Panu Bogu zajęło to tydzień. Ile zajmie tobie? Może tyle samo – zachęca Anthony Robbins, ekspert od psychologii zmian. Nie chodzi o to, by całkowicie przewartościować swoje życie w siedem dni, ale o to, by wykorzystać ten czas na wprowadzenie nowych zwyczajów w takich obszarach, jak emocje, zdrowie czy pieniądze.
Na pewno słyszałaś o Anthonym Robbinsie. Mówi się, że osiągnął szczyty możliwości, jeśli chodzi o wnikanie w ludzkie wnętrze, podnoszenie jakości życia. Czołowy specjalista od psychologii zmian. Jego (niemal 700-stronicowa) książka „Obudź w sobie olbrzyma” to prawdziwa skarbnica praktycznej wiedzy dotyczącej rozwoju. Odkrycia, techniki, ćwiczenia. Motywacja, inspiracja. Zdaniem Robbinsa możesz mieć wpływ na swoje życie od zaraz. Liczy się podjęcie decyzji. A potem – cóż – trzymanie się wytyczonego kursu: „Prawdziwe mistrzostwo tworzy konsekwencja, a prawdziwą konsekwencję tworzą nasze nawyki” – pisze Robbins. Wprowadzić zmianę można od ręki, tyle że później musi się ona jeszcze zakorzenić. Robbins kreśli mapę tej podróży, wskazuje miejsce, z którego można wyruszyć, kierunek. Dzień jest tu jednostką umowną. Chodzi raczej o siedem „rzeczy”, które warto pielęgnować. Pierwszy tydzień to tak naprawdę przygotowanie terenu, narzędzi. Oto twój pakiet startowy.
Tak naprawdę to nasze emocje przesądzają o tym, czy jesteśmy szczęśliwi. Zdaniem Robbinsa nie jest możliwy prawdziwy sukces bez sukcesu emocjonalnego: „Sekret sukcesu polega na tym, aby nauczyć się, jak wykorzystywać cierpienie i przyjemność, i jak nie pozwolić, aby cierpienie i przyjemność wykorzystywały ciebie”. Nie jesteś niewolnikiem swoich emocji! Masz na nie wpływ, możesz je zmienić. Robbins nazywa to wręcz kształtowaniem swojego emocjonalnego przeznaczenia...
Pierwszego dnia pracy przyjrzyj się więc swoim emocjom. Wypisz wszystkie, jakich doznajesz. Czy rozpoznajesz jakiś wzorzec? Może łatwo wpadasz w złość, bo znów poczułaś się pominięta, niedoceniona? A może za tym gniewem kryje się lęk przed odrzuceniem? Co robisz, jakie sytuacje wykorzystujesz, by uwalniać te emocje? Może odreagowujesz na innych? Albo obrażasz się, żeby dostać więcej uwagi?
Cokolwiek odkryłaś, możesz to zmienić. Zdecyduj, że nie będziesz pogrążać się w żadnych negatywnych myślach i uczuciach. Nawet podczas najbardziej emocjonalnej burzy zachowaj zasadę: nie poświęcać więcej niż 10 proc. czasu samemu problemowi, wykorzystać pozostałe 90 proc. na znajdowanie rozwiązań.
Narzędzi do zmiany emocji jest sporo. Jednymi z bardziej skutecznych mogą być pytania. Takie, które pomagają nadać odpowiedni bieg myślom. Robbins proponuje, byś w trudnej sytuacji zapytała: Co dobrego niesie ten problem? Co należy poprawić? Co jestem skłonna zrobić, żeby wszystko zaczęło się dziać po mojej myśli? Co jestem skłonna przestać robić, żeby wszystko zaczęło się dziać po mojej myśli? W jaki sposób mogę cieszyć się życiem, robiąc to, co konieczne, aby wszystko zaczęło się dziać po mojej myśli?
Zauważ, że tak postawione pytania zmieniają przedmiot koncentracji. Zamiast pytać na przykład: „Dlaczego mnie to wciąż spotyka?” i wchodzić w rolę ofiary, możemy wziąć sprawy w swoje ręce. Albo odpuścić, powierzyć je Wyższej Inteligencji. W każdym razie przekierowujemy naszą uwagę na znalezienie rozwiązania.
Trudno znaleźć drugą dziedzinę życia, w której ścierałoby się tyle różnych opinii. Tysiące diet – jedna skuteczniejsza od drugiej. Wciąż aktualizowane badania, udowadniające szkodliwość jakiegoś produktu albo jego korzystne działanie na ten czy inny układ. Nieporozumienia na temat aktywności fizycznej, zabiegów czy remediów. Sprzeczne diagnozy i zalecenia. W drugim dniu tygodnia Anthony Robbins kładzie nacisk na ćwiczenia fizyczne. Podkreślając, że sprawność fizyczna i zdrowie to dwie różne rzeczy, podobnie jak ćwiczenia aerobiczne i anaerobiczne.
Pierwsze mają charakter umiarkowany i są rozłożone w czasie. Przy ich wykonywaniu twój oddech i puls przyśpieszają, ale dalekie są od wartości maksymalnych (nie wpadasz w zadyszkę). Wzmacniasz wytrzymałość, spalasz przede wszystkim tkankę tłuszczową. Ćwiczenia anaerobiczne są bardziej dynamiczne, siłowe (momentami tracisz przy nich oddech, a wybrane grupy mięśni obciążone są do maksimum). Robbins ostrzega, że tego typu aktywność może wręcz doprowadzić do nadmiernego gromadzenia się tłuszczu (konsekwencja spalania glikogenu). Anaerobiczny styl życia (rozpowszechniony w zachodnim społeczeństwie) na dłuższą metę okrada twój organizm z cukru we krwi, co może być powodem zmęczenia, kontuzji, podenerwowania, usztywnienia ścięgien, kłopotów z krążeniem, nawet depresji. Jaki jest sens podejmować ogromny wysiłek fizyczny, jeśli masz potem czuć się wyczerpana, a metabolizm wcale na tym nie zyska?
Spontaniczne zrywy („przebiegnę dziś 10 kilometrów”) po to, by schudnąć czy zmusić organizm do wysiłku, nie są dobrą strategią. Być może to one właśnie są powodem naszej niechęci do aktywności fizycznej, która przecież może być przyjemnością. Według Robbinsa należy ją rozpocząć od ćwiczeń aerobicznych. Stworzyć podstawy – rozwinąć wytrzymałość, odporność. Dopiero po 2–4 miesiącach można włączyć do zestawu ćwiczenia anaerobiczne. Ćwicz więc, ale mądrze. Tak naprawdę mogą to być te same ćwiczenia (trucht, bieg, jazda na rowerze, pływanie). Wszystko zależy od tego, ile wysiłku w nie wkładasz.
fot. iStock
Anthony Robbins nie ma wątpliwości: każde nieporozumienie, jakie przydarzyło ci się w kontaktach z innymi, wynikało ze złamania zasad wyznawanych przez którąś ze stron. „Jeśli nie znasz reguł ludzi, z którymi się kontaktujesz, spotkasz się z cierpieniem” – twierdzi. Czasem po prostu miłość nie wystarcza. Dlatego, jeśli ci na kimś zależy, musisz poznać jego wartości (i wtajemniczyć go w twoje). Nie trzeba chyba dodawać, że jasna, otwarta komunikacja jest na wagę złota. Niech wasze reguły będą znane obu stronom i możliwe do spełnienia. Unikaj rozdmuchiwania problemów. Wyrażaj się w kategoriach preferencji („wolałabym, żebyś postąpił inaczej” zamiast: „nie znoszę, kiedy to robisz!”). Ważne jest też, by nie szukać w związku czegoś, co można by zyskać – to nie najlepsza motywacja. Zastanów się lepiej, co możesz dać. Wtedy też zapewne dużo otrzymasz.
Oto zadania, jakie proponuje Robbins na dzień związków:
Porozmawiaj z partnerem na temat tego, co jest dla każdego z was najważniejsze. Co miałoby się stać, byście poczuli, że oboje przestrzegacie wspólnych zasad?
Postanów, że bardziej zależy ci na tym, by być kochaną, niż mieć rację.
Opracuj z partnerem sposób przerywania niekorzystnych wzorców zachowań, do którego odwołacie się w trudnych sytuacjach. Niech to będzie jakieś rozbrajające powiedzenie lub trik – coś dziwnego czy wręcz głupiego.
Każdy chciałby mieć kontrolę nad pieniędzmi, odnieść finansowy sukces. I często na pragnieniu się kończy. Powody? Mieszane skojarzenia dotyczące pieniędzy i tego, czym dla nas są (czyli też mieszane sygnały, jakie wysyłamy, i mieszane rezultaty), koncept niedostatku (zwany też świadomością biedy), oddawanie odpowiedzialności za zarządzanie środkami innym („bo dla mnie to za trudne”). Wszystko to przekonania, które należałoby zidentyfikować i rozmontować. Dokończ zdanie: „Pieniądze są...”. Nie poprzestawaj na jednej odpowiedzi. Wyrzucaj z siebie słowa (możesz je zapisywać), aż poczujesz, że doszłaś do sedna sprawy.
Oczywiście, z tematem zarobkowania wiąże się nieodłącznie kwestia poczucia własnej wartości. Dobrze jest pracować nad samooceną i miłością własną (to praca, która nie ma końca!), ale możesz też poszukać sposobu na ciągłe dodawanie prawdziwej wartości do życia innych ludzi. Robbins zachęca, by zacząć od obecnego miejsca pracy: Co możesz zrobić, by twoja firma zarabiała więcej pieniędzy lub je oszczędzała? Co możesz zrobić, żeby panowała w niej przyjemniejsza atmosfera? By wnętrza były przytulniejsze?
Nieważne, czy to twoja firma, czy wartość dodana, jaką wniesiesz, przełoży się bezpośrednio na twój osobisty zysk. Spróbuj i obserwuj.
Autor „Obudź w sobie olbrzyma” zachęca też do podjęcia poważnych zobowiązań: że będziesz wydawać mniej niż zarabiasz i że co najmniej 10 proc. swoich dochodów postarasz się odkładać. Pamiętaj o sile dzielenia się z innymi – część zarobków przeznacz na osoby potrzebujące (dzięki temu twój umysł nauczy się, że zawsze masz więcej niż potrzebujesz). Zrób to w sposób, który sprawi ci frajdę. Bo pieniądze mają dawać radość. Nie są przecież celem, tylko środkiem. Już dziś wyznacz dla siebie i dla innych „pulę nagród”, by stworzyć połączenie w umyśle między przyjemnością a sukcesem finansowym.
Było już o zasadach w relacjach z innymi, czas na twoje wartości. Czy je znasz? Na pewno? Co jest na pierwszym miejscu? Czy trzymasz się tego, choćby nie wiem co? Jakich stanów doświadczasz, kiedy przestrzegasz swoich zasad? Robbins nie namawia do preparowania wymyślnych dekalogów. Proponuje za to stworzenie listy stanów emocjonalnych, które będą odzwierciedlać twoje wartości. Krótko mówiąc: Co chciałabyś czuć? Dziś, jutro, pojutrze, za miesiąc? Niech lista zawiera jakieś 7–10 pozycji. Chodzi o to, by twoje życie było różnorodne, a jednocześnie żebyś zdążyła doświadczyć wszystkich tych stanów codziennie. Co to będzie? Radość? Życzliwość? Pasja? Równowaga?
Kiedy lista jest już gotowa, zastanów się, po czym poznasz, że udało ci się osiągnąć zamierzony stan. Opracuj dla każdego z nich regułę w rodzaju „Jestem życzliwa, kiedy uśmiecham się do innych”, „Jestem radosna, kiedy śpiewam”. Teraz pozostaje ci już tylko podjąć decyzję, że będziesz doświadczać każdego z tych stanów co najmniej raz dziennie. Jeśli będziesz żyć zgodnie z własną wizją, z czasem uodpornisz się na presję zdarzeń – twierdzi Anthony Robbins.
Zdaniem Anthony’ego Robbinsa częstym powodem stresu jest uczucie, że utknęliśmy w określonych ramach czasowych. Kiedy na przykład martwisz się „na zapas”, sposobem na zmianę ram czasowych jest koncentracja na bieżącym zajęciu. Zwykle nauczyciele sprowadzają nas do „tu i teraz”. Amerykanin proponuje tu nieco odmienne podejście. Sugeruje, by w szóstym dniu pracy zbadać możliwości zmiany ram czasowych. Jeśli odczuwasz presję teraźniejszości, pomyśl przez chwilę o przyszłości – o tym, co uda ci się uzyskać dzięki obecnemu wysiłkowi. Albo pozwól sobie na małą wycieczkę w przeszłość – na wspomnienie, które doda ci siły, otuchy. Pamiętaj: czas jest tworem umysłu. Jest względny. Przekonujemy się o tym, kiedy stoimy w długiej kolejce albo kiedy zapominamy się w zabawie. Wszystko zależy od punktu koncentracji. Możesz zniekształcać czas – do długiej, żmudnej czynności włączyć coś, co przyspieszy jego upływ (np. ulubioną muzykę).
Poczucie dobrze wykorzystanego czasu najłatwiej uzyskać, kiedy koncentrujesz się w ciągu dnia na tym, co dla ciebie naprawdę ważne. Dlatego sporządź dziś listę rzeczy do zrobienia, kierując się ich ważnością (nie pilnością). I jeszcze jedno: jeśli chcesz zajść dalej w krótkim czasie – radzi Robbins – korzystaj z doświadczeń innych ludzi. Takich, którzy są dla ciebie wzorem, którzy przeszli podobną drogę do twojej. Choć twoja jest niepowtarzalna!
Nie ma tu żadnych ćwiczeń, wskazówek, zaleceń. Możesz zaplanować sobie jakąś przyjemność albo zadziałać spontanicznie. Będziesz wiedziała. Spocznij więc. Umość się w sobie. Nawet Bóg siódmego dnia wypoczywał.