1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Kultura

Paula i Karol: Koncert na farmie

materiały prasowe
materiały prasowe
Pokolenie współczesnych 30-latków. Ona z Kanady, on z Warszawy. Są fenomenem na naszym rynku muzycznym. Nagrali niszowy album z folkowymi balladami, tymczasem ich piosenki nuciła cała Polska. Grają na Open’erze, ale i w remizie strażackiej. Paula i Karol wracają z drugą płytą.

Kiedy wydawali swój debiutancki album, nie pasowali nigdzie. Zbyt alternatywni do radia, za popowi do wydającej ich wytwórni Lado ABC prowadzonej przez Macia Morettiego, jedną z bardziej charyzmatycznych postaci niezależnej sceny muzycznej w Polsce. Piosenki Pauli i Karola puszczały największe radiostacje, ale słuchali ich też warszawscy hipsterzy. Przebój, dzięki któremu zrobiło się o nich głośno – wielkomiejski love song „Goodnight Warsaw”, był nie tylko wyznaniem uczucia dla ukochanego miasta, ale celnie sportretował młodych mieszkańców stolicy. Dziś tych miast, które ich znają, jest zdecydowanie więcej, bo po premierze pierwszej płyty pojechali z koncertami wszędzie tam, gdzie ich chcieli słuchać – do Los Angeles, Berlina, Londynu, Kijowa. Nie zmienili podejścia do grania. Dają koncerty, występują na dużych festiwalach, ale potrafią też zbierać do kapelusza na ulicy.

Gdzie byliście, jak was nie było?

Paula Bialski:
W Anglii na festiwalu Liverpool Sound City i we Francji na festiwalu w Clermont-Ferrand. Potem ruszyliśmy w wielką trasę po Europie. Graliśmy w najdziwniejszych miejscach – od południowej Bawarii po Prowansję, gdzie wystąpiliśmy w ośrodku dla osób upośledzonych umysłowo, z którymi zresztą najpierw pracowaliśmy w polu. Trafiliśmy też na farmę w północnej Anglii. Wcześniej odbywał się tam miejscowy festiwal i teraz zrobiono reaktywację imprezy w stodole, gdzie Paula i Karol byli główną gwiazdą, a przed nami jakiś chłopczyk grał na skrzypcach i fujarce. Przyszło może ze 100 osób, czyli cała wioska, i było przemiło.

Karol Strzemieczny:
Połowę koncertów mieliśmy zabukowaną w „normalnych” klubach, a połowę stanowiły właśnie takie niezwykłe przedsięwzięcia. Do tego graliśmy jeszcze na ulicy. W Bazylei, w Szwajcarii, rozstawiliśmy się nad rzeką i to było fajne wydarzenie. W Paryżu, gdzieś w samym centrum, zdążyliśmy pograć pół godziny, zanim przyjechała policja.

Paula:
Zdajemy sobie sprawę, że mało jest w Polsce zespołów, które działają na rynku, są rozpoznawalne i zdecydowałyby się na coś takiego.

Może trochę liczą, że ktoś wszystko zorganizuje za nich – wyśle albo zaprosi na gigantyczną trasę po świecie.

Paula:
W Polsce muzycy mają swoje stawki i tylko za nie grają. W Niemczech zespoły takie jak nasz grają na wieczorach folkowych, gdzie po sali krąży kapelusz i publiczność wrzuca do niego pieniądze. Nikogo to nie dziwi.

Jak to się w ogóle stało, że zaczęliście razem grać?

Paula:
Może trzeba by było zacząć od tego, że zdecydowałam się wrócić na stałe do Polski. Urodziłam się w Kanadzie, tam spędziłam większą część dzieciństwa, tylko przez chwilę mieszkaliśmy w Polsce. Kiedy miałam 22 lata, zadecydowałam, że chcę jednak żyć tutaj. Była we mnie jakaś tęsknota, trudno mi nawet wytłumaczyć do czego. Rodzina została tam, ja zaczęłam studia w Warszawie, która się wtedy bardzo zmieniała. Otwierało się wiele ciekawych miejsc, działo się dużo fajnych rzeczy.

Karol:
Poznaliśmy się w jednym z warszawskich klubów, na Chłodnej 25. Był tam pokaz filmów dokumentalnych organizowany przez stowarzyszenie zajmujące się sprawiedliwym handlem i świadomą konsumpcją. Wtedy się jeszcze jakoś specjalnie nie zaprzyjaźniliśmy. Dopiero później Paula dowiedziała się, że zajmuję się muzyką. To ona zaproponowała, żebyśmy wspólnie pograli.

Paula:
Zawsze chciałam sobie pośpiewać w zespole, ale naprawdę nie miałam wielkich ambicji.

Jak odczuliście sukces pierwszej płyty?

Karol:
Na koncertach. Pojawiało się coraz więcej osób, a nasz rynek koncertowy do najprostszych do zawojowania nie należy. Wydaje mi się, że zrobiliśmy coś naprawdę innego od tego, co się u nas muzycznie działo do tej pory. Dzięki temu dużo osób zwróciło na nas uwagę.

Paula:
Ja zorientowałam się, że coś zaczęło się dziać, kiedy moja pani sklepowa, nie znając wcześniej mojego imienia, pewnego dnia powitała mnie, mówiąc: „Witam, pani Paulo! Gratuluję płyty!”.

Pierwszy album zdominowały wasze wspomnienia z dzieciństwa i miasto, w którym żyjecie. Czego jest najwięcej na drugiej?

Paula:
Na „Whole Again” jest dużo opowiadania, historii. Wszystkie piosenki są o czymś konkretnym – o związku, który się rozpada, o relacji z rodzicami. Jak masz 30 lat, to więcej zaczynasz rozumieć z tego, co się do tej pory wydarzyło w twoim życiu. Dociera do ciebie np., dlaczego cały czas popełniasz te same błędy.

Karol:
Nasza relacja z Paulą też przeszła drogę od zafascynowania światem i sobą do analizowania, kim jesteśmy. Teraz rozmawiamy o tym zdecydowanie częściej niż dwa lata temu. To jest nam potrzebne, żeby nie mieć siebie nawzajem dosyć. Walka o trwałość wymaga w pewnym momencie większego wysiłku. Znowu musieliśmy czuć się ze sobą bezpiecznie i cieszyć się z naszej przyjaźni.

Co to znaczy „znowu”? Pokłóciliście się?

Karol:
Nie, ale w wielu momentach było nam ciężko. Opowiedzieliśmy, jak wyglądał nasz ostatni rok, nie mieliśmy kiedy od siebie odpocząć.

Paula:
Wiesz, budzisz się i pierwsza osoba, którą widzisz to facet, który jednak nie jest twoim facetem.

Karol:
Czasem przychodzi nam pomysł na tekst i to jest początek rozmowy o nas. Oboje jesteśmy dziećmi psychologów, więc mamy dość dużą łatwość wchodzenia na ten poziom rozmowy, nie raniąc siebie nawzajem. Co nie jest łatwe. W końcu musisz się czuć w swoim towarzystwie naprawdę bezpiecznie.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze