1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Styl Życia

Tatuaż: sztuka czy moda?

„Tatuaż nie jest już wyrazem buntu, jak to było kiedyś” – zauważa psycholog Marta Dziekanowska. (Fot. iStock)
„Tatuaż nie jest już wyrazem buntu, jak to było kiedyś” – zauważa psycholog Marta Dziekanowska. (Fot. iStock)
George Clooney, zapytany kiedyś, dlaczego nie ma tatuaży, odpowiedział: „A czy jest sens oklejać ferrari?”. Dziś byłby w mniejszości. Próbujemy dociec, dlaczego tatuowanie stało się takie modne.

Motyle, ważki, jaszczurki… Motywy z „Alicji w Krainie Czarów”, „Kucyków Pony” i „Muminków”… Złote myśli, mantry i mandale… Gdy latem rozglądam się po metrze albo w dowolnej porze roku po studiu jogi, w którym pracuję, widzę je wszędzie. Osoby, które jeszcze nic permanentnego nie narysowały sobie na skórze to w moim środowisku mniejszość. Ciekawe dlaczego… Na pewno ma to coś wspólnego z dostępnością tatuaży, z potrzebą dekorowania ciała, ale chyba też z pragnieniem ekspresji.

– Tatuaż nie jest już wyrazem buntu, jak to było kiedyś – zauważa psycholożka Marta Dziekanowska. – Ogromna większość młodych ludzi, która się tatuuje, mówi: „Tatuaż wyraża mnie i to, co dla mnie ważne”. Na swoich ciałach niczym na płótnie ludzie upamiętniają szczególne chwile z życia i ważnych ludzi – przodków, mentorów, autorytety. Wyrażają miłość – do dzieci, rodziców, partnera. Manifestują swoje przekonania, wiarę, życiowe motta.

Może więc sobie jednak coś upamiętnię? Tylko co? I w jaki sposób?

Serce czy kalafior?

– Nie wszystkie tatuaże coś symbolizują – gasi mój entuzjazm Kasia Michalczak, socjolożka i założycielka Multiprops, firmy organizującej warsztaty rozwoju, w tym te pod tytułem „Odnajdź swój tatuaż”. – I nie wszystkie, które coś symbolizują, muszą to samo symbolizować dla ciebie.

Natalia Kulka, rysowniczka i tatuatorka, która współprowadzi warsztaty, opowiada czasem swoim klientom o znaczeniu róży, kotwicy czy serca przebitego strzałą. Ale ten symbol, nawet bardzo wyrazisty w naszej kulturze, dla konkretnej osoby może oznaczać coś innego. Natalia tatuuje też wzory, które niekoniecznie coś znaczą, a jeśli znaczą, to raczej dla danej osoby. Kiedyś wydziarała koleżance tarkę, inna marzyła o kalafiorze… Cóż, twój tatuaż, twój wybór. – Dlatego moim zdaniem lepiej decydować się na niego po trzydziestce – mówi Natalia. – Wcześniej mamy jeszcze bardzo zmienny charakter i nie wiemy, czego tak naprawdę chcemy. Tatuaż robiony w późniejszym wieku zwykle jest już przemyślaną decyzją.

Natalia twierdzi, że na ciele nie ma lepszych i gorszych miejsc do tatuowania, choć różne fragmenty skóry różnie bolą przy nakłuwaniu. I różnie się zmieniają. Choć – wbrew moim obawom – nie zmieniają się jakoś drastycznie. – Tatuaż starzeje się tak jak skóra, czyli powoli – tłumaczy Natalia. Nie ma więc obaw, że twój motyl czy twoja jaszczurka nagle zmienią kształt. Musiałbyś bardzo utyć czy się pomarszczyć, żeby zauważyć istotną różnicę. Nie chodzi więc o kształt czy miejsce, chodzi o to, żeby lubić swój tatuaż. A przede wszystkim siebie z tatuażem. No właśnie, czy ja polubię siebie z tatuażem?

Zachcianka czy potrzeba?

W innych czasach, innych kulturach tatuaże świadczyły o przynależności do klanu, kasty, o miejscu w hierarchii społecznej. Takie były na przykład tatuaże plemienne czy więzienne. I pewnie dlatego wielu osobom wciąż źle się kojarzą. – Ale to się stopniowo zmienia – przyznaje Natalia. – Coraz więcej osób otwiera się na tatuaże.

Między innymi dlatego trochę zmieniła swój zawód. Do tej pory była graficzką. Teraz tatuuje, przeszkolona przez swoją mistrzynię, tatuatorkę z większym doświadczeniem, bo szkół dla tatuatorów nie ma. Są bardzo drogie kursy albo tutoriale na YouTubie, albo… no właśnie – mistrzowie i mistrzynie. Zdaniem Natalii najlepiej właśnie nauczyć się od kogoś. Nie tylko fachu, lecz także etyki zawodowej, psychologii, bo… jeśli chodzi o sam tatuaż, decyzję każdy musi podjąć sam.

Nakłuwanie jednak boli, a rysunek zostaje z nami na zawsze. Usuwanie laserem jest długotrwałe i bardziej bolesne niż samo dziaranie. Można też zrobić tak zwany cover, czyli pokryć rysunek innym rysunkiem, gdy nam się znudzi. Ale to zwykle jednorazowe rozwiązanie. Jeśli więc masz wątpliwości, możesz poczekać, aż same się rozwieją, albo pójść na warsztaty Kasi i Natalii.

Pierwsza część takiego warsztatu ma charakter coachingu. Uczestnicy (a w większości uczestniczki) zastanawiają się, dlaczego chcą mieć tatuaż i jaki reprezentowałby ich najlepiej. Próbują też zrozumieć, czy to chwilowa zachcianka, czy prawdziwa potrzeba. I czy tatuaż ma coś znaczyć, przypominać o jakimś wydarzeniu w życiu, być symbolem czegoś, czy po prostu zdobić ciało. W drugiej części Natalia opowiada trochę o historii tatuażu i sporo o jego praktycznych aspektach. Na przykład czym się różni tatuaż zrobiony elektryczną maszynką, a czym ręcznie, metodą handpoke.

– Zawsze pada też pytanie o ból – przyznaje. – I zawsze odpowiadam tak samo, że tego nie da się przewidzieć. Niektóre tatuaże bolą, inne łaskoczą, jeszcze inne sprawiają tylko lekki dyskomfort. Każdy ma inaczej.

Jednak nawet jeśli boli, to jest to ból, który sami wybieramy. – Wiemy dlaczego, jak długo i po co boli – mówi Natalia. – Jest to więc ból, który o wiele łatwiej znieść, niż kiedy boli nas brzuch i niepokoimy się z jakiego powodu.

Ferrari czy mapa marzeń?

– Badania pokazują, że osoby z tatuażem są oceniane jako bardziej pociągające seksualnie – mówi Marta Dziekanowska. – Faktycznie, tatuaż jest w stanie – przynajmniej na pewien czas – zwiększyć poczucie własnej atrakcyjności.

To się przyda chyba każdej osobie. No może poza George’em Clooneyem, który kiedyś zapytany o to, dlaczego nie ma tatuaży, powiedział: „Czy jest sens oklejać ferrari?”. No właśnie, czy w potrzebie „oklejania siebie” chodzi bardziej o zwiększenie poczucia własnej wartości, czy o radość z dekorowania ciała?

Natalia mówi, że u niej chodzi zdecydowanie o to drugie. Lubi się tatuować, tak jak lubi się fajnie ubierać, malować usta, zmieniać fryzurę… Na lewym ramieniu ma wytatuowany samolot. Jest piękny. Tak samo jak łapka kota, którą ma na nadgarstku. Pozostałych tatuaży mi nie pokazuje, ale podobno są.

– A znasz kogoś, kto nie lubi swoich tatuaży? – pytam, bo ten temat jednak mnie dręczy. Kolczyki można wymienić na inne, szminkę zetrzeć chusteczką, a opcja bolesnego lasera jakoś mnie przeraża. Natalia zastanawia się chwilę i przypomina sobie jedną dziewczynę, która nie bardzo lubi tatuaż zrobiony spontanicznie na wakacjach.

Jedna dziewczyna, biorąc pod uwagę setki klientek Natalii, to w sumie niedużo, więc może jednak oddam się w jej ręce? A jeśli się uzależnię?

Przyjaciel czy terapeuta?

Bo tatuaże uzależniają. Jak alkohol, operacje plastyczne, słodycze… wszystko, co poprawia nam humor. – Niektórzy uzależniają się od bólu tatuowania, spotkałam takie osoby – przyznaje Kasia.

Natalia mówi, że ma klientów, którzy ledwo wyjdą ze studia, już myślą o kolejnym rysunku. Generalnie nie ma w tym nic złego, tak jak w lampce wina czy upiększającej operacji plastycznej, ale jeśli nie potrafimy cieszyć się życiem i sobą bez nich, to już gorzej.

Nie obarczajmy więc tatuażu zadaniem, którego nie uniesie – nie uszczęśliwi nas. Ale może posłużyć jak kotwica, która przypomni, co jest w życiu ważne. – Znam osoby, dla których zrobienie tatuażu miało mieć wartość terapeutyczną – być symbolem nowego życia, otwarcia, innego podejścia do siebie, zerwania z dawnymi destrukcyjnymi zachowaniami. Rysunek na ciele miał im o tym przypominać i dodawać odwagi do wprowadzania zmian, kiedy zwątpią – mówi psycholożka Marta Dziekanowska.

I taki pomysł mi się podoba. Już sam tatuaż to przecież poważna zmiana. Może zadziałać jak płytka domina i uruchomić kolejne. Ale nawet jeśli będzie „tylko” przypominać mi o tym, co dobrego dla siebie zrobiłam – to już coś. Hmm… perspektywa wydaje mi się kusząca. A tobie?

Tatuaż okiem psychologów

W ciągu ostatnich kilkunastu lat przeprowadzono sporo badań na temat postrzegania społecznego kobiet z tatuażem. Jakie wnioski przyniosły? We wczesnych badaniach z 2002, 2004 i 2005 roku wyniki były dość jednoznaczne: kobiety z widocznym tatuażem na ramieniu były postrzegane jako mniej wysportowane, mniej atrakcyjne, mniej inteligentne, mniej uczciwe, mniej hojne, ale też mniej kompetentne i towarzyskie. Z kolei już w badaniach z 2007 roku, przeprowadzonych na jednej z francuskich plaż, modelka leżąca na piasku w kostiumie kąpielowym z tatuażem w okolicach lędźwi była postrzegana jako bardziej atrakcyjna i otwarta na przygodny seks, a także… jako mająca za sobą inicjację seksualną w dość młodym wieku.

Profesor Kirby Farrel, z Uniwersytetu w Massachusetts, w 2013 roku na łamach pisma „Psychology Today” zauważył, że tatuaże są popularne z kilku powodów. Po pierwsze, dają nam poczucie wpływu na swój wygląd i poczucie własnej atrakcyjności, są wyrazem naszego dążenia do ideału, który wyraża się czasem w rekompensowaniu sobie braków lub podkreślaniu atutów. Po drugie, są przejawem życia chwilą (robiąc sobie tatuaż, nie zastanawiamy się, czy będzie nam się podobał i dobrze wyglądał za ileś tam lat) oraz niezgody na nudne, przewidywalne życie. Po trzecie, symbolizują młodość i płodność – skłaniają do skupiania wzroku na wybranych partiach ciała, podkreślają młodą, zdrową skórę, krzyczą „zauważ mnie, spójrz na mnie”. I wreszcie po czwarte, tatuaże przedstawiające konkretne symbole lub silne, dzikie zwierzęta mają nam dodawać siły i chronić przed śmiercią.

Artykuł archiwalny

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze