1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Kultura

Filmowe Lato część druga: Stany Zjednoczone

Kino Świat
Kino Świat
Przypominamy: minister zdrowia ostrzega, że tradycyjne podróże szkodzą zdrowiu (zagrożenie chorobami skóry od nadmiernego nasłonecznienia; niebezpieczeństwo zatruć pokarmowych; nade wszystko zaś - niebezpieczeństwo opłacania kosztów leczenia zagranicą), a minister finansów zapewnia, że wyjazdy szkodzą naszym portfelom (rodzime biura podróży zapewniają ostatnio klientom bilet w jedną stronę, a to i tak tylko tym wybranym). Dlatego zachęcamy do podróżowania w domu, przed ekranem - to oszczędność czasu, miejsca, zasobów ludzkich oraz rozczarowań.

Tu znajdziesz Filmowe lato, część I : Europa

Ostatnią naszą podróż odbyliśmy po Europie. Niezależnie od tego, czy załapaliście się na lot z Barcelony (z bohaterkami Woody’ego Allena), czy z Paryża (z Julie Delpy), jesteśmy już w Nowym Jorku. Bez ubiegania się o wizę, zmniejszania bagażu, kłopotliwych rewizji, czekania na odprawę, turbulencji i chrapiących sąsiadów. Czy nie pięknie?

„2 dni w Nowym Jorku”, reż. Julie Delphy, 2011.

Co porabia w Nowym Jorku Julie Delpy, mogliśmy nie tak dawno sprawdzić w kinach. Próbuje połączyć swoje dawne paryskie życie z nowym, amerykańskim. Funduje nam podróż nie tyle po nowojorskich krajobrazach (choć ich tam nie brakuje, to trudno na nie zwracać uwagę przy tej wartkości dialogów), co po różnicach mentalnych pomiędzy nowojorczykami a paryżanami. Pokazuje też, jakie kłopoty ma człowiek będący „pomiędzy” - jeszcze nie tutejszy, już nie tamtejszy, sprzedający swoją duszę (dosłownie), a potem próbujący ją odkupić. Ten film jest bardzo dobrą rozgrzewką do naszej następnej podróży. Gdzieś niedaleko galerii, w której Julie wystawia duszę na sprzedaż, ktoś odbiera dyplom ukończenia szkoły medycznej i ma nadzieję za chwilę rozpocząć praktykę. Nieszczęśliwie na czas nauki zaciągnął kredyt, który musi teraz oddać państwu i to nie on zadecyduje, gdzie ta praktyka się odbędzie. Stuprocentowy nowojorczyk zostanie siłą przeniesiony... na Alaskę.

[iframe src="https://www.youtube.com/embed/4P5skdZEEPY" frameborder="0" allowfullscreen" width="100%" height="315-->

„Przystanek Alaska”, twórcy: Joshua Brand,John Falsey, 1990-1995.

To trochę wredne z mojej strony, że na samym początku podróży proponuję serial, w dodatku taki, którego jednym odcinkiem nie można się nasycić, więc utkniemy tu na dłużej, niż planowaliśmy. Tak jak Fleischman.

Pomysł na serial jest bardzo prosty: rzucić zapatrzonego w siebie nowojorczyka do maleńkiego miasteczka, którego sieć dróg ogranicza się do jednego skrzyżowania. Jest tu jeden bar, jeden sklep, jedna rozgłośnia radiowa, jedno zamknięte dawno temu kino i jeden emerytowany astronauta, który chce z Cicely uczynić metropolię. Długo zajmie Fleischmanowi docenienie faktu, że Cicely jest położone na kulturowo niejednorodnym obszarze o niepewnym statusie administracyjnym; nieprędko otworzy mu się głowa na tyle, by wyciągnięć korzyści z tego świata poza światem, w którym spotykają się nie tylko wielkie tradycje republikańskie: francuska (za pośrednictwem Kanady) i amerykańska, lecz także różne modele postrzegania człowieka: po-oświeceniowy i tradycyjny, indiański. Zapierające dech w piersiach widoki na alaskańskie góry i potoki, surrealistyczne zdarzenia w bezkresnym iglastym lesie, dzikie zwierzęta, które traktują miasto jak swoje, zorze polarne i podejrzane ludzkie typy reagujące na zmiany w przyrodzie zmianami charakteru - to wszystko czeka Was w Cicely. Jeśli Wam dobrze pójdzie, to spędzicie tam sześć sezonów.

Skoro już zostawiliśmy nostalgicznych i przywiązanych do miejsca z tyłu, dalsza cześć tego przeglądu jest dla tych, którzy wolą wyzwania, wiatr we włosach i szaleństwo. Stany Zjednoczone to ojczyzna filmów drogi, w których nie mamy za bardzo czasu zaprzyjaźnić się z konkretnym krajobrazem, zżywamy się za to z bohaterami, którzy te krajobrazy mijają - szybciej lub wolniej, ale zawsze czerpiąc z tego jakąś tam naukę. Gotowi? Zaczniemy od filmu, który obok wcześniejszego o dwa lata „Easy Ridera” wyznacza klasykę tego gatunku.

[iframe src="https://www.youtube.com/embed/BGsj3ohZeUA" frameborder="0" allowfullscreen" width="100%" height="315-->

„Znikający punkt”, Richard C. Sarafian, 1971.

Typowy dla filmu drogi jest „branżowy” bohater główny - człowiek zawodowo związany z motoryzacją (ewentualnie pasjonat motocykli). W „Znikającym punkcie” Barry Newman gra bezimiennego Kowalskiego, dawnego kierowcę rajdowego, który dostaje zlecenie przewiezienia Dodge’a Chellengera z Kolorado do Kaliforni (1200 mil) w 15 godzin. Oczywiście po niedługim dystansie zaczyna go gonić policja. Są narkotyki, jest muzyka, jest szybkość, wiatr, wyrzuty sumienia, przed którymi chce się uciec, wyzwanie, emocje - wszystko, czego trzeba, by uwieść całe pokolenie.

Zdawałoby się, że do realizacji tego gatunku konieczny jest bohater męski, bo przecież kobieta łamiąca przepisy drogowe kojarzy nam się bardziej z niezdarnością niż nieustraszeniem. Nic bardziej mylnego.

[iframe src="https://www.youtube.com/embed/pA4ymmXa8rs" frameborder="0" allowfullscreen" width="100%" height="315-->

“Chłopaki na bok”,reż. Herbert Ross,1995.

Whoopi Goldberg, Mary-Louise Parker i Drew Barrymore wcieliły się w tym filmie w trzy niezwykłe kobiety: Jane (czarnoskórą lesbijkę), Robin (umierającą na AIDS) oraz Holly, dla których potwornie długa podróż przez Stany Zjednoczone jest okazją do zawiązania prawdziwej kobiecej przyjaźni. To, co lubimy najbardziej w kobiecym kinie, połączone z tym, co lubimy najbardziej w kinie drogi.

[iframe src="https://www.youtube.com/embed/vksfC8UNpsk" frameborder="0" allowfullscreen" width="100%" height="315-->

"Thelma i Louise", reż.Ridley Scott, 1991.

W założeniu miała to być po prostu podróż zmieniająca życie. Bohaterki tego filmu zapomniały jednak o złotej zasadzie - uważać, by nie wypowiadać życzeń w złą godzinę. Odkąd Louise (Susan Sarandon) uratowała swoją towarzyszkę podróży Thelmę (Geena Davis) przed gwałtem, strzelając oprawcy w głowę, ich wyprawa staje się ucieczką i udręką, od której jednak potrafią wybronić się humorem. Genialne dialogi, dwie wyśmienite aktorki i pustynia. Przepis na doskonały film.

A teraz czas na film, który wiele założeń gatunku zawiesza, by wycisnąć z niego sam metafizyczny potencjał.

[iframe src="https://www.youtube.com/embed/PRr0HY9MPZ0" frameborder="0" allowfullscreen" width="100%" height="315-->

„Prosta Historia”, reż. David Lynch, 1999.

Mistrz kina grozy tym razem nie straszy. Choć przy okazji - może jesienią - warto oczywiście skręcić w inne jego drogi, czyli „Mulholland Drive” i „Zaginioną autostradę”. Tym razem jest obyczajowo, choć nie mniej metafizycznie. Schorowany już, niedowidzący Alvin Straight, pozbawiony prawa jazdy, ale bogatszy o świadomość zbliżającego się końca, przebudowuje kosiarkę na wygodny pojazd, którym w 6 tygodni przemierza 300 mil, by odwiedzić swojego brata i pojednać się z nim po dekadzie milczenia. Domyślacie się, jak szybko mija się ludzi, siedząc na kosiarce? To powolne tempo spacerowicza sprzyja poznawaniu nowych ludzi, którzy wnoszą do podróży Alvina nowe wątki i dostarczają inspiracji do przemyśleń. Powoli lato przechodzi w jesień, kolorystyka wzgórz pokrytych lasami zmienia się, zmienia się też sam Alvin. Jeden z najpiękniejszych filmów, jakie można sobie wyobrazić.

[iframe src="https://www.youtube.com/embed/8OnsVDKjhpc" frameborder="0" allowfullscreen" width="100%" height="315-->

„Droga”, reż. John Hillcoat, 2009.

Cormac McCarthy kiedyś zadał sobie pytanie, jak przenieść formułę „powieści drogi” w postapokaliptyczną rzeczywistość. Można by pomyśleć, że - podobnie jak Lynch - nie wysilił się za bardzo przy wymyślaniu tytułu, ale właśnie dlatego, że jest tak prosty, ascetyczny wręcz, można go czytać na wielu poziomach.

Jak wszyscy bohaterowie filmów drogi, Ojciec (Viggo Mortensen) i Syn (Kodi Smit-McPhee) podróżują, tyle że pieszo, bo na świecie nie ma już paliwa, podziwiają krajobrazy, tyle że księżycowe, bo po katastrofie ekologicznej wymarła większość istot żywych. Skupiają się na tym, co jest tu i teraz, ale nie z powodu takiego a nie innego wyboru filozofii życiowej, a z konieczności, bo - po pierwsze za każdym rogiem czyhać może na nich niebezpieczeństwo, po drugie - nie bardzo wiedzą, czy warto wyznaczać jakiś cel podróży; sensem jest samo przemieszczanie się, ale tylko dlatego, że stanie w miejscu oznacza pewną śmierć. Ta historia bardzo głęboko wnika w relację pomiędzy Ojcem a Synem, odkrywając przede wszystkim rozterki i przemyślenia co do tego, kto komu i w jakim stanie przekazuje Ziemię, środowisko, dom. I czy przekazywanie życia nie jest przypadkiem tak jak ta droga - przemieszczamy się, bo zatrzymanie w miejscu oznacza pewną śmierć.

Trochę pesymistyczny wydźwięk ma koniec tej podróży po Stanach, ale niech nie smucą się Wasze serca. Już niedługo wyruszymy do Ameryki Południowej.

[iframe src="https://www.youtube.com/embed/hbLgszfXTAY" frameborder="0" allowfullscreen" width="100%" height="315-->

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze