1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Styl Życia

Krakowski azyl fotografki i graficzki Anity Andrzejewskiej

Anita Andrzejewskia i różowa lodówka, podręczny ekran do wspomnień. (Fot. Michał Mutor, Stylizacja: Basia Dereń-Marzec)
Anita Andrzejewskia i różowa lodówka, podręczny ekran do wspomnień. (Fot. Michał Mutor, Stylizacja: Basia Dereń-Marzec)
Zobacz galerię 8 Zdjęć
Krakowski azyl fotografki i graficzki Anity Andrzejewskiej to przystań po podróży. Zakątek, w którym codzienności towarzyszą przedmioty-wspomnienia.

Drewniane schody są tu wytarte od tysięcy kroków, lamperia olejnej farby ledwie chroni zniszczone mury. Kamienica na krakowskim Podgórzu istnieje od połowy XIX wieku i niejedno widziała. Choć takiej lokatorki jak Anita Andrzejewska nie było tu na pewno nigdy wcześniej.

 Fotografka, graficzka i ilustratorka książek dla dzieci Anita Andrzejewska urodziła się w Toruniu i skończyła ASP w Krakowie. (Fot. Michał Mutor) Fotografka, graficzka i ilustratorka książek dla dzieci Anita Andrzejewska urodziła się w Toruniu i skończyła ASP w Krakowie. (Fot. Michał Mutor)

Na pierwszym piętrze, w mieszkaniu z widokiem na imponujący strzelistymi wieżami neogotycki kościół Świętego Józefa, znalazła swoje miejsce fotografka, graficzka i podróżniczka. Od szarości otoczenia oddziela ją wielokolorowa kwiecista tkanina suzani – kotara w drzwiach. Na niewielkiej przestrzeni co krok zaskakujący przedmiot. Każdy ma swoją egzotyczną historię, przywiezione z fotograficznych wypraw opowiadają o spotkaniach z ludźmi.

</a> Ścienna szafa to praktyczny mebel z radżasthańską inspiracją. (Fot. Michał Mutor) Ścienna szafa to praktyczny mebel z radżasthańską inspiracją. (Fot. Michał Mutor)

„To suzani przywiozłam z Peszawaru. Chorowałam wtedy bardzo, dużo czasu spędziłam, kręcąc się niedaleko mojego hotelu. Często spotykałam młodego Afgańczyka, który mnie namawiał do odwiedzin w jego sklepie. W Pakistanie tradycja nie pozwala mężczyznom na kontakt z obcymi kobietami, a on był nietypowy, odważny, ale subtelny. W końcu poszłam, dostałam domowy obiad i wysłuchałam opowieści o rozłące z rodzicami, o dziecku chorym na polio. W tym mieście, gdzie wszyscy byli odlegli, on podszedł bliżej. Takie spotkania są dla mnie w podróży najcenniejsze. I kupiłam tę tkaninę”.

 Udane połączenie: stare krakowskie meble i dywany przywiezione z Iranu. (Fot. Michał Mutor) Udane połączenie: stare krakowskie meble i dywany przywiezione z Iranu. (Fot. Michał Mutor)

Takich znaczących przedmiotów jest wokół Anity Andrzejewskiej dużo. Dywany na podłodze są z Iranu. „Ten z motywem zgubnej gwiazdy dostałam od koleżanki. Wiedząc, że dużo podróżuję, wybrała dla mnie dywan koczowników, który przypomina, że nie wszystko zależy od nas i kiedy ruszamy w drogę, powinniśmy czujnie wypatrywać znaków na niebie, szanować prawa natury i plany bogów”.

 Tak powstają ilustracje do książek, są wspólnym dziełem Anity Andrzejewskiej, i Andrzeja Pilichowskiego-Ragno. (Fot. Michał Mutor) Tak powstają ilustracje do książek, są wspólnym dziełem Anity Andrzejewskiej, i Andrzeja Pilichowskiego-Ragno. (Fot. Michał Mutor)

Drewniana główka figurki z teatru lalek przymocowana do ściany (pociągnięta za sznureczek wysuwa długi język) i drobne kubeczki z laki są z Birmy. „Gdybym mogła teraz wstać i gdzieś pojechać, to wybrałabym Birmę, uwielbiam ją” – mówi Anita.

Za oknem zawieszone na sznurku powiewają modlitewne chorągiewki z Indii, a w tle dominuje nad okolicą kościelna wieża. Dwa światy, ten krakowski i ten azjatycki, przenikają się. Tak w życiu Anity Andrzejewskiej dzieje się od lat. Z rodzinnego Torunia przyjechała do Krakowa na Akademię Sztuk Pięknych. Kiedy zrobiła dyplom z grafiki, okazało się, że w dorosłe życie prowadzi ją druga pasja: fotografia. Zaczęła od Australii, od odwiedzin u siostry. Spotkała tam ludzi, którzy żyli wolni, tak jak chcieli, skupieni na realizacji swojego projektu. „Zrozumiałam, że też tak chcę, że chcę być w ruchu, podróżować i robić zdjęcia. Zaczęłam od pejzaży, dopiero potem odważyłam się fotografować ludzi”.

 Retuszowanie odbitek w pracowni. (Fot. Michał Mutor) Retuszowanie odbitek w pracowni. (Fot. Michał Mutor)

Fotografie Anity Andrzejewskiej są czarno-białe. Realistyczne, a jednocześnie nierealne. Wychwytują z rzeczywistości drobne jej fragmenty: przejmujący portret, wysmakowany detal, zaskakujący pejzaż. Gęste od odcieni czerni i szarości uwodzą niepokojącym pięknem, wyjątkowym i osobistym spojrzeniem na świat. W kolorowym mieszkaniu na Podgórzu tych czarno-białych zdjęć nie ma. Są za to kolorowe figurki, dywany, tkaniny, poduszki, jest nawet różowa lodówka, a duża ścienna szafa błyska drobnymi lusterkami w radżasthańskim stylu. Tym radosnym przedmiotom towarzyszą drewniane meble, w miksie nowoczesności i stylowości. Miejsce fotografii jest w pracowni, tam, gdzie Anita Andrzejewska je wywołuje, w albumach i na wystawach. W pracowni powstają też ilustracje do książek. To jej druga, stacjonarna, pasja. Ze starych przedmiotów, części nieczynnych urządzeń, metalowych drobiazgów, z trudem wyszukiwanych na strychach i wyprzedażach, Anita tworzy oryginalny świat zwierząt i postaci.

 Różowa lodówka to podręczny ekran do wspomnień. (Fot. Michał Mutor) Różowa lodówka to podręczny ekran do wspomnień. (Fot. Michał Mutor)

Wyobraźnia i talenty Anity Andrzejewskiej czerpią z napotkanych w życiu miejsc, ludzi, przedmiotów. Powstają dzieła wyjątkowe. Jednym z nich jest jej dom.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze