1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Kultura

Agata Dudek: Dudu rysuje gwiazdy

Autoportret Agaty Dudek
Autoportret Agaty Dudek
Ilustracje Agaty Dudek, laureatki nagrody IBBY, kojarzą nie tylko ci, którzy lubią ciekawe, oryginalne wydawnictwa dla dzieci. Kto czyta gazety, nieraz natknął się na którąś z jej prac.

Zamiast pozować do sesji zdjęciowej dla „Zwierciadła”, sama przygotowała obrazek. Koncepcja była taka, żeby jej czarno-białą fotografię, odbitą na kamieniu litograficznym i przeniesioną na papier, wkomponować między wirujące ciała niebieskie. Kosmiczne motywy to nawiązanie do książki „Wędrując po niebie z Janem Heweliuszem” (tekst Anna Czerwińska-Rydel , wydawnictwo Muchomor) z ilustracjami Dudek. To za nią dostała nagrodę polskiej sekcji IBBY, najbardziej prestiżowe wyróżnienie, jakie można przyznać u nas ilustratorowi.

Dopowiedz sobie nóżkę

Na swoim blogu podpisuje się Duditsu, na Facebooku – von Dudikoff i Dudu. Właściwie nikt nie mówi do niej po imieniu. Tłumaczy, że to jednak co innego zagadnąć do kogoś per Kowalska, Dudek brzmi jakoś bardziej familiarnie. Albo Dudi. Trudno nie zapamiętać. Tak jak trudno pomylić jej ilustracje z innymi. W jednej z recenzji Agata przeczytała o sobie, że nie potrafi narysować postaci inaczej, jak tylko z profilu, i to tak dziwnie, że zawsze para oczu upchnięta jest w okolicach nosa. Pomyślała: „No, faktycznie, te oczy en face do twarzy z profilu dużo ciekawiej wyglądają”. Lubi też dorysować komuś futerko na klacie albo buzię w ciup.

– Sądzę, że dzieci dużo lepiej to przyjmują niż dorośli. Jak dorosły zobaczy na obrazku konia z dwiema czy trzema nogami, od razu myśli, że to jest niedorysowane. A dziecko? Dopowie sobie brakującą nóżkę.

W ilustracjach Agaty mimo awangardowych pomysłów jest też coś staroświeckiego i rozczulającego. Jeśli deszcz, to z setek maleńkich kresek, jeśli domki, to w jednym wymiarze, jakby ktoś je przydeptał. W bajce „Wrony i wąż” Aldousa Huxleya Pan Wrona w kapelusiku, z laską i teczką, siada przy stole zapełnionym filigranowymi naczyniami. Dudek często stosuje technikę kolażu. Zbiera archiwalne gazety i znaczki, pożółkłe kartki, stare bilety, kartki z PRL-u.

W „Wędrując...” wykorzystała przedruki z oryginalnych rycin uczonego, sprowadzone z Biblioteki Gdańskiej Polskiej Akademii Nauk. Ta książka to pierwsza część trylogii dla dzieci poświęconej wielkim, choć trochę zapomnianym, gdańszczanom. Następni są Gabriel Fahrenheit i Arthur Schopenhauer.

Sama Dudek mówi, że rzadko ma okazję sprawdzić, co dzieciaki sądzą na temat jej rysunków. Miała kiedyś spotkanie z czytelnikami. Padła seria pytań: „Czy razem z panią obok macie 50 lat?” albo: „czy książę Poniatowski hodował dinozaury?”. Za to czasem sama sprawdza u znajomych, którzy mają dzieci, okładki książek ze swoimi ilustracjami. Jest zadowolona, kiedy wyglądają źle. Są podniszczone, czyli używane.

Na topie nadal róż

Nagroda IBBY to nie pierwsza jej wygrana. Tylko w ciągu ostatnich kilku miesięcy odebrała trzy wyróżnienia. Między innymi to przyznane przez Stowarzyszenie Twórców Grafiki Użytkowej za projekt roku. Chodziło o ilustracje prasowe, ale i o „Wędrując...”, za które nagrodzono całe studio projektujące tę książkę. Na koncie Dudek ma Grand Prix Satyrykonu w Poznaniu (2008) czy główną wygraną na międzynarodowym festiwalu humoru w słowackiej Kremnicy (2010).

Mówi, że udział w konkursach jest ważny, że dzięki nim została dostrzeżona i zaczęły trafiać do niej zamówienia. I że ilustrator powinien być także swoim menedżerem, uczestniczyć w wystawach, przesyłać prace do różnych miejsc. Inaczej nie ma szansy utrzymać się na polskim rynku, który nie jest najłaskawszy dla ludzi uprawiających ten zawód. Do tego doszedł kryzys. A jednak rysunki Agaty są w każdym kiosku. W tygodnikach, miesięcznikach. „Newsweeku”, „Wprost”, „Świerszczyku”, są nawet w niemieckim „ExBerlinerze”. Z kolei książek z jej obrazkami raczej nie znajdziecie w największych sieciowych księgarniach. Agata współpracuje głównie z niezależnymi wydawnictwami, które rzadko decydują się na taką dystrybucję. Ona sama nie przepada za sieciówkami. W dziale książek dla dzieci na topie nadal jest róż. Nieważne, czy to baśnie braci Grimm, czy poezja Brzechwy, wszystko podobne do siebie. Nie pozostawia pola dla wyobraźni. Inaczej niż w książkach, które sama pamięta z dzieciństwa.

Kartka na Andersenie

Nie zapomni, jakie wrażenie zrobiły na niej ilustracje Olgi Siemaszko, Wojciecha Zamecznika. Albo Janusza Stannego do baśni Andersena. Do bajki o słowiku narysował ptaka, który zamiast głowy miał czaszkę, a wokół owinięte korale. Jako dziecko tak się tego bała, że mama musiała zasłaniać obrazek białymi kartkami. Po latach Agata pozna profesora Stannego, studiując na Akademii Sztuk Pięknych, i opowie mu tę historię.

Sama rysowała już jako bardzo mała dziewczynka. Można było ją zostawić z kredkami i sobie pójść, rodzice byli pewni, że się nie ruszy z miejsca. Kiedy skończyła podstawówkę, wybrała liceum plastyczne. Mama pochwaliła jej wybór, tata chyba chciał „porządniejszego” zawodu, ale szybko się przekonał, że Agata da sobie jednak radę. Dzisiaj jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych młodych ilustratorek. Zresztą nie ogranicza się tylko do ilustracji. Jej prace trafiają na koszulki, plakaty, Agata działa w przestrzeni publicznej. Malowała mural, który jeszcze do niedawna można było oglądać na zewnątrz jednego z warszawskich klubów. Zachował się inny, we wnętrzu innej kawiarni, jego współtwórcą jest krakowski artysta Nawer. Dudek robi też wlepki. Kolorowe zwierzątka i potwory wykleja na słupach, rogach tablic reklamowych, odrapanych budkach. Nie podoba jej się, że swobodne artystyczne graffiti w przestrzeni miejskiej nadal jest u nas zakazane. Żartuje, że zaangażowałaby się jeszcze bardziej w malowanie murów, tylko jak takie chuchro jak ona uciekałoby przed strażą miejską? Drobna, o dziecięcych rysach. Jest asystentką na warszawskiej ASP, w pracowni ilustracji. Zdarzało się, że jej nowi studenci brali ją za uczennicę, która się zgubiła i przez przypadek trafiła do sali na katedrę.

Ostatnio na uczelni była w jury wewnątrzwydziałowego konkursu Illustration Startup 2012. Wśród prac z drugiego, trzeciego roku dostrzegła kilka fantastycznych. Śmieje się, że do tej pory uważała się za młode pokolenie rysowników, ale już czuje oddech na plecach. I wcale jej to nie martwi.

Agata Dudek rocznik 1984. Jej rysunki znaleźć można w prasie i w książkach dla dzieci, m.in. „Piecyk, czapeczka i budyń” (wydawnictwo Ezop), „Wrony i wąż” (wydawnictwo Dwie Siostry), „Kto to widział? Przewodnik dla dzieci po Łazienkach Królewskich” (Dwie Siostry). Agata jest asystentką na warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, w Pracowni Ilustracji prof. Zygmunta Januszewskiego i Moniki Hanulak.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze