To opowieść o wstrząsającej podróży z Wietnamu do Kanady, w łódce, która cudem dopłynęła do brzegu.
„Zanim nasz statek podniósł kotwicę, większość pasażerów bała się tylko jednego – komunistów. Ale kiedy otoczył ich błękitny horyzont – strach przemienił się w potwora o stu twarzach, który podcinał nam nogi, nie dawał odczuć, jak drętwieją znieruchomiałe mięśnie”. Nguyen An Thin tak właśnie opisuje podróż swojego życia. Ucieczkę z Wietnamu do Kanady w tłumie tzw. boat people. Z kraju, w którym nie dało się już żyć, do kraju, w którym... też nie dało się żyć.
Dla małej Wietnamki to był szok. Latryny, muchy, śnieg, widelce i dziwne jedzenie, które trzeba było nimi jeść. Rodzina dawała jej umiarkowane wsparcie. Apodyktyczna matka, która wręczała trójce swych dzieci zawsze tylko dwa mango do podziału, żeby „ćwiczyły się w dzieleniu”. Bracia, którzy trzymali się z daleka od chorobliwie nieśmiałej siostry. Lakoniczne zdania nie opisują wnikliwie historii Wietnamu, ale przekazują emocje jednej malutkiej kobiety, która została pozbawiona poczucia bezpieczeństwa.
Kim Thúy, „Ru”, Drzewo Babel 2012