1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Retro
  4. >
  5. Dominique Aury i skrywana przez lata tajemnica „Historii O”

Dominique Aury i skrywana przez lata tajemnica „Historii O”

Dominique Aury w 1958 roku (Fot. AGIP/Rue des Archives/Forum)
Dominique Aury w 1958 roku (Fot. AGIP/Rue des Archives/Forum)
„Takich scen gwałtu, sadyzmu i zniewolenia nie powstydziłby się sam markiz de Sade” – donoszą dziennikarze. Jest połowa lat 50. We Francji właśnie ukazała się powieść „Historia O”. Zakazana, wielokrotnie konfiskowana, sprzedawana pokątnie. Tylko kogo winić za ten skandal obyczajowy, skoro autor jest nieznany? Nikt nie przypuszcza, że „Historia O” to list miłosny napisany przez zakochaną do szaleństwa kobietę. Prawda o autorce, Dominique Aury, wyjdzie na jaw dopiero po 40 latach.

Zachowało się niewiele jej fotografii. Z tych najstarszych, czarno-białych, zerka drobna szatynka. Nieśmiały uśmiech, poważne spojrzenie, twarz o regularnych rysach, choć nieładna. Zbyt wąskie usta i za wysokie czoło postarzały ją o kilka lat. Jeden z biografów napisał, że ubierała się jak zakonnica. Najwidoczniej miał mgliste pojęcie o modzie. Nosiła kostiumy od dobrych krawców, uszyte z materiałów najwyższej jakości. Ceniła dyskretną elegancję: prosty krój, szarości i beże. Żadnej biżuterii. Poza pierścionkiem ze skarabeuszem, który nosiła aż do śmierci. Dostała go od mężczyzny, któremu zadedykuje „Historię O”.

Fantazje grzecznej dziewczynki

Naprawdę nazywała się Anne Desclos. Urodzona w 1907 roku w Bretanii córka profesora uniwersytetu to wzorowa uczennica – dobrze ułożone, pobożne dziecko. Podobno słuchając kościelnego chóru, płakała ze wzruszenia, fascynowały ją historie biblijne. Ma jednak swoją tajemnicę. Pod nieobecność rodziców zakrada się do gabinetu ojca, gdzie ukryty jest zbiór książek erotycznych. Czyta je z wypiekami na twarzy. Nocami nie może spać. W jej fantazjach pojawiają się ich bohaterowie. Te obrazy będą do niej powracać przez całe życie.

Na razie dorasta. Kończy liceum w Paryżu, potem literaturę angielską na Sorbonie. Na studiach poznaje katalońskiego dziennikarza Raymonda d’Argilę. Szybko decydują się na ślub. Zbyt szybko. Raymond jest błyskotliwy i przystojny, ale to macho – władczy, nawet brutalny. Małżeństwo trwa krótko. Anne razem z synkiem Philippem zamieszkuje ze swoimi rodzicami w niewielkim paryskim mieszkaniu. Chłopca wychowuje głównie babcia, bo Anne coraz bardziej pochłania praca. Tłumaczy angielską prozę, uprawia krytykę literacką. Tymczasem zaczyna się wojna i do Francji wkraczają nazistowskie wojska. W połowie 1940 roku Anne trafia do prestiżowego magazynu literackiego „Lettres Françaises”. To właśnie tam poznaje miłość swojego życia. Będą kochankami przez ponad 30 lat.

Obsesja miłości

To Jean Paulhan, krytyk, prozaik, jeden z najbardziej cenionych francuskich intelektualistów. Kiedy go poznała, miał już grubo ponad pięćdziesiątkę – był od niej starszy o 23 lata. Jednak można było ulec wrażeniu, że jest odwrotnie. Poważna i dostojna pani redaktor, a obok niej wulkan energii – barczysty, jowialny mężczyzna z burzą potarganych włosów. Paulhan czasami zachowywał się jak narwany dzieciak, Anne jak jego matka. Dwie uzupełniające się osobowości. Jak stare dobre małżeństwo. Tylko że on miał już żonę i nie zamierzał jej opuszczać. Cierpiała na chorobę Parkinsona i jej stan z roku na rok się pogarszał.

Przez lata spotykali się ukradkiem w pokojach hotelowych. Anne nosiła już wtedy pseudonim Dominique Aury, którym podpisywała większość swoich tekstów. Była dla Paulhana lekiem na samotność przy boku schorowanej żony, muzą i wierną współpracownicą. Po wojnie ściągnął ją do słynnego Gallimarda, jednego z najbardziej prestiżowych wydawnictw w Europie. Dominique została tłumaczem, sekretarzem i jedyną kobietą w zespole recenzentów. Przez lata wyrobiła sobie na rynku bardzo silną pozycję, była laureatką wielu literackich nagród.

Tworzyli z Paulhanem związek otwarty. On nie ukrywał przed swoją muzą słabości do innych kobiet. A i ona nie była święta. Miewała nie tylko kochanków, ale i kochanki. Głównie z kręgów literackich. A jednak nikogo nie kochała tak mocno jak jego. Jedna z przyjaciółek wspomina, że jej miłość do Paulhana była wręcz obsesyjna: „Całkowicie się od niego uzależniła. Wszystko, co robiła, robiła dla niego”.

Ta obsesja zaczyna się pogłębiać pod koniec lat 40. Dominique wmawia sobie, że Paulhan chce ją zostawić dla innej kobiety. „Nie byłam młoda ani ładna” – powie po latach z rozbrajającą szczerością. „Musiałam znaleźć jakiś sposób, żeby go zatrzymać. Umysł był moim najsilniejszym atutem”.

Pewnego letniego popołudnia, gdy Paulhan czyta jedną z książek markiza de Sade (był miłośnikiem twórczości tego XVIII-wiecznego pisarza i filozofa, napisał wstęp do pierwszego francuskiego wydania jego „120 dni Sodomy”), Dominique rzuca mu przez ramię: „Ja również potrafiłabym napisać coś takiego. Gdybyś tylko chciał...”.

„Ty?! Literatura erotyczna to nie zajęcie dla kobiet! Macie na to za mało wyobraźni” – odpowiedział.

Dominique podejmuje wyzwanie jeszcze tego samego wieczoru.

Szkoda na to papieru

Pisze nocami, leżąc w łóżku. Kończy nad ranem, kiedy na ulice Paryża wjeżdżają polewaczki czyszczące chodniki i jezdnie. Kreśli słowa bez wahania. Jeszcze nigdy pisanie nie szło jej tak gładko. Przelewa na papier wizje z dzieciństwa. Opisuje wymyślne stroje kobiet, atrybuty kobiecego zniewolenia: gorsety, łańcuchy, pasy, obroże. Spisuje wszystko, co tkwiło w niej przez tyle lat. Każdą, nawet najskrytszą, fantazję. Dla niego. Paulhan nazwie ukończone już dzieło „najbardziej żarliwym listem w dziejach literatury”.

Pisze zwykłym ołówkiem w szkolnym brulionie. „Nie chciałam marnować arkuszy” – tłumaczy się przed kochankiem.

Manuskrypt trafia na biurko Paulhana w 1951 roku. Pisarz czyta go jednym tchem. Jest pod ogromnym wrażeniem. „Nie mogę tego zachować tylko dla siebie. Pisz dalej – zachęca. – Trzeba koniecznie to wydać. Musisz tylko nadać szkicom formę powieści”.

Dominique traci zapał. Nie chce pisać żadnej powieści. A jednak, jak zawsze, ulega kochankowi. Wydłuża wątki, dzieli tekst na rozdziały. W pokojach hotelowych, w których się spotykają, czyta mu gotowe fragmenty. Jest skrępowana. Wypowiedziane słowa tracą dla niej urok. Pewnego dnia mówi Paulhanowi, że nie da rady dłużej pisać. „W porządku, możesz skończyć w tym miejscu” – mówi on. I dodaje: „Dopisz jakiekolwiek zakończenie”.

Dopisuje dwa, do wyboru. W jednym bohaterka cierpi, ponieważ zostaje porzucona przez swojego „pana”, w drugim zabija się z rozpaczy. Dominique nadaje książce tytuł „Historia O”. Kim jest tajemnicza O? Powstanie wiele teorii na ten temat. Sama autorka w jednym z ostatnich wywiadów przed śmiercią obali je wszystkie. Nie podając żadnego wyjaśnienia.

Gdy książka jest gotowa, Paulhan zaczyna szukać wydawcy. Z kilku wydawnictw odchodzi z kwitkiem. Nic dziwnego – za publikację literatury pornograficznej grożą we Francji proces i surowe kary. Jest jednak człowiek, który przyjmuje go z otwartymi rękami. To Jean-Jacques Pauvert, młody i energiczny wydawca, gustujący w książkach erotycznych z najwyższej półki. Ma już w sądzie kilka spraw i kolejna nie robi mu różnicy. Poza tym jest zachwycony „Historią O”. Ale nawet on nie wie, kto ją napisał. Paulhan kręci coś o damie, która przez wzgląd na rodzinę nie może zdradzić swego nazwiska. Pauvert mu nie wierzy. Powie potem, że natychmiast rozpoznał styl Aury, znany mu z angielskich tłumaczeń i posłowi do wielu książek. Trudno jednak brać go poważnie – w końcu krytycy i znawcy literatury przez 40 lat nie mogli wytropić autorki.

Policja na tropie

Dominique nie miała zamiaru wyprowadzać nikogo z błędu. Za wszelką cenę chciała uchronić swoją prywatność i pozycję. Redaktor dzieł Szekspira i antologii poezji religijnej nie powinna być kojarzona z „taką” literaturą! Wymyśla więc kolejny pseudonim: Pauline Reage. Paulhanowi powie, że imię „pożyczyła” od swoich idolek: siostry Napoleona Bonaparte – Pauline Borghese i XIX-wiecznej feministki – Pauline Roland, a nazwisko z katalogu mody. Dopiero po latach ktoś zauważył, że to także anagram (pozbawiony jedynie h). Po przestawieniu liter powstaje „Egerie Paulhan”, czyli „Muza Paulhana”…

„Historia O” ukazuje się w 1954 roku i sprzedaje w zaledwie dwóch tysiącach egzemplarzy. Promocja tego typu literatury jest zakazana. Nie można jej też eksponować w księgarni. Kupują więc tylko wtajemniczeni, spod lady. Prawdziwa bomba wybucha rok później, gdy „odważna powieść niejakiej pani Reage” zostaje wyróżniona jedną z najbardziej prestiżowych francuskich nagród literackich – Prix des Deux Magots.

„Jak to możliwe, że ta obrzydliwa sadomasochistyczna historia jest w ogóle uważana za literaturę?” – grzmią konserwatywni dziennikarze. Niektórzy z nich to dobrzy znajomi Aury. Ale ta „obrzydliwa” książka napisana jest pięknym literackim językiem. Jeden z krytyków napisał: „To nie pornografia, to dzieło sztuki”. Inny natomiast: „Sposób pisania Pauline Reage jest niewiarygodnie przyzwoity, zważywszy na temat, o którym traktuje”.

Powieść natychmiast staje się bestsellerem. Wszyscy pytają o autora, Paulhan (który napisał przedmowę) milczy jak grób. Aury jest poza kręgiem podejrzeń. Mało kto wierzy, że tę książkę mogłaby napisać kobieta.

Niestety, sprawą zaczyna się interesować policja obyczajowa, tzw. Brigade Mondaine – oddział specjalny do zwalczania przestępstw seksualnych i narkotyków. Zostaje wszczęte śledztwo. Aury jest załamana – w każdej chwili może zostać zdemaskowana. Grono wtajemniczonych jest bardzo wąskie, ale ktoś niechcący może naprowadzić policję na jej trop. I wtedy zdarza się cud. Dominique w tajemnicy mówi o całej sprawie zaprzyjaźnionej lekarce Odette Poulain. Ma ona bardzo wpływowego przyjaciela – generała, szefa skarbu państwa. Odette obiecuje, że „szybko to rozwiąże”.

Organizuje obiad, na który zaprasza tylko Aury i ministra. Nad pieczoną pulardą toczy się rozmowa o pogodzie. Ani słowa o „Historii O” i o śledztwie. Minister jest niezwykle uprzejmy, do Dominique zwraca się „szanowna pani redaktor”. W pewnym momencie rzuca w stronę Odette: „Chciałbym zobaczyć minę tej małej kobietki, która napisała taką książkę”. Aury nie wie, co ma o tym wszystkim myśleć. Na drugi dzień dociera do niej wiadomość, że śledztwo zostało umorzone. Przez następnych 40 lat nikt nie będzie nękał „szanownej pani redaktor”.

To ja jestem Pauliną

Podobno kiedy Paulhan umierał w szpitalu, Aury – czuwając przy jego łóżku – napisała dalszą część „Historii O”. Ostatni, brakujący rozdział, który nazwie później „Powrót do Roissy”. Książka, która wkrótce potem ukazała się we Francji, nie wywołała już takiej sensacji. Może dlatego, że napisana została w tak ogromnym smutku? Istnieje też teoria, że ktoś inny podszył się pod Pauline Reage i dokończył za nią dzieło. Sama Aury nigdy nie wypowiadała się na ten temat.

W 1994 roku do jej domu pod Paryżem przyjeżdża niejaki John de St. Jorre, brytyjski dziennikarz, który zbiera materiały do książki. Chce też napisać tekst poświęcony Aury dla „New Yorkera”. Jest świetnie przygotowany, zna się na literaturze. Dobrze im się rozmawia. W pewnym momencie pyta swoją rozmówczynię wprost, czy to ona jest autorką „Historii O”.

„Był taki miły i błyskotliwy. Nie miałam serca mu skłamać” – powie później Aury w wywiadzie. Kiedy prawda wychodzi na jaw, media nie dają jej spokoju. Z początku cierpliwie rozmawia z dziennikarzami, przyjmuje zaproszenia do różnych programów. Mówi, że „tak długo ukrywała prawdę, żeby czytelnicy mieli z lektury jakąś przyjemność”, bo „co to za frajda czytać książkę erotyczną napisaną przez nobliwą starszą panią?”. Pytana, dlaczego „Historia O” ma dwa zakończenia, powie: „Pomyślałam, że czytelnicy wybiorą sobie to, które bardziej przypadnie im do gustu. Sama nie miałam pojęcia, jak zakończyć tę książkę. W końcu nie jestem pisarką!”.

Udziela wywiadów, ale czuje się coraz bardziej zmęczona. W końcu przestaje odbierać telefony, zaszywa się w domu. 27 maja, cztery lata od pamiętnego wywiadu z St. Jorre’em, 90-letnia Dominique Aury umiera w swojej posiadłości w Corbeil-Essonnes pod Paryżem. Na jej pogrzebie najbliżsi będą wspominać wypowiedziane wiele lat wcześniej słowa: „Dla mnie wszystko się skończyło, kiedy odszedł Jean. Żyłam, dopóki on żył, i umarłam wraz z nim”.

Tekst pochodzi z archiwalnego numeru „Zwierciadła”.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze