1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Kultura

Czy podążanie za swoimi potrzebami jest samolubne? O kryzysie wieku średniego u mężczyzn rozmawiamy z twórcą filmu „Sundown”

Tim Roth jako Neil w filmie „Sundown” (Fot. materiały prasowe)
Tim Roth jako Neil w filmie „Sundown” (Fot. materiały prasowe)
„Myślę, że wielu mężczyzn w okolicach czterdziestki nosi w sobie myśl, że odmieni swoje życie, wyjedzie daleko albo zostawi rodzinę i uwolni się od wszystkiego, co ogranicza. Tego typu fantazje są jednak naiwne i nie odzwierciedlają rzeczywistości” – mówi reżyser i scenarzysta Michel Franco. Jego najnowszy film „Sundown” właśnie wchodzi na ekrany polskich kin.

„Sundown” jest dla mnie perełką pod kątem filmoterapii. Film ten jest na tyle otwarty na interpretacje, że każdy zobaczy tu inną historię. Co było w nim najważniejsze dla Ciebie?
Chciałem zadać ważne pytania o sens naszego życia: czym jest miłość, rodzina, wolność. Najważniejsze jest dla mnie to, czy, kiedy i gdzie jesteśmy tak naprawdę wolni na tyle, aby podejmować decyzje w zgodzie ze sobą, a nie zgodnie z oczekiwaniami świata i innych. Zdałem sobie sprawę z tego, że istnieje różnica pomiędzy tym, czego się chce, a czego tak naprawdę się potrzebuje.

Neil, główny bohater filmu, jest w kryzysie wieku średniego. Ma młodszą kobietę i nowe życie. Można spojrzeć na to z ironicznym uśmiechem, ale z psychologicznego punktu widzenia taki mężczyzna – zajmując się swoimi potrzebami, które długo odkładane były na bok – postępuje słusznie. Tu rodzi się pytanie: czy podążanie za swoimi potrzebami jest samolubne?
Myślę, że wielu mężczyzn w okolicach czterdziestki nosi w sobie myśl, że odmieni swoje życie, wyjedzie daleko albo zostawi rodzinę i uwolni się od wszystkiego, co ogranicza. Tego typu fantazje są jednak naiwne i nie odzwierciedlają rzeczywistości. To ucieczka. Uważam, że kobiety w kryzysie wieku średniego są mądrzejsze – zdają sobie sprawę z tego, jak szkodliwa jest walka o swoją wolność w tak niedojrzały sposób.

„Sundown” jest filmem o męskiej fantazji. Wiem, że mężczyźni oglądający go mocno kibicują Neilowi, szczególnie na początku, jednak gdy obraz staje się bliższy życiu i zaczyna pokazywać szerszy kontekst, ich nastawienie się zmienia.

Pisałeś ten scenariusz w okolicach czterdziestki, jak twierdzisz – w kryzysie wieku średniego. Czy było to dla Ciebie terapeutyczne?
Wtedy po raz pierwszy zderzyłem się z myślą, ile zostało mi jeszcze czasu w życiu. Wszyscy zdajemy sobie sprawę z nieuchronności śmierci, ale jednak co innego jest to wiedzieć, a co innego – faktycznie to poczuć… W tym wieku po prostu zaczynasz dostrzegać koniec tunelu, który jest daleko, ale jest. To konfrontuje nas z pytaniem o to, jacy jesteśmy naprawdę. Kiedy pisałem scenariusz było mi bardzo ciężko, miałem depresję i potrzebowałem się z tym wszystkim zmierzyć.

W jaki sposób pomogło Ci w tym tworzenie tego filmu?
Pisanie scenariusza było bardzo racjonalnym procesem. Próbowałem poznać wszystkie te emocje, które we mnie pracowały. Prawdziwe katharsis poczułem dopiero w momencie, gdy weszliśmy na plan i zacząłem pracować z dwójką aktorów – Timem Rothem i Charlotte Gainsbourg. Nie rozwiązałem swoich problemów, ani nie znalazłem odpowiedzi na nurtujące mnie pytania, ale oczyściłem się z trudnych emocji, zrozumiałem je. Dzięki temu poczułem się lepiej.

Czego dowiedziałeś się o sobie?
Odnalazłem spokój. Mam też w sobie mniej sprzeczności. Nauczyłem się akceptować różne rzeczy, np. to, jak może wyglądać druga połowa życia. Brzmi trochę depresyjnie, ale wcale tak nie jest, bo jedyne, co możemy zrobić ze swoim życiem, to właśnie je zaakceptować.

Problemem Neila jest właśnie ten wewnętrzny konflikt. Powinien on więcej mówić o tym, z czym się zmaga. To najlepsza rada dla każdego – komunikacja. Z drugiej strony, jeśli powiedziałby wprost, że decyduje się odejść, straciłby swoją wolność. Chciałem zwrócić uwagę na to, że komunikacja nie jest wcale taka prosta, szczególnie dla mężczyzn. Mówi się nam, że powinniśmy otwarcie mówić o swoich problemach, ale co jeśli druga strona nie jest gotowa na to, żeby to przyjąć? Z jednej strony ważne jest to, aby być z tymi, których się kocha, ale czasem odbiera nam to wolność. Miłość nie jest prostym kontraktem z wyznaczonymi granicami. Myślę, że dla wielu mężczyzn jest to problem.

Mówiłeś o depresji i kryzysie – czy próbowałeś terapii?
Terapia jest dobrym pomysłem, bo trzeba rozmawiać o swoich problemach, jednak nigdy jej nie próbowałem. Dla mnie terapeutyczny jest sam proces tworzenia filmu. W ten sposób przepracowuję swoje pragnienia i lęki.

Bohater filmu „Sundown” jest zamknięty na swoje emocje, ciało i potrzeby. Kiedy Alice, po wielu próbach kontaktu, w końcu znajduje go na plaży i pyta, co się dzieje, Neil przeprasza, ale nie ma w nim żadnego poczucia winy. Jest tylko pustka.
Gdyby Neil się otworzył i pokazał Alice, co czuje naprawdę, wtedy pochłonęła by ją czarna dziura emocji. I właśnie dlatego o tym nie mówi – by ją chronić, przecież kocha ją i dzieci. A jednak tym samym je rani. My mężczyźni często robimy tak względem tych, których kochamy. Nie mamy wówczas złych intencji, ale często zdarza się, że ich to niszczy.

Trudno przewidzieć, jak zareaguje rodzina na twoją próbę odcięcia się i bycia autonomiczną jednostką. Gdyby to było możliwe, nie byłoby tylu nieporozumień. Wcale nie jest łatwo pójść tą namaszczoną przez wszystkich drogą i po prostu się porozumieć, szczególnie z bliskimi.

Co myślałeś o kryzysie wieku średniego zanim go doświadczyłeś? W filmie celowo zwodzisz widzów i mylisz tropy. Łatwo byłoby ocenić głównego bohatera i powiedzieć „Co za dupek!”, ale Ty chcesz, żebyśmy się do niego zbliżyli i nie oceniali go tak łatwo. Chciałeś w ten sposób zyskać trochę empatii dla Neila, czy... dla siebie?
Kiedyś myślałem, że kryzys wieku średniego to zabawny czas, ale po przebyciu różnych załamań i depresji, zyskałem więcej pokory. Myślę, że to przyspieszony i bardziej intensywny proces dorastania, w którym próbujemy dowiedzieć się czegoś więcej o sobie. Dodatkowo, jeśli nie rozwiązaliśmy różnych problemów po drodze, kryzys wieku średniego potrafi położyć nas na podłogę.

Czy mężczyźni i kobiety zwracają uwagę na co innego interpretując ten film?
Kobiety postrzegają tego bohatera zupełnie inaczej! W swoich interpretacjach są bardziej wyrafinowane i niejednoznaczne. Mężczyźni widzą go bardziej dosłownie – jako faceta z młodszą partnerką i chęcią realizacji własnej fantazji…

Dostrzegam na Twojej twarzy ironiczny uśmiech. Ja odbieram ten film jako odciążenie w temacie kryzysu wieku średniego. Nie oceniajmy negatywnie głównego bohatera!
Faktycznie, w filmie widać, że bohater naprawdę zakochał się w tej kobiecie. Miłość nigdy nie jest prosta, ale jest tego warta. A co przeszkadza nam kochać? Myślę, że nasze liczne kompleksy, przynajmniej w moim wypadku.

Wiesz już, co sam chciałbyś zrobić, zanim „zajdzie słońce”? Według mnie „Sundown” mówi: „Zajmij się swoimi potrzebami prędzej niż później”.
Dla mnie zawsze najważniejsza była praca, ale teraz szukam w życiu balansu. Do niedawna robiłem jeden film rocznie, dlatego wyzwaniem dla mnie będzie życie bez świata fikcji. Być może nauczę się wreszcie grać w golfa albo gry na jakimś instrumencie. Bo czy w życiu nie chodzi o to, by – jak mawiał Charles Bukowski – znaleźć to, co się kocha, a potem dać się temu zabić?

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze