1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Kultura

Książki na lato

fot.123rf
fot.123rf
Zobacz galerię 7 Zdjęć

Krystyna Kofta, „Kobieta zbuntowana. Autobiografia”, W.A.B. 2014 „Drzewo genealogiczne malutkie jak drzewko bonsai” – pisze Krystyna Kofta o swojej rodzinie. „Bonsai pięknie kwitło, jak na swoje niewielkie rozmiary miało dość duże pąki, ale małe liście, mniejsze niż normalna jabłoń. Korzonki też są takie małe. Taka właśnie jest moja genealogia, zamiast drzewa – drzewko, zamiast korzeni – korzonki nerwowe”.

Bonsai jednak, jak wiedzą jego hodowcy, wymaga dużo uwagi i cierpliwości. I tak samo Krystyna Kofta z ogromną uwagą i cierpliwością, dba o swoją rodzinną historię. Opowiada o przodkach, ale też o sobie. O małej Krysi, która zastanawia się, czy ojciec jest jej prawdziwym ojcem. Potem o dorastającej dziewczynie, która szuka swojej drogi gdzieś pomiędzy liceum plastycznym a filmówką. Wreszcie o całkiem dorosłej kobiecie, żonie, matce, synowej, pani domu, artystce, która eksperymentuje, myśli, buntuje się i stawia czoła trudnościom PRL-u, a potem ery pokomunistycznej. Opisuje swój świat: może niewielki (jak bonsai), ale niepowtarzalny. Bo rozmiar jednak nie ma znaczenia.

</a>

Margaret Yardley Potter, „Kuchnia prababci”, Rebis 2014

„Niemal o pokolenie wyprzedzała Julię Child i była nie tylko wspaniałą kucharką, ale również wytrwałą reporterką kulinarną, nieustraszoną badaczką nieznanych potraw i wiecznie ciekawą historyczką żywności” – pisze o swojej prababce Elizabeth Gilbert (tak, ta od „Jedz, módl się i kochaj”). Gima, bo tak nazywano w rodzinie ową prababkę, „bez wahania zagłębiała się w zakamarki kuchenne luksusowych hoteli czy transatlantyków, żeby zdobyć sos od francuskiego szefa kuchni. Zdołała też pomiędzy skurczami wydobyć świetny przepis na pikle od przyjaźnie nastawionej położnej, która pomagała jej urodzić pierwsze dziecko”.

Jej książka kucharska (którą Gilbert opatrzyła wstępem) to zbiór przepisów na bardziej i mniej wykwintne potrawy. Raczej nie fusion, vegan, raw czy gluten free. Śmietana, masło i wołowina występują w przepisach osobiście, niezastąpione przez żadne zdrowsze zamienniki. Za to z dodatkiem dobrych rad dotyczących nie tylko kuchni, ale życia w ogóle.

</a>

Zadie Smith, „Londyn NW”, Znak 2014

Londyn NW. Czyli północno-zachodni. A w nim Leah i jej mąż Michel. Młodzi, ambitni, o dobrych sercach i karierach, które toczą się nie zawsze po ich myśli. Są razem trochę przypadkiem. „Wzięli ślub, chociaż wcale nie musieli się pobierać i chociaż oboje wcześniej poprzysięgli sobie, że nigdy ślubu nie wezmą. Trudno wytłumaczyć – w tej zabawie w krzesełka do wynajęcia – dlaczego ostatecznie zatrzymali się jedno przy drugim”. Dzieci nie mają i raczej mieć nie będą. Mają za to przyjaciół, psa i swoje kłopoty. Z pracą, z rodzicami, z „tym drugim”.

Zadie Smith, zdolna obserwatorka i jeszcze zdolniejsza pisarka, kreśli obraz życia młodych ludzi w Londynie. Bawi się formą. Żartuje z trendów. Pozwala przyjrzeć się lękom i marzeniom, i wyrobić sobie zdanie na temat wyzwań, jakie stawia współczesny świat.

</a>

Krzysztof Varga, „Czardasz z mangalicą”, Czarne 2014

Opowieść o Węgrzech. Trochę kulturalna, trochę kulinarna. Krzysztof Varga, który w połowie jest Węgrem, w połowie Polakiem, próbuje wyjaśnić skomplikowane, choć czułe stosunki polsko-węgierskie. Zabiera nas do swojego samochodu, i tak przemierzamy wspólnie kilometry. A po drodze zatrzymujemy się, by podziwiać krajobrazy i skosztować ostro przyprawionych przysmaków. Varga pokazuje łany kukurydzy, częstuje winem, gulaszem oraz opowieściami o ludziach obu krajów.

Książka jest świetnie napisana, inteligentnie, z pasją i poczuciem humoru. I pasjonująca nawet dla osób, które nie są fanami węgierskiej kuchni ani kultury, nie mają ochoty na czardasz z mangalicą, nie mają nawet pojęcia, co to jest czardasz, o mangalicy już nie wspominając.

</a>

Szaweł Płóciennik, „PINKI”, Kultura Gniewu 2014

Nazywa się Pinki. Spotkać go można w Warszawie – w Dolince Szwajcarskiej albo w Planie B. Albo w komiksie Szawła Płóciennika. Pinki to hippis. A może nawet hipster. Choć nie pali trawki i nie chodzi w butach New Balance. Jest jednak inteligentny, oryginalny, a może nawet kultowy. I zaopatrzony we wspomnienia, które zaczynają się gdzieś w okolicach lat 50. na Woli. O kompocie w przedszkolu, zmywaniu naczyń w chińskiej restauracji w Sztokholmie i pralce Frani. O pozowaniu na warszawskiej ASP, Franku Zappie, Paryżu i Chrystusie.

Płóciennik świetnie te wspomnienia narysował, świetnie napisał. I przedstawił kolejny dowód na to, że komiksy są nie tylko dla dzieci. I na to, że nie tylko Batman i Spiderman mogą się stać rysowanymi superbohaterami.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze