Choć polski dystrybutor przedstawia film prowokacyjnego francuskiego reżysera jako thriller, to "U niej w domu" wydaje się być raczej groteskową czarną komedią, której humoru nie powstydziłby się nawet Woody Allen.
Germain (Fabrice Luchini), nauczyciel francuskiego w prestiżowym paryskim liceum, wiedzie nudne życie użalającego się nad ignorancją swoich uczniów belfra i niespełnionego pisarza. Ale wiele zmienia się, gdy wraz z nowym rokiem w jego klasie pojawia się niejaki Claude Garcia.
16-latek przejawia pisarski talent, dzieląc się ze swoim nauczycielem literackimi wprawkami w pracach domowych, w których - niczym w kolejnych rozdziałach książki - opisuje swoje przygody w domu rodzinnym kolegi z klasy. Zresztą tytuł filmu Ozona, tłumaczony dosłownie, mógłby brzmieć po prostu "W domu" (Dans la maison), bo o to właśnie Claude'owi chodzi - wejść do domu, do cudzej intymnej przestrzeni, położyć się na kanapie, w łóżku, powąchać perfumy, zajrzeć do sypialni. Nastolatek ma naturę podglądacza, umiejętnie wyciąga też brudy, a to okazuje się interesujące nawet dla pogrążonego w literaturze klasyków intelektualisty. Lektura zwierzeń węszącego w - należącym do typowej klasy średniej - domu Claude'a wciąga Germaina, a jego rosnące zainteresowanie opisywaną rodziną, jak i umiejętnie wkraczającym w jej życie z psychopatycznym nastolatkiem, zaczyna ocierać się o obsesję. Obsesję, regularnie podsycaną przez ucznia, jakby ten zdawał się mówić: chcesz historii? Oto historia! Swoimi refleksjami Germian dzieli się z żoną (Kristin Scott-Thomas), kuratorką galerii, a ta, choć z początku patrząca na rozwój wydarzeń z boku, także nieuchronnie stanie się ofiarą dzielonej z mężem namiętności.
W pewnym momencie Francois Ozon zaczyna wprowadzać mylące widza zabiegi. W historii, jaką obserwujemy, dochodzi do pęknięcia - zabiegu wykorzystywanego m.in. przez Woody'ego Allena - gdy na scenę opisywaną z pieczołowitością przez 16-latka wkracza, niczym głos z offu-u, sam Germain. W tym momencie zaczyna się podwójna filmowa gra - ucznia z nauczycielem, reżysera z widzem. Czy to nastolatek manipuluje swoim mentorem, czy może to mentor staje się ofiarą własnych literackich wskazówek? Czy to, co widzimy, dzieje się naprawdę, czy w umyśle chłopca? A może po prostu jesteśmy świadkami powstawania dobrze napisanej powieści?
Ozon umiejętnie rozkłada akcenty, buduje napięcie, mieszając nam przy tym w głowach. Wiele scen ma tu charakter czysto komediowy, choć tak naprawdę, nie powinno być nam do śmiechu. Czarny humor jednak rozbraja, aż do zaskakującego finału.