1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Kultura

Mała apokalipsa: Lao Che, „Soundtrack”

</a>
Choć nie tak przebojowa jak starsze dokonania, nowa płyta Lao Che to wyraz nieczęsto spotykanej dojrzałości.

</a>

Historia Lao Che to cichy debiut i bardzo znana druga płyta pt. „Powstanie Warszawskie”, inspirowana tytułowym zrywem we wzruszający, bynajmniej nie pompatyczny sposób, odwołująca się do tragicznych dni 1944 roku. Od 2005 roku album został przemielony i przewałkowany na wszystkie strony. Mocno eksploatowały go szczególnie władze Warszawy przy każdej powstańczej okazji, świętując w ten sposób – to już cytat z nowej płyty – „legendarne w tych stronach umartwianie”. „Gospel” i „Prąd stały / Prąd zmienny” tylko ugruntowały pozycję Lao Che na krajowej scenie.

Teraz płocczanie wracają z „Soundtrackiem” - płytą najtrudniejszą w odsłuchu, nie tak przebojową, "upiorną upiornie" szczególnie dla radiowców. Wygląda na to, że muzycy nie są zainteresowani udowadnianiem czegokolwiek – z dziewięciu dłuższych niż zwykle utworów (pomińmy otwierające płytę zestawienie odgłosów londyńskiego metra) tylko singlowy „Zombi!” zostaje w głowie już po pierwszym przesłuchaniu. Pozostałe to wyzwanie – z gatunku tych, które wynagradzają cierpliwość. Hubert „Spięty” Dobaczewski wciąż jest jednym z lepszych tekściarzy w kraju. Wciąż pojedynkuje się na wersy z siłą wyższą. I choć niektóre z nich wyśpiewuje tonem niemal hiobowym, to jednak wchodząc w buty filozofa, stawia pytania bardzo współczesne, doczesne. „Ten wiatr jest jakiś nietutejszy, nie idzie z nim się ułożyć” - przekonuje w zamykającym płytę, chyba najciekawszym, najdojrzalszym na niej utworze „Idzie wiatr”. „Liść na liściu nie zostanie po całym tym szajsie ”. I już wiemy, że nie tylko zombie wieszczą tu koniec świata.

Lao Che, „Soundtrack”, Mystic

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze