1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Retro
  4. >
  5. „Piosenka jest dobra na wszystko” – wspomnienie Jeremiego Przybory

„Piosenka jest dobra na wszystko” – wspomnienie Jeremiego Przybory

Jeremi Przybora w swoim kabarecie Divertimento (Fot. Forum)
Jeremi Przybora w swoim kabarecie Divertimento (Fot. Forum)
Poeta, pisarz, piosenkarz, aktor, a przede wszystkim geniusz słowa i… elegancji. „Przybora. Mistrzowskie połączenie piosenki lirycznej z żartobliwą. Mistrzostwo polega na tym, że szwów nie widać” – mówiła o nim Wisława Szymborska. Z okazji 19. rocznicy śmierci artysty przypominamy jego sylwetkę.

Na jego mistrzostwo składa się również fakt, że po ponad 60 latach twórczość Jeremiego Przybory nadal jest słuchana, czytana i śpiewana – dowodzą tego wydawane w ostatnich latach książki o nim, płyty z jego piosenkami, a także wznawiane wydania jego dzienników. Współczesny świat diametralnie różni się od tego, w którym żył i tworzył Przybora, a jego teksty ciągle śmieszą, wzruszają do łez, dają do myślenia, a przede wszystkim zachwycają przepiękną polszczyzną. Tak dzieje się jedynie w przypadku twórców wybitnych, bo oni – w sobie tylko znany sposób – potrafią pisać tak, by ich teksty były jednocześnie aktualne i ponadczasowe.

Zabawa słowem odziedziczona po babci

Jeremi Przybora urodził się 12 grudnia 1915 roku w Warszawie w rodzinie o szlacheckich korzeniach. Miał dwójkę rodzeństwa – brata Wiesława (starszego o 11 lat) i siostrę Halinę (starszą o 7 lat). Jego ojciec był inżynierem-cukiernikiem, posiadał własną fabrykę słodyczy oraz cukiernie w Warszawie, natomiast matka zajmowała się domem. Miłość do słowa zawdzięcza jednak babci, o której w „Przymkniętym oku Opatrzności” pisał: „Drobna u boku męża (olbrzymiego wręcz w oczach maleńkiego skrzata, jakim wtedy byłem), ładna i elegancka, przemawia w sposób na owe czasy całkiem niekonwencjonalny, językiem sobie tylko właściwym, pełnym istnych perełek jej własnego, niezwykłego i śmiałego słowotwórstwa, które uchodziły bezkarnie wśród rozbawionych jej inwencją słuchaczy. Oczywiście słuchaczy węższego grona – rodziny i przyjaciół. Jeżeli czasem się mówi o mnie, że lubię się bawić słowem, to na pewno po niej odziedziczyłem chęć do takiej zabawy”.

Początkowo edukację zdobywał w prowincjonalnych szkołach, następnie ukończył Gimnazjum im. Mikołaja Reja w Warszawie, by później podjąć studia w Szkole Głównej Handlowej oraz na Uniwersytecie Warszawskim na kierunku anglistyka. Żadnych studiów nie skończył, a o edukacji na SGH napisał później: „Jeden rok akademicki spędzony na tej uczelni trudno nazwać studiami, bo nie zaliczyłem ani jednego kolokwium (nie mówiąc o egzaminie). Jedyne, co »zaliczyłem«, to bal uczelniany”. Zamiast nauki pochłaniały go wtedy książki i kino.

Już w 1937 roku za sprawą wygranej w konkursie na spikera radiowego został przyjęty do Polskiego Radia i szybko stał się gospodarzem tzw. Warszawy II. Jak sam później mówił, praca ta była dla niego jak „wygrana na loterii”. Karierę spikera radiowego pokrzyżował mu jednak wybuch II wojny światowej, podczas której pracował między innymi jako urzędnik i sprzedawca. Po wojnie wrócił do radia – najpierw pracował w Rozgłośni Pomorskiej Polskiego Radia w Bydgoszczy, gdzie współtworzył cykl audycji satyrycznych „Pokrzywy nad Brdą”, by później w warszawskiej redakcji rozrywki, wraz z Jerzym Wasowskim, stworzyć Radiowy Teatrzyk „Eterek”. I tak właśnie powstał niezwykły duet Przybora – Wasowski, który już od swoich radiowych początków postawił sobie jeden cel – działać na przekór smutnej rzeczywistości.

Starszy Pan B

Kabaret Starszych Panów powstał w 1958 roku. Przybora i Wasowski, czyli przedwojenni artyści zakorzenieni niejako w rzeczywistości Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, postanowili pokazywać na scenie wszelkie absurdy otaczającego ich świata. Jerzy Wasowski komponował muzykę, natomiast Jeremi Przybora odpowiadał za warstwę liryczną – i tym sposobem stworzyli niepowtarzalny duet literacko-kompozytorski, który przez osiem lat sprawiał, że w porze emitowania ich przedstawień w Telewizji Polskiej pustoszały ulice.

W Kabarecie Starszych Panów nie było konferansjera, czyli osoby, która w znanej wówczas formie kabaretu odpowiadała za nawiązywanie kontaktu z publicznością. Jego miejsce zajęli dwaj Starsi Panowie – Starszy Pan A (Wasowski) i Starszy Pan B (Przybora), którzy ze sobą rozmawiali. Nie zapowiadali piosenek ani skeczów, bo te niejako wynikały z prowadzonych przez nich dialogów i były pewnego rodzaju uzupełnieniem oraz „pretekstem” do pokazania na scenie kolejnych postaci. A te były wybitne, bo w ich programach występowali wspaniali polscy artyści, m.in. Irena Kwiatkowska, Barbara Krafftówna, Kalina Jędrusik, Krystyna Sienkiewicz, Wiesław Gołas, Mieczysław Czechowicz, Wiesław Michnikowski, Edward Dziewoński, Tadeusz Olsza, Bohdan Łazuka, Zdzisław Leśniak i Bronisław Pawlik.

Podczas wieczorów dwaj Starsi Panowie prowadzili rozmowy na przeróżne tematy i znajdowali się w wielu, często absurdalnych, sytuacjach. Od oczekiwań na ślusarza, które przyniosły wizyty wielu niezapowiedzianych gości (Wieczór III), poprzez powrót z ferii zimowych z bagażem w postaci rozkochanej w nich panny Doroty (Wieczór IX), aż po poszukiwania aktorów do ich spektaklu (Wieczór XII). Przybora i Wasowski wzorowali się na najwybitniejszych przedwojennych twórcach – Tadeuszu Boyu-Żeleńskiem i Konstantym Ildefonsie Gałczyńskim.

„Bo to jest rzeczywiście zjawisko jedyne w swoim rodzaju. Zrodzony przed mikrofonem radiowym rozwinął się na maleńkim ekranie, stworzył – nie znany ani w teatrze, ani w kinie, ani nawet w telewizji – swój własny, odrębny styl. Reprezentuje niby lekką muzę, ale zawiera znacznie więcej niż rozrywkę. W naszym życiu kulturalnym wypełnił puste miejsce, którego istnienia do czasu jego powstania nawet nie podejrzewaliśmy” – tak pisał o Przyborze Aleksander Jackiewicz, teoretyk i krytyk filmu, eseista i powieściopisarz.

Twórczość Jeremiego Przybory oscylowała wokół absurdalnego dowcipu z nutką sentymentu i liryki oraz ogromem piękna języka polskiego. Sam artysta miał w sobie pewną staroświecką elegancję, za sprawą której zyskał tak duże uznanie wśród widzów. Teksty piosenek jego autorstwa dawały ludziom rozrywkę, a równocześnie były elitarne, dzięki czemu ich miłośnicy byli mocno zróżnicowani. Przybora używał oryginalnych struktur poetyckich, nawiązywał też do przeróżnych wartości dotyczących życia, uczuć i natury, co jeszcze bardziej pogłębiało ich bliskość do ludzi i wpływało na to, że ludzie odnajdywali w nich samych siebie – odpowiedzi na swoje przemyślenia, rozterki, problemy i powody radości.

„Jeżeli kochać – to nie indywidualnie! Jak się zakochać – to tylko we dwóch! Czy platonicznie pragniesz jej, czy już sypialnie, niech w uczuciu wspiera wierny cię druh. Bo pojedynczo się z dziewczyną nie upora ni dyplomata, ni mędrzec, ni wódz – więc ty drugiego sobie dobierz amatora, i – wespół w zespół, by żądz moc móc zmóc!”.

(Kabaret Starszych Panów, Jeżeli kochać, wyk. Wiesław Michnikowski, sł. Jeremi Przybora, muz. Jerzy Wasowski)

A wszystko to było okraszone humorem i liryzmem, który można określić mianem „lirycznej zadumy”. Sam Jeremi Przybora jest zresztą uznawany za ojca piosenki poetyckiej i znacząco przyczynił się do wprowadzenia tegoż gatunku na estrady powojennej polski. Humor zawarty w jego tekstach często ocierał się o pastisz i groteskę, czasem nawet o erotykę i tzw. czarny żart. Mimo tego nie sposób w tekstach jego autorstwa znaleźć jakichkolwiek oznak prześmiewczej ironii czy zbyt daleko idącej satyry. Wynika to również z tego, że Przybora reprezentował zarówno samym sobą, jak i swoją twórczością nienaganną elegancję – w jego utworach nie znajdziemy wytykania błędów i wyśmiewania, a zamiast tego uprzejmość, życzliwość i klasę. Artystyczny świat Przybory to świat wzajemnego szacunku, wyrozumiałości i uczuć.

Trzy żony i romans z Osiecką

Świat prywatny natomiast był nieoczywisty i pełen niespodziewanych zwrotów akcji. Przybora był trzykrotnie żonaty. Na początku wojny ożenił się z Marią Burską, śpiewaczką, która – gdy Jeremi pracował jako początkujący spiker radiowy – była znaną w Polsce estradową gwiazdą. Razem z dwiema młodszymi siostrami tworzyła Trio Siostry Burskie, a poznali się, gdy Przybora zapowiadał w radio ich występ. Pod koniec wojny na świat przyszła jego pierwsza córka – Marta. Jednak małżeństwo po kilku latach się rozpadło, a przyczyna tego była bardzo prosta – Jeremi po prostu uwielbiał wdawać się w romanse.

Na początku lat 50. zamieszkał z Jadwigą Berns, którą nazywał Igą, a w 1956 roku urodził im się syn Konstanty, którego z kolei nazywali Kotem. Pobrali się dwa lata po narodzeniu syna. Przybora nadal nie stronił od romansów, a w latach 60. wdał się w ten, który później okazał się być jednym z najgłośniejszych, choć wówczas wiedział o nim mało kto – wielu dowiedziało się dopiero w 2010 roku, po wydaniu książki „Agnieszki Osieckiej i Jeremiego Przybory listy na wyczerpanym papierze” – jednej z najpiękniejszych miłosnych korespondencji w polskiej literaturze.

„Zagubiony w Tobie jestem, porozrzucany po zwrotkach Twoich piosenek, zamroczony tak samo Twoimi ustami jak tym, co one mówią, spragniony jestem Ciebie, ciepła Twojego, humoru poczucia Twojego, uśmiechu Twojego, spojrzenia Twojego, „r” Twojego, Twoich rozlicznych „antrepryz” i kłopocików (byle niedużych), tego, co piszesz, i nie tylko tego, bo wszystkiego Twego spragniony ja jestem w tym Paryżu tak strasznie nie naszym…”.
(Fragment „Agnieszki Osieckiej i Jeremiego Przybory listy na wyczerpanym papierze”, Magda Umer, wyd. Agora)

Osiecka i Przybora – ich piosenki śpiewała cała Polska, oboje byli już znani z radia, teatru, telewizji, kabaretu. Ich związek, choć krótki i bogaty w rozstania i powroty związane z licznymi podróżami Agnieszki, był niezwykle intensywny. Artyści pisywali do siebie tysiące pięknych zdań w listach, setki niepowtarzalnych piosenek i wierszy, a ich relacja była równie burzliwa, dramatyczna i wzruszająca jak ich twórczość.

Alicję Wirth, swoją trzecią żonę, Jeremi poznał przy tworzeniu Kabaretu Starszych Panów, odpowiadała ona bowiem za scenografię telewizyjnego widowiska. To Alicję nazwał kobietą swego życia. Odnalazł przy jej boku prawdziwą miłość, spokój i głęboko skrywaną przez lata, choć upragnioną, stabilizację. Byli razem przez 33 lata.

Kabaret Starszych Panów to dla Jeremiego Przybory niewątpliwie złoty okres twórczości i popularności, a jego zakończenie nie oznaczało końca satyrycznej działalności Starszego Pana B. Występował on później między innymi w kabarecie „Wagabunda”. Współpracował także z tygodnikiem „Szpilki” i miał swój epizod w filmie „Upał”. Lata 70. natomiast to wielki powrót Kabaretu Jeszcze Starszych Panów. Jeremi próbował również swoich sił jako dramaturg telewizyjny i radiowy, nadal prowadził audycje radiowe, publikował opowiadania, napisał komedię muzyczną „Jedzcie stokrotki” oraz stworzył telewizyjne dzieła Divertimento i Teatr Nieduży. A w międzyczasie odzyskiwał wewnętrzny spokój w „siedlisku” – działce na wsi mazowieckiej – u boku ukochanej Alicji.

Jeremi Przybora zmarł 4 marca 2004 roku w Warszawie. „Arcymistrz słowa, myśli, poczucia humoru, finezji, elegancji, dobrego smaku, człowiek, który poszerzył wyobraźnię i ukształtował gust kilku pokoleń polskiej inteligencji” – tak mówiła o nim Magda Umer. Przybora wyniósł kabaret ponad wszelkie artystyczne ramy. Pośród absurdu, ironii i groteski stworzył świat pełen uczuć, elegancji i komizmu. Komizmu dyskretnego i szlachetnego.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze