiczny. Taki obraz poświęcających się dla rodziny kobiet często się pojawia. Dlatego cieszę się, że tym razem jest to pokazane odmienne. Sisi stawia na siebie wcześniej niż Mitzi u Spielberga, jednak obie są nazywane egoistkami, jedna przez nas, druga przez swoje dzieci.
Dzieci mają prawo mówić o tym, co czują. Ja nawet byłam tym spontanicznym okrzykiem – „mamo, jesteś egoistką, myślisz tylko o sobie” – zaskoczona, w tym sensie, że malutka córeczka w tym momencie jest bardziej świadoma od matki. Przecież Mitzi je zostawia. Jednak jej historia mówi o pewnym niespełnieniu się, o duszy artystki. Ona się zagubiła, to pewnie nie był dla niej odpowiedni związek. Faktycznie mogła zostać wspaniałą pianistką… Ale mamy tu próbę załatwienia tego wszystkiego wspólnie, w rodzinie. To rozstanie jest inną decyzją, podejmowaną wspólnie z dziećmi; być może, przynajmniej dla mnie, to jednak lepsze rozwiązanie.

A ja mam wrażenie, że często gdy tylko kobieta stawia na siebie, to zaraz traci rodzinę…
Nie musi tak być. Jest wiele rodzin, w których rozwijają się ona, on i dzieci, i wszystko gra. Tylko o tym się nie robi filmów, to byłyby nudne. Jeżeli już zakładamy rodzinę, to wchodzimy w pewien gorset, jednak to powinno być świadome. Możemy przecież jej nie zakładać. Przecież nikt nas do tego nie zmusza. Dlatego uważam, że sytuacja Sisi była inna, a nawet że dostała bardzo dużo wolności, jak na dworskie realia.

Dostała wolność? Myślę, że sama ją sobie załatwiała, szukając wszędzie szczeliny dla siebie.
Najpierw trzeba jasno powiedzieć, że ten film nie oddaje prawdy historycznej. Jest tu wiele elementów, które nie są z nią zgodne – choćby takie szczegóły, że wtedy nie było plastikowych mopów, elektrycznych lamp czy okrętu, jak widać w ostatniej scenie. To kino, które pokazuje pewną rzeczywistość ubraną w kostium. Tytułowy gorset może być dworski ale też obyczajowy. Zapewne to filmowe małżeństwo nie czerpie już z miłości, a z obowiązku, ale widać, że para dała sobie nawzajem od początku dużo wolności. On rozumiał, że ona chce i musi robić to, co robi, pozwalał jej na to, dlatego według mnie miała wszystko, czego zapragnęła.

Postrzegam to zupełnie inaczej! Odmiennie odebrałyśmy też scenę jazdy konno z córką, gdy Sisi budzi ją w nocy. Moim zdaniem ona chce jej dać poczucie wolności, bo książki są ważne ale najważniejsze jest w życiu oddychanie – jak mówi scenę wcześniej. Z kolei Ty odebrałaś tę scenę z pozycji dziewczynki.
Ja poczułam, że to było całkowite odebranie wolności tej córce. Byle jaka fanaberia matki, żeby ją wyciągnąć z łóżka i wsadzić na konia! Ta córka przecież tego nie chce. Nie byłoby problemu, gdyby dziecko zaakceptowało propozycję, wtedy nie miałabym żadnych pretensji do Sisi jako rodzica.

Myślę sobie, że to jest świetne w filmoterapii, że możemy odczuwać filmy odmienie. Co Sisi mogłaby zrobić według Ciebie inaczej? Chodzi Ci o to, że powinna podejmować decyzje nie w pojedynkę, tylko wspólnie z rodziną?
Moim zdaniem ta kobieta jest zagubiona. Ma 40 lat i jest już dojrzała, a czuję, że nie do końca wie, jaka jest i czego właściwie chce. Z jednej strony dwór jej odpowiada i zapewnia atrakcje oraz atencję innych. Sisi przecież chce się podobać, łaknie komplementów i nie potrafi się od tego uwolnić. Dlatego zabawa w podmianę z dwórką, która staje się jej sobowtórką, jest według mnie próbą przyjrzenia się sobie z dystansu. Ciekawe jest to, że bohaterka przygląda się sobie poprzez różne sytuacje, które kreuje, tak bardzo chce się do siebie zbliżyć. Ale czy potrafi? Nie jestem tego pewna.

Dla kogo to może być filmoterapia? Dla mnie jest w tym obrazie przekaz: „Kobieto, odważ się i postaw na siebie, swoje potrzeby. Uderz w stół”. Dzięki temu Sisi zachowuje siebie. Według mnie ona dobrze wie, kim jest i czego chce.
A moim zdaniem ten film ogląda się jak bajkę o księżniczce, która właśnie się sobie przygląda. Z jednej strony jest mądra i inteligentna, a z drugiej nie potrafi uwolnić się od swoich kaprysów. No ale ma prawo do kaprysów, w sumie dlaczego nie?

Jak rozumiem zmierzasz do tego, że po prostu warto przyjrzeć się sobie wcześniej niż później?
Chyba nie potrafię dokładnie zdefiniować tej kobiety, czy ona jest dobra czy zła. Ale na pewno myśli głównie o sobie. Widać też, że rzeczywiście pragnie zrywać dworskie gorsety, i nawet nieźle jej to wychodzi… Ale czy robi to z myślą o innych, np. o swojej córce, która jako dorosła nie będzie musiała żyć w takim świecie? Czy jednak tylko i wyłącznie dla siebie?

Grażyna Torbicka, dziennikarka, krytyk filmowy, dyrektorka artystyczna Festiwalu Filmu i Sztuki „Dwa Brzegi” w Kazimierzu Dolnym, w latach 1996–2016 autorka cyklu „Kocham Kino” TVP2

Martyna Harland, autorka projektu Filmoterapia.pl, psycholożka, wykładowczyni Uniwersytetu SWPS, dziennikarka. Razem z Grażyną Torbicką współtworzyła program „Kocham Kino” TVP2.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze