1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Kultura
  4. >
  5. Hubert Klimko-Dobrzaniecki: Postrzyżyny

Hubert Klimko-Dobrzaniecki: Postrzyżyny

Przepis na prowincję jest dosyć prosty. Jedno miasteczko (takie do piętnastu tysięcy ludzi), browar, pan aptekarz, pan ksiądz, pan doradca, jakiś dyrektor, przystojny facet, piękna i seksowna kobieta, za którą wodzą wzrokiem ci wyżej wymienieni, zwierzęta domowe ( najlepiej świnie), dużo piwa, świniobicie oczywiście, a potem mieszanie krwi w wiadrze, dodawanie kaszy, cebuli i przypraw, oraz wciskanie tego wszystkiego do umytych jelit nieboszczki.

Następnie, mazanie świńską krwią twarzy pięknej kobiety (moja ulubiona scena erotyczna w literaturze i na wielkim ekranie). Potem piwo z rana, które ta kobieta wypija w taki sposób, jakby chodziło nie o picie, a seks oralny (moja druga ulubiona scena erotyczna). Mamy też smażenie (również z rana) schabowego bez panierki i opychanie się nim. Oblizywanie paluszków (moja trzecia ulubiona scena erotyczna).

Ruch w miasteczku powinien nie istnieć, a jeśli już jakiś, to raczej rowerowy. No i najlepiej, jak na tym rowerze jeździ ta właśnie kobieta w powiewnej sukience. Opis jest prosty i równie prosty najazd kamery na jej miarowo podskakujące pośladki (następna scena erotyczna warta odnotowania). Musi być też wysoki komin i brygada strażaków. Wypadałoby, żeby jeden z nich, i najlepiej jeśli będzie to brygadier, miał lęk wysokości. Od czasu do czasu na tej prowincji powinno się palić. Ot tak, żeby strażacy mieli co robić.

Lekarz też musi być. Medyk, pewnego dnia przebada piękną kobietę. Pani, ma się rozumieć, ma być rozebrana przynajmniej do połowy, a jej cudne piersi równie cudnie wyeksponowane. Żadnych tam pieszczot. Lekarz ma się zachowywać profesjonalnie. Co najwyżej, w trakcie badania, może zasnąć w okolicach prawego sutka, podświadomie uwiedziony wspomnieniem o mlecznych cycusiach swojej mamusi.

W miasteczku zasadniczo jest spokój. Prowincje nie znoszą rewolucji. Ale, żeby nie było tak do końca fajowo, to powinien mieszkać tam, albo pojawić się, ktoś, kto od czasu do czasu będzie próbował ten spokój zakłócić. Każda prowincja ma swojego etatowego głupka. Bez głupka, żadna prowincja nie jest kompletna. Prowincjonalny głupek, to przysłowiowa kropka nad i. Głupek musi się wyróżniać nie tylko głupotą. Ten akurat lubi krzyczeć i wchodzić na wysokie kominy. Ponieważ nie jest mu znane poczucie odpowiedzialności, wdrapuje się na ten komin z piękną kobietą. Ale tragedii nie ma. Na prawdziwej prowincji nie dochodzi do wielkich tragedii.

Na prowincji nie ma też wielu zdrad małżeńskich. Toteż piękna kobieta doprowadza większość facetów do erekcji na swój widok, ale żadnemu się nie oddaje. Jest wierna i sypia wyłącznie ze swoim mężem. Piękna pani nie zapomina o higienie. Często kąpie się w wannie oraz masuje swe piersi jakimś elektrycznym urządzeniem, ale nie na tyle elektrycznym, żeby się podczas tej kąpieli życia pozbawić. Zapomniałem napisać, że owa piękna pani ma bardzo długie włosy, które to są ulubionym fetyszem nie tylko jej męża. Na koniec, mała rewolucja ma jednak miejsce. Piękna pani decyduje się na ostrą jazdę ostrymi nożyczkami. Mąż oraz inni faceci, widząc ją w krótkiej fryzurze, zastygają w bezruchu. Przy zamknięciu opowiadania i filmu, w piękną pupę pięknej pani, zostaje publicznie wymierzony... piękny klaps.

Uwielbiam ten utwór Hrabala. Uwielbiam film Menzla na jego podstawie. Myślę, że E.L James, ze swoim cholernie bezpiecznym i ubranym w prezerwatywy nudnym Greyu bez żadnej twarzy, mogłaby się wiele nauczyć z tej 135-stronnicowej noweli. Teraz nastąpi całkowite okazicielstwo (przepraszam czytelników za brak prochowca). Kochałem się platonicznie jako nastolatek w Magdzie Vasaryovej, słowackiej aktorce, odtwórczyni głównej roli, a długo potem, ambasadorem Słowacji w Polsce. A pewnego dnia, całkiem przypadkowo, w Wilii Decjusza w Krakowie, zostaliśmy sobie przedstawieni. Zamarłem. Tak samo jak ci faceci na filmie, kiedy ją zobaczyli w nowej fryzurze. Ze spotkania została mi dedykacja o następującej treści: Panie Hubercie, jak sobie to wytłumaczyć, że Pan się mnie tak przestraszył? O Boże! Magda Vasaryova - ta z komina. Pani Magdo, ja się Pani nie wystraszyłem. Mi odebrało mowę, bo dalej jest Pani piękna.

Poniżej scena z filmu:

[iframe src="https://www.youtube.com/embed/5E7OzeigwLY" frameborder="0" allowfullscreen" width="100%" height="315-->

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze