We wszystko, co robiła, angażowała się całkowicie. W działalność patriotyczną, społeczną, artystyczną. Eteryczna, chora na gruźlicę Hanka Ordonówna przeżyła Pawiak i pobyt na Szucha, sowiecki łagier i morderczą podróż do Indii wraz z polskimi sierotami. Z każdego swojego romansu czyniła misterium, którego żaden z jej kochanków nie mógł zapomnieć.
Scena kabaretu Sfinks, pejzaż Dzikiego Zachodu: z kaktusami i prerią. Wbiega „jakieś małe chude stworzenie w wielkim kowbojskim kapeluszu, czerwonej chustce na szyi […] i wysokich butach z ostrogami”. Ta przerażona, szczuplutka istota to 16-letnia tancerka Marysia Pietruszyńska, późniejsza Hanka Ordonówna, absolwentka szkoły baletowej Teatru Wielkiego. Ani nieudolny taniec kowbojski, ani nieudany występ w słabej piosence „Szkoda słów” nie zapowiadają świetlanej przyszłości dziewczynie z nizin i słabiutkiej debiutantce, której krytyka nie oszczędzała: „jeżeli chodzi o panią Ordonównę, to jesteśmy zdania, że kotów i dzieci na scenie pokazywać nie należy”. Nie była „pieśniarką o wdzięcznym głosie”. Nie dorównywała urodą współczesnym sławom: Toli Mankiewiczównie czy Zuli Pogorzelskiej. Ale po latach to ją okrzyknięto gwiazdą. Trudno wytłumaczyć fakt, że ta niepozorna, drobna, później już schorowana, kobieta prowadziła tak intensywne i mocne życie, obfitujące w rozliczne romanse, niezwykłe podróże i zdarzenia.
Ukoronowaniem międzynarodowej kariery Ordonówny jest tournée po Stanach Zjednoczonych. W 1938 r. wyrusza „Batorym” do Ameryki, by na zaproszenie Polskiego Komitetu Emigracyjnego dać koncerty. Zajmuje najlepszą kabinę w pierwszej klasie, posiłki spożywa w towarzystwie kapitana Borkowskiego i oficerów. Podróż w obie strony umila jej jednak pierwszy porucznik Jan Strzębosz. Kochliwa Hanka, żona hrabiego Michała Tyszkiewicza, nie potrafi się oprzeć zabójczo przystojnemu marynarzowi. Upojne chwile mijają im na wieczornych dancingach, rozmowach i spacerach. Hrabina Anna Maria Tyszkiewicz daje recitale dla załogi i… Strzębosza. Kochankowie spędzają też wspaniałe momenty w Nowym Jorku, gdzie Janek jako częsty bywalec zna najlepsze lokale. Na kilka lat ich drogi się rozchodzą. Uczucie wybuchnie ze zdwojoną siłą, kiedy ukochany w 1942 roku zawinie do Bombaju na pokładzie parowca „Kościuszko” i odwiedzi z załogą sierociniec dla polskich dzieci prowadzony przez Ordonównę. Spędzają bajeczne wieczory w hotelu Tadż Mahal, ona daje mu prywatne koncerty. Strzębosz płynie w nieznane, a Ordonówna tęskni prawie jak Marianna z piosenki za swym „marynarzem modrych mórz”. Odtąd korespondują nieustannie, kochanek podtrzymuje Hankę na duchu. Wtedy poważnie już chorą na gruźlicę i przykutą do łóżka w sanatorium Bel-Air w indyjskim Panchgani. Z tego okresu pochodzą poetyckie listy Ordonki do Jana, niewysłane nigdy, opatrzone tytułem „Listy, których może nigdy czytać nie będziesz”. Korespondencja od Strzębosza przychodzi na adres Poselstwa Polskiego w Teheranie, do hrabiego Tyszkiewicza. Ten dostarcza ją żonie świadomy sytuacji, ale o nic nigdy nie pyta – „jest tak dyskretny, że aż czyni wrażenie obojętnego. Ordonka wolałaby, żeby w szale zazdrości urządził jej piekielną awanturę. […]”.
Pewnego dnia nienagannie ubrany urzędnik z MSZ pojawia się na jednej z prób Qui Pro Quo i wręcza dyrektorowi Boczkowskiemu napisaną przez siebie piosenkę do muzyki Cosidosa. To hrabia Michał Tyszkiewicz. Jego „Uliczka w Barcelonie” w wykonaniu Ordonki cieszy się dużym powodzeniem. Hanka, wówczas już po sukcesach na tournée w Berlinie, Paryżu i Wiedniu, sławna i niezależna, imponuje narzeczonemu. Artystka „ma dla swego Misia, jak go nazywa, wiele ciepła, bezinteresownej serdeczności, […] moc uznania i szacunku”. Wie, że dzięki temu małżeństwu wiele zyska – jako kobieta i artystka. Pobierają się 26 marca 1931 roku. Rodzina pana młodego nie stawia się na uroczystości, uznając małżeństwo za „skandaliczny mezalians”. Z czasem jednak stosunki układają się poprawnie i wszyscy akceptują „ciocię Hanię”.
Michał kocha swą niezwykłą żonę miłością wielbiciela: oddaną, cierpliwą, co „wszystko wybaczy”. Pozostawia jej wolność. Akceptuje aktywność zawodową po ślubie. Jednak zawsze kariera stoi u niego na pierwszym miejscu. Często zanudza Hankę szczegółowymi opowieściami z MSZ, nie wykazując zainteresowania jej dokonaniami artystycznymi. Może właśnie dlatego wierność nie była mocną stroną Ordonówny – pomimo szacunku i miłości do męża. Hrabia nie rozumiał też, na swoje nieszczęście, zasad panujących w świecie artystów. I kiedy Juliusz Osterwa proponuje Ordonce role dramatyczne [w warszawskiej Reducie i krakowskim Teatrze im. Słowackiego], odmawia wyjazdu razem z nią. Tymczasem aktorka ulega starszemu o 20 lat amantowi zakochanemu w niej na zabój. Ale szybko zrywa znajomość. Osterwa próbuje kilka razy odzyskać jej względy. Proponuje repertuar szekspirowski, wiedząc, jak bardzo zależy jej na teatrze. Razem grają w „Erosie i Psyche”, lecz publiczność bardziej interesują miłosne perypetie aktorów niż przedstawienia. Plotkowano, że gwiazda „znalazła swojego chłopczyka na Kopernika”. Reduta mieściła się na tej właśnie ulicy, a żart nawiązywał do „wątpliwej jakości piosenki” Tuwima „Mam chłopczyka na Kopernika”, którą Ordonka uratowała swym genialnym wykonaniem w Qui Pro Quo. Hanka po występie w „Ptaku” Jerzego Szaniawskiego definitywnie kończy romans. Osterwa w akcie desperacji wysyła listy kochanki do Tyszkiewicza. Małżonkowie dochodzą do porozumienia.
Jako aktorka dramatyczna Ordonka nie wykazuje wybitnych zdolności. Za to na wielkim ekranie się sprawdza. Zagrała m.in. w obrazach „Orlę” (1927) i „Szpieg w masce” (1933), z którego pochodzą szlagiery Tuwima („Na pierwszy znak” czy „Miłość ci wszystko wybaczy”). Często na planie filmowym i na scenie artystka występuje z Igo Symem, amantem kina niemego i rewii. Pogłoski o ich romansie nasilają się, kiedy grają wspólnie w rewii „Gwiazdy areny”. Sym, syn Polaka i Austriaczki, jeszcze przed drugą wojną był agentem gestapo. Dzięki pochodzeniu zostaje reichsdeutschem, obywatelem Rzeszy. Wówczas majętny i wpływowy odmawia pomocy Tyszkiewiczowi, który próbuje wyciągnąć żonę z więzienia. 1 listopada ’39 Hanka oskarżona o szpiegostwo na rzecz Anglii trafia na Szucha, Daniłowiczowską, a następnie na Pawiak. Zadenuncjował ją prawdopodobnie impresario i aktor Tymoteusz Ortym, kiedy nie zgodziła się wystąpić w jego koncesjonowanym okupacyjnym teatrzyku.
Kilkanaście lat wcześniej w garderobie Ordonówny we Lwowie, podczas gościnnych występów Qui Pro Quo, odbyła się rozmowa Hanki, Stefanii Górskiej, młodej tancerki, Tacjanny Wysockiej, choreografki kabaretowej formacji tanecznej, i Fryderyka Járosyego. Ordonka, dowiedziawszy się o jego romansie z Górską, żąda wyjaśnień. Po tłumaczeniu Járosyego: „Moja droga Hanećko, sjerce nie sługa”, artystka wyprasza ukochanego z garderoby i ze swojego życia jednym zdaniem: „Jeżeli sjerce nie sługa, to wynoś się”. Odtąd nigdy już nie będą parą, ale zachowają dla siebie dużo ciepła i przyjaźni, co daje się zauważyć na scenie. Rozczarowana ukochanym Frycem Ordonka próbuje znaleźć pocieszenie w ramionach przystojnego Gruzina Georgego Jedigarowa, tworzeniu poezji i rozwijaniu kariery. Wkrótce pozna hrabiego Tyszkiewicza i stanie z nim na ślubnym kobiercu.
Járosy, z pochodzenia Węgier, tak zakochał się w Warszawie (Ordonce), że postanowił osiąść w stolicy. Hanka dawno już zapomniała o młodzieńczej miłości do Janusza Sarneckiego, kolegi z kabaretu Sfinks i lubelskiego Wesołego Ula. Pewnie chciała też wymazać z pamięci, jak w wielkiej rozpaczy na wieść o ślubie ukochanego próbowała popełnić samobójstwo. Odkąd wiąże się ze starszym o 12 lat Frycem, jej kariera nabiera rozpędu. Járosy, jako nieoficjalny dyrektor programowy, reżyser, konferansjer w Qui Pro Quo i… opiekun „Hanećki”, jak ją nazywa łamaną polszczyzną, walczy o role dla niej, bo wie, że ta ma „wyczucie poezji, nieskazitelną dykcję i dobrze podaje piosenki”. Ordonówna zawsze była świadoma swoich ograniczeń: piskliwego głosu i tego, że primadonną nie jest. Od początku chciała jednak grać, a nie tylko tańczyć w ogonach.
Fryc – obywatel świata, lingwista, erudyta – zawrócił jej w głowie. Nawet to, że był żonaty, miał dzieci, słabość do kart, ruletki i… kobiet, nie powstrzymuje Hanki, by z nim zamieszkać. Járosy uczy protegowaną panowania nad głosem, poruszania się na scenie, gestykulacji. Wkrótce stanie się ulubienicą Boya-Żeleńskiego [to on nazwał ją Ordonką]. Gra w popularnych rewiach. Intensywna praca powoduje nawrót zaniedbanej w dzieciństwie choroby płuc. Fryc zabiera ją na Riwierę Francuską; odwiedzają Niceę, Paryż i Włochy. Ordonówna pobiera w stolicy Francji lekcje u aktorki Cécile Sorel i pieśniarki Yvette Guilbert, przyjaciółki i muzy Henriego de Toulouse-Lautreca. Odtąd sztuka interpretacji stanie się znakiem firmowym pieśniarki. Nigdy by nie przypuszczała, że po oszałamiającym sukcesie w Wiedniu, Paryżu i Berlinie zostanie okrzyknięta dziedziczką Yvette Guilbert.
We wrześniu 1939 roku Ordonka występuje dla powracających z frontu żołnierzy, wierna słowom: „Ja śpiewam piosenki/Wzniosłe dźwięki ludziom na pocieszenie…”. Ta niezłomna postawa podczas kampanii wrześniowej sprawiła, że zaczęto ją nazywać „pieśniarką Warszawy”. Po jej aresztowaniu przez gestapo hrabia przyjmuje obywatelstwo litewskie [ZSSR przekazało Wileńszczyznę Litwinom] i załatwia żonie paszport litewski. Dzięki temu pieśniarka po opuszczeniu więzienia w marcu 1940 dociera do Wilna. W trudnej codzienności nigdy nie zapomina o innych. Wspiera w Wilnie siostrę matki i wielkodusznie – teściową Juliusza Osterwy [pierwsza żona aktora zmarła młodo].
Po aneksji Litwy przez Sowietów do więzienia trafia Michał Tyszkiewicz – oskarżony o kontakty z Zachodem. Ordonka rusza do Moskwy, by wydostać go z więzienia na Łubiance. Po odmowie występów w przedstawieniach Zespołu Pieśni i Pląsów Polskich (podrzędni polscy aktorzy grający po rosyjsku) zostaje aresztowana i wywieziona na roboty do Uzbekistanu. Pracuje ponad siły, tłukąc kamienie do budowy drogi. Kolejny raz odnawia się zaleczona gruźlica. Życie ratuje jej rosyjska lekarka i… układ Majski – Sikorski. Z łagru trafia do polskiego ośrodka wojskowego w Tocku. Zakłada w Taszkencie sierociniec dla dzieci, których rodziny zaginęły lub zginęły na zesłaniu.
Jej zaangażowanie przynosi nieoczekiwane efekty. Do Aszchabadu w Turkmenii [granica z Persją, dzisiejszym Iranem] przybywa z Indii konwój Czerwonego Krzyża z pomocą dla sierot. W drodze powrotnej do Indii może zabrać 500 polskich dzieci. Ordonka wyrusza więc do Aszchabadu z częścią dzieci. Na miejscu spotyka Michała Tyszkiewicza, kierownika polskiej placówki opieki społecznej. Obojgu udaje się wywieźć kilkaset sierot przez Persję do Bombaju. Wspomnienia z pełnej niewiarygodnych przygód podróży artystka spisuje w książce „Tułacze dzieci” wydanej w 1948 w Bejrucie.
W tym czasie wyraźnie podupada na zdrowiu – zmęczona ciężką pracą w sierocińcu, dogasającym romansem ze Strzęboszem i… tragicznym finałem nowej znajomości. Zawiedziona Jankiem, który osiadł w RPA, gdzie zajął się hodowlą kur, nawiązuje romans ze swym lekarzem, ordynatorem kliniki w Bejrucie, berlińskim dr. B. [Wittlin nie podaje nazwiska na prośbę rodziny lekarza]. Zakochany do szaleństwa w chorej, ponadczterdziestoletniej artystce, nie mogąc znieść myśli o rozstaniu z nią, popełnia samobójstwo w jej willi. Jak przyznaje Wittlin, dr B. „nie był jedynym mężczyzną głęboko przeżywającym swą miłosną z nią przygodę. Ordonka bowiem każdy swój romans otaczała aurą niezwykłości, czyniąc z niego misterium, którego żaden z jej kochanków nie mógł zapomnieć. Járosy po rozstaniu z Hanką już nigdy nie zamieszkał wspólnie z żadną ze swych przyjaciółek; Osterwa […] załamał się nerwowo; Strzębosz […] pisywał do niej długie listy […]”.
W ostatniej drodze 8 września 1950 roku towarzyszy jej oddany jak zawsze mąż Michał.
Lektury: Tadeusz Wittlin „Pieśniarka Warszawy. Hanka Ordonówna i jej świat”, Wydawnictwo Polonia; Weronika Hort (Hanka Ordonówna) „Tułacze dzieci”, PIW; Sławomir Koper „Życie prywatne elit artystycznych drugiej Rzeczypospolitej”, Bellona
Tekst pochodzi z archiwalnego numeru "Zwierciadła".