1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Muzyka
  4. >
  5. „Mayhem” to muzyczna apokalipsa. Lady Gaga znów bawi, uwodzi i szokuje

„Mayhem” to muzyczna apokalipsa. Lady Gaga znów bawi, uwodzi i szokuje

(Fot. materiały prasowe Universal Music Polska)
(Fot. materiały prasowe Universal Music Polska)
Lady Gaga doskonale wiedziała, że jej wierni fani od lat czekali właśnie na taką płytę. Przez długi czas nie czuła się jednak gotowa, by ponownie wkroczyć na teren, który prawie dwie dekady temu uczynił ją międzynarodową sensacją muzyki pop. W końcu, za namową swojego narzeczonego, stworzyła „Mayhem” – album, który sprytnie łączy jej prywatną osobowość ze sceniczną personą.

Lady Gaga wydała nową płytę

Lady Gaga wróciła! Przez ostatnie lata flirtowała z jazzem i soft rockiem, prezentując bardziej stonowany, ugrzeczniony wizerunek. Taki kierunek zbliżył ją do przeciętnego słuchacza, ale oddalił od fanów tęskniących za czasami lustrzanej kuli, sztucznej krwi i sukienki z mięsa. Teraz żywa legenda współczesnej popkultury powraca do swoich ultraprzebojowych, teatralnych i momentami dość mrocznych klimatów, które niemal dwie dekady temu otworzyły jej drogę do spektakularnego podboju światowego show-biznesu. Na „Mayhem”, swoim siódmym pełnoprawnym studyjnym albumie, Gaga rwie na strzępy różowy kapelusik, roztrzaskuje subtelne pianinko i na nowo staje się ikoną tych, którzy są barwni, zbuntowani, niezrozumiani, niepasujący i walczący z osobistymi demonami. Chciałoby się rzec: Lady Gaga w końcu dała gejom wszystko, czego chcieli.

Lady Gaga – „Mayhem”: recenzja albumu

Nowy album Lady Gagi otwierają dwa mocne, elektropopowe single – „Disease” oraz robiący od momentu premiery kompletną furorę w mediach społecznościowych „Abracadabra”. Niech jednak nie zwiedzie was estetyka i brzmienie tych utworów, bo Gaga na „Mayhem” zaprezentowała znacznie szerszą paletę popowych barw, niż mogłoby się wydawać po pierwszych zapowiedziach.

Proszę akceptuj pliki cookie marketingowe, aby wyświetlić tę zawartość YouTube.

W „Garden of Eden” Lady Gaga przyjmuje rolę wodzącego na pokuszenie węża z biblijnego raju, z tym, że zamiast namawiać do zjedzenia jabłka, zachęca swoich słuchaczy do ekstatycznego tańca w rytm nostalgicznych brzmień, które budzą natychmiastowe skojarzenia z popowymi hitami z lat 2000.

O jeszcze jedną dekadę wcześniej, do lat 90., Gaga zabiera nas w kolejnym utworze, „Perfect Celebrity”, serwując swoistą wariację na temat dwóch gatunków, które wówczas święciły triumfy – electro i grunge. Ten eklektyczny podkład stanowi tło dla opowieści o cieniach sławy i walce z osobistymi demonami – motywach, który przewijają się w twórczości Gagi praktycznie od samego początku kariery („Paparazzi”, „The Fame”).

– Mówisz: „Kocham cię”, a ja się rozpadam – słyszymy. Drugą zwrotkę rozpoczyna kolejnym, łamiącym serce wyznaniem: – Wyglądam na tak głodną, ale wyglądam tak dobrze – śpiewa, nawiązując do swoich osobistych doświadczeń z zaburzeniami odżywiania, które zaczęły się u niej w wieku 15 lat.

Odetchnąć – choć tylko pozornie – od tych ciężkich klimatów Gaga daje nam w miłosnym „Vanish Into You”. Szalenie chwytliwy utwór z potencjałem na radiowy hit przedstawia perspektywę osoby tak zranionej przez życie i świat, że pragnie wtopić się w jedno ze swoim ukochanym. Przesłanie utworu dodatkowo podkreśla fakt, że jest to jeden z kilku utworów na płycie, którego współautorem jest narzeczony gwiazdy, Michael Polansky.

Proszę akceptuj pliki cookie marketingowe, aby wyświetlić tę zawartość YouTube.

O swojej uwodzicielskiej, sensualnej stronie artystka przypomina w „Killah” – wyczekiwanej przez nią samą od wielu lat współpracy z francuskim didżejem i producentem Gesaffelsteinem. – Będę twoim pełnoetatowym sypialnianym demonem. Sprawię, że krzykniesz, to fakt. Będę twoją fantazją – zapowiada Gaga na granicy obietnicy i groźby w tym zaskakująco, ale przyjemnie funkującym kawałku w stylu nieodżałowanego Prince'a.

„Mayhem” to jednak nie tylko mrok. To również cały zestaw utworów w stylu „łatwe, lekkie i przyjemne” – ale w najlepszym możliwym znaczeniu. Mowa tu o imprezowym hymnie nocnych podbojów miasta w postaci „Zombieboy”, eskapistycznym „LoveDrug”, romantycznym „How Bad Do U Want Me” i zadziornym „Don't Call Tonight”. Słuchając tych utworów, trudno oprzeć się skojarzeniom z takimi klasykami z repertuaru Gagi jak pochodzące z jej debiutanckiego albumu piosenki „Beautiful, Dirty, Rich”, „Summerboy” czy „Disco Heaven”.

Do poetyki demonicznych snów Gaga powraca raz jeszcze pod koniec albumu w „The Beast”. Tym razem jednak, pogrążona w swoim mrocznym alter ego, artystka do uwolnienia swojej wewnętrznej bestii namawia także swojego towarzysza. – Wiem, że jesteś głodny i gotowy ugryźć. Chcę patrzeć, jak się zmieniasz tej nocy. Chcę poczuć bestię w tobie – śpiewa w potężnym refrenie.

Proszę akceptuj pliki cookie marketingowe, aby wyświetlić tę zawartość YouTube.

W finale „Mayhem” Gaga serwuje słuchaczom dwie miłosne ballady. Pierwsza z nich, przywodząca na myśl monumentalne piosenki z filmów Jamesie Bondzie „Blade of Grass”, to emocjonalne wyznanie uczuć i jednocześnie podzielenie się prywatą. Tytułowe źdźbło trawy nawiązuje do autentycznej rozmowy między Germanottą a Polanskim. W wywiadzie z Zanem Lowem dla Apple Music artystka wyjawiła, że zanim Michael się jej oświadczył, zapytał ją najpierw, jak chciałaby, żeby to zrobił. W odpowiedzi powiedziała, że wystarczy jej, by zerwał źdźbło trawy z podwórka za domem i owinął je wokół jej palca.

Na samym końcu znalazł się świetnie znany wszystkim przebój „Die With a Smile”. Początkowo zapowiadany jako osobny projekt, niezwiązany z żadnym krążkiem, na fali wielkiego sukcesu ostatecznie zasilił tracklistę „Mayhem”. Nie jest tajemnicą, że początkowo spotkało się to z mieszanymi reakcjami fanów. Gaga udowodniła jednak, że wie, co robi. Przebój z udziałem Bruno Marsa zaskakująco dobrze wpisał się jednak w klimat albumu, stając się jego integralną częścią.

(Fot. Frank Lebon/materiały prasowe Universal Music Polska) (Fot. Frank Lebon/materiały prasowe Universal Music Polska)

Przebojowość, melodyjność i chwytliwość „Mayhem” nie są dziełem przypadku. Oprócz wspomnianego wcześniej Gesaffelsteina, Gaga przy tym krążku współpracowała m.in. z Andrew Wattem. Współautor i współproducent wszystkich utworów na płycie ma w swoim portfolio takie megahity jak „Havana” (Camila Cabello), „Let Me Love You” (DJ Snake), „It Ain't Me” (Kygo & Selena Gomez) czy „Señorita” (Shawn Mendes & Camila Cabello).

Żadne, nawet najlepsze produkcje, nie wywarłyby jednak takiego wrażenia bez odpowiedniego wykonania, a to Gaga tradycyjnie dowozi na najwyższym poziomie. O tym, z jaką mocą, pasją, emocją i wokalną wirtuozerią Gaga wyśpiewuje te wszystkie mniej lub bardziej poruszające historie, najlepiej świadczą słowa samego Watta.

– To coś, czego nigdy wcześniej nie widziałem i czego nie doświadczyłem z żadnym artystą, z którym pracowałem. Ona idzie na całość, daje z siebie wszystko. Do tego stopnia, że czasem musi się zatrzymać. Musi przerwać, bo oddaje tak dużo z siebie – jej ciało drży, gdy śpiewa. To niesamowite – wyznał w rozmowie z Howardem Sternem, wspominając okres pracy z Gagą w studiu nagraniowym.

Proszę akceptuj pliki cookie marketingowe, aby wyświetlić tę zawartość YouTube.

Poza tym, że jest w szczytowej formie, Lady Gaga udowadnia na „Mayhem” coś znacznie ważniejszego. Udało jej się pokazać, że można z powodzeniem czerpać z własnego bogatego dorobku, uszczęśliwić wiernych fanów i przełamać własne blokady, nie popadając w banał i sztampę, lecz prezentując najlepszą wersję siebie – w swoim tempie i na własnych warunkach.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze