Przygotujcie chusteczki, lody i popcorn – oficjalnie zapowiedziano bowiem start prac nad czwartą częścią filmu o uwielbianej (nie tylko) przez millenialsów Bridget Jones. Zdjęcia rozpoczną się już tej wiosny.
Niech pierwsza rzuci kamień ta, która choć raz nie płakała nad pudełkiem lodów do „All By Myself” Céline Dion, odgrywając w swojej głowie kultową scenę z „Dziennika Bridget Jones”. Nakręcona w 2001 roku ekranizacja bestsellerowej powieści Helen Fielding stała się dla dziesiątek – jeśli nie setek – tysięcy kobiet na świecie tym, czym dla dorastających i dorosłych Polek „Nigdy w życiu!” Ryszarda Zatorskiego. Może i mało subtelnie podkoloryzowanym i wygładzonym, ale jednak manifestem milenijnego romantyzmu oraz podręcznikowo chaotycznej ery singielstwa. Twórcom pierwszego z trzech wyprodukowanych do tej pory filmów z serii przyniósł on 281 mln dolarów przychodu, wcielającej się w główną rolę aktorce nominację do Oscara, a nam postać, z którą możemy się utożsamiać wtedy, gdy wszystko idzie nie tak.
Sukces pełną parą. Nic więc dziwnego, że – mimo pojawiających się od czasu do czasu głosów zagorzałych przeciwniczek i przeciwników dorabiania na siłę kolejnych części – zdecydowano ostatecznie, że czwarty film rzucający nowe światło na perypetie Bridget powstanie. Według „Daily Mail” to Renée Zellweger (uff!) ma powrócić w roli zuchwałej, niezdarnej, absolutnie rozkosznej Brytyjki w czwartej części. Jak wynika z krążących po zagranicznych mediach publikacji, zdjęcia rozpoczną się prawdopodobnie w maju tego roku i będą kontynuacją historii z poprzednich produkcji.
Tym razem film oparty będzie na powieści Fielding z 2013 roku, „Bridget Jones: Szalejąc za facetem”, która przedstawia najsłynniejszą singielkę świata jako 51-letnią samotną matkę dwójki dzieci, odkrywającą równolegle tajniki mediów społecznościowych i meandry aplikacji randkowych. „Bridget wraca i przejmuje Londyn” – oznajmiają twórcy.
Zapowiedź kolejnej odsłony hitowej serii pojawia się osiem lat po kinowej premierze „Bridget Jones 3”. Dla przypomnienia: trzecia część zakończyła się bajkowym ślubem Bridget i najbardziej pożądanego introwertyka wszech czasów, czyli Marka Darcy’ego, oraz odkryciem, że to właśnie on jest ojcem dziecka Jones.
Jak na razie nie wiadomo, czy nowa produkcja pozostanie w stu procentach wierna powieści. Mniej więcej w połowie książki – spoiler alert – ujawniono bowiem, że Bridget jest wdową, a Mark tak naprawdę nie żyje. Za zmarłego uznano jednak już także postać graną przez Hugh Granta, a pod koniec trzeciej części okazało się, że odnaleziono go całego i zdrowego po przeżyciu katastrofy lotniczej. Za pewne uznajmy więc jedynie to, że bez względu na detale, stęsknione nostalgii w stylu komedii romantycznych z początku lat dwutysięcznych dusze wszystkich millenialsów zostaną w końcu zaopiekowane. Czekałyśmy!