1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Spotkania

Krzysztof Globisz - Rozmowa o gonitwie pokoleń

 commons.wikimedia/fot. Franciszek Vetulani
commons.wikimedia/fot. Franciszek Vetulani
Znany aktor filmowy i teatralny oraz wykładowca krakowskiej PWST. Z Tomaszem Kinem rozmawia o młodym pokoleniu Polaków i tym czym się ono najbardziej charakteryzuje.

- Jest Pan słynnym,  niesamowicie lubianym profesorem w krakowskiej szkole. Młodzi ludzie ciągle garną się do Pana. Dlaczego Pańskie pokolenie wystawia tak mierną opinię temu najmłodszemu? Probierzem są dla mnie wrzeszczące media o półanalfabetyzmie, agresji, ignorancji i odrętwieniu.

- Jest to teza, której nie mogę zrozumieć. Teraz muszę walnąć z grubej rury. Powołam się na wielki autorytet Umberto Eco, który napisał o tym, że dzisiejsza młodzież góruje nad starszą młodzieżą (do której ciągle się zaliczam, a raczej chciałbym się zaliczać) tym, że wie czego szukać i gdzie szukać. My natomiast posiadamy wiedzę, która była nam dana. To bardzo duża różnica, przede wszystkim w podejściu do tematu.

- Po czym Pan poznaje, że młodzi ludzie Pana kupują, dopuszczają do swoich prawdziwych emocji?

- Po tym, że mają zaufanie do mnie, gdyż pozwalam im na dużą dozę wolności i samodzielności. Narzucając im równocześnie świadomość odpowiedzialności za to co robią.  Przytoczył Pan przypadek, kiedy do Jana Englerta na egzaminie podchodzi chłopak, kładąc mu tekst (który miał mieć opanowany), żeby podpowiadał mu w trakcie, jeśli zapomni. Ja nie reaguje na takie rzeczy, mnie to nie oburza. Ponieważ to nie ja wyjdę i się zawstydzę, tylko on.  Jeżeli się tego nie doświadczy, wówczas można jedynie teoretyzować. A tego młodzież nie kupuje. Dlatego ja ich uczę nieteoretycznego doznawania uczuć. Jeśli oni mnie zdenerwują, daję im to odczuć, ale nie w taki sposób, że na nich nakrzyczę, tylko dotknę ich intymności.

- Na czym to polega? Dla mnie dotknąć to upokorzyć. Taką kadrę pedagogiczną pamiętam.

- Nie, o to chodzi żeby tego nie robić. Dotknąć można, uświadamiając, że wszyscy dokoła, całe społeczeństwo nagle widzi, że ktoś, mówiąc językiem młodzieży, „dał dupy”. Pięciu innych kolegów mówi wtedy: „Dlaczego się nie nauczyłeś tekstu? Dlaczego nie przyszedłeś na egzamin? Przez Ciebie nie możemy wystąpić.” Wiem, że jeśli takiego doświadczenia nie będzie, jeśli studenci tego nie odczują, podobne wydarzenia będą miały miejsce. Krzyk i upokorzenie nic nie dadzą.

- Dlaczego zatem Pańskie podejście jest w mniejszości, skoro to takie oczywiste?

- Może przez to, że zmienił się sposób uczenia. Profesorów i studentów dzieli katedra. W antycznych czasach ludzie chodzili ze sobą po ulicy i rozmawiali na temat sztuki. Tak się to odbywało, wszystko polegało na rozmowie. Jeżeli studenci widzą uczciwość pedagoga, która polega na tym, że oto profesor męczy się tak samo jak oni, tak samo jak oni czegoś nie wie – to mogą mi zaufać i się otworzyć. Ja nie mogę się wstydzić tego, że nie wiem, jak rozwiązać jakiś problem. Młodzi ludzie są dziś niesamowicie czuli i wyłapią najmniejszy fałsz.

- Zaraz, to problemem jest to, że młodzi ludzie są świetnymi obserwatorami, dostrzegającymi napięcie i nieszczerość opiekunów?

- Tak, stąd ta okrutna reakcja ze strony pedagogów. Odcięcie.

- Odcięcie to jedno a protekcjonalne, pełne pobłażania analfabety traktowanie to drugie. Czarny PR młodego pokolenia kreowany jest na podstawie małości i kompleksów tego starszego?

- Właściwie Pan to analizuje. W Dzisiejszym świecie rewolucje następują błyskawicznie, zmieniają się metody uczenia, rozumienia tego co jest wiedzą, a co nią nie jest. Jeżeli ktoś nie wyuczył się tego kiedy była bitwa pod Grunwaldem, nie może dostać piątki u profesora, który tylko to pamięta. Ja natomiast na swoim małym podwórku aktorskim rozumiem tak: jeżeli uczę aktorstwa, to w kontekście tego, co dzieje się wokół. Rozumiem, że nie wyuczę ich grania klasycznego np. Hamleta, Zemsty, jeśli nie otworzę im tych tekstów na dzisiejsze czasy.

- Uczenie ze rozumieniem trwa od dekady.

- Nie uczę ze zrozumieniem leksykalnym, tylko zrozumieniem tekstu dziś. Złości, radości z tego, że w rodzinie jest dobrze, lub smutku, kiedy w rodzinie jest źle. Jeżeli tych kontekstów nie połączy się ze sobą, nie patrząc na rzeczywistość od środka, tylko ją opisując, nie dotrze się do młodych. Podstawowy błąd polega na tym, że obecnie trzeba wszystkiego doświadczyć, a to dużo trudniejsze. Łatwiej opisać i egzekwować formułkę.

- Czego się Pan o nich dowiaduje, wkładając tyle trudu w pracę. Co to są za ludzie?

- Może to nie ładnie zabrzmi, ale pracuje w szkole, która w pewnym sensie jest placówką elitarną. Nie dlatego, że to są jacyś wybitnie mądrzy studenci, oni są wartościowi emocjonalnie. To ludzie, których rzeczywistość jakoś wzrusza – stąd ta delikatność. Oni oczywiście zasłaniają się różnymi sposobami jak każdy z nas, natomiast potrafią w prosty i czytelny sposób pokazać swoją wrażliwość i bardzo niekonwencjonalne sposoby myślenia. Zachowanie w sobie dzieciństwa, pewnej bezkompromisowości, szczerości i odwagi, by to wyrazić, jest niesamowicie ważne.

- W czym najbardziej odstają Ci młodzi ludzie od Pańskiego pokolenia. Pytam bo klasycznym akademickim zwrotem jest: za moich czasów? 

- Różnimy się przede wszystkim tym, że mojemu pokoleniu wydawało się że wszystko jest bezpieczne. Nauka, praca, rodzina. Z niczym nie trzeba się spieszyć. Oni, co wyczuwam, naznaczeni są jakimś niepokojem o to, że jutro już nie będzie tego, co jest dzisiaj. Wylecą z pracy, nie dostaną następnej, stracą mieszkanie itd. Nie muszą tego pokazywać i my obserwujący nie musimy od razu tego dostrzegać, ale ta troska w nich jest.

- Ta troska bywa twórcza w szukaniu informacji, sposobach organizacji, przetrwaniu?

- Tak. Ten lęk generuje pozytywne odruchy. Nazwał to Pan wyścigiem szczurów, jest coś takiego że uczestniczą w pokoleniowej gonitwie, dlatego muszą się rozwijać. Nieprawdą jest, że oni niczego nie wiedzą. Przytoczę badanie, w którym dowiedziono, że jeśli spotkałby Pan na ulicy Williama Szekspira to uważałby go Pan za pół idiotę, bo nie potrafiłby się z Panem porozumieć. O mówiłby innym językiem, nie wiedziałby, do czego służą podstawowe przedmioty.

- Broni ich Pan co sił. Co w takim razie jest dziś właściwą miarą młodzieży?

- Odpowiedzialność. Jeżeli taki chłopak albo dziewczyna chce być chirurgiem, powinni wiedzieć, że koniecznie muszą się wyuczyć tego zawodu. Ci z nich są wartościowi, którzy mają tego świadomość. Interesuje mnie jednak przede wszystkim kultura, dlatego skupie się na przykładach z tej dziedziny życia. Ostatnio widziałem rozmowę w młodymi skrzypkami w Polsce. Szykują się do tego by za trzy - cztery lata wystąpić w konkursie Wieniawskiego. Myślą perspektywicznie. Jeśli widzę taką postawę w młodym człowieku, to co mnie interesuje jego wiedza na temat bitwy pod Grunwaldem, którą nota bene bardzo się fascynuję?!

- Dwa pokolenia, o których rozmawiamy, są od siebie uzależnione. Na ile?

- Młodzież uzależniona jest w taki sposób, że musi wypełnić swoje obowiązki studenta. Musimy to rozdzielić. Zdawanie egzaminów, obecność na zajęciach itd. Nie mówię o tym, bo jest to ewidentne. Istnieje także strefa studenta, która jest czymś naddanym ponad program nauczania. Tacy ludzie mnie interesują i z takimi pracuję w szkole teatralnej. To, co się naddaje się w sztuce, jest jej istotą. Aktorstwo to nie dykcja i znajomość dramatów, tylko to, czym mogę porazić widza.

- Analogicznie mogę to odnieść do każdego kierunku studiów.

- Absolutnie.

- Co Panu z tego zostaje?

- Mam takie poczucie, że mimo wszystko to ja jestem bogatszy o nową wiedzę i doświadczenie. Przede wszystkim, czy to co mówię do nich, jest komunikatywne, czy nie tracę intuicji. Uczę się od nich muzyki, nowych książek, które czytają, nowych sposobów ekspresji wizualnej. To nie jest kwestia nienadążania, mnie po prostu interesuje coś innego. Dzięki nim mam okazję dotknąć czegoś spoza obszaru moich zainteresowań. Dzięki nim mam szansę na myślenie o tym, co będzie.

- Gdzie haczyk w tym oddemonizowaniu młodego pokolenia? Idealizuje Pan przecież wartościowe grupki tworzące kulturę, a nie całość.

- Cała strefa ochrony ich przed nimi. Teraz muszę poruszyć wątek: za moich czasów. Wówczas było trochę inaczej. Jeżeli ja widzę jakieś sytuacje patologiczne, od razu im się przeciwstawiam.

- Przykład?

- Narkotyki i wszelkie używki.

- One nie były zagrożeniem w Pańskich pijanych czasach?

- Myślę, że skala tego zagrożenia jest obecnie dużo większa. Wynika to po prostu z różnego rodzaju frustracji i strachów o których wspominałem.

- Rozumiem że to Pańskie pokolenie idzie na łatwiznę, uprzedzając się do wszystkich młodych, bo kilku piętnastolatków siedzi za gwałty.

Nie mam żadnych złudzeń, że moje pokolenie jest jakąś wspaniałą generacją. Moje pokolenie nie ma prawa krytykować i obarczać ciężarem niedoskonałości pokolenia młodych, bo nie osiągnęło niczego aż tak znaczącego. Wolność zapewnili ludzie starsi ode mnie.

- Fatalną ocenę Pan im wystawił.

Mam takie wrażenie, że moje pokolenie jest nudniejszym i leniwszym od młodego.

- Jest w Was cokolwiek co może imponować młodym?

- Może to, że widzą pewną uczciwość w pracy w podejściu do zawodu. Zabrzmi to głupkowato, ale brakuje nam autorytetów.  Młodzi, nawet myśląc, że nie szukają autorytetów, podskórnie lgną i potrzebują, żeby ktoś ich poprowadził, żeby ktoś nad nimi czuwał i stworzył możliwość odbicia się czy podważania w dyskusji „starych” wartości. Szkoła, w której pracuję, jest mała i przez to elitarna – nie może być jakąkolwiek wykładnią jak duże politechniki i uniwersytety, dlatego nie odczuwam tak boleśnie tego, co Pan mi próbuje przekazać. Jednak między innymi dlatego nie chcę dłużej być prorektorem szkoły. W moim przypadku to dosyć poważna funkcja reprezentacji nazwiska znanego w świecie aktorskim. Widzę pewien rodzaj niemożności, inercji, która owładnęła również mnie, i nie pozwala zrobić czegoś nowoczesnego, odważnego. W związku z tym wolę oddać to miejsce młodszym kolegom, których m.in. uczyłem a dziś są wykładowcami i prodziekanami. Być może oni mają tę siłę.

- Co na to studenci?

- Studentów nie opuszczę, będę z nimi cały czas.

- Tak by nikt nie traktował ich jak półgłówków?

- Czarny PR młodego pokolenia to pewne uproszenie i wyjęcie z kontekstu przez starszych, leniwych ludzi.  Czysty egoizm i zacofanie.

- To dobry temat na rolę: taki akademicki Don Kichot , który próbuje pokazać podstarzałym rówieśnikom, że młodzi mogą też być równoprawnymi partnerami?

- (śmiech) Proszę bardzo możemy napisać taki scenariusz.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze