Wraz z odejściem Susan Sontag (zmarła w 2004 roku) zabrakło kogoś, kto tak wnikliwie pisałby o cierpieniu, chorobie, śmierci. Ostatnia jej książka mocno mi to uzmysłowiła.
Amerykańska pisarka i eseistka sprzeciwiała się złu nie tylko piórem. Jako bojowniczka o prawa człowieka pojechała m.in. na ogarnięte wojną Bałkany, by zobaczyć to, co w Europie po dwóch wojnach „nie miało prawa się zdarzyć”. Jej pożegnalna rozprawa mówi o tym, jak patrzymy na obrazy z wojen, fotografie i przekazy telewizyjne oraz czy efektem tego jest przeciwstawianie się cierpieniu. Sontag próbuje zrozumieć i tych, którzy takich obrazów dostarczają, i tych, którzy je oglądają. Docieka, na ile pośrednie obcowanie z cierpieniem na nie znieczula, a na ile jeszcze porusza.
Choć to wspaniały tekst, pozostawia pewien niedosyt, bo chciałoby się, żeby pisarka powiedziała więcej o skutkach łatwego dostępu do scen okrucieństwa (nie tylko wojennego) i natychmiastowego wypierania jednej tragicznej informacji przez inną. Ale ten problem można przecież rozważyć sobie w duchu.
przełożył Sławomir Magala, Wydawnictwo Karakter, Kraków 2010, s. 152