1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Spotkania

Hey: Nie czas na podsumowania

Fot. Forum
Fot. Forum
Wszystko co chcemy zakomunikować, nasz komentarz dotyczący rzeczywistości i etapu, na jakim jesteśmy, jako ludzie, jest zawarte w muzyce - zespół Hey opowiada o nowej płycie, sympatii do fanów i wielkiej przyjaźni, dzięki której od 20 lat zespół trzyma się razem.

Nie wyglądacie jak gwiazdy rocka, tylko jak moje kuzynostwo, z którym rozmawiam o przedszkolu i filmach w kinie.

Kasia: Dzięki. Traktuję to jako komplement.

Czy to Wasza normalność sprawia, że fani mają do Was tak nabożny stosunek?

Kasia: Nie potwierdzę tego. To jakieś pomówienia z tą nabożnością (śmiech). Może nasi słuchacze przyzwyczaili się do tego, że raz na jakiś czas zaproponujemy muzyczny spacer, podczas którego człowiekowi nic nie grozi.

Ta nabożność to skupienie, szacunek, umiejętność głębokiej refleksyjności i patrzenie na Was jak na wyrocznie.

Paweł: Stosunek nabożny, o którym wspomniałeś, wyklucza własną myśl słuchacza. Jeśli by tak było, byłbym bardzo niezadowolony.

Myślałem tu bardziej o pewnym oddaniu i czołobitności.

Paweł: Za szacunek jesteśmy bardzo wdzięczni.

Kasia: Ludzie nie są przez nas zdominowani, mają wybór, czy nas wspierać, czy nie.

Ja Was nie oceniam i nie chcę Was onieśmielać. No może trochę, ale kiedy zapytasz dziennikarzy, wokalistów, generalnie środowiska opiniotwórcze o najlepszy zespół, wszyscy wskazują Was od lat.

Paweł: Dowiadujemy się tego teraz od Ciebie.

Częściej wychodźcie ze studia.

Paweł: Robimy to często, jednak to wszystko dzieje się poza nami. Coś tam może do nas dociera…

Macie managera, który naturalnie Was chroni i odgradza od publiczności umowną linią, choć Wy potraficie być niewidoczni.

Paweł: To, co mówisz, zależy od punktu, z jakiego na to patrzysz. Z naszego miejsca obraz ten jest zupełnie inny. Doświadczamy również krytyki, na przykład w sieci, bardzo dosadnej, więc mamy poczucie, że odbiór jest zrównoważony.

Anonimowo pluje się na każdego. Nie zauważyłem jednak, żeby ktoś z imienia i nazwiska mieszał Was z błotem. Może dlatego, że wchodzicie już w wiek przeddinozaurowy.

Kasia: Faktycznie 20 lat to długo. Dużej grupie słuchaczy kojarzymy się z beztroskim czasem młodości i może temu zawdzięczamy ciepły stosunek do tego co robimy, a może chodzi o to, że nigdy nie tworzyliśmy przesadnej bariery między nami, a nimi, podkreślając jednocześnie, jak bardzo ludzi potrzebujemy i jak wielką odczuwamy wdzięczność za scenariusz, jaki napisał dla nas los? Nie jesteśmy też zbyt nachalni w zabieganiu o przestrzeń publiczną, trzymamy się raczej na uboczu, skoncentrowani na tym, co w tym zajęciu jest naszym zdaniem najistotniejsze - czyli muzyka. Poza tym, kiedy po koncertach spotykam się z ludźmi, jestem prawdziwie obecna, lubię ich zupełnie na poważnie. Może ludzie nie widzą powodów by tej sympatii nie odwzajemniać?

Nie czujecie się zagłaskani?

Kasia: Absolutnie nie. Nawet wyrażając pozytywną opinię, nasi słuchacze posługują się szeroką argumentacją, co sugeruje brak bezkrytyczności.

Uważajcie, wasza 10. płyta będzie traktowana przez media i rynek jako ważny etap, podsumowanie i pretekst do banałów. Jednocześnie, obarczy się Was naszym pragnieniem świeżości, czegoś dobrego i wyrafinowanego, bo na rynku tego wciąż mało. Jesteście na to przygotowani?

Paweł: Bardzo proszę w imieniu zespołu: mam nadzieję, że zaznaczysz to pogrubioną czcionką, by nas nie podsumowywać.

Ok, macie to u mnie.

Paweł: Nie mamy 20 lat i nie jest to żadna 10. płyta. Po prostu mamy kolejny rok i zrobiliśmy nową płytę. Myślę, że to wydawnictwo, to droga do czegoś, a nie zamykanie etapu.

Ale fanów nie ma w Waszym życiu. Są tylko przy premierach i na koncertach. Naturalnie będą chcieli podsumowania. Albo jakiejś deklaracji: w co wierzycie, kogo popieracie, czego słuchacie.

Paweł: Może kiedyś, jeśli będziemy mieli świadomość, że nagraliśmy słabą płytę, zaczniemy opowiadać głupoty o wszystkim, tylko nie o muzie. Może zabrzmi to nieskromnie, ale wierzymy, że nagraliśmy świetną płytę. I to jest najważniejsze, a nie jakieś bajdurzenie.

Kasia: Ja ciągle mam apetyt na więcej. Chcę pracować i również poprzez pracę dalej się rozwijać, choć mam świadomość, że słuchaczy może to nużyć.

Dlaczego?

Kasia: Być może ktoś dostrzega przesadę w serwowaniu coraz to nowych produkcji. Raczej nie daję za sobą zatęsknić.

Dobrze wyglądasz, służy Ci to.

Kasia: Po prostu bardzo tego chcę. Póki będę czuła prawdziwą potrzebę wypowiadania się, będę to robić bez względu na to, jaki wzór wszyscy stosują. Jedni uważają, że trzeba wydawać płyty co 3 lata, a inni, że co 5. My nie mamy na to recepty. Podążamy za  głęboko szczerą potrzebą wypełniania powinności.

Jaki sposób wypowiedzi lubicie najbardziej?

Kasia: Lubię nasze wtorkowe audycje w radio. Jesteśmy nieporadni, amatorscy, ale sprawia nam to przyjemność. Lubię płyty, koncerty i chętnie wskakuję w rolę gaduły na gruncie towarzyskim.

Paweł: Wszystko, co chcemy zakomunikować, nasz komentarz dotyczący rzeczywistości i etapu  na jakim jesteśmy, jako ludzie, jest zawarte w muzyce.

To może być rozczarowujące dla fanów. Wy tak po prostu gracie, nie ma w tym czegoś więcej?

Kasia: Czujemy, że ludzie, którzy nas słuchają potrafią wyłuskać z dźwięków i słów wiele informacji na nasz temat, co sprawia, że łopatologiczny wykład na temat naszego widzenia świata, serwowany w formie innej niż muzyczno-tekstowa wydaje nam się zbędny. Nigdy nie traktowaliśmy poważnie popularnego od dłuższego czasu stwierdzenia, że ludzie, szczególnie w Polsce, są głupi. Wiedzą, a przede wszystkim czują więcej, niż się komukolwiek wydaje.

Paweł: Nie ma wątpliwości, że to, co oddajmy w ręce fanów, to jesteśmy my. Robimy to całym sercem.

Funkcjonujecie od dawna jako rodzinna firma. Nie ma zespołów, które jeżdżą ze sobą na wakacje i są tak zżyci. To chyba Wasz fenomen.

Kasia: Mało tego. Oprócz tego, że raz do roku wyruszamy na wakacje, które wymagają od nas dużej otwartości na siebie, bo podróż przepięknie testuje relacje, to spotykamy się normalnie w tygodniu. Gdybym miała wyróżnić podstawowy rdzeń mojej rodziny, to - oprócz rodziców, syna - będzie nim zespół. To absolutnie najbliżsi mi ludzie. Potrafimy totalnie się pokłócić, jednak zawsze ze świadomością, że zgoda jest nieunikniona. Nie potrafimy długo się na siebie gniewać. Dawniej bywało różnie, fazy milczenia pomiędzy poszczególnymi osobami w zespole potrafiły trwać i miesiąc.

Paweł: Czasem i rok to trwało.

Kasia: Powyrastaliśmy z tego, wiemy, że życie jest za krótkie, żeby się kłócić. I doceniamy wartość tego spotkania.

Jak zespół radzi sobie z solowymi projektami Kaśki?

Paweł: Wspiera ją, bo wie, że w tych projektach nabiera nowego wiatru w żagle. Myślę, że gdyby nie działalność Kaśki, jako Hey znacznie dłużej dochodzilibyśmy do obecnej samoświadomości muzycznej.

Kaśka, Twoja działalność solowa jest korzystna dla Hey?

Kasia: Z mojego punktu widzenia tak. Kiedy wiele lat temu zapragnęłam na moment odkleić się od macierzy, jaką jest dla mnie Hey, zyskałam poczucie nieograniczoności możliwości. Każda solowa płyta, sprawia, że do Heya wracam z nowym podejściem, jakby udoskonalona.

Nie ma tak, że Kaśka robi w tekstach „wytnij/wklej” raz do Hey, a raz dla siebie?

Paweł: Żeby było wytnij, najpierw musi być wklej. Teksty zawsze powstają w ostatniej chwili, więc nie ma z czego wycinać. Oczywista korzyść jej solowej działalności polega na tym że otworzyła oczy zespołowi. Artystycznie! To zabawne, bo kiedyś było tak, że Hey, to zespół rockowy, a płyty Kaśki są elektroniczne. Teraz to się zabawnie pozamieniało.

Kasia: Dlaczego miałoby się nie pozamieniać? Może ludzi to denerwuje, ale myślę, że podobnie jak my, zyskują jakże cenną otwartość. Swoją działalnością gorąco zachęcamy, żeby nie przywiązywać się do niczego. To dobre podejście również na życie, bo, akceptując zmianę jako jedyny pewnik w życiu, znacznie łagodniej przechodzimy przez zawiłości życia, nie grozi nam wieczne rozczarowanie. Sprawdziłam, wiem.

Paweł: Gdybyś była przywiązana, pewnie byś tego nie zauważała. Zwykle ludzie tego nie widzą.

Przez to często artysta osiąga pewien poziom i choć bardzo się stara, nigdy go nie podniesie. Z Wami jest inaczej, bo zaskakujecie. Dlatego poziom Hey to składowa i zespołu i solowej działalności Kaśki.

Kaśki: Jest to także mobilizujące, nie wiem czy dla Pawła, ale na pewno dla reszty chłopaków. Kiedy nagrywam sama, czują niepokój. Lekką zazdrość. Jak wtedy, gdy żona wychodzi na kawkę z kolegą, nie wiadomo, co z tego wyniknie.

Paweł: Poza tym naprawdę, w zdroworozsądkowy sposób ze sobą rywalizujemy. Od ładnych paru lat z Marcinem Macukiem robimy sobie z tego żarty, ale wiemy, że każdy z nas chce być lepszy.

Macuk ciacho!

Paweł: Nie rywalizujemy o względy Kaśki, tylko artystycznie. Kiedy wychodzi ich płyta mówię: „o kurde mol, wysoko stawiasz poprzeczkę. Spróbuję ją przeskoczyć”. Później, kiedy Hey wydaje słyszę, że teraz on się musi starać. To działa bardzo twórczo.

Kasia:  Z Marcinem pracuję nad solowymi płytami od lat, ale kiedy poszerzamy skład Hey, bo coś się dzieje zawsze jest z nami Macuk. Na przykład wczoraj zrobiłam teledysk dla Hey z jego dziewczyną, a moją przyjaciółką Ewą Drobiec, a on mi go zmontuje, bo ja niestety z technologią jestem na bakier. Ta rodzina jest szersza niż myślisz.

Czy to nie utopia, ta chemia w Hey?

Paweł: To nie jest utopijne, bo to się dzieje naprawdę.

Dodatkowo, jesteście także wydawcą Waszych płyt, nota bene wreszcie. Teraz Wasza niezależność aż kłuje w oczy. Zobaczycie, jeszcze nie dostaniecie Fryderyka, po raz pierwszy do 20 lat.

Kasia: Może świat się nie zawali. Ostatecznie, może powinniśmy stworzyć jeszcze jakieś małe pisemko. Audycję już mamy.

U2 miało Swoją „Propagandę”.

Paweł: Jeszcze tylko TV brakuje.

Podobno ta płyta jest bardzo radosna. Nie miałem takiego wrażenia słuchając. Bardziej to było refleksyjne niż uchachane. Może starzeję się razem z Wami i odbieram mocniej to granie.

Paweł: Raczej pozytywna.

Słychać niesłabnącą słabość Kaśki do słownika medycznego, małżowiny, pępowiny, przecięcia.

Kasia: To są ładne słowa.

Zdecydowanie. Co w Was poruszyły te dźwięki, skoro tak często się zmieniacie?

Paweł: Ten lot pszczoły nad tymiankiem, jak tytuł piosenki, oznaczający pilną przemyślność.

Kasia: Albo przemyślną pilność. Jeśli chodzi o przekaz, płytą „8” potwornie się nadwyrężyłam. Jest brudna, ciężka i przykra. Ten czas wówczas był u mnie skomplikowany.

Przenosisz życie na płytę?

Kasia: Często. Skoczyłam 40 lat, co, według społecznej sugestii powinno być przykre, a jest dosyć fantastyczne. Czterdziestka skłoniła mnie do szczegółowego przeanalizowania dotychczasowego życia. Dostrzegłam, że całe życie interpretowałam rzeczywistość w oparciu o definicje, które narzuciła mi rodzina, szkoła media. Zapragnęłam zdefiniować świat na nowo. Wiele przeżyłam i mam prawo odrzucić koncepcje, które zubożyły moje istnienie, były ewidentnie szkodliwe. Myślę również, że najwyższa pora wziąć odpowiedzialność za własne życie, nie szukać wiecznie usprawiedliwienia własnej nieporadności w nieciekawym dzieciństwie, a przyczyn niepowodzeń i rozczarowań w świecie zewnętrznym. Minął rok i muszę powiedzieć, że nowa postawa przynosi wspaniałe efekty. Czuję się szczęśliwą osobą, bo i definicję szczęścia nieco zmieniłam. Stąd pewnie zmiana w tekstach. Nieśmiało próbuję o tym opowiedzieć, co nie jest łatwe, bo przez lata pisałam swobodnie, głównie o nieszczęściach i zasób słów opisujących takie stany mam znacznie większy.

Tylko o neurozach potrafisz pisać, łatwiej jest się użalać?

Kasia: Tak.

Paweł: Może skoro zakosztowała w szczęściu, nauczy się tego.

Kasia zwykle użalała się nad sobą czy szukała dziury w całym?

Kasia: I to, i to.

Paweł: Chyba bardziej szukała dziury w całym.

Dla zasady czy jednak było to konstruktywne?

Kasia: Taką mam chyba naturę. Dziś uważam, że nie ma takiej dawki smutku albo zniesmaczenia rzeczywistością, żeby nie dało się przy odrobinie dobrej woli zrównoważyć ich pozytywem. Jest się z czego cieszyć i naprawdę uważam, że wielu ludzi popełnia straszliwy grzech nadużycia wobec losu, pozwalając sobie na li tylko niezadowolenie.

Gong w 40-ste urodziny walnął tak mocno, że Cię odmienił?

Kasia: Tak.Owego dnia nawet się troszeczkę popłakałam. A potem szybko zabrałam się do generalnego remontu osobowości,

Czym jest w takim razie kwantum zespołu Hey?

Paweł: Szczerze mówiąc, nie zastanawiałem się nad tym. Na co dzień nie rozmawiamy o tym.

Może to poczucie bezpieczeństwa?

Kasia: Myślę, że tak. Daje je rodzina, czyli relacja, która nas łączy w zespole.

Paweł: Ja jestem na życie głupi, dlatego mimo wszystko jestem wdzięczny, że tak się wszystko układa. Ale działam intuicyjnie w każdej materii. To mogło już dawno mnie zawieźć. Nie planuję życia, podobnie jak unikam planowania w miłości, po prostu żyję i kocham. I tak wszystko wychodzi w praniu.

Co jest tą pralką?

Paweł: Jeśli chodzi o zespół myślę, że koncertowanie, nagrywanie i podróżowanie to sytuacje , w których więzi, zaangażowanie, głębia relacji, podlega weryfikacji i są testowane na wszelkie możliwe sposoby. Jak dotąd testy wypadają pomyślnie. Gdybyśmy byli tylko i wyłącznie znajomymi z pracy, to...

Kasia: Ten zespół by już nie istniał.

Paweł: Jestem tego pewien. On jest na tym zbudowany. Zaufanie, oddanie, wszystko co ma rodzina.

Kasia: Dla mnie tworzenie jest czymś bardzo intymnym. To praca na żywych tkankach. Nie wyobrażam sobie dokonywać ciągłego przekształcania samej siebie, przyglądania się sobie i szukania perfekcyjnej płaszczyzny pod daną wypowiedź z ludźmi, którzy są mi obcy. To byłoby niewykonalne. Zresztą prawdziwą siebie prezentuję po bliższym poznaniu. Gdy idę między obcych, jestem przerażona. Ludzie często myślą, że jestem gburowata, a ja się  po prostu wstydzę i boję. Bywam wówczas nieporadna. Każdy ruch ciała, które znam od lat, jest nagle pokraczny i nie mój.

Cała Kaśka.

Kasia: Ale to prawda. Ta przypadłość nie ułatwia. Dlatego, jeśli tworzyć - to z bliskimi. Wtedy jestem w stanie zawalczyć ze wstydem, odsłonić się trochę. Bo przypominam, że nawet śpiewać się wstydzę. Po 20 latach, dorosła kobieta - wstydzi się śpiewać!!!

Ale lubi to?

Kasia: Na tym polega paradoks, że bardzo lubi. Właściwie muszę stwierdzić, że kompletnie nie wiem, co niby miałabym ze sobą począć, gdyby nie to zajęcie, które tak dobrze już znam i naprawdę szanuję. To jedyne, co znam. Strach pomyśleć, co by było, gdybym postradała słuch.

Możesz pisać.

Kasia: A jak wzrok się zepsuje?

To wtedy będą Cię wprowadzać na scenę, nigdy nie psuje się wszystko na raz.

Paweł: Uważaj, ona nie przestanie, nie wygrasz.

Czy zespół się nudzi, kiedy ty piszesz?

Kasia: Nie sądzę.Każdy zajmuje się tym czym musi w danej chwili.  Paweł np. normalnie chodzi do pracy w studio.

Paweł: Jak do biura. Normalnie chodzę do pracy, Kasia mi robi kanapki i fru. Jak dzwoni do mnie kolega, a ja mówię, że pracuję, to się zaczynają podśmiechujki, że się wreszcie zatrudniłem. Znajomi z nas drwią, że my nie mamy żadnej pracy, a muzyka to wygłupy. Wcześniej pracowałem w domu, ale któregoś dnia Kaśka nakazała opuścić mieszkanie wraz z całym tym majdanem. Za co dziś jestem jej wdzięczny.

Kasia: Miał pracownię w domu, co po pewnym czasie stało się nieznośne. Kiedy próbowałam pisać, w zasadzie nie miałam się gdzie podziać. Kiedy syn szedł do szkoły, teoretycznie mogłam, ale co chwila Paweł się przemazywał w polu widzenia, co znacznie utrudniało skupienie się. Poza tym, ze względu na wspólną pracę i uczucie, spędzaliśmy ze sobą 24h. Nie wytrzymałam tego nerwowo. O mało doszło do rewolucji. O tym jest płyta „8”.

A o czym jest „Do Rycerzy, Do Szlachty, Do Mieszczan”?

Kasia: Próbowałam podzielić się ostatnimi ważnymi dla mnie spostrzeżeniami dotyczącymi wszechrzeczy, a także udokumentować zmiany, jakich próbuję w sobie dokonać. Myślę, że z tekstów można wyczytać, że bardzo odpuściłam, wyluzowałam w kwestii wystawiania fatalnych recenzji życiu, że jestem gotowa w praktyce zastosować całą wiedzę teoretyczną, jaką przez lata zdobywałam, a dotyczącą życia jako takiego. Ta płyta opowiada o tym, że wreszcie jestem gotowa żyć.

Daj mi proszę jakiś życiowy przykład tej różnicy, wyluzowania, o którym mówisz, jakie wprowadziłaś w czyny.

Kasia: Uzdrowiłam swoje relacje z ojcem. Po latach. Postanowiłam odpowiedzieć sobie na pytanie, czy to uchodzi, żeby osoba 40-letnia pozostawała wewnątrz dzieciakiem, który bez przerwy ogląda się wstecz, pielęgnuje żal, czeka na zadośćuczynienie zamiast żyć, zdobyć się na radykalne wybaczenie, przestać oceniać i spróbować kochać, przejmując autentyczną odpowiedzialność za własne czyny i przyszłość. Bo do tej pory używałam tzw. trudnego dzieciństwa jako usprawiedliwienia dla wszystkiego, co robiłam źle .

To bardzo wygodne.

Kasia: O tak. Bardzo tanie także.

Wokół kogo kręci się Hey?

Paweł: Najfajniej, jak się kręci wokół wszystkich. Teraz to czuję. Po naszym ostatnim spotkaniu powstał pewien pomysł, dzięki któremu wszyscy są niesamowicie nakręceni.

Kasia: Zastanawialiśmy się, w jaki sposób poszerzyć zakres naszego zaangażowania. Rzeczywiście, jesteśmy mało aktywni poza tworzeniem muzyki.  Postanowiliśmy uaktywnić się na innych polach.

Co to będzie?

Kasia: Wymyśliliśmy, że na dzień premiery każdy wybiera sobie piosenkę z płyty i robi do niej osobiście teledysk. 6 listopada ukazało się 6 teledysków do różnych piosenek.

Paweł: Pomysł był taki, że każdy w niezobowiązujący sposób pokazuje, jak wygląda jego dzień przed premierą. Komórką, kamerą czym się da.Pomysł tak wszystkich uruchomił, że powstały właściwie filmy wykraczające poza koncepcję jednego dnia. Każdy jest inny i bardzo wiele mówią na temat osobowości poszczególnych członków Heya.

Kasia: Dawno nie było takiego poruszenia w zespole. Może to był błąd, że wcześniej nie aktywizowaliśmy się na innych płaszczyznach, bo jesteśmy teraz szczęśliwi i podnieceni, jak dawno nie byliśmy.

Co to jest przełomowa płyta?

Kasia: Nie wiem czy można rozpatrywać nasze płyty jako przełomowe w kontekście tego, co dzieje się w ogóle w muzyce w Polsce.

„MURP” była przełomowa.

Kasia: Ale dla nas wewnętrznie. Myślę, że przełomowa jest wówczas, kiedy zespół posługuje się większą dawką odwagi, ucieka ze strefy bezpieczeństwa i ryzykuje.

Paweł: Wygląda na to, że każda kolejna była przełomowa.

Co tutaj przełamujecie?

Paweł: Tutaj jeszcze nic. Wczoraj, rozmawiając z Marcinem Borsem, wpadliśmy na pomysł trylogii. Jeśli przełomem było „MURP”, to ta płyta jest krokiem do następnej. Trzy kolory Hey. Może być.

Rozmowa odbyła się 2 listopada w Warszawie.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze