Powiedzenie „Najlepsze scenariusze pisze prawdziwe życie” świetnie się sprawdza w Hollywood. Wiele uwielbianych przez widzów na całym świecie filmów powstało pod wpływem inspiracji prawdziwymi postaciami lub historiami, które naprawdę się wydarzyły. Oto wybrana przez nas dziesiątka.
Saroo Brierley, jak miliony hinduskich dzieci, od najmłodszych lat musiał pracować, żeby pomóc matce i rodzeństwu zarobić na życie. Miał 5 lat, gdy przez przypadek wsiadł do pociągu, który ruszył, wywożąc go tysiące kilometrów od rodzinnej wioski. Wysiadł z niego w Kalkucie, gdzie błąkał się po ulicach, aż wreszcie trafił do sierocińca. W końcu został adoptowany przez małżeństwo z Australii, które traktowało go jak własnego syna. 20 lat później, gdy jest już na studiach, wciąż nie dawało mu spokoju to, kim jest i skąd pochodzi. Odnalazł w Google Maps nazwę wioski – jedyne, co pamiętał z dzieciństwa w Indiach. Wspierany przez przybraną matkę wyruszył w podróż, by poznać swoją przyszłość. Swoją historię po latach opisał w non-fiction „A Long Way Home”. Na wielki ekran przenieśli ją producenci nagrodzonego Oscarem „Jak zostać królem”, obsadzając w głównych rolach Deva Patela („Slumdog. Milioner z ulicy”), Rooney Marę („Dziewczyna z tatuażem”) i Nicole Kidman.
Czy uparta, niewykształcona kobieta samodzielnie wychowująca dzieci może wygrać walkę z paliwowym gigantem? W hollywoodzkim filmie – tak. W prawdziwym życiu – też. Erin Brockovich, którą brawurowo zagrała Julia Roberts, istniała naprawdę i odkryła jedną z największych amerykańskich katastrof ekologicznych po tym, jak dostała pracę asystentki w lokalnej kancelarii prawnej. Wbrew wszystkiemu w pojedynkę rozpoczęła własne śledztwo, udowadniając, że miejscowa firma energetyczna zatruwa wodę i przyczynia się do tego, że członkowie 600 rodzin z okolicy poważnie zachorowali. Film z 2000 roku przyniósł sławę nie tylko Julii Roberts, ale też samej Erin Brockovich, która do dziś uchodzi za jedną z najbardziej inspirujących kobiet w Ameryce. Chociaż nie skończyła prawa, doradza kancelariom prawnym i działa na rzecz ochrony środowiska.
Scenariusz filmu „The Social Network” oparty jest na książce „Miliarderzy z przypadku” Bena Mezricha z 2009 roku, opowiadającej o początkach Facebooka. Jesse Eisenberg wciela się w nim w rolę Marka Zuckerberga, który w 2003 roku zapoczątkował rewolucję w mediach społecznościowych. Stał się co prawda najmłodszym miliarderem w historii, ale też musiał stawić czoła licznym problemom, m.in. procesom sądowym z byłymi przyjaciółmi z elitarnego Harvardu i współpracownikami. Aby odkryć prawdę o historii firmy Marka Zuckerberga, Mezrich wykonał gigantyczną reporterską pracę: odbył rozmowy z dziesiątkami świadków tamtych zdarzeń oraz przeanalizował tysiące stron dokumentów sądowych.
Historia łyżwiarki figurowej Tonyi Harding to jeden z największych skandali w historii amerykańskiego sportu. Harding przeszła do historii jako pierwsza Amerykanka, która w 1991 roku wykonała na lodowisku niezwykle trudną figurę: potrójny axel. Trzy lata później otrzymała dożywotni zakaz startów w łyżwiarstwie. Wszystko dlatego, że przed igrzyskami olimpijskimi jej były mąż zaaranżował atak nożem na jej największą sportową rywalkę – Nancy Kerrigan. W tym luźno inspirowanym prawdziwymi wydarzeniami filmie, który próbuje odpowiedzieć na pytanie, czy Tonya wiedziała o wszystkim, czy nie, główną rolę zagrała Margot Robbie, którą po latach świat pokocha jako filmową „Barbie”.
W 2010 roku w amerykańskim magazynie „Vanity Fair” ukazał się artykuł śledczy o tytule „Podejrzani nosili Louboutiny”. Szczegółowo opisano w nim włamania, których dokonała grupa nastolatków owładnięta obsesją na punkcie celebrytów. Przy pomocy mediów społecznościowych śledzili miejsca pobytu znanych osób, a następnie – wykorzystując ich nieobecność – włamywały się do ich posiadłości, by okradać ich z markowych przedmiotów. Ofiarami szokującej seria włamań w Hollywood Hills były m.in. Lindsay Lohan, Paris Hilton i Megan Fox.
Trzy lata później artykuł z „Vanity Fair” posłużył za kanwę scenariusza filmu, który wyreżyserowała Sofia Coppola. Część zdjęć nakręcono m.in. w prawdziwym domu Paris Hilton, a Emma Watson, która zagrała pozbawioną zasad moralnych liderkę grupy, zebrała świetne recenzje i wyszła z cienia Hermiony Granger z „Harry’ego Pottera”.
Najpierw była biografia „Amerykański Prometeusz: triumf i tragedia Roberta Oppenhaimera” autorstwa Kaia Birda i Martina J. Sherwina. Później trzygodzinny film z Cilianem Murphym w roli głównej, który okrzyknięto arcydziełem.
„Oppenheimer”, oficjalnie najbardziej dochodowy film biograficzny wszech czasów, opowiada historię genialnego fizyka J. Roberta Oppenheimera, którego badania naukowe doprowadziły do wynalezienia bomby atomowej podczas II wojny światowej. Film, w którym w rolach głównych występują, poza wspomnianym Murphym, Emily Blunt, Florence Pugh, Matt Damon i Robert Downey Jr., zgarnął w 2024 roku prawie wszystkie Oscary. Książka też została doceniona – jej autorzy otrzymali nagrodę Pulitzera, jedną z najważniejszych w literackim świecie.
W tej historii jest wszystko, czego potrzebuje Hollywood. Są wzloty i upadki, trudna młodość, wielka sława i miłość na przekór wszystkiemu. A do tego niewierność, używki i mnóstwo świetnej muzyki. Oparty na autobiografiach legendy muzyki country Johnny'ego Casha i jego niemniej utalentowanej żony June Carter-Cash film potwierdził aktorską klasę Joaquina Phoenixa i Reese Witherspoon (za tę rolę nagrodzono ją Oscarem dla najlepszej aktorki w roli pierwszoplanowej). I choć producenci filmu zaznaczyli, że „Spacer po linie” jest inspirowany prawdziwymi wydarzeniami z życia Johny’ego Casha, a nie jest ich wiernym odwzorowaniem, wielbiciele artysty przez lata wytykali twórcom wiele nieścisłości.
Ci, którzy po przeczytaniu książki duńskiej pisarki Karen Blixen obejrzeli film o tym samym tytule, mogli być zaskoczeni, jak bardzo różne są to historie. W książce Blixen opisała swoją miłość do Afryki, a konkretnie Kenii, gdzie kupiła plantację kawy, na której spędziła 17 lat. Film z kolei skupia się na jej płomiennym romansie z Amerykaninem granym przez Roberta Redforda. Film, który uważany jest dzisiaj za jedno z najwybitniejszych dzieł światowego kina (dostał 7 Oscarów, m.in. dzięki fenomenalnej roli Meryl Streep, która uczyła się akcentu, słuchając oryginalnych nagrań głosu Karen Blixen, i przepięknie sfilmowanej Afryce) nie powstałby, gdyby nie pamiętniki Blixen. Ale i jej pisarski talent został doceniony – aż 9 razy nominowana była do literackiej Nagrody Nobla, a jej imieniem nazwano miasto niedaleko Nairobi.
Chris Kyle, chłopak z Teksasu, stał się najskuteczniejszym amerykańskim snajperem. Podczas czterech pobytów na wojnie w Iraku, dokonał (oficjalnie) 255 zestrzeleń. Odbiło się to na jego życiu osobistym i rodzinnym, ostatecznie prowadząc do tragedii. Wcześniej jednak zdążył opisać to, co przeżył na wojnie i jak to wpłynęło na jego psychikę w autobiograficznej książce „American Sniper: The Autobiography of the Most Lethal Sniper in U.S. Military History”.
Bradley Cooper namówił wytwórnię Warner Bros., by kupiła prawa do książki. Ta zgodziła się, pod warunkiem że aktor zagra główną rolę. Początkowo film miał wyreżyserować Steven Spielberg, jednak w czasie trwania prac nad scenariuszem wycofał się i zadanie to powierzono Clintowi Eastwoodowi. Ciekawostką jest, że film nie ma autora muzyki. Clint Eastwood, który do wielu swoich filmów sam skomponował ścieżkę dźwiękową, jest podpisany tylko jako twórca jednego z motywów muzycznych. Do dziś nie wiadomo, czy to z powodu koncepcji artystycznej, czy zbyt małego budżetu.
Powstało wiele filmów dokumentalnych o życiu Króla Rock’n’Rolla, zanim reżyser Baz Luhrmann (twórca m.in. „Moulin Rouge” z Nicole Kidman) zdecydował się nakręcić fabularną historię wielkiej kariery i tragicznego końca Elvisa Presleya. Główną rolę powierzył Austinowi Butlerowi, który spisał się tak dobrze, że wdowa po Elvisie, Priscilla Presley, powiedziała reżyserowi: „Gdyby mój mąż był tu dzisiaj, powiedziałby: »Cholera, jesteś mną«”. Luhrmanna wyznał później, że to była najlepsza recenzja, jaką kiedykolwiek dostał. „Żadna krytyka, żadna recenzja nigdy nie będzie znaczyć dla nas więcej niż ta od kobiety, która była jego żoną” – dodał.