1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Kultura

Najlepsze premiery filmowe września - poleca szefowa działu kultury „Zwierciadła”

Kadr z filmu „25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy” (Fot. Robert Palka/ Kino Świat/materiały prasowe)
Kadr z filmu „25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy” (Fot. Robert Palka/ Kino Świat/materiały prasowe)
Zobacz galerię 8 zdjęć
Wrzesień, dzieciaki do szkoły. A my? Do kin! W zastępstwie dalekich i tych trochę bliższych podróży, bo swoje premiery mają we wrześniu filmy z różnych części świata, choć znajdzie się także coś z Polski.

Węgry, moja miłość

 Kadr z filmu \ Kadr z filmu "Najgorsze wiersze świata" (Fot. Aurora Films/materiały prasowe)

Węgierskie produkcje rzadko grane są w polskich kinach, tymczasem młody reżyser Gábor Reisz trafia do naszego kraju już ze swoim drugim filmem. Jego „Najgorsze wiersze świata” to komedia z gatunku tych najbardziej nieprzewidywalnych. Tu wszystko może się zdarzyć. Główny bohater, czyli trzydziestoproletni Tamás (grany przez reżysera) w jednej chwili leży w swoim łóżku, po czym skacze z niego wprost do basenu na publicznej pływalni, z korytarza mieszkania rodziców przechodzi bezpośrednio do wnętrza miejskiego autobusu. A z mężczyzny w mgnieniu oka zmienia się w chłopca. No ale po kolei: wszystko zaczyna się od tego, że Tamása rzuca dziewczyna. A on próbuje ten cios przetrwać, analizując swoje życie. Czytaj: wracając wspomnieniami do wszelkich swoich zawodów miłosnych, nawet tych z podstawówki. I tu sprawa się komplikuje, bo wspomnienia mieszają się Tamásowi z rzeczywistością, nadzieje z mrzonkami, czasy komunizmu z dzikimi czasami transformacji i z dzisiejszymi Węgrami. To zatem film szalony, ale refleksyjny: wnikliwy obraz pokolenia rówieśników reżysera. Z doświadczeniami niby podobnymi do tych naszych, z PRL-u, a jednak tak bardzo różnymi.„Najgorsze wiersze świata” w kinach od 4 września.

Ogniste Chile

 Kadr z filmu „Ema” (Fot. Nowe Horyzonty/materiały prasowe) Kadr z filmu „Ema” (Fot. Nowe Horyzonty/materiały prasowe)

Film wydarzenie. Nagrodzone na festiwalu w Wenecji bezkompromisowe autorskie kino chilijskiego reżysera Pablo Larraina. Tego samego, który nakręcił „Jackie” z Natalie Portman. Tym razem Larrain poszedł w zupełnie innym kierunku, stworzył dzieło, którego co najmniej fragmenty przejdą do historii kinematografii. Jak ta scena, kiedy tytułowa Ema z miotaczem ognia przemierza wyludnione po zmroku miasto. Film trudno opisać, bo też trudno ująć go w jakiekolwiek ramy, „Ema” umyka wszelkim szufladkom. Gatunek? Ktoś mógłby zaryzykować stwierdzenie, że to film muzyczny, skoro jest tu tak wiele scen – porywających! – gdzie najważniejsze są muzyka i taniec. Tytułowa bohaterka jest tancerką, jej życiowy partner choreografem, a niemal wszyscy bliscy tańczą z nimi w zespole. Na pewno gest i ruch jest tu bardziej wymowny niż słowa. Z dialogów jedynie domyślamy się, co wstrząsnęło życiem Emy (Mariana Di Girolamo) i jej partnera (Gael García Bernal). Że poróżniła ich tragedia, utrata syna, którego oddali do adopcji. Ale ten wątek to bardziej pretekst, zapalnik dla wyrażenia emocji: namiętności, strachu, gniewu. I jeszcze ciekawostka: tytułową bohaterkę gra aktorka znana dotąd z popularnej w Ameryce Łacińskiej telenoweli. Nie do poznania na ekranie z białymi włosami. „Ema” w kinach od 11 września.

Zdarzyło się w Polsce

 Kadr z filmu „25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy” (Fot. Robert Palka/Kino Świat/materiały prasowe) Kadr z filmu „25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy” (Fot. Robert Palka/Kino Świat/materiały prasowe)

Sprawa, o której było u nas głośno. I nadal jest, bo nie sposób zapomnieć tak jawnej niesprawiedliwości. Tomasza Komendę jako młodziutkiego chłopaka uznano za potwora. Zarzut – niezwykle brutalny gwałt i morderstwo, dwadzieścia pięć lat więzienia wydawały się słuszną karą. Aż po kilkunastu latach Polskę obiega szokująca wiadomość: że skazany jest niewinny, został oczyszczony z zarzutów. Mało tego – wyszło na jaw, że wszystkie zgromadzone przeciwko Komendzie dowody zostały spreparowane, on sam miał alibi i kilkunastu świadków swojej niewinności, nigdy nie był nawet w miejscowości, gdzie doszło do tej bulwersującej, okrutnej zbrodni, a mimo to trafił do więzienia. Jak to możliwe? Film pokazuje kulisy sprawy. Nakręcony z dużym wyczuciem nie zamienia się ani w melodramat ani kino sensacyjne. Bardzo uczciwie pokazuje historię Tomka Komedy. Jest też fantastycznie obsadzony. Trudno ocenić, czyja rola jest tu wybitniejsza: debiutującego na dużym ekranie Piotra Trojana czyli Tomka czy fantastycznej Agaty Kuleszy grającej jego nieustraszoną mamę? „25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy” w kinach od 18 września.

(Nie)spełniony amerykański sen

 Kadr z filmu \ Kadr z filmu "Niedosyt" (Fot. Velvet Spoon/materiały prasowe)

Zaczyna się niewinnie. Hunter siedząc sama w domu połyka ozdobną szklaną kulkę. Trochę z ciekawości, trochę z nudów. Wkrótce przekonamy się, że ten z pozoru nic nie znaczący gest będzie miał poważne konsekwencje. Na razie myślimy jednak, że Hunter to wielka szczęściara. Wyszła dobrze za mąż, mieszka w pięknym domu z niesamowitym widokiem z ogromnego tarasu. Jedyne co ma do roboty to ładnie się ubrać, poodkurzać, przygotować kolację dla super przystojnego, zapracowanego męża (jednego z tych amerykańskich chłopaków, którzy posadę prezesa w firmie swojego taty mają obiecaną jeszcze w przedszkolu). A potem krok po kroku, kawałek po kawałku dostrzegamy, co w tym idyllicznym obrazku jest nie tak. I od razu zdradzę, że nie chodzi o wielkie tragedie ani coś, co można by jednoznacznie określić jako przemocą domową. Mąż tuli i zapewnia o miłości i bardzo się cieszy, że będą mieli z Hunter dziecko, pieniędzy jest w bród. A jednak coraz bardziej współczujemy Hunter, coraz bardziej ją rozumiemy. Połknięta kulka staje się początkiem poważnego problemu. Pica to zaburzenie odżywiania, o którym nadal bardzo mało się mówi. Chodzi o obsesyjne połykanie tego, co niejadalne, a nierzadko także niebezpieczne dla zdrowia. Mamy tu ciekawe studium przypadku i próbę odpowiedzi na pytanie, skąd się ta przypadłość bierze. No bo skąd, skoro życie Hunter to właściwie sielanka. Naprawdę? „Niedosyt” w kinach od 25 września.

Perełka z Norwegii

 Kadr z filmu „Nadzieja” (Fot. Aurora Films/materiały prasowe) Kadr z filmu „Nadzieja” (Fot. Aurora Films/materiały prasowe)

Tutaj bez przerwy coś się dzieje. Przez dom Anji i Tomasa przewijają się ich wspólne dzieci, dorastające dzieci z jego poprzedniego związku, znajomi, współpracownicy. Ktoś wchodzi, kto inny wychodzi, dzieciaki szaleją, ktoś się kłóci, kto inny żartuje. I to się nie zmienia nawet wtedy, kiedy Anja dowiaduje się, że ma guza mózgu. Zaraz Gwiazdka, powinno się operować natychmiast, ale z powodu przerwy świątecznej trzeba zaczekać. Anja ma więc do Nowego Roku czas, aby na wszelki wypadek się ze wszystkimi pożegnać. Tak mocny temat na film wziął się z życia. Norweska reżyserka Maria Sodahl oparła go na własnych doświadczeniach. Rezultat jest znakomity, to film tak prawdziwy i zniuansowany, jak to tylko możliwe. Wcale nie przygnębiający, raczej wzruszający i dający tytułową nadzieję. Mocny, ale na pewno nie łzawy. W wielu momentach śmieszny, w wielu ściskający za gardło. Dynamiki nadaje mu dwójka genialnych aktorów, czyli Andrea Bræin Hovig oraz Stellan Skarsgard (choć świetny, ledwo dotrzymujący jej kroku). Filmowi Anja i Tomas decydują się w czasie tej świątecznej przerwy wziąć wreszcie po latach ślub. Logiczne w obliczu szpitala i tak poważnej sytuacji rodzinnej, nawet jeśli ostatnio mocno się od siebie oddalili, narosło między nimi sporo żali. Moment ślubu decyduje o wydźwięku całego filmu i jest to moment wręcz magiczny. O tej historii trudno zapomnieć jeszcze długo po wyjściu z kina. „Nadzieja” w kinach od 25 września.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze