Szary, ponury i szybko pogrążający się w mroku listopad rzadko kiedy jest naszym ulubionym miesiącem. Bo przecież nam, istotom kochającym ruch i światło, ma pozornie mało do zaoferowania. W tym czasie kryje się jednak bezcenna okazja do refleksji, otulenia się kocem, wyciszenia. Ten czas przetworów, snu i kocykowych seriali, najlepiej oddaje najbardziej melancholijna z książek Tove Jansson - „Dolina Muminków w listopadzie”.
Dla mnie ta prawdziwa, najgłębsza jesień zaczyna się wraz z weekendem zmiany czasu. To wtedy najmocniej odczuwam ciężar długich, ciemnych wieczorów, lepkich od słoty i burych liści. Każdy tydzień robi się coraz mniej złocisty i wrzosowy, a coraz bardziej ponury i błotnisty - i jesień z mojej ulubionej pory roku staje się po prostu okresem ciemnej tranzycji do weselszych świąt Bożego Narodzenia.
Czytaj także: Jesień – prastara siostra życia
Ratuję się wtedy czym się da - suplementacją witaminy D3, zapachowymi świeczkami, zmuszaniem się wizyty w saunie, ale to wszystko działa tylko na chwilę. Jedyna skuteczna metoda to jedynie... odpuścić. Przyjąć do wiadomości, że po prostu trzeba zwolnić i zrozumieć, że to spowolnienie to najlepszy listopadowy prezent. Kiedy, jeśli nie teraz, można odetchnąć bez wyrzutów sumienia, że rozkoszne słońce zaprasza nas do działania, a kalendarz zapełnia się spotkaniami, wyjazdami i ciągłym planowaniem?
Łatwo jednak zaapelować o wyciszenie, trudniej to wprowadzić w życie. Jak „odpuścić” bez narastającego FOMO? Pomaga w tym klimatyczna literatura, a szczególnie „Dolina Muminków w listopadzie”. To ostatnia książka z całej serii o Muminkach i jest wyjątkowa - pod wieloma względami.
Po pierwsze, nie pojawiają się w niej... Muminki. Źródła donoszą, że po wielu latach pracy nad cyklem Tove Jansson zaczęła czuć się nimi bardzo znużona, dlatego podjęła próbę napisania książki osadzonej w tym świecie, ale z innymi bohaterami. Chciała też pisać bardziej dorosłą literaturę i rozwijać inne formy twórczości.
Po drugie, w okresie powstawania książki pisarka doświadczyła ogromnej straty - zmarła jej matka, Signe Hammarsten-Jansson, która była jedną z najważniejszych osób w jej życiu. Tove Jansson zmagała się z bardzo trudnymi uczuciami - z żałobą i samotnością, które zamknęła w tej książce. Może dlatego „Dolina Mumników w listopadzie” jest uznawana za najbardziej dorosłą i psychologicznie skomplikowaną pozycję z całej serii.
Po trzecie, inaczej niż pełne przygód wcześniejsze pozycje cyklu, ten tom jest z nich wszystkich najwolniejszy i najbardziej refleksyjny. Każda z postaci, które przybywają do Doliny i nie mogą znaleźć w nich Muminków, zmaga się z własnymi emocjami i tęsknotą, próbując odnaleźć sens i zrozumienie w ich nieobecności. W każdej z nich widzimy wewnętrzą walkę z samotnością, przemijaniem i wielką potrzebę zbudowania siebie na nowo. Dlatego fragmenty tej książki rezonują z nami najlepiej właśnie w tych najciemniejszych miesiącach roku.
Lektura poniższych cytatów nie odbierze listopadowi jego szarości ani nie przybliży nas magicznie do maja. Ale mam nadzieję, że w niektórych z nich znajdziecie ukojenie, refleksję i moment na to, by nacieszyć się lekturą. Skorzystajcie z tego niezauważalnego, najpiękniejszego prezentu później jesieni.
„Spokojne przechodzenie jesieni w zimę wcale nie jest przykrym okresem. Zabezpiecza się wtedy różne rzeczy, gromadzi się i chowa jak największą ilość zapasów. Przyjemnie jest zebrać wszystko, co się ma, tuż przy sobie, możliwie najbliżej, zmagazynować swoje ciepło i myśli i skryć się w głębokiej dziurze, w samiutkim środku, tam gdzie bezpiecznie, gdzie można bronić tego, co ważne i cenne, i swoje własne”.
„Wtedy w ostatnim domu ktoś uchylił drzwi i bardzo stary głos zawołał:
- Dokąd idziesz?
- Nie wiem - odpowiedział Włóczykij.
Drzwi zamknęły się i Włóczykij wszedł w las. Miał przed sobą sto mil ciszy”.
„Można leżeć na moście i patrzeć, jak przepływa pod nim woda. Albo biegać i brodzić w czerwonych butach po mokradłach. Albo zwinąć się w kłębek i przysłuchiwać się, jak deszcz pada na dach. Bardzo jest łatwo miło spędzać czas”.
„Włóczykij chciał, żeby cała dolina była pusta, żeby było w niej miejsce na wielkie sny, potrzebuje się przestrzeni i ciszy, żeby móc coś kształtować z odpowiednią pieczołowitością”.
„Jasne, ten, kto zapada w sen zimowy, jest znacznie młodszy, kiedy się budzi; niczego wtedy nie potrzebuje poza tym, żeby go zostawiono w spokoju. Lecz Homek wyobrażał sobie, że taki ktoś w chwili przebudzenia powinien koniecznie wiedzieć, że się o nim myślało, kiedy spał”.
„Była późna jesień. Włóczykij szedł dalej na południe, lecz co jakiś czas rozstawiał namiot i pozwalał dniom mijać, jak chcą, chodził sobie i przyglądał się różnym rzeczom, nic nie myśląc i nic nie pamiętając, i dużo spał. Zachowywał ostrożność, ale niczym się właściwie nie interesował i nie obchodziło go, dokąd idzie - chciał tylko iść dalej”.
„Są tacy, co zostają w domu i są tacy, co odchodzą. Zawsze tak było. Każdy może sam wybrać, ale musi to zrobić, póki jeszcze czas, i w żadnym razie nie rozmyślić się”.
- „Ja jestem na wakacjach - odparł Wuj Truj ponuro. - Mogę zapominać, ile tylko chcę. To wspaniałe uczucie. Zamierzam o wszystkim zapomnieć poza kilkoma drobnymi, przyjemnymi rzeczami, które są ważne”.
„W sierpniu, gdzieś w Dolinie Muminków, wpadło Włóczykijowi w ucho pięć taktów, które niewątpliwie mogły się stać wspaniałym początkiem melodii. Zjawiały się w sposób całkiem zwyczajny, jak to bywa z dźwiękami, gdy się je zostawi w spokoju. Teraz nadszedł czas, żeby je wydobyć i żeby powstała z nich piosenka o deszczu”.
„Zniknęły w wirującym śniegu, ogarnięte melancholią i równocześnie uczuciem ulgi, jak to zwykle bywa przy pożegnaniach”.