Kiedy stoimy w DESA Unicum przed obrazami Tadeusza Brzozowskiego, jednego z najważniejszych polskich malarzy drugiej połowy XX wieku, percepcja ich wartości artystycznej łączy się z ekscytacją odkrytego po 50 latach skarbu. Spotkanie z 30 niedostępnymi dotychczas obrazami i rysunkami pochodzącego z Zakopanego artysty to także projekcja niezwykłej historii przyjaźni między malarzem a wybitnym inżynierem Janem Kunczyńskim, który z czasem stał się także jego mecenasem i najwierniejszym kolekcjonerem. Do tego stopnia, że zapraszając Brzozowskiego na kilkumiesięczny pobyt do swojej willi nad jeziorem Tahoe, Kunczyński wraz z żoną postanowili zatrzymać kilkadziesiąt prac stworzonych przez przyjaciela podczas tego niezwykłego „pleneru”. Do dziś widziało je niewielu. Teraz wielu czeka na pierwszy młotek aukcji, która w listopadowy wieczór w DESA Unicum rozstrzygnie losy tej niezwykłej kolekcji. Po jej niesamowitej historii „oprowadził” nas Wiktor Komorowski, ekspert domu aukcyjnego i koordynator aukcji.
Wiktor Komorowski na tle dzieła Tadeusza Brzozowskiego ze zbiorów „Lily & Jan Kunczynski Collection” (Fot. Marcin Koniak, DESA Unicum)
Marta Kowalska: Kim byli dla siebie Jan Kunczyński i Tadeusz Brzozowski?
Wiktor Komorowski/DESA Unicum: Historia przyjaźni Jana Kunczyńskiego i Tadeusza Brzozowskiego to gotowy scenariusz na film, w którego fabule mamy dwóch bohaterów spotykających się połowie XX wieku na Podhalu. Jan Kunczyński trafił tam tuż po wojnie, kiedy Tadeusz Brzozowski był już wówczas uznanym artystą, związanym z miejscową bohemą. Zakopane było wówczas czymś więcej niż miejscowością. Było to centrum intelektualne i artystyczne tętniące życiem po wojnie. To tam panowie się zaprzyjaźniają. Jan zaczyna swoją karierę inżyniera, jest także popularny w towarzystwie, Tadeusz zaś staje się malarzem rozpoznawalnym poza granicami regionu. Następnie ich drogi się rozchodzą (by potem ponownie połączyć się za pomocą sztuki, która pozostanie spoiwem ich relacji aż do śmierci). Pierwszy z nich wyjeżdża z Zakopanego, przyszywanej małej ojczyzny, i spełnia amerykański sen, stając się jednym z najwybitniejszych przedsiębiorców i inżynierów wyciągów narciarskich w USA. Drugi, za pomocą swojej twórczości, na zawsze pozostanie dla przyjaciela nie tylko wielkim artystą, ale także łącznikiem z przeszłością i sercem ukochanych Tatr.
(Fot. materiały prasowe DESA Unicum)
Kiedy spotykają się ponownie?
W 1971 roku Kunczyński zaprasza Brzozowskiego do swojego domu nad jeziorem Tahoe w stanie Nevada. Jest to początek jednej z najciekawszych powojennych rezydencji artystycznych, jakie miał okazję odbyć polski artysta w okresie PRL-u. „Tadzio”, jak zwykł nazywać Brzozowskiego Kunczyński, dostaje jedno zadanie – ma stworzyć grupę wyjątkowych prac, które pozwolą mu wzmocnić swoją pozycję na wymagającej amerykańskiej scenie artystycznej. Podczas kilkumiesięcznego pobytu w domu Kunczyńskich powstają płótna i prace na papierze, które artysta zamierza wystawić w jednej z galerii na zachodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych. Wystawa jednak nie dochodzi do skutku, ponieważ Jan Kunczyński razem ze swoją żoną Lily, powodowani silnymi emocjami, które wzbudzały w nich obrazy Brzozowskiego, podejmują decyzję o wykupieniu wszystkich jego prac i pozostawieniu ich w swoim domu. Obiekty te dołączają do ich kolekcji, która obejmuje prace reprezentantów polskiej powojennej awangardy. Kolekcja nigdy nie opuszcza domu Kunczyńskich i przez lata pozostaje ukryta przed ciekawskimi spojrzeniami miłośników sztuki. Przez ponad 50 lat historia niezwykłego zbioru prac autorstwa Tadeusza Brzozowskiego krąży jedynie wśród kolekcjonerów i z czasem urasta do rangi Świętego Graala, którego ślad rejestrowały jedynie kolejne monografie dotyczące twórczości Tadeusza Brzozowskiego. Choć prace znad jeziora Tahoe funkcjonowały w świadomości kolekcjonerów od dłuższego czasu, to jednak niewielu miało okazję stanąć twarzą w twarz z monumentalnymi płótnami ze zbiorów Kunczyńskich.
(Fot. materiały prasowe DESA Unicum)
Przyjaźń Kunczyńskiego i Brzozowskiego miała charakter wyjątkowy – to nie była tylko relacja kolekcjonera z malarzem, ale także dialog dwóch osobowości. Jak to wpłynęło na zbiór dzieł?
Relacja ta rzeczywiście była kluczowa. Kunczyński nie tylko nabywał dzieła Brzozowskiego, ale także śledził proces ich powstawania, co pozwoliło mu zgromadzić prace szczególnie reprezentatywne dla dorobku artysty. W kolekcji znalazły się zarówno ikoniczne obrazy, jak i mniej znane szkice czy prace eksperymentalne, które pokazują warsztat Brzozowskiego i jego drogę twórczą. To kolekcja „od kuchni”, która daje wgląd w rozwój jego artystycznej myśli.
Tadeusz Brzozowski to postać niezwykle fascynująca – intelektualista, profesor, artysta, którego sztuka balansuje na granicy abstrakcji i figuralizmu. Jak Kunczyński patrzył na jego twórczość?
Różniło ich niemal wszystko – a mimo to znajdowali wspólny język. Brzozowski był introwertykiem, obserwatorem, który unikał centrum uwagi. Jego sztuka odzwierciedlała ten charakter: pełna abstrakcyjnych form, groteskowych aluzji, nieoczywistych tytułów. Kunczyński był jego przeciwieństwem – wypełniał sobą każdą przestrzeń, w którą wchodził. Jak mówi się po angielsku: he sucked all the air from the room. Ale ta różnica ich zbliżała – jeden był twórcą wizji, drugi jej odbiorcą, który potrafił nadać jej nowy wymiar. Ich wspólne wartości, takie jak fascynacja górami, umiłowanie piękna i eksperymentu, były spoiwem tej relacji. Co więcej, Brzozowski często podkreślał, że Kunczyński traktował go jak członka rodziny, a nie gościa czy ekscentrycznego artystę. Brzozowski był też artystą wyjątkowo świadomym, zarówno w sferze techniki, jak i idei. Jego prace często operują na styku abstrakcji i groteski, co wymaga od widza zaangażowania intelektualnego. Kunczyński doceniał tę warstwę intelektualną; dla niego obrazy Brzozowskiego były czymś więcej niż dekoracją – stanowiły intelektualne wyzwanie. Można powiedzieć, że kolekcjonując jego dzieła, Kunczyński niejako prowadził z nim nieustanny dialog.
(Fot. materiały prasowe DESA Unicum)
Czy tylko dlatego finalnie kolekcja znad jeziora Tahoe pozostała własnością Kunczyńskich?
Pierwotnym celem było wypromowanie prac artysty w Ameryce. Zorganizowano nawet prywatną wystawę w San Francisco, która przyciągnęła uwagę, ale nie przyniosła oczekiwanych rezultatów. Z kilku powodów. Po pierwsze: Brzozowski był wierny swojemu unikalnemu stylowi. Mimo że funkcjonował w grupie Phases, która kontynuowała tradycję surrealistów po wojnie (podobnie jak Jerzy Tchórzewski, którego dwie prace też mamy tutaj na wystawie), to unikał kategoryzacji i gatunkowości. Był outsiderem. Jako jeden z nielicznych przez całe życie tworzył w zasadzie w ten sam sposób, konsekwentnie, więc nie poddał się wpływom amerykańskiej sztuki konceptualnej, która dominowała w tamtym czasie na obu wybrzeżach Stanów Zjednoczonych. Po drugie, co nawet okazało się ważniejsze dla losów tej kolekcji, Brzozowski był niechętny sprzedawaniu prac pojedynczo. Dla niego rozdzielenie poszczególnych obrazów z tej serii byłoby wytraceniem jej energii, artystycznej wartości i siły przekazu. Postawił więc warunek – sprzeda się całość albo nic.
Ile stanowi więc ta całość?
Kolekcja jest imponująca zarówno pod względem liczby prac, jak i ich jakości. Znajdują się w niej przede wszystkim obrazy olejne, które są znakiem rozpoznawczym Brzozowskiego. Jednym z najważniejszych jest „Ront” – monumentalne płótno o wymiarach ponad dwóch metrów na dwa i pół metra. To dzieło emanuje siłą i surowością, charakterystycznymi dla jego późniejszej twórczości. Oprócz tego mamy tu rysunki tuszem, akwarele i gwasze, które artysta tworzył w latach 80., gdy brak lnianych płócien zmusił go do eksperymentów z papierem. Łącznie, z trzema ciekawymi obrazami na desce, które Brzozowski namalował niejako w ramach podziękowania w pożegnalnym prezencie dla Kunczyńskich, dzieł jest 30.
Jak na artystę, który miał określony, wymagający styl pracy to bardzo dużo. Wizyta u Kunczyńskich musiała być dla Brzozowskiego wyzwaniem? Nie był przyzwyczajony do takiego tempa pracy, i to „na zamówienie”?
Tak, to było dla niego zupełnie niewyobrażalne, żeby w pięć miesięcy namalować kilkanaście prac olejnych i stworzyć jeszcze więcej tuszy na papierze. Ale miał doświadczenie, które pozwoliło mu sprostać takiemu wyzwaniu: był wykształcony w tym kierunku, pełnił też funkcję konserwatora dzieł sztuki. Mimo tego „deadline'u” wciąż mocno angażował się w pracę z tworzywem malarskim. To były także godziny studiowania, co z czym zmieszać, żeby uzyskać odpowiedni efekt. Brzozowski był znany z tego, że był jednym z największych kolekcjonerów puszek po kawie Marago, w których niczym średniowieczny alchemik mieszał farby, a potem wylewał je plamami. Następnie wylane formy musiały schnąć warstwami, co urozmaicało fakturę, ale wymagało czasu. Eksperymentom nie było końca. Artysta zapraszał też swoją „publikę” do współuczestniczenia w dziele. Jedna z prac była malowana na podłodze i jej początek stanowiła pewna performatyka – Brzozowski poprosił rodzinę Kunczyńskich, żeby każdy umoczył pędzel w farbie i wykonał Pollockowski gest rozchlapania jej nad płótnem. Było w tym coś z szamanizmu czy z kantorowskiej kultury teatru, gdzie tworzywo wzbogacają interakcja i ruch. A także słowo, którym malarz bawił się z niezwykłym humorem i poetycką składnią w tytułach dzieł.
„Kurdupel szczudła lekce sobie waży”, „Płomyki nieci gbur”, „Krotochwila z kneblem” – przecież to niesamowicie zgrabna inżynieria słowa. Nie ciągnęło Brzozowskiego do poezji?
Raczej nie, a przynajmniej nic o tym nie wiemy. Pisał za to listy!
Tadeusz Brzozowski, „Rajfura stęka”
I to one są głównym źródłem wiedzy o twórczym epizodzie w Nevadzie, prawda?
Tak. Zachowało się mało zdjęć z tej podróży, ale Brzozowski pisał do żony listy o niezwykłym świetle nad jeziorem Tahoe. To na pewno miało wpływ na te prace.
Widok z willi Kunczyńskich na Jezioro Tahoe
W kolorystyce widać też indygo, te niebieskości jeziora. Ale też dziwią czerwienie, taka południowoamerykańska ognistość.
Brzozowski miał okazję trafić do wielkiego sklepu z farbami w San Francisco, gdzie wyposażył się w cały zestaw rzeczy, z którymi nie miał wcześniej styczności. To musiało też otworzyć przed nim nowe możliwości estetyczne czy kolorystyczne. Poza tym to Kunczyński fascynował się Ameryką Południową. Być może zaraził Brzozowskiego opowieściami o wielkim marzeniu zakupu góry w Chile. Przypomnijmy, że Kunczyński tworzył i wdrażał projekty infrastruktury narciarskiej i robił to jak wizjoner. Nawet jeśli chodziło na przykład o coś tak przyziemnego jak naprawa uszkodzonego przez lawinę zespołu wyciągów w Chile. W latach 90. mieszkał też w Meksyku, gdzie swój określony koloryt ma także tematyka związana ze śmiercią. Myślę, że te opowieści Kunczyńskiego musiały oddziaływać na wyobraźnię Brzozowskiego, co widać w pracach znad jeziora Tahoe. Ten rytuał, ogień, mistycyzm. Chociaż tak do końca nie wiemy, o czym są te obrazy. Gdzieś tam możemy tropić aluzje i sugestie, ale tak naprawdę to wszystko jest tajemnicą Brzozowskiego, który bardzo niechętnie tłumaczył, co maluje i dlaczego.
Tadeusz Brzozowski, „Hantle”
Może w tym też tkwi kwestia obsesyjnego dążenia do sprzedania tej kolekcji jako całości. Czy wciąż jest na to szansa, czy dzieła po aukcji w DESA Unicum rozproszą się po świecie jak horkruksy wielkiego sekretu?
Pod koniec życia Jan i Lily Kunczyńscy, a także ich synowie, postanowili nam zaufać i wyrazili zgodę na licytację każdego z dzieł osobno. Natomiast Jan chciał, żeby ta ukryta w ich domu kolekcja chociaż raz w całości była dostępna dla szerszej publiczności. I my mogliśmy to marzenie zrealizować przedaukcyjną wystawą. Kto wie, być może istnieje także szansa, że w trakcie aukcji dzieła trafią w jedne ręce i będą funkcjonowały jako spójny zbiór. Kunczyński wierzył, że kolekcja zyska nowe życie w rękach ludzi, którzy pokochają te dzieła tak jak on. Nie bez przyczyny często siadał przed nimi i kontemplował je, tak jak Brzozowski kontemplował płótno.
A nie wydaje się Panu, że traktował je także jako portal przejścia? Jakiegoś mistycznego powrotu do małej ojczyzny i dialogu z przyjacielem?
Bardzo możliwe. Kunczyński miał nawet swój fotel do tego celu, a zdjęcie tego fotela, w którym po 50 latach cały czas rozmawiał z pracami przyjaciela, umieściliśmy nawet w katalogu wystawy. Kunczyński siadał w tym fotelu i zawsze powtarzał „że ten Brzozowski to był jednak genialny”.
Galeria
(21 zdjęć)
(Fot. materiały prasowe DESA Unicum)
1/21
Tadeusz Brzozowski,
„Ront”, 1971
Dzieła Tadeusza Brzozowskiego ze zbiorów „Lily & Jan Kunczynski Collection” w DESA Unicum
(Fot. materiały prasowe DESA Unicum)
2/21
Tadeusz Brzozowski,
„Pohybel”, 1971
Dzieła Tadeusza Brzozowskiego ze zbiorów „Lily & Jan Kunczynski Collection” w DESA Unicum
(Fot. materiały prasowe DESA Unicum)
3/21
Tadeusz Brzozowski,
„Grajzleraj”, 1971
Dzieła Tadeusza Brzozowskiego ze zbiorów „Lily & Jan Kunczynski Collection” w DESA Unicum
(Fot. materiały prasowe DESA Unicum)
4/21
Tadeusz Brzozowski,
„Hantle”, 1971
Dzieła Tadeusza Brzozowskiego ze zbiorów „Lily & Jan Kunczynski Collection” w DESA Unicum
(Fot. materiały prasowe DESA Unicum)
5/21
Tadeusz Brzozowski,
„Papiloty”, 1971
Dzieła Tadeusza Brzozowskiego ze zbiorów „Lily & Jan Kunczynski Collection” w DESA Unicum
(Fot. materiały prasowe DESA Unicum)
6/21
Tadeusz Brzozowski,
„Dublet”, 1971
Dzieła Tadeusza Brzozowskiego ze zbiorów „Lily & Jan Kunczynski Collection” w DESA Unicum
(Fot. materiały prasowe DESA Unicum)
7/21
Tadeusz Brzozowski,
„Stróżka”, 1971
Dzieła Tadeusza Brzozowskiego ze zbiorów „Lily & Jan Kunczynski Collection” w DESA Unicum
(Fot. materiały prasowe DESA Unicum)
8/21
Tadeusz Brzozowski,
„Fleja”, 1971
Dzieła Tadeusza Brzozowskiego ze zbiorów „Lily & Jan Kunczynski Collection” w DESA Unicum
(Fot. materiały prasowe DESA Unicum)
9/21
Tadeusz Brzozowski,
„Flejtuch”, 1971
Dzieła Tadeusza Brzozowskiego ze zbiorów „Lily & Jan Kunczynski Collection” w DESA Unicum
(Fot. materiały prasowe DESA Unicum)
10/21
Tadeusz Brzozowski,
„Płomyki nieci gbur”, 1971
Dzieła Tadeusza Brzozowskiego ze zbiorów „Lily & Jan Kunczynski Collection” w DESA Unicum
(Fot. materiały prasowe DESA Unicum)
11/21
Tadeusz Brzozowski,
„Rajfura stęka”, 1971
Dzieła Tadeusza Brzozowskiego ze zbiorów „Lily & Jan Kunczynski Collection” w DESA Unicum
(Fot. materiały prasowe DESA Unicum)
12/21
Tadeusz Brzozowski,
„Assesor tak – kasła”, 1971
Dzieła Tadeusza Brzozowskiego ze zbiorów „Lily & Jan Kunczynski Collection” w DESA Unicum
(Fot. materiały prasowe DESA Unicum)
13/21
Tadeusz Brzozowski, „Kurdupel szczudła lekce sobie waży”, 1971
Dzieła Tadeusza Brzozowskiego ze zbiorów „Lily & Jan Kunczynski Collection” w DESA Unicum
(Fot. materiały prasowe DESA Unicum)
14/21
Tadeusz Brzozowski,
„Polelum”, 1971
Dzieła Tadeusza Brzozowskiego ze zbiorów „Lily & Jan Kunczynski Collection” w DESA Unicum
(Fot. materiały prasowe DESA Unicum)
15/21
Tadeusz Brzozowski,
„Oby Wam Lyft Indżiniiryngu leciało O.K.”, 1971
Dzieła Tadeusza Brzozowskiego ze zbiorów „Lily & Jan Kunczynski Collection” w DESA Unicum
(Fot. materiały prasowe DESA Unicum)
16/21
Widok z willi Kunczyńskich na Jezioro Tahoe
(Fot. materiały prasowe DESA Unicum)
17/21
Tadeusz Brzozwski u Kunczyńskich
(Fot. materiały prasowe DESA Unicum)
18/21
Jan Kunczyński
(Fot. materiały prasowe DESA Unicum)
19/21
Dzieła Tadeusza Brzozowskiego ze zbiorów „Lily & Jan Kunczynski Collection” w DESA Unicum
(Fot. materiały prasowe DESA Unicum)
20/21
Dzieła Tadeusza Brzozowskiego ze zbiorów „Lily & Jan Kunczynski Collection” w DESA Unicum
(Fot. materiały prasowe DESA Unicum)
21/21
Dzieła Tadeusza Brzozowskiego ze zbiorów „Lily & Jan Kunczynski Collection” w DESA Unicum