1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Styl Życia

Kaligrafia na wyciszenie

Odkrycie piękna litery i rządzących nim zasad wzmacnia poczucie estetyki i wrażliwość na otoczenie. Poza tym daje wyciszenie i spokój. (Fot. iStock)
Odkrycie piękna litery i rządzących nim zasad wzmacnia poczucie estetyki i wrażliwość na otoczenie. Poza tym daje wyciszenie i spokój. (Fot. iStock)
Moda na kaligrafię jest odpowiedzią na nasze tęsknoty za spokojniejszym, bardziej analogowym życiem. Wyraża chęć wyrwania się spod presji efektywności. Mocno wpisuje się w trend slow life. Odkrycie piękna litery i rządzących nim zasad wzmacnia poczucie estetyki i wrażliwość na otoczenie. Poza tym daje wyciszenie i spokój. Nic dziwnego, że coraz więcej osób od nowa uczy się pięknie pisać. 

Artykuł archiwalny

Kiedy Steve Jobs po pół roku zrezygnował z prawa na Reed College, żeby nie trwonić dalej oszczędności rodziców na studia, które go nie interesowały, trafił na kurs kaligrafii.

– Dowiedziałem się tam o czcionkach szeryfowych i bezszeryfowych, o odstępach pomiędzy kombinacjami różnych liter oraz o tym, co cechuje doskonałą typografię. Było to piękne, historyczne oraz artystycznie subtelne. Nauka nie potrafi tego tak uchwycić. I to mnie zafascynowało – wspominał w 2004 roku w mowie wygłoszonej na Uniwersytecie Stanforda. Jak przyznał, nie sądził, że znajdzie jakiekolwiek praktyczne zastosowanie dla tej wiedzy. A jednak wykorzystał ją 10 lat później, projektując Maca. – To był pierwszy komputer z naprawdę piękną typografią – stwierdził.

– Myślę, że Jobs dzięki kaligrafii nauczył się dostrzegać uniwersalne piękno, poznał zasady, jakie nim rządzą, dowiedział się, dlaczego jedna litera jest piękna, a inna nie i z czego to wynika – a potem przeniósł to na design swoich produktów – mówi Ewa Landowska, która kaligrafią zajmuje się od 20 lat. Stworzyła Muzeum Kaligrafii i Historii Pisma, a razem z Barbarą Bodziony napisała podręcznik „Piękna litera”. Wspólnie prowadzą też szkołę kaligrafii w Krakowie.

– Jeżeli zdobywamy umiejętność przekładania zasad, które rządzą na przykład konstrukcją pięknej litery, na inną dziedzinę życia, to tak jakbyśmy zyskiwali trzecie oko. Potrafimy znaleźć piękno tam, gdzie inni go nie widzą. Jesteśmy trochę jak poszukiwacze skarbów – stwierdza i dodaje, że pasjonatów kaligrafii jest w Polsce coraz więcej. Kiedy zaczynała prowadzić kursy w 2006 roku, ciężko było zebrać 10-osobową grupę. Dziś w jej rocznej szkole miejsca są zajęte już dwa lata do przodu.

Podobne obserwacje ma Grzegorz Barasiński, założyciel Krakowskiej Szkoły Kaligrafii, Iluminatorstwa i Dziedzin Pokrewnych oraz prezes Polskiego Towarzystwa Kaligraficznego, autor podręczników „Copperplate” oraz „Kaligrafia”. Wzrost zainteresowania zauważa nie tylko w coraz większej liczbie uczestników jego warsztatów, ale także klientów sklepu z akcesoriami do pisania, który prowadzi, oraz tych, którzy zamawiają usługi kaligraficzne, na przykład odręcznie wypisane zaproszenia na ślub.

Są już też amatorzy ręcznie przepisywanych i pięknie oprawionych książek. W tworzeniu manuskryptów specjalizuje się m.in. Wojciech Patro, który ma już na swoim koncie „Pana Tadeusza” i Nowy Testament. Jego dzieła kosztują kilkanaście tysięcy złotych i są wystawiane na aukcjach antykwarycznych. Obecnie praktycznie w każdym większym polskim mieście można znaleźć warsztaty, na których dorośli lub dzieci mogą uczyć się pięknie pisać.

Zawijasy i bazgroły

Ewa Landowska uważa, że dzisiejszy wzrost popularności kaligrafii łacińskiej jest bardziej widoczny w Polsce niż w innych europejskich krajach, bo my w pewnym sensie startowaliśmy od zera. Kilkadziesiąt lat temu sztuka pięknego pisania praktycznie u nas umarła. – W wielu krajach była nieprzerwanie kultywowana. U nas uznano ją za niepotrzebną – wyjaśnia i dodaje, że jakby tego było mało, polska tzw. litera elementarzowa, czyli ta, której uczą się dzieci, ma niepoprawną konstrukcję. Ekspertka tłumaczy, że oceniając literę i krój pisma, bierze się pod uwagę nie tylko kształt wyrysowany np. piórem, ale też powierzchnię, która zostaje obrysowana, tzw. biel litery. Ona pełni podobną rolę co pauza w utworze muzycznym. Ważne są także spójne zasady łączenia liter, powtarzalne charakterystyczne elementy, harmonia, która jest widoczna, gdy spojrzymy na całe wyrazy. To wszystko w polskiej literze wypada słabo.

Sytuacja zaczęła się zmieniać na początku XX w. Wcześniej w europejskich szkołach uczono litery bazującej na kursywie angielskiej, czyli copperplate script. Dzisiaj jest to zresztą jeden z najczęściej uczonych krojów pisma. Większość z nas gdzieś się z nim zetknęła. To ten elegancki, lekko pochylony, z zawijasami – jak się go często opisuje. – Nasza litera elementarzowa po raz pierwszy przestaje przypominać kursywę angielską w elementarzu stworzonym przez Mariana Falskiego w 1910 roku. Autor zrewolucjonizował metodykę czytania i pisania, ale też zlecił kaligrafowi, z którym współpracował, wiele znaczących zmian w estetyce i konstrukcji litery. Nie wszystkim się nowe litery podobały. Dodatkowo te, które powstały później na ich bazie, zawierają wiele błędów – mówi Landowska.

Ekspertka do pewnego stopnia usprawiedliwia tych, którzy strasznie bazgrzą, bo jej zdaniem nauka pisania z wykorzystaniem liter z naszego elementarza przypomina naukę gry na rozstrojonym instrumencie. Nawet wieloletnie ćwiczenie kaligrafii nie jest w stanie naszego zwykłego pisma poprawić. Ale też nie to jest dziś jego celem.

Grzegorz Barasiński, który uczy kaligrafii od 10 lat, dzieli uczniów na trzy grupy: – Jedna to ci, którzy lubią zdobywać różne nowe umiejętności. Druga to osoby chcące wykorzystać tę kompetencję w swojej pracy, np. graficy, florystki wypisujące szarfy czy cukiernicy, którzy chcą lepiej ozdabiać torty. Pozostałym zależy przede wszystkim na przyjemnym spędzeniu czasu, relaksie i własnym rozwoju, także duchowym. Organizujemy bowiem również kaligraficzną lectio divina, czyli rozważanie słowa Bożego podczas kaligrafowania Biblii. Te rekolekcje odbywają się w klasztorze w Hebdowie, gdzie prowadzimy też letnią międzynarodową szkołę kaligrafii – podczas pierwszego turnusu zajęcia odbywają się w języku polskim, podczas drugiego – w angielskim – mówi.

Klasztory są zresztą jedną z ulubionych „miejscówek” miłośników pięknego pisania. Można znaleźć m.in. ofertę pleneru w Karczówce, letniej szkoły w Perugii czy wrześniowych warsztatów pod Awinionem. W takim otoczeniu zgłębianie tajemnic dawnych krojów pisma, np. powstałej w XI wieku na terenie dzisiejszej Francji tekstury gotyckiej czy popularnej w XIV wieku rotundy – ma zupełnie inny wymiar.

Witajcie w skryptorium

Ewa Landowska uważa, że do rozpowszechnienia się kaligrafii w Polsce najbardziej przyczynił się Internet, a szczególnie media społecznościowe. I rzeczywiście w sieci czeka na nas ogromne bogactwo pięknie wypisanych tekstów czy filmów, które pokazują, jak stawiać litery w najróżniejszych stylach i za pomocą najróżniejszych narzędzi, np. gęsich piór, ołówków, pędzli czy patyków lipowych maczanych w tuszu. Każdy chyba może znaleźć coś, co go szczególnie urzeknie.

Mnie zauroczyły zwłaszcza ambigramy Kamila Bachmińskiego (wyrazy wykaligrafowane w taki sposób, żeby po ich odwróceniu do góry nogami można było odczytać ten sam lub inny wyraz) oraz krój o nazwie „starsza kursywa rzymska”. Natomiast obejrzenie wideoinstrukcji, z których można dowiedzieć się, jak pisać brush penem, czyli specjalnym pisakiem zakończonym pędzelkiem lub gąbką, sprawiło, że zapragnęłam pójść na kurs brush letteringu. I mówię to ja, która nawet do prowadzenia dziennika wykorzystuję specjalny program komputerowy, a rysowanie szlaczków w podstawówce wspominam ze zgrozą...

Dlaczego więc ciągnie nas do kaligrafii? Na pewno jest ona odpowiedzią na nasze tęsknoty za spokojniejszym, bardziej analogowym życiem, wyraża chęć wyrwania się spod presji efektywności. Mocno wpisuje się w trend slow life i jest związana z popularnością medytacji czy rękodzieła.

– Człowiek dziś coraz częściej pragnie, by coś wychodziło spod jego ręki – stąd też coraz większe zainteresowanie kursami decoupage’u, szycia czy pisania ikon – mówi Grzegorz Barasiński. Co ciekawe, uczestnicy kaligraficznych warsztatów często zwracają uwagę na to, że dostarczają one więcej pozytywnych emocji niż można się tego spodziewać. Nawet jeśli ktoś liczy na to, że się zrelaksuje i wyciszy, to rzadko sądzi, że efekt będzie tak szybki.

– Przez przypadek trafiłam na 1,5-godzinną lekcję kaligrafii i uwierz mi – kiedy zaczynasz się bawić literami, skupiać na nich, to czujesz się tak, jakbyś była na porządnej sesji jogi. Jeśli chcesz robić to dobrze, nie możesz myśleć o niczym innym – opowiada mi 41-letnia Anna, reporterka. – Na co dzień żyję w dużym stresie i pędzie, ale podczas zajęć błyskawicznie się wyciszyłam. Wiem, że to brzmi banalnie, ale to naprawdę było jak medytacja.

Niemałe zaskoczenie przeżyli też więźniowie męskiego zakładu karnego w Kluczborku, dla których warsztaty prowadziła Ewa Landowska. – Chętnych było wielu, ale większość przyszła z chęci zabicia nudy. Wielu na początku chojrakowało, zachowywało się bardzo głośno, rzucało różne żarty. Ale po dwóch godzinach wszyscy pracowali w całkowitym milczeniu. Mężczyzna, który na początku warsztatów najbardziej przeszkadzał, powiedział potem, że chyba nigdy w życiu nic tak bardzo go nie uspokoiło jak pisanie liter – mówi Landowska.

Grzegorz Barasiński jest przekonany, że kaligrafia nas zmienia. Lubi powtarzać, że do skryptorium nie wchodzi się bezkarnie. – Na pewno poszerzamy tu swoje horyzonty. Poznajemy historię, przeglądamy stare manuskrypty, sięgamy do łaciny, ale też stajemy się bardziej wrażliwi i spostrzegawczy – widzimy źle zaprojektowany napis, doceniamy ten, który jest piękny, i potrafimy rozpoznać krój pisma widoczny na jakimś szyldzie – wylicza.

Jednak zaznacza, że to uwrażliwienie pojawia się zwykle dopiero, kiedy nabierzemy pewnej swobody w kreśleniu liter. A na to potrzeba mniej więcej 2–3 lat pracy na zajęciach oraz w domu. Wtedy też w naszym piśmie zaczyna być widoczny indywidualny rys. – Teoretycznie zachowane są wszystkie zasady danego kroju, jednak znawcy dostrzegą w literach coś, co nas wyróżnia. To tak jak z utworem muzycznym. Wielu pianistów może grać Chopina, wszystko niby jest w nutach, ale jednak interpretacje będą się między sobą różnić – tłumaczy Ewa Landowska. Uważa, że dopiero wtedy, gdy doświadczony kaligraf zaczyna świadomie dodawać coś od siebie, można powiedzieć, że naprawdę tworzy sztukę.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze