1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. REKLAMA

Lutosławski w rytmie bolera. Wywiad z Magdą Navarrete

profil FB Magda Naverrete
profil FB Magda Naverrete
Wokalistka, znana z miłości do flamenco śpiewa... warszawskie piosenki Lutosławskiego. Co więcej, przekonuje, że niewiele się różnią od boler i tang. W wywiadzie dla Zwierciadlo.pl Magda Navarrete opowiada o swojej ostatniej przygodzie muzycznej.

Monika Stachura: Przy okazji spektaklu „Café Brasil” mówiła Pani, że nowa płyta zaskoczy słuchaczy. I faktycznie, z podwórek Buenos na ulice Warszawy jest dosyć daleko...

Magda Navarrete:
Dość daleko, ale też i zaskakująco blisko. Melodie z tamtych lat, pisane przez wielkiego kompozytora - Witolda Lutosławskiego, który skrywał się pod pseudonimem „Derwid” to tak naprawdę przepiękne piosenki, które swoją muzyczną wymową przypominają bardzo latynomerykańskie bolera i tanga.

MS:
Czy „Warszawski Lutosławski” to tylko przygoda, czy potrzebowała Pani oddechu od boler i tang?

Magda Navarrete: 
Absolutnie przygoda. Od boler, tang, mojego flamenco, a teraz jeszcze fuzji z muzyką bałkańską oddechu potrzebować nigdy nie muszę. To jak niekończąca się opowieść i ciągle gorący romans. Natomiast piosenki Derwida to muzyczna, szalona, przepiękna przygoda. Spotkanie z własnymi korzeniami i niesamowicie rozwojowe doświadczenie.

MS:
 W audycji w Polskim Radiu usłyszałam, że dołączyła Pani do projektu już istniejącego. Jak doszło do współpracy z Piotrem Steczkiem?

Magda Navarrete: 
A jeszcze wracając do tej wspomnianej przygody, to właśnie współpraca z Piotrem Steczkiem była jej wspaniałą częścią. Do naszego spotkania świata klasyki i rozrywki doszło przez wspólnego przyjaciela, gitarzystę flamenco. Oboje z Piotrem współpracowaliśmy z Michałem Czachowskim przy płycie „Acatao", fuzji flamenco z muzyką hinduską. Ja nagrywałam tam skomplikowane stepy, a Piotr aranżował część orkiestrową. Piotr posłuchał tego, co robię, postanowiliśmy spotkać się na próbę z jego wówczas kwintetem smyczkowym, a teraz już naszym zespołem, i tak nagraliśmy nasze pierwsze, jak to się mówi, demo (śmiech).

A teraz nasza płyta była płytą tygodnia w Programie 2 Polskiego Radia, a płyta „Acatao" w tym samym tygodniu zajęła II miejsce wśród najlepszych folkowych płyt. No i takie to życie! Jak mówi jedna z piosenek Derwida, „O jeden przystanek dalej”: nigdy się nie wie, co czeka nas na kolejnym przystanku czy na kolejnej ulicy. Może właśnie tam czeka na nas nowa przygoda albo miłość naszego życia!

MS:
Jak wyglądała praca nad płytą? Czy było dużo sporów co do ostatecznego brzmienia?

Magda Navarrete: 
Sporów nie było w ogóle. Piotr miał bardzo klarowną wizję, doskonałe wyczucie, doświadczenie, niezwykłe wprost ucho! Prowadził mnie przez meandry melodii Derwida, ja nadawałam im swój charakter, a on szlifował. Potem ja dodawałam coś kolejnego, a on ponownie „polerował na błysk”. Pełna zgoda była także co do brzmienia, w którym chcieliśmy osadzić naszą płytę czyli „orkiestry z tamtych lat”. Chcieliśmy oddać klimat grania akustycznego, grania z serca, grania naprawdę - czasów, kiedy muzycy zdobywali serca publiczności swoim kunsztem, a nie dobrą produkcją, choć do takiej też nic nie mamy. Chcieliśmy po prostu nagrać płytę zupełnie inną.

MS:
Nie wszyscy wiedzą, że wybitny klasyk, Lutosławski, stworzył także sentymentalne walce czy tanga. Ukrywał się pod pseudonimem Derwid. Czy Pani znała tę twórczość wcześniej?

Magda Navarrete: 
Wiem, że to zaskoczenie dla wielu osób, a czasami też dla naszej publiczności, która przypadkowo znajduje się na koncercie. I to dopiero są niesamowite reakcje! Ja sama znałam rozrywkową twarz Witolda Lutosławskiego naprawdę w niewielkim stopniu. Dopiero przy zetknięciu się z jego twórczością przy tym projekcie zakochałam się na amen w jego melodiach i niesamowitych tekstach.

MS:
Na płycie znalazło się 10 tytułów. Kto je wybierał i dlaczego akurat te?

Magda Navarrete: 
Wybrał je Piotr, a ja się zgodziłam. Brzmi jak niezły terror muzyczny (śmiech). Nie, nie, prawda jest taka, że kryterium wyboru, które nam przyświecało to, że nas dana piosenka uwodzi, ujmuje, że się nam po prostu podoba. Chcieliśmy też pokazać całe spektrum różnych rytmów, w których Derwid pisywał: fokstroty, walce, bluesy, slow-stepy i tanga. Ale także teksty były ważne. Różnorodność tematów, o których pisano, kultura języka, przepiękna polszczyzna i błyskotliwy dowcip to był nasz niezastąpiony kompas w poszukiwaniach.

MS:
A którą z tych piosenek Pani lubi najbardziej?

Magda Navarrete:
Opowiem o dwóch: jedna jest smutna, druga niezwykle dowcipna. Pierwsza nosi tytuł „Nie dla nas już" i opowiada w bardzo niespotykany sposób o utraconej miłości. „Bez nas, bez nas - tak chciałam słów tych nie znać, bez nas, bez nas - te słowa brzmią jak bezsens" - prawda, że oryginalne ujęcie sprawy? Bardzo smutny i piękny jest ten walc, przejmujący do cna. Druga to niezły podryw. W ogóle należy pamiętać, że tekściarze, którym wtedy dostarczano partytury z melodiami Derwida, to wybitni ludzie słowa. Kunszt pisarski i łatwość pisania słychać! Ale czasy, w których pisano te piosenki, także mają znaczenie: opowieści odzwierciedlają duch lat 50. i 60. To był czas rozwoju Polski, stolica na nowo kwitła, życie wracało do normalności. Ludzie cieszyli się z prostych, zwykłych spraw. O tym właśnie są te piosenki.... A wracając do tematu mojej drugiej ulubionej, to posłuchajcie Państwo piosenki „Tabu”- są tam węże boa, są figowe liście i afrykański czar, mhhh!

MS:
Aranżacje nawiązują do stylistyki kilkuosobowych orkiestr z lat 50. i 60., ale są też „obce” dźwięki, słychać marakasy, bębenki. Ten latynoski aspekt to Pani pomysł?

Magda Navarrete:
Oczywiście! Ale też Piotr radośnie wykrzykiwał wszystkie rytmy przeszkadzajek, „sterując” Krzysiem Nowakowskim, który w tym projekcie objął stery instrumentów perkusyjnych. Ale na płycie przede wszystkim słychać szlachetne brzmienie instrumentów smyczkowych: wiolonczeli, kontrabasu, skrzypiec i altówki.

MS:
Poza płytą przygotowali Państwo też spektakl „Warszawski Lutosławski”. Gdzie można go zobaczyć?

Magda Navarrete: 
Nazwaliśmy koncert spektaklem, bo nosi w sobie nutę teatralną. Stworzyliśmy postać spikera radiowego, który przeprowadza publiczność przez koncert jak przez audycję radiową. To fajny pomysł, bo mamy na przykład koncert życzeń albo puszczamy bańki mydlane. Ale najfajniejsze jest to, że publiczność zasłuchuje się w piosenkach. Ludzie podchodzą do nas po koncertach ze łzami w oczach. Udaje się nam podnieść ludzi do tańca i wszyscy absolutnie poddają się klimatowi tych piosenek. Koncerty gramy w całej Polsce - wystarczy pośledzić stronę internetową magdanavarrete.pl i .

W Warszawie zapraszamy 28 czerwca na Śniadanie Sąsiedzkie przy pl. Grzybowskim oraz 21 lipca do Klubu Pomost 211, gdzię będziemy grać w ramach cyklu Teatr Nad Wisłą.

 

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze