1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni

46. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni – poleca Grażyna Torbicka

Filmy poleca Grażyna Torbicka (Fot. Szymon Szcześniak, materiały prasowe)
Filmy poleca Grażyna Torbicka (Fot. Szymon Szcześniak, materiały prasowe)
Za chwilę ruszy Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Będziemy tam na miejscu, z kamerą. Warto zatem śledzić festiwalowe studio „Zwierciadła” w sieci. Tymczasem zanim rozpostarty zostanie czerwony dywan, dziennikarka Grażyna Torbicka wskazuje filmy z Konkursu Głównego, za które najmocniej trzyma kciuki.

„Inni ludzie” to tytuł książki Doroty Masłowskiej, a także nakręconego na jej podstawie filmu Aleksandry Terpińskiej. Ale dla mnie „Inni ludzie” są hasłem bardziej pojemnym, dobrze opisującym te filmy pokazywane w tym roku na festiwalu w Gdyni, które z jakichś powodów mnie ujęły.

Inni? A może podobni do nas bardziej, niż gotowi bylibyśmy się przyznać? U Aleksandry Terpińskiej główny bohater, chłopak z blokowiska (grany znakomicie przez Jacka Belera), sensu życia i ratunku dla siebie szuka w rapie. Iwona (w tej roli Sonia Bohosiewicz) to kobieta z zupełnie innego, luksusowego świata. I ona, i on żyją na kredyt. Dosłownie, ale też w przenośni – chodzi o deficyt uczuć, który łączy tę dwójkę. Jedno i drugie desperacko poszukuje miłości , ale oboje zadowalają się jedynie jej erzacami.

Książka Masłowskiej to przede wszystkim rytm języka, oddający wielkomiejski chaos i nijakość, szarość tłumu. Terpińskiej udało się to wszystko przekształcić w obrazy i mimo dużej wierności dla literackiego pierwowzoru jest to i tak Masłowska w wersji soft. Nie zdradzając zbyt wiele, porównałabym zamysł reżyserki do tego, co w swoich filmach muzycznych proponuje Spike Lee.

Jacek Beler w ekranizacji książki Doroty Masłowskiej „Inni ludzie” (Fot. materiały prasowe) Jacek Beler w ekranizacji książki Doroty Masłowskiej „Inni ludzie” (Fot. materiały prasowe)

Takich innych, a jednak podobnych do nas ludzi spotykamy też w „Moim wspaniałym życiu” Łukasza Grzegorzka. Reżysera w naszym kinie wyjątkowego. „Rewolucje w XXI wieku przeprowadzą naiwni marzyciele” – to zdanie Grzegorzka zapamiętałam i rzeczywiście, kiedy patrzę na jego kolejny film, po „Kamperze” i „Córce trenera”, łatwo tę piękną wiarę w naiwnych marzycieli dostrzec. W „Moim wspaniałym życiu” Joanna, nauczycielka angielskiego (wielka rola Agaty Buzek), i Witek , dyrektor szkoły (niezawodny Jacek Braciak), to małżeństwo. Razem pracują, razem żyją w mieszkaniu, gdzie pod jednym dachem muszą się pomieścić aż cztery pokolenia: babcia z postępującą demencją, syn z rodziną, młodszy syn w wieku buntownika. Wiadomo, że wcześniej czy później musi nastąpić wybuch, że to się nie może udać. I tak, ten wybuch nastąpi, tylko że u Grzegorzka nie będzie to wybuch destrukcyjny. Życie może być wspaniałe, nawet jeśli wydaje się, że nic się w nim nie układa.

Agata Buzek i Jacek Braciak w „Moim wspaniałym życiu” (Fot. materiały prasowe) Agata Buzek i Jacek Braciak w „Moim wspaniałym życiu” (Fot. materiały prasowe)

Inni ludzie to też: Kalina Jędrusik, Kabaret Starszych Panów, Stanisław Dygat, Tadeusz „Tadzieniek” Konwicki, Kazimierz Kutz, elita intelektualna i artystyczna lat 60., czyli świat filmu „Bo we mnie jest seks” w reżyserii Katarzyny Klimkiewicz. Piękne zaskoczenie (jak ja lubię być zaskakiwana w kinie!), oryginalna forma i absolutnie wyjątkowa, wspaniała kreacja Marii Dębskiej. Opowieść o ikonie. Artystce uwielbianej i nienawidzonej zarazem. O kobiecie, która za wszelką cenę chciała żyć według własnych zasad. Była odważna i niezależna, choć świat był przeciwko niej. Filmowa Kalina walczy o prawo do bycia sobą. Czy to nie brzmi bardzo współcześnie?

Maria Dębska jako Kalina Jędrusik w filmie „Bo we mnie jest seks” (Fot. materiały prasowe) Maria Dębska jako Kalina Jędrusik w filmie „Bo we mnie jest seks” (Fot. materiały prasowe)

Tak samo współcześnie, choć już nie tak pokrzepiająco, wybrzmiewa film „Żeby nie było śladów”. Historia tragicznej śmierci Grzegorza Przemyka, maturzysty zakatowanego przez funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej w maju 1983 roku. Film powstał w oparciu o znakomity reportaż Cezarego Łazarewicza, a reżyser Jan P. Matuszyński „Ostatnią rodziną” udowodnił, że potrafi konstruować na ekranie historie oparte na faktach. Bardzo dobry, mocny, ważny film, który powinien zobaczyć każdy. I my, i oni, i inni ludzie.

„Żeby nie było śladów” (Fot. materiały prasowe) „Żeby nie było śladów” (Fot. materiały prasowe)

Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni potrwa od 20 do 25 września. Zapraszamy na www.zwierciadlo.pl i www.festiwalgdynia.pl.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze