1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Kultura
  4. >
  5. Najlepsze seriale czerwca, czyli piątka na piątkę

Najlepsze seriale czerwca, czyli piątka na piątkę

Kadr z serialu „W głębi lasu”. (fot. materiały prasowe)
Kadr z serialu „W głębi lasu”. (fot. materiały prasowe)
Zobacz galerię 7 zdjęć

Czerwiec miesiącem kryminału? Na to wychodzi, najciekawsze propozycje serwisów streamingowych tego zestawienia przedstawiają bohaterów na tropie mniejszych i większych zbrodni. Do obejrzenia m.in. stylowa produkcja HBO o detektywie z lat 30. i drugi polski serial Netflixa. A spoza gatunku – mroczny finałowy sezon „Dark” .

„Mogę cię zniszczyć”

12 odcinków, premiera 8 czerwca, HBO i HBOGO.

 Michaela Cole prowokuje do dyskusji na temat seksualnych nadużyć w czasach powszechnego przyzwolenia na seks. (Fot. materiały prasowe) Michaela Cole prowokuje do dyskusji na temat seksualnych nadużyć w czasach powszechnego przyzwolenia na seks. (Fot. materiały prasowe)

Za serialem stoi Michaela Coel, to ona jest pomysłodawczynią, autorką scenariusza, producentką, odtwórczynią głównej roli, a nawet reżyserką kilku odcinków. To o tyle istotne, że nawiązała w nim do własnych doświadczeń, a głównym wątkiem jej opowieści jest gwałt. Arabella jest 30-latką lubiącą intensywne życie, sex, dobrą muzykę i zabawę zaprawianą alkoholem i narkotykami. Po tym jak opublikowała online swoje tweety w formie książki, okrzyknięto ją głosem pokolenia milenialsów. Wydawnictwo podpisało z nią umowę na książkę, dostała wysoką zaliczkę i własnego agenta. Arabella nie jest jednak mistrzynią dotrzymywania terminów. W noc przed deadline’em, choć jeszcze nie skończyła swojej powieści, rusza w noc. Budzi się z rozciętym czołem i fatalnym samopoczuciem. Z migawek wspomnień dedukuje, że ktoś dosypał jej czegoś do drinka i wykorzystał. To dla niej trauma, jednak Arabelli nie interesuje rola ofiary.

Wątek odnalezienia sprawcy gwałtu spaja 12 półgodzinnych odcinków, ale wcale nie jest tutaj najważniejszy. Coel interesuje współczesna obyczajowość związana z relacjami, randkowaniem i seksem. Zastanawia się nad granicami wskazującymi na to, że jedna ze stron zaczyna wykorzystywać drugą także w mniej ewidentnych przypadkach niż seksualna napaść. Okazuje się, że w czasach Tindera i Grindra, odrzucenia sztywnych norm i powszechnego przyzwolenia na seks, bardzo łatwo paść ofiarą nadużycia. „Mogę cię zniszczyć” jest odważne obyczajowo, prowokuje, ale i daje do myślenia.

„W głębi lasu”

6 odcinków, premiera 12 czerwca, Netflix.

 Bohaterowie drugiej polskiej produkcji Netflixa przekonują, że stara miłość nie rdzewieje. Laura i Paweł (Agnieszka Grochowska i Grzegorz Damięcki) wspominają swoją kolonijną miłość i rozwiązują tajemnicę zbrodni sprzed lat. (Fot. materiały prasowe) Bohaterowie drugiej polskiej produkcji Netflixa przekonują, że stara miłość nie rdzewieje. Laura i Paweł (Agnieszka Grochowska i Grzegorz Damięcki) wspominają swoją kolonijną miłość i rozwiązują tajemnicę zbrodni sprzed lat. (Fot. materiały prasowe)

Druga polska netflixowa produkcja okazała się sporym sukcesem. Jest na liście top 10 w Polsce, ale trafiła na nią także w takich krajach jak m.in. Francja, Brazylia, Nowa Zelandia czy Kanada. Zebrała za granicą dość przychylne recenzje. „W głębi lasu” można też porównać do dwóch wcześniejszych seriali Netflixa według prozy mistrza kryminału Harlana Cobena („Safe” i „Stranger”) – wypada naprawdę nieźle. Wielka w tym zasługa twórców – scenarzystów Agaty Malesińskiej i Wojtka Miłoszewskiego, którzy zręcznie przenieśli intrygę z USA do Polski (Paula i Lucy zastępują Paweł i Laura), i zdolnych reżyserów Leszka Dawida i Bartosza Konopki – sprawnie prowadzą narrację i przekonująco tworzą nostalgiczny klimat lat 90. obecny w retrospekcjach. Nie można też zapomnieć o plejadzie gwiazd w obsadzie (m.in. Grzegorz Damięcki, Agnieszka Grochowska, Adam Ferency, Arkadiusz Jakubik, Ewa Skibińska, Jacek Koman).

Głównym bohaterem jest prokurator Paweł Kopiński, który po latach musi skonfrontować się ze swoją przeszłością. A konkretnie dramatem sprzed 20 lat, który wydarzył się na koloniach, gdzie był opiekunem. Zaginęły wtedy cztery osoby, dość szybko odszukano ciała dwóch z nich, pozostałych (w tym jego siostry) nigdy nie odnaleziono. Fabuła przykuwa uwagę, choć prowadzona jest równolegle współcześnie i w latach 90. W dodatku nie jest zbyt przewidywalna. Można przyczepić się do tego, że niektóre wątki zostały potraktowane zbyt skrótowo i kilka razy użyto niezbyt prawdopodobnych rozwiązań fabularnych, ale serial ogląda się dobrze. A wątek młodzieńczej miłości, która powraca po latach do głównych bohaterów, chwyta za serce.

„Marcella”, sezon 3

8 odcinków, premiera 14 czerwca, Netflix.

 W trzecim sezonie Marcella (Anna Friel) zmieniła kolor włosów na platynowy blond i pracuje pod przykrywką. (fot. materiały prasowe) W trzecim sezonie Marcella (Anna Friel) zmieniła kolor włosów na platynowy blond i pracuje pod przykrywką. (fot. materiały prasowe)

Autorem scenariusza i pomysłu na serial „Marcella” jest Hans Rosenfeldt, scenarzysta jednego z najlepszych kryminałów ostatnich lat „Mostu nad Sundem”. Co ciekawe, w obu produkcjach na pierwszym planie znajduje się kobieta detektyw z problemami. Aspołeczna Saga Noren z szwedzko-duńskiego „Mostu…” cierpiała na rodzaj autyzmu, nie potrafiła czytać emocji innych. Marcelli Backland, policjantce z Londynu, dokuczają zaniki pamięci, w chwilach dużego stresu jej mózg wyłącza świadomość. Oba seriale wyróżnia też szalenie wciągająca fabuła i mistrzowskie budowanie napięcia. I choć „Marcella” nie dorównuje „Mostowi…” jest dobrym, wciągającym kryminałem.

W trzeciej serii tytułowa bohaterka farbuje włosy na jasny blond i pracuje pod przykrywką w Belfaście. Próbuje wkraść się w łaski mafijnej rodziny Maguire, która handluje bronią, narkotykami i ludźmi. To zadanie niełatwe, bo w klanie trzymanym żelazną ręką przez seniorkę rodu, okrutną Katherine, nikt nikomu nie ufa, a pretendenci do przejęcia jej schedy najchętniej skoczyliby sobie do gardeł. Życie w nieustannym poczuciu zagrożenia odbija się na stanie psychicznym Marcelli i jej przypadłość powraca z wielką siłą. Czy i tym razem uda jej się wyjść cało z opresji? Sprawdźcie sami.

„Perry Mason”

8 odcinków, premiera 22 czerwca, HBO i HBOGO.

 Rolę adwokata Masona miał zagrać Robert Downey Jr. Dobrze, że nie pozwolił mu na to napięty grafik, bo Matthew Rhys wypadł znakomicie. (fot. materiały prasowe) Rolę adwokata Masona miał zagrać Robert Downey Jr. Dobrze, że nie pozwolił mu na to napięty grafik, bo Matthew Rhys wypadł znakomicie. (fot. materiały prasowe)

Perry Mason to postać z popularnych w USA powieści Erle’a Stanleya Gardnera i jeszcze popularniejszego serialu z lat 50. zrobionego na ich podstawie. Mistrz sądowych przesłuchań, który wzywa na świadków prawdziwych sprawców zbrodni i w ogniu pytań potrafi zmusić ich do wyznania win. W najnowszej odsłonie jego przygód tylko w kilku chwilach możemy obserwować jego prawniczy talent. Jej twórcy wykorzystali to, że praktycznie nic nie wiadomo o przeszłości tej postaci, więc ją po prostu wymyślili i pokazują, co działo się z Masonem, zanim został legendarnym adwokatem. Powstał mroczny, stylowy kryminał osadzony na początku lat 30., a więc w czasie wielkiego kryzysu, w Los Angeles.

Tytułową rolę miał zagrać Robert Downey Jr., ale z powodu napiętego terminarza musiał poprzestać na roli producenta. Może dobrze się stało, bo melancholijny Matthew Rhys dobrze się sprawdził jako weteran I wojny światowej, który topi w whisky swoje traumy. Perry Mason mieszka sam na podupadłej rodzinnej farmie, pracuje jako prywatny detektyw, czasem dorabia sobie, sprzedając kompromitujące zdjęcia. Przełomem okazuje się sprawa porwania dla okupu niemowlęcia, która ma makabryczny finał. Głównymi oskarżonymi o morderstwo i okaleczenie dziecka, o zgrozo, są jego rodzice. Perry pracuje przy sprawie, by odkryć prawdę, często zbierając niezłe cięgi. W tle skorumpowana policja, rozszalała z emocji prasa i tajemnicze interesy ewangelickiego Kościoła z charyzmatyczną liderką siostrą Alice (wzorowaną na prawdziwej postaci). Serial unika czarno-białego widzenia świata i prostych odpowiedzi, niestety także poczucia humoru, mimo to ogląda się świetnie.

„Dark”, sezon 3

8 odcinków, premiera 27 czerwca, Netflix.

 „Dark” pokazuje ponurą wizję przyszłości, pozostawia jednak nadzieję, że katastrofy uda się uniknąć. (fot. materiały prasowe) „Dark” pokazuje ponurą wizję przyszłości, pozostawia jednak nadzieję, że katastrofy uda się uniknąć. (fot. materiały prasowe)

Kilkoro mieszkańców miasteczka Winden położonego w cieniu elektrowni atomowej podróżuje w czasie, żeby wyjaśnić tajemnicze zaginięcia nastolatków. Akcja rozgrywa się więc na kilku płaszczyznach czasowych, co nie ułatwia zrozumienia zawikłanych relacji bohaterów i ich powiązań. Poznajemy kilka pokoleń rodzin Kahnwaldów, Nielsenów, Dopplerów i Tiedemanów, w dodatku te same postaci, w zależności od etapu życia, grają inni aktorzy. W czasie oglądania przydaje się więc notatnik albo oficjalny przewodnik Netflixa po serialu dostępny online. Zwłaszcza że w trzecim sezonie do podróżowania w czasie dochodzi jeszcze podróżowanie między równoległymi światami.

Warto jednak się trochę wysilić. Serial wyróżnia wyjątkowy klimat, tworzą go nastrojowe zdjęcia, dobra muzyka, ale przede wszystkim oryginalna historia. To nie jakaś tam schematyczna przygodówka science fiction, tylko pretekst do rozważań na temat wpływu naszych decyzji na bieg wydarzeń, przeznaczenia i natury czasu zainspirowany filozofią i fizyką kwantową. Scenariusz serialu przypomina skomplikowane równanie matematyczne, a finałowy sezon przynosi w końcu jego rozwiązanie. Duże wrażenie robi precyzja, z jaką twórcy rozwiązują wielowarstwową intrygę. „Dark” bez wątpienia utrzyma status jednego z najlepiej ocenianych zarówno przez krytyków, jak i zwykłych widzów seriali Netflixa.

 

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze