Na trwającym właśnie Festiwalu Filmowym w Wenecji miała miejsce premiera filmu biograficznego o Marii Callas. W rolę legendarnej śpiewaczki operowej wcieliła się Angelina Jolie, która tym występem przypieczętowała swój status pierwszoligowej aktorki Hollywood. Wenecka publiczność nagrodziła Jolie długimi owacjami na stojąco, co zawsze zwiastuje powodzenie w wyścigu o Oscara. Jednak krytycy filmowi nie są już tak pochlebni wobec najnowszej kreacji aktorki.
„Maria” to dzieło Pablo Larraína, reżysera, który w przeszłości stworzył już dwa znane filmy o wpływowych kobiecych postaciach. Pierwszym był „Jackie” ukazujący losy Jaqueline Kennedy (w tej roli Natalie Portman) bezpośrednio po zabójstwie jej męża Johna F. Kennedy'ego. Drugi film – „Spencer” – przedstawiał historię księżnej Diany (Kristen Stewart) po tym, jak podjęła decyzję o rozwodzie z księciem Karolem. Obie produkcje, choć zdobyły umiarkowanie dobre recenzje, zapewniły reżyserowi status specjalisty od portretów złożonych psychologicznie, a do tego pięknych, sławnych i bogatych kobiet.
Larraín postanowił domknąć swoją trylogię reżyserując biografię jednej z największych diw operowych XX wieku – Marii Callas. Do zagrania głównej roli udało mu się namówić ikonę Hollywood, Angelinę Jolie. Czy tak mocne nazwisko w obsadzie zapewni filmowi sukces? Frekwencyjny i marketingowy – z pewnością. Sądząc jednak po opiniach krytyków, dla wielu widzów seans „Marii” może być zawodem.
Angelina Jolie jako Maria Callas (Fot. Vision Distribution)
Jolie, która podobnie jak Callas była bohaterką wielu skandali i dorobiła się statusu legendy, była oczywistym wyborem dla Pablo Larraína. Jej twarz i nazwisko działają na publikę jak magnes, stąd nie dziwi entuzjastyczna reakcja widzów po skończonym pokazie premierowym. Gwiazda otrzymała na sali kinowej długie (ponoć 8-minutowe) i głośne owacje na stojąco. Obecni w trakcie premiery świadkowie twierdzą, że schodząc po schodach wśród oklaskujących ją tłumów Jolie uroniła nawet parę łez. Widać to na jednym z nagrań, które pokazuje jak wzruszona aktorka wydaje się nie dowierzać tak emocjonalnej reakcji publiczności.
Owacje na festiwalach nie zawsze jednak przekładają się na pochlebne opinie recenzentów – nawet jeśli stanowią oni dużą część publiczności zgromadzonej na sali kinowej. Gdy emocje opadły i krytycy ruszyli do piór, by opisać swoje wrażenia z seansu, ich entuzjazm w dużej mierze wyparował.
Krytyk „Vanity Fair” Richard Lawson nie gryzł się w język i wprost nazwał film Pablo Larraína „płytkim”. Dalej w swojej recenzji pisze, że obraz był w jego odbiorze „psychologicznie trywialny i nad wyraz zmanierowany”. Zarzuca mu też zbyt pobieżne zrelacjonowanie bolesnych wydarzeń z przeszłości Callas, co odbiera emocjonalną głębię historii i pozostawia widza obojętnego na ukazane cierpienie śpiewaczki. Lawson potrafi jednak docenić wysiłki Jolie, która próbuje swoją grą nadrabiać emocjonalne braki scenariusza. Niemniej, krytyk nie był przekonany do scen śpiewanych z jej udziałem, w których Jolie prezentuje swój prawdziwy wokal – w tych, twierdzi, Angelina wypada trochę sztucznie.
Owen Gleiberman w swojej recenzji dla „Variety” dodaje jednak, że Jolie wykonuje „niezwykłą pracę” w scenach, gdy ruszając ustami naśladuje śpiew Callas. Według krytyka aktorka doskonale oddaje niuanse jej artystycznej maniery. Oceniając występ gwiazdy w całym filmie, twierdzi, że jest „całkiem w porządku”, a Angelina zdołała przypomnieć wszystkim, że jej gra potrafi być „spokojna”, a zarazem pełna mocy.
Czy to jednak wystarczy, żeby Jolie otrzymała drugiego w karierze Oscara? Jako widzowie będziemy mogli to ocenić, gdy „Maria” wejdzie na ekrany polskich kin. Na razie data premiery w naszym kraju nie jest jeszcze znana.
Czytaj także: Z niewiernego męża całą miłość przelała na dzieci. Historia Marcheline Bertrand, matki Angeliny Jolie