1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Kultura

„ W imię...”, film Małgośki Szumowskiej

Kino Świat, fot. Michał Englert
Kino Świat, fot. Michał Englert
W bardzo dojrzały, stonowany, pełen empatii sposób Małgośka Szumowska opowiada o dramacie jednostki tkwiącej w konwenansach, regułach i zakazach. Przed nami brawurowa rola Andrzeja Chyry.

[embed]https://youtu.be/wu9rh2ZGq64[/embed]

Właściwie nie trzeba zachwalać tego filmu, bo nagrody, jakie co chwila zdobywa, mówią same za siebie. Zaczęło się od Teddy Award na tegorocznym Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Berlinie, a ostatnio, podczas festiwalu w Gdyni, obraz Szumowskiej otrzymał trzy statuetki: Srebrne Lwy, nagrodę za Najlepszą Reżyserię oraz nagrodę za Najlepszą Pierwszoplanową Rolę Męską dla Andrzeja Chyry. Postaram się jednak przekonać do obejrzenia go tych z czytelników, których zniechęca do pójścia do kina przede wszystkim temat, jakiego podjęła się reżyserka.

A temat nie jest łatwy, bo dość bezpośrednio odnosi się regularnie powtarzanych w mediach doniesień o homoseksualizmie i pedofilii w Kościele. Andrzej Chyra gra tu księdza, który zmaga się z typowymi dla jego sytuacji – księdza na prowincji – bolączkami: dojmującą samotnością i alkoholizmem. To pierwsze stara się rozładowywać w kontaktach międzyludzkich: jest bardzo aktywny, prowadzi oazę dla trudnej młodzieży, bierze udział w lokalnych wydarzeniach, chodzi na potańcówki, przyciąga wzrok kobiet. To drugie kultywuje w ukryciu, w chwilach zwątpienia lub rozpaczy, gdy samotność staje się nie do zniesienia, gdy nawet regularne bieganie po lesie nie jest w stanie ukoić go i być substytutem potrzeb, także tych seksualnych. Bo ksiądz Adam jest gejem.

Ale czy to ma znaczenie? Jego samotność byłaby równie dotkliwa a brak kontaktu fizycznego z drugim człowiekiem równie dojmujący, gdyby wolał kobiety. Za to jego orientacja pozwala mu być bardziej wyczulonym na zachowania pozostających pod jego opieką chłopców, a przez to tajemnice, jakie musi w sobie nosić, stają się cięższe z upływem czasu. Andrzej Chyra wspaniale rozgrywa postać człowieka, który z jednej strony stara się być autorytetem i dobrze spełniać swoją rolę, a z drugiej jest bezbronny wobec stawianych mu zarzutów, plotek i nie ma na tyle charyzmy, by przeciwstawić się ludzkiej nieufności, wiejskiej głupocie czy ograniczeniom.

Szumowska tak prowadzi tę postać i tak buduje sceny w swojej opowieści, byśmy nie wydawali jednoznacznego osądu, tylko mieli pełne spektrum sytuacji i kontekstów. Nie pozwala nam na prostą ocenę, bo w końcu ludzkie dramaty to nie są oczywiste sprawy. Do tego dochodzą genialne, nastrojowe i wiele mówiące zdjęcia Michała Englerta. Na długo pozostaną w pamięci sekwencje, w których oglądamy księdza szamoczącego się samotnie z codziennością i jej demonami. Do moich ulubionych należy jednak scena procesji między polami, do której podłożona została dynamiczna, rytmiczna muzyka. To gotowy teledysk, ale też spojrzenie na polską tradycję religijną z zupełnie nowej perspektywy.

I za tę świeżość spojrzenia, konsekwencję w budowaniu historii i prowadzeniu postaci oraz za niezwykłą dojrzałość w ujęciu tematu należą się Małgośce Szumowskiej wielkie brawa. Przeszła długą drogę od osobistych „33 scen z życia”, przez głośny „Sponsoring”, aż do tej historii. To mocny głos w polskiej reżyserii młodego pokolenia.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze