1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Filmy
  4. >
  5. Iga Lis debiutuje filmem o Bałtyku. „Ten obrazek, który znamy z dzieciństwa, zaraz stanie się nostalgicznym wspomnieniem”

Iga Lis debiutuje filmem o Bałtyku. „Ten obrazek, który znamy z dzieciństwa, zaraz stanie się nostalgicznym wspomnieniem”

(Fot. Łukasz Ziętek)
(Fot. Łukasz Ziętek)
Ósma rano, sobota, Łeba. Iga Lis wraz z przyjaciółką poszukuje tematu na film o Bałtyku. Dziewczyny już mają opuszczać nadmorską miejscowość z pustymi rękami, ale postanawiają pójść na ostatni spacer. Miasto jest wymarłe, ostatnie osoby wracają z imprezy. Nagle skręcają w boczną uliczkę i widzą ogromną kolejkę stojącą do blaszanej budy. Kobieta z blond czupryną, papierosem, makrelą. Tu robi sobie zdjęcia z turystami, tu krzyczy coś do pracowników. Tak Iga poznała Królową Łeby - właścicielkę wędzarni, panią Miecię. Bez zastanowienia zapytała czy może zrobić o niej film dokumentalny. Pani Miecia na to: „Spoko”. Kilka lat później „Bałtyk” otworzył 65. Krakowski Festiwal Filmowy, a już 22 sierpnia będzie można go obejrzeć na ekranach kin. To nostalgiczny pejzaż polskiego morza, w którym nie zabrakło niezbędnej ironii. A przede wszystkim czuły portret kobiety działającej, w którym wszyscy możemy przejrzeć się jak w lustrze. Rozmawiam z Igą Lis o jej pierwszym pełnometrażowym dziele, miłości do Bałtyku i nieustraszonej bohaterce. 

Każdy ma swój Bałtyk. Dla pani Mieci to wędzarnia, ukochani, powracający turyści, to też plaża, na której poza sezonem potrafi leżeć godzinami. Pracownicy, rodzina. Całe życie. Ja, dziecko lat 90., przed oczami mam rozjechany autodrom, kauczukowe piłeczki z automatu, włoskie lody, stół do cymbergaja, na którym starałam się pokonać kolegów na zielonych szkołach, zmywalne tatuaże, kramy z lakierowanymi muszlami prosto z Chin. Wszystko w pastelach, lekko wyblakłe, pachnące fryturą. Ale jak uświadomiła mi Iga Lis, każdy, bez względu na wiek, znajdzie nad morzem swój punkt odniesienia.

– W estetyce Bałtyku najntisy, lata dwutysięczne odcisnęły swój ślad, ale z drugiej strony znalazłam nad morzem też wiele pięknego modernizmu. Nocowałam w ośrodku wypoczynkowym, niedaleko wędzarni, gdzie były zachwycające meble z lat 70. i każda holenderka wyglądała inaczej. Są turyści, którzy przyjeżdżają tam od 30 lat, co sezon. Wiele nadmorskich budynków, mimo upływu czasu, w dalszym ciągu wygląda tak samo. Więc myślę, że Bałtyk to nie jedna zapomniana dekada, a cała masa odniesień. Miejsce, które ciekawi najstarsze pokolenie, naszych rodziców, nas i które zaraz stanie się nostalgicznym wspomnieniem dla obecnych dzieciaków. O hipernowoczesności świadczą chociażby te wszystkie stoiska z zabawkami w mgnieniu oka podłapujące trendy z TikToka. Dubajska czekolada czy podobizna influencera na plecaku – nad morzem już to jest – mówi.

Kadr z filmu „Bałtyk” (Fot. materiały prasowe) Kadr z filmu „Bałtyk” (Fot. materiały prasowe)

Wspomnieniem lata 2025 na pewno zostanie Labubu. Kiedy tydzień temu byłam w Sopocie, upiorną maskotkę widziałam dosłownie w każdym sklepiku. Za każdym razem, gdy przyjeżdżam nad morze, wydaje mi się, że to miejsce trwa, niezmienione. Swojskie i przaśne. Ale to tylko złudzenie. Kopalnia wspomnień powoli się wyczerpuje. Ośrodka wypoczynkowego, o którym wspomniała Iga prawdopodobnie już nie ma. Został dołączony do dużego hotelu i zmienił swoją formę. Według właściciela w dzisiejszych czasach turysta nie potrzebuje sentymentu, tylko chce mieć standard, więc, żeby przeżyć, trzeba im ten standard dać. Iga poleca mi, żeby zajrzeć do albumu Marcina Wojdaka „Ostatni turnus”, zbierający nadmorskie perły modernizmu, których czas dobiega końca.

W krajobrazie Łeby znajdziemy chroniony Słowiński Park Narodowy, ale są tam też budki z zakręconymi frytkami. Nad Bałtykiem autentyczność ściera się z kiczem. Na straży tego pierwszego stoi pani Miecia, która wędzi ryby od czterdziestu lat. Wędzarni w Łebie jest mnóstwo, ale to właśnie do niej od siódmej rano ustawiają się kolejki. W szczycie sezonu czekają po trzy godziny na rybę. Ktoś składa zamówienie z Sosnowca, by mieć chociaż namiastkę lata.

Kadr z filmu „Bałtyk” (Fot. materiały prasowe) Kadr z filmu „Bałtyk” (Fot. materiały prasowe)

– To jest bardzo dobry produkt, ale to nie wszystko. To miejsce, ten zapach, jak i sama postać pani Mieci daje komfort i poczucie stałej w świecie, który cały czas się zmienia – podkreśla Iga.

W pewien sierpniowy dzień do wędzarni przybywa największy w Polsce zlot motocyklistów. W hełmach wikingów przynoszą kwiaty i tort. Na nim figurka Mieci dzierżąca nieodłącznego papierosa. Skandują jej imię, śpiewają „Sto lat”, składają życzenia. Tak zaczyna się impreza, którą dla swoich ukochanych motocyklistów wyprawia Miecia. Mimo że jej urodziny wypadają wcześniej, przyjezdni wykorzystują szansę, żeby adorować swoją królową. – Jesteś naszą ulubioną. Ty jesteś pierwsza w Łebie. My nie przyjeżdżamy na zlot. My przyjeżdżamy do ciebie – mówi jeden z wikingów wzruszonej bohaterce.

Kadr z filmu „Bałtyk” (Fot. materiały prasowe) Kadr z filmu „Bałtyk” (Fot. materiały prasowe)

Królowa Łeby jest opoką nie tylko dla przyjezdnych. Lokalna społeczność także nie może się bez niej obyć. Pani Miecia ma w sobie życiową mądrość, która przyciąga ludzi jak magnes. Mentorką jest dla nastoletniego Ferdka, jednego z pracowników, który otwiera się przed nią w sprawach sercowych. Słucha również o miłosnych uniesieniach znacznie starszego, mającego słabość do turystek, Piccola. Próbuje przemówić swoim podopiecznym do rozsądku, wyciąga ich z tarapatów, daje kolejne szanse, nie zostawia w potrzebie. Nawet jeśli to oznacza, że ominą ją urodziny wnuczki. Dzięki sile jej charakteru i wyjątkowemu poczuciu humoru wędzarnia staje się centrum lokalnej społeczności, a dla pracowników nadzieją na lepsze życie. Praca u Mieci wzbudza szacunek, odciąga od kłopotów, z którymi borykają się miejscowi.

Poprzedni film Igi Lis, krótki metraż „Za moich czasów”, opowiada o rozmowie międzypokoleniowej i „Bałtyk” sam w sobie jest takim dialogiem. Między młodą warszawską reżyserką, a doświadczoną przez życie mieszkanką małej miejscowości. Pytam Igę, czy jest coś, czego nauczyła się od Mieci. – Myślę, że największą lekcją, którą wyciągnęłam nie tyle z filmu, co ze spędzania czasu z panią Miecią, jest moc płynąca z pozornie prostych interakcji, codziennych rozmów, wymiany z ludźmi. To one często definiują nasze życie. Jedną z moich ulubionych scen w filmie jest rozmowa Dawida [zięcia pani Mieci – przyp. aut.] i Ferdka. Można powiedzieć, że jest to prosty dialog o kolegach, ale dla mnie to jest rozmowa i o dorastaniu, i o męskości, i o poczuciu autonomii. Wydaje mi się, że na tym właśnie polega siła wspólnoty – odpowiada.

Kadr z filmu „Bałtyk” (Fot. materiały prasowe) Kadr z filmu „Bałtyk” (Fot. materiały prasowe)

„Rodzinna atmosfera” zwykle kojarzy się z toksycznymi miejscami pracy, ale ludzie związani z wędzarnią naprawdę tworzą przyszywaną rodzinę. Taką, która czasem pokłóci się nad halibutem, ale na jej wsparcie i zrozumienie zawsze można liczyć. Taką, którą wybrali sobie sami. „Mnie trzyma w życiu, że mam dla kogo żyć. To na dziś musi wystarczyć” – mówi pani Miecia.

Jej poświęcenie ma jednak konsekwencje. „Ja jestem uwędzona” – stwierdza w jednej ze scen. Dym z pewnością jest jej nałogiem. Jeśli nie wydobywa się z czarnych pieców wędzarni, to sączy się z papierosa, którego bohaterka nieustannie popala. To w dymie szuka sensu życia. Na posterunku stawia się skoro świt. Dyryguje ludźmi. Wydaje komendy trudne do zrozumienia dla osób postronnych. Jak to królowa, lubi się rządzić, mieć wszystko ustawione po swojemu, czuć kontrolę. Ale jak sama podkreśla w filmie, nie czuje się lepsza od swoich pracowników. Najbardziej surowa jest dla siebie. W sezonie, wraz z psem Puszkiem, pomieszkuje w pensjonacie, by mieć blisko do pracy. Jest rasową pracoholiczką. Kiedy w środku sezonu wyjeżdża do sanatorium, jeden z dostawców jest w autentycznym szoku.

Kadr z filmu „Bałtyk” (Fot. materiały prasowe) Kadr z filmu „Bałtyk” (Fot. materiały prasowe)

Na sukces wszyscy muszą pracować tak samo ciężko, o czym Iga przekonała się na własnej skórze. – Powód mojego szkolenia w wędzarni był bardzo prozaiczny. Chciałam dowiedzieć się jak wygląda ta praca w praktyce, ale przede wszystkim miałam niezwykłą możliwość nauki od samej królowej. Byłam zdziwiona, jaki to jest wieloetapowy, skomplikowany i długotrwały proces. Od chwili, gdy rybacy przywiozą rybę aż do momentu, kiedy trafia na talerz turysty – opowiada reżyserka.

Grube pliki banknotów Miecia trzyma w staniku i starym czajniku elektrycznym. Czasem odpali wnuczce pięć dyszek. Ale nie o pieniądze tu chodzi. „Nie róbcie mi pieniędzy, tylko nauczcie ludzi jeść ryby. A reszta przyjdzie sama” – poucza swoją ekipę. Wędzarnia uczy m.in. że cytryna psuje smak wędzonych ryb. Kiedy trzeba, pani Miecia pozwala wziąć na kredyt. Twierdzi, że bez wzajemnego zaufania nic nam nie zostanie. „Od dziewiątej do dwudziestej staramy się spełniać wasze marzenia” – mówi do tłumu czekającego pod budką.

Pani Miecia czuje się spełniona tylko, jeśli żyje dla innych. Przede wszystkim dla swoich wnuczek. Jak zdradza mi Iga Lis, jest bardzo zaangażowaną babcią. Spędza z nimi czas codziennie, podróżuje, zabiera do opery, do teatru, na koncerty Billie Eilish. Zajęcie zawsze się znajdzie, na odpoczynek szkoda czasu.

Świadomość bycia docenioną to najlepsze paliwo. Jak każdy z nas chce być zapamiętana. Jeśli wędzarnia ma zapewnić jej nieśmiertelność, film Igi Lis przypieczętuje sprawę. Premiera filmu podczas Krakowskiego Festiwalu Filmowego, przed 800-osobową widownią, w towarzystwie całej ekipy filmowej i załogi wędzarni, która stawiła się w komplecie, była jednym z najpiękniejszych wieczorów w życiu każdej z nich. Dla Igi zwieńczeniem pierwszego pełnometrażowego dzieła. Dla Mieci zwieńczeniem lat ciężkiej pracy.

Kadr z filmu „Bałtyk” (Fot. materiały prasowe) Kadr z filmu „Bałtyk” (Fot. materiały prasowe)

„Człowiek jest z żelaza. (...) Będę pracowała aż do śmierci” – to słowa bohaterki z początku filmu. Zanim wjadą napisy końcowe, sama podda je w wątpliwość. Każdy kolejny dzień przy piecu grozi Mieci poważnymi komplikacjami zdrowotnymi. Dym jest w jej gardle i płucach. Biznes się kręci, gdyby chciała, mogłaby przekazać stery, odpocząć. Nie ma żadnych wątpliwości, że największym wrogiem zdrowia pani Mieci jest ona sama. Regularnie połykane tabletki oraz poranne inhalacje, przeplata z równie regularnymi zaciągnięciami papierosem. Przy piecach nie używa maski, nie wkłada rękawic ochronnych. Z pewnością wolę ma z żelaza, ale to nie wystarczy. Praca w wędzarni wycieńcza. Miecia ma na koncie dwie operacje gardła, przewlekłą chorobę płuc, nadciśnienie, opuszki jej palców są popękane. W końcu i ona musi na chwilę przystanąć. Czy raczej zanurzyć się w basenie uzdrowiska. Choć diagnoza choroby wisi nad nią od 10 lat, to dopiero podczas, koniecznego już, pobytu w kurorcie bohaterka odkrywa swoje prawdziwe ograniczenia.

– Dostrzegłam ten moment, a potem Pani Miecia potwierdziła moje przypuszczenia. To było podczas prostych ćwiczeń na macie. Miecia bardzo się męczyła, nieporównywalnie bardziej od innych kuracjuszy, swoich rówieśników. Odczuwała ból, ciężko oddychała. Przeżyliśmy to razem z nią – wspomina Iga.

Kadr z filmu „Bałtyk” (Fot. materiały prasowe) Kadr z filmu „Bałtyk” (Fot. materiały prasowe)

Odpoczynku Miecia po części nauczyła się właśnie od niej, młodszego pokolenia.

– Po tych kilku wspólnych latach powiedziała mi: „O matko, wy mi tak skomplikowaliście życie, bo zadawaliście takie pytania, o których ja nawet nie myślałam. I byłoby mi łatwiej, gdybym o tym nie myślała”. Na pewno obiecała nam, że będzie dbała o siebie, czas wolny, odpoczynek. Ale nie wiem, czy to możliwe, że będzie się bezczynnie przyglądać. Pani Miecia tak mocno identyfikuje się ze swoją pracą. Czy rozgraniczenie jest w ogóle możliwe? Zresztą o tym też jest ten film, prawda?

Czy Miecia naprawdę zwolni tempo i w końcu zasiądzie na ławeczce VIP, wystawionej przed wędzarnią – o tym Iga przekona się przy okazji następnej wizyty. Mimo zadziornego charakteru, pani Miecia diagnozę stawianą jej przez sam film znosi z godnym podziwu dystansem. Kiedy ekipa pokazała jej gotowy „Bałtyk”, nie miała ani jednej uwagi. Iga otrzymała pełną wolność kreatywną. – Mam do niej ogromny szacunek. Bycie bohaterką filmu dokumentalnego to nie jest łatwa sprawa. Szczególnie, że to, co pojawia się na ekranie, nie zawsze jest wygodne. Nie zawsze jest w odzwierciedleniem tego, jak widzimy samych siebie – mówi reżyserka.

Kadr z filmu „Bałtyk” (Fot. materiały prasowe) Kadr z filmu „Bałtyk” (Fot. materiały prasowe)

Cukierkowy formalnie „Bałtyk” trudnych tematów nie omija. Przeciwwagą dla krainy wiecznego lata, z którą mają styczność przyjezdni jest to, co istnieje poza sezonem. Zwykle spychane poza ramy słonecznej pocztówki. Łeba nieustannie toczy wewnętrzną bitwę - chce trwać, mimo że ci, którzy decydują o jej przetrwaniu odwiedzają ją tylko przez trzy miesiące w roku. Każdego lata do miasteczka przyjeżdża 80 tysięcy turystów. Bez nich liczba mieszkańców to zaledwie półtora tysiąca. Rozstawiają parawany, eksploatują i dają życie. Łeba musi stanąć dla nich na wysokości zadania. „Nie byłoby tego rejsu bez wspaniałej publiczności” – oznajmia pirat Criss Sparrow (pisownia oryginalna) do imprezowiczów szalejących na statku wycieczkowym.

Co dzieje się przez pozostałe dziewięć mieszkańcy? Mieszkańcy czekają na powrót pracodajnych turystów. Nie wszyscy to oczekiwanie dobrze znoszą. Sezonowy charakter pracy wpływa na problem alkoholowy wśród lokalnej społeczności. Zwłaszcza wśród mężczyzn. Pani Miecia, córka alkoholika, która wraz z rodzeństwem świadomie wybrała abstynencję, ma do nich ograniczone zaufanie. Nie bez powodu. Z małymi wyjątkami, mężczyźni są w filmie nieobecni lub całkowicie zawodni.

Kadr z filmu „Bałtyk” (Fot. materiały prasowe) Kadr z filmu „Bałtyk” (Fot. materiały prasowe)

Pytam Igi, kiedy zauważyła, że na pocztówce znad Bałtyku są rysy. – To był moment, w którym ekipa wędzarni w pełni przyjęła mnie do siebie. Wiadomo, że gdy jesteś turystką obraz miasta jest sterylny. Wszystko jest zorganizowane z myślą o tym, żeby turysta miał jak najmilsze doznania. Po roku pracownicy przestali zwracać uwagę na kamerę, po prostu przychodziliśmy i wychodziliśmy, jak nam się podobało. Otoczenie też przestało nas widzieć, a my zaczęliśmy zauważać niuanse. Pewne tematy były też omawiane wcześniej. Nie chcieliśmy tworzyć iluzji świata, który dzieje się w jakiejś próżni. A drugiej strony wchodzić w to zbyt głęboko. Ten film jest przede wszystkim portretem kobiety, miejsca. Kamera jest bardzo blisko bohaterów i od początku wiedzieliśmy, że musimy do tego podejść z dużą wrażliwością. Chcieliśmy się poznać, zbudować relację. Nie kręciliśmy cały czas, większość czasu to były po prostu wspólne rozmowy, posiłki, spacery. My tam po prostu byliśmy cały czas. Dokument jest bardzo długim i naturalnym procesem. Teraz już wiem, że wymagającym ogromnej cierpliwości. Ale to czyni ten nurt w filmie tak fascynującym. Dokumenty są budowane nie tylko na prawdziwych historiach, ale też na prawdziwych relacjach twórców z bohaterami. Wykraczającymi poza ekran – mówi Iga Lis.

Na koniec pytam o jej prywatną relację z morzem. Bałtyk jest przecież bohaterem już dwóch jej filmów. Okazuje się, że równie nostalgiczny teledysk do piosenki „Gelato” Taco Hemingwaya powstał już w trakcie kręcenia długometrażowego dokumentu. Iga potraktowała go jako prolog do „Bałtyku”. Ćwiczenie, w którym mogła na nowo zinterpretować tak bardzo inspirujący ją folklor sezonowej turystyki. - Jeździłam z moimi dziadkami do miejscowości niedaleko Ustki, więc oczywiście morze i ten nasz Bałtyk jest czymś, co wzbudza u mnie bardzo dużo ciepłych wspomnień. Te miejsca, te zapachy, te widoki są czymś, co we mnie zostało. Jednak przede wszystkim Bałtyk to dla mnie smak. Kiedyś - śmietankowego Big Milka, którego obsesyjnie próbowałam wygrać w patyczkowej loterii. I muszę się pochwalić, że często mi się udawało. Dokładnie pamiętam taki kiosk, który był w drodze na plażę z ośrodka wypoczynkowego, codziennie robiliśmy tam przystanek. Ale to się zmieniło. Teraz Bałtyk to dla mnie smak wędzonej makreli – opowiada reżyserka.

Plakat do filmu „Bałtyk” (Fot. materiały prasowe) Plakat do filmu „Bałtyk” (Fot. materiały prasowe)

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze