1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Kultura
  4. >
  5. Najlepsze seriale marca, czyli piątka na piątkę

Najlepsze seriale marca, czyli piątka na piątkę

Znakomity serial „Fosse/Verdon” pokazuje, że miłość potrafi jednocześnie  niszczyć i budować. (Fot. materiały prasowe)
Znakomity serial „Fosse/Verdon” pokazuje, że miłość potrafi jednocześnie niszczyć i budować. (Fot. materiały prasowe)
Zobacz galerię 7 zdjęć
Kiedy obowiązuje akcja #zostańwdomu, bo za oknem czyha koronawirus, mamy więcej czasu na seriale online. Oto najlepsze marcowe premiery, od których warto zacząć wielkie oglądanie. 

„Dave”

10 odcinków, premiera 5 marca, HBO GO

 David Burd jako Litl Dicky, czyli Woody Allen rapu. (Fot. materiały prasowe) David Burd jako Litl Dicky, czyli Woody Allen rapu. (Fot. materiały prasowe)

„Dave” to serial o raperze, ale nie takim zwykłym, bo tytułowy bohater znacznie odbiega od typowego reprezentanta tego gatunku muzycznego. Wykonuje coś w rodzaju satyrycznego rapu, nawet jego pseudonim Litl Dicky to żart z supermęskich ksyw konkurencji. Poza tym to historia na wpół autobiograficzna, David Burd, odtwórca tytułowej roli i pomysłodawca produkcji, scenariusz oparł na własnym życiorysie. Burd pochodzi z żydowskiej rodziny z przedmieść Filadelfii, nie zaznał więc biedy i odrzucenia. Po college’u pracował w agencji reklamowej (podobieństwo do życiorysu Taco przypadkowa), aż któregoś dnia zamieścił na YouTubie utwór „Ex-Boyfriend”, oczywiście jako raper Litl Dicky. W ciągu doby obejrzano go ponad milion razy. Tak narodziła się gwiazda. Jego kolejne utwory biły rekordy popularności, nagrał płytę, współpracował m.in. ze Snoopy Doggiem i Chrisem Brownem.

Na szczęście serial to nie laurka, za dużo w nim dystansu i autoironii. Burd jednocześnie obśmiewa swoje słabości i popada w manię wielkości. Wiele żartów rodzi się z napięcia między prywatnym Dave’em, który wiedzie spokojne życie u boku dziewczyny nauczycielki, a jego artystycznym alter ego Litl Dickiem rapującym o seksie i przemocy. Może i występują tu obsceniczne dowcipy, a główny bohater ma fiksację na punkcie swojego przyrodzenia, ale dla mnie i tak przypomina Woody’ego Allen rapu. Podobnie jak on jest neurotyczny, hipochondryczny i narcystyczny jednocześnie. Nie wierzycie? Zerknijcie na pierwszą scenę serialu, kiedy Dave trafia do lekarza, bo boi się, że zacięcia po trymowaniu włosów łonowych to objawy opryszczki.

 „Devs”

8 odcinków, premiera 5 marca, HBO GO

 Lily Chan (Sonoya Mizuno) chce odkryć prawdę o śmierci ukochanego. (Fot. materiały prasowe) Lily Chan (Sonoya Mizuno) chce odkryć prawdę o śmierci ukochanego. (Fot. materiały prasowe)

Serial przenosi nas w niedaleką, choć precyzyjnie nieokreśloną przyszłość, w okolice San Francisco. To tam mieści się Amaya, jedna z najbardziej liczących się firm komputerowych na świecie. Pracują w niej specjalistka od szyfrowania Lily (Sonoya Mizuno) i jej chłopak, programista Sergei (Karl Glusman). Ten ostatni awansuje nieoczekiwanie do elitarnego i strzeżonego pilnie działu rozwoju Devs. Odkrywa tam komputer kwantowy o niespotykanej mocy obliczeniowej, wbrew zakazom kopiuje fragment jego kodu i tym samym przypieczętowuje swój los. Już nigdy nie wróci z pracy, a zaniepokojona jego zniknięciem Lily dowiaduje się od samego szefa Amayi, przypominającego trochę Mefista, a trochę proroka, że popełnił samobójstwo. Dziewczyna oczywiście próbuje odkryć prawdę, co staje się dramatyczną osią serialu.

Jednak to nie zwroty akcji są w nim najważniejsze. Jak przystało na dzieło Alexa Garlanda (reżysera „Ex Machiny” czy „Anihilacji”), stają się tu pretekstem do futurystyczno-filozoficznych rozważań na temat ludzkiej kondycji. Czy mamy wolną wolę i ponosimy odpowiedzialność za swoje decyzje, czy też jesteśmy zdeterminowani przez przyczynowo-skutkowy łańcuch zdarzeń? A może hipoteza światów równoległych jest prawdziwa i istnieje nieskończona ilość kopii nas samych? To tylko niektóre zadawane tu pytania. „Devs” intryguje, wyłamuje się ze znanych serialowych schematów. Chwilami wydaje się genialny, by za chwile niebezpiecznie zbliżyć się do granic pretensjonalności, ale na pewno warto poświęcić mu uwagę.

 Szef Amai, firmy przyszłości przypominającej Google’a, chciałby zmienić przeszłość za pomocą kwantowych komputerów. (Fot. materiały prasowe) Szef Amai, firmy przyszłości przypominającej Google’a, chciałby zmienić przeszłość za pomocą kwantowych komputerów. (Fot. materiały prasowe)

„Fosse/Verdon”

8 odcinków, premiera 6 marca, HBO GO

 Sam Rockwell i Michelle Williams jako Bob Fosse i Gwen Verdon wypadli bardzo przekonująco. (Fot. materiały prasowe) Sam Rockwell i Michelle Williams jako Bob Fosse i Gwen Verdon wypadli bardzo przekonująco. (Fot. materiały prasowe)

Dziś wszyscy kojarzą tylko Boba Fosse’a, reżysera oscarowego „Kabaretu” z Lizą Minnelli, ale przede wszystkim choreografa z wielką słabością do kobiet i narkotyków. Scenariusz powstał na podstawie jego biografii, ale serial na szczęście, nie tylko w tytule, oddaje sprawiedliwość także Gwen Verdon, tancerce i broadwayowskiej aktorce, jego zawodowej i przez jakiś czas życiowej partnerce. Połączyła ich wspólna wrażliwość, miłość do tańca i podobne życiowe doświadczenia. Kiedy się poznali, to ona była wielką gwiazdą, potem role się odwróciły. Jednak serial skłania do pytania, czy byłoby tak samo, gdyby Verdon była mężczyzną, przecież miała ogromny wkład w sukcesy swojego partnera.

Owszem, dużo tu standardów z „Chicago”, „Słodkiej Charity” czy wspomnianego „Kabaretu”. Ale „Fosse/Verdon” to propozycja nie tylko dla wielbicieli musicalu, w centrum jest wyjątkowa relacja tytułowych bohaterów, przechodząca przez etapy fascynacji, zależności, także na polu zawodowym, aż do głębokiej, choć pozbawionej złudzeń przyjaźni. Jest wiarygodna dzięki informacjom z pierwszej ręki – jedną ze współproducentek i przy okazji konsultantką twórców była sama córka legendarnej pary Nicole Fosse – ale też doskonałym rolom Sama Rockwella i Michelle Williams. Ta ostatnia świeci tu najjaśniej, nic dziwnego że jej kreacja została nagrodzona Emmy i Złotym Globem.

„Unorthodox”

4 odcinki, premiera 26 marca, Netflix

 Uciekinierka Esti (Shira Haas) i jej chasydzki mąż Yakov (Amit Rahav). (Fot. materiały prasowe) Uciekinierka Esti (Shira Haas) i jej chasydzki mąż Yakov (Amit Rahav). (Fot. materiały prasowe)

Serial został zainspirowany wspomnieniami Deborah Feldman pod tym samym tytułem (właśnie wznowiło je wydawnictwo Poradnia K). 19-letnia Esti, młoda chasydzka żona, postanawia opuścić męża i ortodoksyjną wspólnotę z nowojorskiego Brooklynu, w której się wychowała. Bierze paszport, trochę pieniędzy i leci do Berlina, by odnaleźć matkę, która również kiedyś uciekła od restrykcyjnej społeczności.

Akcja początkowo przebiega jednocześnie w przeszłości i teraźniejszości. Dzięki retrospekcjom dowiadujemy się, co było impulsem do tej odważnej decyzji, ale też dostajemy niecodzienną okazję, by przyjrzeć się bogatej chasydzkiej obrzędowości. Obserwujemy m.in. przebieg aranżowanego małżeństwa, począwszy od zabiegów swatki, przez świetnie sfilmowaną ceremonię zaślubin, aż po noc poślubną młodej pary. „Unorthodoks” ma jednak do zaoferowania o wiele więcej niż etnograficzne ciekawostki.

To historia o szukaniu tożsamości. Krucha i drobna bohaterka (wzruszająca Shira Haas) w roli żony widzi szansę na nowe życie. Czeka ją rozczarowanie, oczekuje się od niej całkowitego podporządkowania, nikogo nie obchodzi jej niedopasowanie z mężem, źle widziana jest nawet jej pasja do muzyki. Esti musi wybrać między wolnością a poczuciem bezpieczeństwa, które gwarantuje jej przynależność do chasydzkiej społeczności. Właśnie brakiem tego drugiego straszy ją Mosze, który wraz z jej mężem przybywa do Berlina jej śladem, by nakłonić ją do powrotu. Ale dziewczyna i bez niego zdaje sobie sprawę, że nie ma wykształcenia, a nowojorska wspólnota nie przygotowała jej do życia we współczesnym świecie. Mimo to wybiera wolność, miłość do muzyki, chce dowiedzieć się, kim jest, stawić czoło światu.

„Ozark”, sezon 3

10 odcinków, premiera 27 marca, Netflix

 W trzecim sezonie „Ozark” Marty (Jason Bateman) i Wendy (Laura Linney) muszą poradzić sobie z kolejnym małżeńskim kryzysem. (Fot. materiały prasowe) W trzecim sezonie „Ozark” Marty (Jason Bateman) i Wendy (Laura Linney) muszą poradzić sobie z kolejnym małżeńskim kryzysem. (Fot. materiały prasowe)

Serial o kreatywnym księgowym, który wraz z rodziną przenosi się z Chicago do stanu Missouri nad tytułowe jezioro, by prać pieniądze dla mafii, powraca w świetnym stylu. Trzeci sezon „Ozark” od pierwszego odcinka ma szybkie tempo i trzyma w napięciu. Trwa wojna meksykańskich karteli narkotykowych, w którą zaplątany jest Navarro, szef głównych bohaterów. Marty (pomysłodawca serii Jason Bateman, który nie tylko gra główną rolę, ale też reżyseruje) i jego żona Wendy (znakomita Laura Linney, to specjalnie dla niej powstała ta postać) zupełnie inaczej zapatrują się na te wydarzenia. Ona chce wykorzystać sytuację do rozwinięcia działalności, kupić kolejne kasyno i wypracować bardziej partnerskie relacje ze zwierzchnikiem. On w rozwoju widzi niebezpieczeństwo przyciągnięcia uwagi FBI, woli się przyczaić i przeczekać. Konflikt między małżonkami nabiera rozpędu i z małżeńskiej terapii przenosi się do ich działań - jedno sabotuje w tajemnicy działania drugiego. Na opłakane skutki tej rywalizacji nie trzeba długo czekać.  „Ozark” to historia o destrukcyjnej sile ambicji, lecz także o banalności zła. Główni bohaterowie, zwykli, sympatyczni ludzie, w pogoni za korzyściami zgadzają się na moralne kompromisy i niepostrzeżenie stają się pospolitymi przestępcami. Od tego nie ma już powrotu do normalności, stąd atmosfera nieuchronnej katastrofy i klimatyczne, acz dość ponure zdjęcia.

 

 

 

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze