1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Kultura

Sharon Stone i Cynthia Nixon o sile kobiet, kondycji branży filmowej i nowym serialu „Ratched”

Sharon Stone w serialu „Ratched” (Fot. materiały prasowe Netflix)
Sharon Stone w serialu „Ratched” (Fot. materiały prasowe Netflix)
Zobacz galerię 7 Zdjęć
Nowy serial Netflixa „Ratched” to historia oparta na życiu kultowej postaci z „Lotu nad kukułczym gniazdem”. O produkcji rozmawiamy m.in. z Cynthią Nixon, która wcieliła się w rolę wyemancypowanej, niezależnej polityczki, a także Sharon Stone grającą władczą, ale bezsilną wobec problemów rodzinnych kobietę. 

Więcej na temat serialu: Nowy serial Netflixa „Ratched” wywiad z Sarah Paulson, królową mocnych charakterów

Cynthia, popularność zyskałaś dzięki serialowi „Seks w wielkim mieście”, który jest jednym z najbardziej feministycznych seriali. Czy uważasz, że „Ratched” to też historia feministyczna?
Cynthia Nixon: Tak, chociaż w zupełnie inny sposób. „Seks w wielkim mieście” to komedia, „Ratched” nie, choć miewa humorystyczne momenty. „Seks w wielkim mieście” jest historią opowiadającą głównie o prywatnym życiu kobiet, choć wkradają się też wątki dotyczące ich pracy, natomiast „Ratched” to serial o kobietach profesjonalnych, które poznajemy przede wszystkim w pracy. Są tam oczywiście wątki romansowe, ale serial jest tak naprawdę o tym konkretnym momencie w historii Ameryki, kiedy kobiety biorące udział w wojnie, budzą się w powojennej Ameryce i cała ich autonomia, całe ich poczucie władzy zostaje im odebrane. Walczą więc o to, by odnaleźć się w zupełnie nowej rzeczywistości.

„Ratched” (Fot. materiały prasowe Netflix) „Ratched” (Fot. materiały prasowe Netflix)

W serialu jest tylko kilka momentów, kiedy Mildred Ratched „traci” kontrolę i są to w zasadzie wyłącznie momenty, kiedy Twoja bohaterka, Gwendolyn, jest obok. Jak budowałyście relacje pomiędzy swoimi postaciami?
Cynthia Nixon: Kiedy wyobrażasz sobie oryginalną Ratched z „Lotu nad kukułczym gniazdem”, to najbardziej przerażające w niej nie jest to, jak okrutna jest i jak brutalnie postępuje, ale jak robi to wszystko - zupełnie beznamiętnie, bezrefleksyjnie. Wygląda to tak, jakby nie miała żadnych uczuć, żadnych emocji w stosunku do tego, co robi, jak się zachowuje. W serialu poznajemy traumy, które doprowadziły Mildred do miejsca, w którym ostatecznie się znalazła, kiedy została pokazana w filmie. Myślę, że po przeżyciu tak traumatycznych, bolesnych wydarzeń, jedyną deską ratunku jest w pewien sposób znieczulić się na świat zewnętrzny. Po prostu ból jest zbyt duży, aby żyć z nim na co dzień, więc Mildred stara się „odciąć” i jakoś w ten sposób kontrolować swoje życie. I tu pojawia się Gwendolyn, która jest postacią niedającą się kontrolować, która stara się dotrzeć do serca i uczuć Mildred. I myślę, że to jest powód, dlaczego Mildred traci kontrolę przy Gwendolyn, ponieważ żyje w takim poczuciu krzywdy, że najdelikatniejszy dotyk sprawia jej ból.

Postać Gwendolyn Briggs to przykład osoby, której narzucono wiele ról - przez lata tkwiła w aranżowanym małżeństwie, pracowała dla szowinistycznego gubernatora, którego seksizm emanował z każdego wypowiedzianego zdania. W pewnym momencie, Gwendolyn decyduje się jednak, chociaż częściowo zerwać z dotychczasowym życiem, ale okazuje się, że nie zawsze jest to takie proste. Czy serial w ten sposób stara się również zwrócić uwagę na problem tego, że kobietom pomimo upływu lat wciąż ciężko żyć w zgodzie ze sobą i sprzeciwiać narzuconym normom społecznym?
Cynthia Nixon:
Nie do końca zgodzę się z tym, że to wszystko zostało jej narzucone, przymuszono ją do tego. Oczywiście życie Gwendolyn jest dalekie od perfekcji, ale w dużej mierze jest wypadkową jej własnych decyzji. W trakcie serialu dowiadujemy się, że jest z odległego, wschodniego wybrzeża, i że sama wybrała, żeby przyjechać do Kalifornii i zająć się polityką. To nawet był jej pomysł z tym, aby zaaranżować małżeństwo z mężczyzną. Jest też zdecydowanie pewna swej seksualności i pociągu do kobiet, co prawda jej relacje nie są długoterminowe i prawdopodobnie niezbyt emocjonujące, ale to ona je inicjuje. Dlatego myślę, że główna różnica między Gwendolyn a innymi postaciami jest taka, że wszyscy inni mają swoje mroczne sekrety, ona taka nie jest. Wie kim jest, widz poznaje ją w momencie, kiedy większość aspektów jej życia jest uporządkowana i podzielona na różne sekcje i to z jej własnej decyzji. Wtedy właśnie poznaje Mildred i odkrywa, że jest szansa na to, żeby zintegrować te wszystkie części w swoim życiu i posiadać zdrową relację z osobą, którą się kocha, która jest partnerem seksualnym i do tego może doradzać jej w sprawie kariery. Tu zaznacza się to jej przeciwieństwo w stosunku do pozostałych postaci, które są mniej poukładane i zamiast pogodzić się z tym, jakie są, one chcą zwalczać te części siebie - te które im przeszkadzają, bądź powiedziano im, że są niedobre.

„Ratched” (Fot. materiały prasowe Netflix) „Ratched” (Fot. materiały prasowe Netflix)

Dlaczego przedstawienie Mildred i Gwendolyn jako osób homoseksualnych było tak istotne dla serialu, skoro postać Mildred Ratched była już kulturowo zdefiniowana?
Cynthia Nixon: Myślę, że Ryan Murphy jest taką osobą, która nie boi się i chce sięgać wstecz. Chce powracać do amerykańskich filmów z różnych okresów kulturowych i zadawać pytania: „Oczywiście, że były osoby o różnym kolorze skórze, oczywiście że były osoby o innej orientacji seksualnej niż heteroseksualna, dlaczego nie ma ich w filmach, dlaczego nie ma ich w narracji filmów z lat 40., 50.?”. Więc wydaje mi się, że Mildred, a z pewnością Gwendolyn są pewnego rodzaju pionierkami, jeśli chodzi o to, kim są, zwłaszcza w przypadku ich zawodu.

Czego możemy się nauczyć od Mildred i Gwendolyn, w szczególności o tym, czego nie powinniśmy robić w odpowiedzi na traumę?
Cynthia Nixon: Myślę, że Gwendolyn przede wszystkim chce pokazać Mildred, że cokolwiek okropnego ukrywasz, tłumisz w sobie, nie osłabiasz tak naprawdę w ten sposób tego problemu, a na pewno sobie z nim nie radzisz. I widzimy to w przypadku wszystkich postaci występujących w serialu - im bardziej próbują w sobie coś stłamsić, zakrzyczeć, zabić, to wraca do nich z jeszcze większą siłą niż wcześniej. I myślę, że to co Gwendolyn powtarza Mildred, to to, że trzeba się mierzyć, rozmawiać, dzielić swoimi problemami z ludźmi, którym się ufa, i na których ci zależy. Nawet jeśli zrobiło się coś strasznego, niewybaczalnego. Stawianie czoła temu to jedyny sposób na poprawę.

Dużo mówisz o Ryanie Murphy'm, lubisz jego styl tworzenia?
Cynthia Nixon: Ryan zadzwonił do mnie, opisał rolę i powiedział, że bardzo chciałby, abym była częścią tego przedsięwzięcia. Ryan jest nieskończenie pomysłowy, typowy myśliciel i twórca. Myślę, że jest też bardzo zafascynowany okresem lat 40. i 50., wydaje mi się, że w pewien sposób, chce je odkryć na nowo. Jak obejrzałam ten serial z moim synem i z moją żoną, to syn powiedział, że dawno nie widział czegoś tak niesamowitego, ale zarazem przerażającego. Jest jak film noir, chociaż w kolorze, ale tak naprawdę te kolory i jasność sprawiają, że jest jeszcze bardziej przerażający. W pewien sposób oddaje to ducha czasu i skłania do refleksji odnośnie tego, co działo się w branży filmowej w Ameryce tamtych lat. Kino było wówczas raczej wesołe, optymistyczne, radosne. A rzeczywistość była zupełnie odmienna, jak widzimy w serialu - rozpoczyna się zimna wojna, okrutne rzeczy robiono osobom czarnoskórym, które na wojnie walczyły za Amerykę, a po powrocie do domów miały ogromne problemy.

Jak widzisz związek Mildred i Gwendolyn w dalszych częściach serialu, potencjalnych kolejnych sezonach?
Cynthia Nixon: Nie mam pojęcia! Rozmawiałam z Judie Davies ostatniego dnia na planie i spytałam jej, czy wróciłaby, żeby zagrać w drugim sezonie. Powiedziała, że nie wie, ale zadała mi to samo pytanie. W pierwszej wersji, obie nasze postacie miały zostać zabite, więc zostałyśmy zatrudnione tylko do pracy przy pierwszym sezonie. Nie wiem, czy powinnam to zdradzać, ale nasze postacie najpierw były w pewnego rodzaju kontrze, a koniec końców zostały mocnymi sojuszniczkami. W związku z tym jestem bardzo ciekawa, jak to się rozwinie, szczególnie wątek z Betsy. Czy będziemy swojego rodzaju trzema agentkami, jak Aniołki Charliego? To zagadka dla mnie, ale wszystkie postacie w serialu mają tak zaskakujące zwroty, że nie zdziwiłoby mnie nic i myślę, że wszystkiego możemy się spodziewać, łącznie z tym, że jestem rosyjskim szpiegiem. Kto wie?

„Ratched” (Fot. materiały prasowe Netflix) „Ratched” (Fot. materiały prasowe Netflix)

Jak Ryan Murphy przekonał Cię do wzięcia udziału w serialu?
Sharon Stone: Ryan zabrał mnie któregoś dnia na lunch i powiedział wprost: „Napisałem dla ciebie rolę i chciałbym, żebyś była częścią tego projektu”. Jego poprzednie dzieła były niezwykłe, niedawno nakręcił przecież świetny miniserial „Hollywood”, który był niewiarygodnie dobry. Tak samo jak występ Dylana McDermotta, który był nie z tego świata po prostu. Widać poświęcenie Ryana, kiedy widzisz role, które on pisze i ile trudu sobie zadaje robiąc kostiumy i scenografię. Zdajesz sobie sprawę, że jeżeli obejmujesz rolę pod jego wodzą to masz bardzo dobre zaplecze, ogromne wsparcie, że masz cały zespół scenografów, ludzi od dźwięku, cały plan filmowy, który pozwala iść na całość. Czasami jest tak, że dostajesz rolę i wydaje ci się, że jest świetna, ale jeżeli wyjdziesz przed szereg, będą cię traktować jak lunatyka, bo jest to środowisko, które nie jest w stanie cię zawsze wspomóc w takim podejściu. Natomiast jak pracujesz dla Ryana Murphy’ego zdajesz sobie sprawę, że jest to otoczenie, które Cię wesprze w każdym pomyśle, jaki masz. Zdecydowanie to tak nie wygląda zawsze, czasem na planie znajdujesz się w środowisku, które się może niejako załamać pod twoimi pomysłami i twoją pracą.

Bohaterka, którą grasz, Leonore Osgood, to także złożona postać. Z jednej strony ekscentryczna i pewna siebie, z drugiej zaś borykająca się i nie potrafiąca poradzić sobie z zaburzeniami psychicznymi swojego jedynego syna. Jak czułaś się grając tę postać? Czy jakkolwiek utożsamiałaś się z Leonore jako matka?
Sharon Stone: Myślę, że jest przerażona tym co się stało z jej dzieckiem, jej zachowanie jest zdecydowanie napędzane strachem. Czuje się tak, jakby wszystko poszło źle w jej życiu i już nic nie ma do stracenia, a co za tym idzie, nie przejmuje się już niczym, jest niestabilna i do niczego się nie przywiązuje. Podejmuje wiele wariackich decyzji, bo już jej po prostu nie zależy. To co najgorsze mogło się stać, już się stało. W temacie tego, czy utożsamiłam się z nią, to nie czułam takiego powiązania. Ale w temacie bycia matką, to oglądałam już jakiś czas temu świetny film o nazwie „Złoto pustyni”. Tam jest scena, gdzie ktoś strzela w stronę syna pewnej kobiety. Pamiętam, że ta kobieta nosiła burkę i w momencie, gdy ten pocisk nadlatuje w specjalnie zwolnionym tempie, ona po prostu się rzuca, żeby osłonić tego syna. Automatycznie, było to dla niej oczywiste i instynktowne, bo oczywiste jest, że zrobiłaby wszystko, żeby ochronić swoje dziecko. Tak naprawdę my sami wybieramy, że chcemy mieć dzieci, kochamy je i za wszelką cenę chronimy. I to jest właśnie esencja instynktu macierzyńskiego, który akurat w przypadku Leonor został wypaczony. Choć pomimo tego, ona dalej robi wszystko, by o nie dbać na swój sposób.

„Ratched” (Fot. materiały prasowe Netflix) „Ratched” (Fot. materiały prasowe Netflix)

To co było najtrudniejsze w wykreowaniu postaci Leonore Osgood?
Sharon Stone: Kiedy grasz postać po przejściach, uszkodzoną, szaloną, to najtrudniejsze jest chyba otrząśnięcie się z tej postaci na koniec każdego dnia i powrót do tej postaci od razu dnia kolejnego. To jest niezwykle ciężkie, żeby zarówno wyjść z tej roli całkowicie, a później całkowicie do niej powrócić. To wpływa na ciebie podprogowo, wpływa to na to o czym śnisz, to wpływa na ciebie samą i poczucie twojej wartości, kiedy grasz postaci, które walczą ze sobą tak głęboko. Szczerze mówiąc, granie takich ról po prostu mocno daje w kość psychicznie.

Jest takie popularne powiedzenie, że zranieni ludzie ranią innych ludzi. Serial z kolei opisany jest przesłaniem: „Nie rodzimy się potworami, stajemy się nimi”. Czy myślisz, że jest w tym odrobina prawdy?
Sharon Stone: Myślę, że to zdecydowanie prawda. Zranieni ludzie ranią innych ludzi, a potworami ludzie się stają. Ale uważam również, że tacy ludzie sami wybierają, że chcą się tacy stać. Szczerze sądzę, że wstając codziennie rano podejmują decyzję, by być takimi potworami. Dlatego musimy być ostrożni wobec takich ludzi i niekoniecznie, bezrefleksyjnie oferować im nasze współczucie.

„Ratched” (Fot. materiały prasowe Netflix) „Ratched” (Fot. materiały prasowe Netflix)

Dotychczas w swojej karierze nie grałaś w zbyt wielu serialach, choć ostatnio trochę się to u ciebie zmieniło... Jakiś czas temu wystąpiłaś w „Prawo i porządek: Sekcja specjalna”, całkiem niedawno w „Mozaice”. Co jest dla Ciebie atrakcyjnego w występowaniu w serialach, w telewizji?
Sharon Stone: Myślę, że żyjemy w czasach, w których telewizję pochłonęła branżowa filmowa. Oczywiście teraz mamy całą sytuację związaną z CO-VID, ale myślę, że studia straciły moje poczucie zrozumienia. Wydaje mi się, że system oparty na studiach filmowych, zniszczył się sam z powodu własnej chciwości. Przez to już nie ma możliwości produkować świetnych filmów za 40-60 milionów dolarów, filmów noir, filmów, które były wartościowe, które sprawiały nam gigantyczną przyjemność, które wszyscy tak lubiliśmy, które stały się „klasykami”. I moim zdaniem telewizja była w stanie zapełnić tę lukę na przykład poprzez robienie limitowanych seriali, które cieszą się teraz ogromną popularnością. Seriale coraz bardziej się wszystkim podobają, a oprócz tego możemy je oglądać z domu, co jest dodatkową zaletą.

Myślę, że nie było wystarczająco zdrowego rozsądku w strukturalnym zrozumieniu treści filmowych i wszystkiego dookoła filmowej branży. Problemem też jest to skąd przyszli ludzie do branży filmowej. Często są to osoby, które prowadziły wcześniej duże firmy w Las Vegas, i które nie wiedziały nic o filmach. A Ci ludzie nie widzą w tym nic poza pieniędzmi i myślą, że to jest biznes taki, jak każdy inny. To tak jak wziąć prowadzącego teleturniej i zrobić go prezydentem, jedna rzecz nie jest równa innej, i nie ma prawa tak samo działać.

„Ratched” (Fot. materiały prasowe Netflix) „Ratched” (Fot. materiały prasowe Netflix)

Serial „Ratched” dostępny jest od 18 września na platformie Netflix.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze